"Kilka trzeźwych pytań i oto mamy reakcję Stanisława Michalkiewicza: Sowieccy kolaboranci się denerwują
Hasbarską metodą pan Michalkiewicz zniekształca powyższą wypowiedź następująco"
- p.e.1984
Przed dwoma laty, na podstawie ustawy z 3 lutego 2011 roku, ustanowione zostało święto „Żołnierzy Wyklętych” to znaczy - żołnierzy polskich, którzy przez kilka powojennych lat, z bronią w ręku opierali się sowieckiej okupacji Polski. Dzień ten przypada 1 marca i od samego początku wzbudził ogromny sprzeciw ze strony sowieckich kolaborantów, którzy bądź to w Polskiej Partii Robotniczej, PZPR, bądź to w UB, Informacji Wojskowej, czy SB, tych polskich żołnierzy śledzili, denuncjowali, mordowali, więzili, maltretowali i prześladowali wtedy i później na wszelkie sposoby. Chwalebne przypominanie tamtych żołnierzy siłą rzeczy otacza atmosferą potępienia ich gnębicieli, toteż nic dziwnego, że to święto wzbudza w tych środowiskach szczególną irytację i zdenerwowanie.
Na fali tej irytacji „nieznani sprawcy” sprofanowali pomnik bohaterskiej sanitariuszki 5 Wileńskiej Brygady Armii Krajowej Danuty Siedzikówny „Inki”, w ramach mordu sądowego straconej w 1946 roku w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej. Najciekawsze jest jednak to, że środowisko sowieckich kolaborantów, ubeckim obyczajem podzieliło się na dwie frakcje. Jedna próbuje zatrzeć pamięć o tych polskich patriotach, kolportując kłamstwa o rzekomej „wojnie domowej” w latach 1944 1950 - że to niby UB rycersko walczył z wrogami „władzy ludu pracującego miast i wsi” - podczas gdy tak naprawdę o żadnej „wojnie domowej” nie ma mowy, bo była to masakra polskich środowisk patriotycznych, sprowokowana i zorganizowana przez Sowietów i polskich renegatów - sowieckich kolaborantów.
Druga, bardziej podstępna, drapując się w kostium politycznych realistów i „narodowców”, usiłuje nie tylko tę zbrodniczą kolaborację z Sowietami usprawiedliwić, ale podnieść do rangi obywatelskiej cnoty. Oto na jednym z prawicowych portali internetowych ukazała się właśnie gadzinowa publikacja autora ukrywającego się pod pseudonimem „p.e. 1984”, przedstawiającego się również jako „administrator i współredaktor witryny „Polska Myśl Narodowa””, zatytułowana „Komu jest dziś potrzebna histeria wokół „wyklętych”” - w której ten przedstawiciel „myśli na(sm)rodowej” stawia pytanie, co trwale osiągnęli „żołnierze wyklęci”. Ano nic - poza torturami, śmiercią lub więzieniem, a potem - prześladowaniami, szykanami i marginalizacją.
Za to PPR-owcy, UB-owcy i ich konfidenci osiągnęli wszystko - również bezkarność ich zbrodni - bo trudno te anemiczne, wybiórcze próby wymierzania kar uznać za jakiś akt dziejowej sprawiedliwości. Znaczy - „nasze dieło prawoje - my pobiedili”. Świadomość safandulstwa narodu polskiego, które wyraża się m.in. w bezkarności zdrady, najwyraźniej musi przedstawicieli ubeckich dynastii rozzuchwalać, więc nie jest wykluczone, że jeśli rządowe projekty angażowania zagranicznych funkcjonariuszy do pacyfikacji na terenie Polski przybiorą postać ustawy, to kolejne pokolenie tych moskiewskich psiaków reaktywuje ORMO - żeby zwyciężyć jeszcze raz. Będzie to jeszcze jednym dowodem, że nie istnieje już jeden naród polski, bo obok niego rozwnuczyła się w Polsce łajdacka, rozbójnicza wspólnota, która tylko używa polskiego języka. Żeby bowiem mówić o jednym narodzie, musi być jakiś powszechnie akceptowany ideał. A takiego już nie ma - bo jakiż wspólny ideał może łączyć „żołnierzy wyklętych” i sowieckich kolaborantów?
Stanisław Michalkiewicz
Komentarz • serwis „Prawy.pl” (prawy.pl) • 26 lutego 2013
Za: http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2756
Kto usiłuje eksploatować politycznie tragedię “wyklętych” – i dlaczego pytania o to nie podobają się Stanisławowi Michalkiewiczowi
Ten tekst został pierwotnie opublikowany w celu wywołania dyskusji nad motywami przyświecającymi pewnym ośrodkom politycznym w Polsce, gdy te podejmują określone działania socjotechniczne wokół Żołnierzy Wyklętych i rozmaitych mitów powstańczych. Tekst opublikowałem pod prowokacyjnym tytułem Komu jest dziś potrzebna histeria wokół “wyklętych”? Wkrótce stałem się celem ataku ze strony Stanisława Michalkiewicza – ataku nie merytorycznego, ale za to będącego majstersztykiem psychomanipulacji.
Nie piszę tym razem artykułu. Chcę zadać wszystkim użytkownikom pytanie, które od pewnego czasu mnie dręczy. Pytanie to brzmi - komu i do czego jest potrzebne kreowanie dziś mitu "wyklętych"? Czym ten mit ma być dla świadomości historycznej i narodowej współczesnego Polaka? Jakie skutki w myśleniu politycznym i na scenie politycznej mają z tego mitu wynikać?
Chcę poznać Państwa opinie w kwestiach:
- Co naród polski zyskał na walce "wyklętych" - konkretnie, wymiernie, a nie mitologicznie. Czyli - co trwale osiągnęli żołnierze "wyklęci"?
- Co walka "wyklętych" w tamtych realiach mogła dla narodu polskiego wygrać?
- Czy podział
- "bohaterowie"- "wyklęci",
- "zdrajcy-kolaboranci" - osoby zabite przez "wyklętych"
jest Państwa zdaniem usprawiedliwiony?
Jakie myślenie polityczne o Polsce, Polakach jest kształtowane przez forsowany obecnie kult? W jakim celu został on zainicjowany przez Lecha Kaczyńskiego i J. Kurtykę (znanych skądinąd z ukręcenia łba śledztwu i ekshumacji w Jedwabnem i słabych związków z narodem polskim)? Dlaczego stał się jednym z filarów zbiorowej świadomości ruchu "narodowego", będąc jednocześnie filarem "polityki historycznej" PiS?
Jak Państwo myślicie, z czego wynika przedterminowe, wyprzedzające rozpoczęcie "ostrzału propagandowego" hagiografią "wyklętych" przez liczne około-PiS-owe "platformy blogerskie", na których myślenie Polaków jest formowane przez zawodowo jednomyślnych w sprawach polskich publicystów jawnych i anonimowych? Rozmach działań świadczy o zaangażowaniu w tą sprawę bardzo znaczących środków.
To tylko garść pytań - Czekam na Państwa opinie. I proszę o trzymanie się tematu, mimo usiłowań odbiegania od niego przez różne osoby (ciekawe, co je tu przywiało ...).
________________________
Aktualizacja:
Kilka trzeźwych pytań i oto mamy reakcję Stanisława Michalkiewicza: Sowieccy kolaboranci się denerwują
Hasbarską metodą pan Michalkiewicz zniekształca powyższą wypowiedź następująco:
Oto na jednym z prawicowych portali internetowych ukazała się właśnie gadzinowa publikacja autora ukrywającego się pod pseudonimem „p.e. 1984”, przedstawiającego się również jako „administrator i współredaktor witryny „Polska Myśl Narodowa””, zatytułowana „Komu jest dziś potrzebna histeria wokół „wyklętych”” - w której ten przedstawiciel „myśli na(sm)rodowej” stawia pytanie, co trwale osiągnęli „żołnierze wyklęci”. Ano nic - poza torturami, śmiercią lub więzieniem, a potem - prześladowaniami, szykanami i marginalizacją.
Za to PPR-owcy, UB-owcy i ich konfidenci osiągnęli wszystko - również bezkarność ich zbrodni - bo trudno te anemiczne, wybiórcze próby wymierzania kar uznać za jakiś akt dziejowej sprawiedliwości.
Doprawdy o to jedynie tu chodzi panie Stanisławie? Czy może o coś więcej - o świadomość narodową określonego, nieromantycznego, nieinsurekcyjnego typu - która jako racjonalna jest dla was śmiertelnie groźna, bo nie ma jak nią manipulować, bo pyta - co za tą ofiarę ma naród polski, pyta - kto winien daremnego rozlewu krwi, pyta, jak mamy myśleć, by w przyszłości nie popełniać błędów? O to, kto formuje tą świadomość tak a nie inaczej od ładnych paru lat - i po co mu to jest? Dlaczego po stronie narodowo-patriotycznej ma być nieracjonalnie, a po stronie rządowej, antynarodowo-socjalistycznej albo antynarodowo-libertariańskiej - racjonalnie? Komu tak bardzo zależy na tym, żeby trzeźwy Polak uciekał na dźwięk słowa patriotyzm, kojarząc go z nonsensownym rozlewem krwi i głupotą polityczną?
Atak pana Michalkiewicza uważam za dowód na to, że układanie w głowach ruchowi narodowemu przeze mnie i parę innych osób zostało uznane za na tyle groźne, że już nie przy użyciu pionków pokroju Marka Stefana Szmidta, czy zaczepek Korwina Mikke się ze mną walczy, ale za pomocą otwartego ostrzału ze strony samego Stanisława Michalkiewicza. Hasbara drży w posadach.
Panu Michalkiewiczowi mogę odpowiedzieć, że jego działalność dezinformująco-ogłupiająca jest dobrze znana i rozszyfrowana. Michalkiewicz bierze rewanż za to, że został zdemaskowany - i za to, że od dawna rozpowszechniam prawdę o nim:
S. Michalkiewicz: obrzydzanie realizmu politycznego
Jak dyżurni pseudopatrioci szczują na narodowców. Ślepa uliczka hagiografii Powstania Warszawskiego.
Stanisław Michalkiewicz- niebezpieczny kłamca, manipulator i oszczerca
Stanisław Michalkiewicz - zatrute pióro do ogłupiania Polaków
Administrator i współredaktor witryny Polska Myśl Narodowa. Prowadzi również publicystykę na prywatnym blogupalmereldritch1984.wordpress.com
Redakcja wsercupolska.org nie zawsze zgadza się z wieloma poglądami i tezami, ale publikujemy teksty, które uważamy za ważne lub ciekawe.
Komentarz WsP
Po przeczytaniu obu tekstów bardzo ciężko jest mi się do końca zgodzić zarówno z "p.e.1984" jak i ze Stanisławem Michalkiewiczem. Palmer Eldrich 1984 - bo tak się autor przedstawił zadaje dość popularne w środowiskach narodowych pytanie o sens i granice poświęcenia. To pytanie trzeba stawiać ciągle, mając na uwadze jak często nasze interesy były podporządkowane interesom obcych mocarstw i jak częste i krwawe były nasze zmagania w historii. Ocena faktów z naszej historii może polegać na rozeznaniu czy dane wydarzenia były, czy też nie było w interesie narodu i Ojczyzny. Ocena ta choćby nawet negatywna nie może zwalniać nas od przypominania i oddawania hołdu wszystkim pomordowanym czy poległym.
Stawianie dziś pytań jakie postawił "p.e. 1984" ,
[1. Co naród polski zyskał na walce "wyklętych" - konkretnie, wymiernie, a nie mitologicznie. Czyli - co trwale osiągnęli żołnierze "wyklęci"?
2. Co walka "wyklętych" w tamtych realiach mogła dla narodu polskiego wygrać?
3. Czy podział
- "bohaterowie"- "wyklęci",
- "zdrajcy-kolaboranci" - osoby zabite przez "wyklętych" jest Państwa zdaniem usprawiedliwiony?]
nie ma sensu jeśli nie przypomnimy sobie realnej sytuacji po 1945r. Trzeba pamiętać że nie była to jak chcą niektórzy "wojna domowa" o polityczne wpływy w powojennej Polsce, ( tu zgadzam się ze S. M. ) ale twarda walka o życie tych, którzy zdradzeni przez tzw. naszych zachodnich sojuszników skazani zostali na zagładę. Walki tej wygrać nie mogli bo było przyzwolenie zachodu na klęskę tych zmagań uznając tamtą Polskę. Ale nie walczyć dla większości znaczyło śmierć, więzienie, aresztowanie, internowanie czy deportacje z której się nie wracało. To ZSSR po wojnie kontynuowało swoją politykę wobec elit polskich, którą rozpoczęło w 1939r. Dla nas pozostała tylko obrona lub ucieczka. Wydaje mi się że czasami nasze oceny mogą być racjonalne bo nie bierzemy w ocenianych wydarzeniach udziału.
Gdyby ktoś spychał nas z mostu to zaczynamy się bronić i nie myślimy wtedy, że upadek może mieć mniej groźne konsekwencje niż sama walka o życie.
Dlatego traktuję pytania "p.e. 1984" jako sondę opinii na te tematy a nie próbę "usprawiedliwienia zbrodniczej kolaboracji z Sowietami" a tym bardziej, "podniesienia do rangi obywatelskiej cnoty" - jak pisze Pan Stanisław Michalkiewicz.
Dla mnie jest to oczywista próba oceny tej części naszej krwawej historii, tak jak oceniamy inne krwawe wydarzenia powstania czy zamachy stanu. Umieć ocenić realnie to bardzo ważna zaleta - zapomnieć nam nie wolno! Kat pozostanie katem a ofiara ofiarą, o "cnotach" kata nie ma tu mowy. Musimy pamiętać kto walczył o swój kraj a kto jako kat najechał.
Ja osobiście widzę różnicę między ocenami nieudanych powstań, a walki "wyklętych" lub może bardziej poprawnie żołnierzy niezłomnych bo co innego jest planować powstanie, które nie ma sensu ani szansy na powodzenie a co innego jest stanąć do walki nie oddając broni i walczyć o własne życie...
zjw
PS. Ocenę zostawiam naszym czytelnikom , a ten krótki komentarz jest wynikiem korespondencji jaka do nas dotarła.