Same zużyte porównania i metafory przychodzą do głowy, gdy się człowiek przełamie, powstrzyma refluks i spróbuje zmóc 15 minut „obchodów 25-lecia”. Przyznam się najszczerzej jak potrafię, że zwyczajnie dopada mnie niemoc i to taka pogłębiona. Widzę na ekranie potiomkinowską wieś odwiedzoną przez króla Haiti z okazji 25 rocznicy „zwycięstwa” bojowniczki nie zaproszonej na uroczystość. Wśród członków „rodziny” brylują wszelkiej maści ciotki i wujkowie, których walczna „Solidarność” nie rozpoznałaby jako dalekich krewnych i odległych sąsiadów.
Do tramwajarki łamistrajka, Frasyniuka nieuchwytnego, Michnika, który siedział i mu teraz wolno oraz „Bolka” rozpoznawalnego i kochanego na całym świecie tuż po papieżu, zdążyłem się przyzwyczaić. Rozłożyło mnie dopiero po całkiem niewinnym wydawałoby się obrazku, mianowicie jedna z szatynek TVN24 podbiegła do blondynki TW Niezabitowskiej i zapytała, co ona na to wielkie zwycięstwo. Jezu słodki! Każdy śmiertelnik ma jakaś nieprzekraczalną granicę, za którą zaczyna się niemoc, torsje i rzucanie wyrazami na oślep.
Egzekutywa PRL II namalowała na trybunie „25 lat wolności”, co było pierwszym dziełem „fotoszopa” obsługiwanego przez Tuska. Nie, nie żartuję, chociaż chciałbym, nie było na trybunie egzekutywy wojowniczki „Solidarność”, wyczyszczono wszystko, co się źle kojarzy.
W nawiązaniu do tytułu muszę powiedzieć, że Stalin wprawdzie wycinał Trockiego i dokładał strzały z Aurory, ale jednak Lenina i Rewolucji Październikowej nie odważył się ruszyć. [Ruszył, kolego, ruszył.. Mam cały album. MD] Tusk obrobił Stocznię im. Lenina gumką, stoczniowców i górników, do których strzelał „kontrowersyjny bohater” Jaruzelski, potraktował niczym wstydliwych krewnych, takich nie do końca potrafiących się zachować na imprezie z udziałem gości z Ameryki. Tak się w nowoczesnych rodzinach chowa bezzębną babcię, czy też dziadka wyposażonego w cewnik.
Kolonialne święto egzekutywy przygotowane dla zamorskiego władcy, który nawet nie przywiózł paciorków, ale obiecał, że dośle kopertę. I wszystko to razem zbudowane na tle żywego obrazu nędzy i rozpaczy milionów, z których to milionów ułożono koreańską masę ludową przebraną za uszczęśliwionych, podnoszących na komendę okrzyki i kolorowe wstążeczki tworzące napis „Gazeta Wyborcza z biało-czerwoną chorągiewką”.
Takie mamy 25 lat na jakie zasłużyliśmy i z jednym trzeba się zgodzić, gdy się słucha nieuchwytnego Frasyniuka. Cała ta „Solidarność” była fikcją zbudowaną na cenie margaryny i trzynastej pensji, gdy przyszedł 13 grudnia z 9 milionów zrobiło się 10 tysięcy. Co więcej dziś więcej niż połowa z 9 milionów uznaje Jaruzelskiego za „postać tragiczną” i „kontrowersyjnego bohatera”. Jakieś dwie trzecie jest przekonane, że największym zagrożeniem dla Polski jest Rydzyk, nie cichy pakt między Putinem i komsomołką Merkel. Tyle samo dałoby się pociąć za Unię Europejską, z kolei Szopen z Mickiewiczem to dla nich zaściankowy obciach. Trzy czwarte z 9 milionów wierzy, że telewizja mówi prawdę, a prezydent umoczony po czubek głowy w przybudówce GRU zwanej WSI, budzi w trzech czwartych zaufanie.
Odśpiewanie „Ojczyznę wolną racz nam zwrócić Panie” dla czterech piątych jest bluźnierstwem i faszyzmem. Więcej niż połowa nie ma nic przeciw temu, żeby za nazywanie władzy „matołem” pozbawieni kultury fanatycy byli wsadzani do aresztu, jednocześnie ta sama połowa chciałaby dorżnięcia zbydlęconej watahy, w skrócie opozycji. Gdy się tak wszystkiemu na spokojnie przyjrzeć, to właściwie nie ma powodu do najmniejszego zdziwienia, skoro przez 25 lat nie było żadnego protestu.
Egzekutywa RP III uczyniła z „Solidarności” medialne i polityczne mięso armatnie, którym się karmi. Tusk i cała reszta nie robi absolutnie niczego, ponad to na co mu wielomilionowa „Solidarność” pozwala. Do urn poszło 2,2 miliona niezadowolonych, reszta się cieszy razem z Michnikiem, Niezabitowską, tramwajarką, „Bolkiem” i Wojtkiem Pszoniakiem z „wolnej Polski”.
Postulaty zostały wypełnione. Margaryna z Lidla potaniała i jeszcze promocję zrobili. Zwyczajnej nie rzucili, ale grillowej bez kolejki ile dusza zapragnie plus saszetka musztardy gratis. Wolność? A po cholerę nam wolność? Jak śpiewał artysta, mamy przecież telewizję i to jaką… z tańczącymi gwiazdami i „bydłem wyjącym na cmentarzach”. Egzekutywa wymazała w „fotoszopie” rzeczywistość i bohaterów, którzy i tak przestali istnieć.
Póki się nie narodzą lub nie obudzą nowi bohaterowie na miarę naszych skundlonych czasów, dzisiejszą uroczystość, przy wszystkich zabiegach estetycznych, trzeba uznać za uczciwą. Obchody są odzwierciedleniem tego, co się w RPIII przez 25 lat stało, nie tylko za sprawą egzekutywy, ale „Solidarności” również, jeśli nie przede wszystkim.
Kto nam wymalował "gazeta" i "wolność" zamiast "Solidarność"? Nie my sami? Większość głosuje za tą szopką, reszta szuka przyczyn w PKW, chociaż w dobie komputerów i aparatów w telefonach cudem udało im się policzyć głosy w 80% komisji.
Nie ma wolności bez zwycięstwa, bo wolność zawsze i wszędzie jest łupem zwycięzców, przegrani mogą sobie aluminiowymi menażkami tłuc o stalowe kraty.
Za: MatkaKurka 2014-6-4 kontrowersje
Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=12832&Itemid=138438434240