Przychodzimy tu, aby uczcić doniosłość dzisiejszego dnia. Dnia wejścia w życie traktatu lizbońskiego – to jest dnia, w którym Polska zostaje formalnie podporządkowana decyzjom politycznym innych państw.
Moglibyśmy się wprawdzie zastanawiać nad sensownością tej ofiary, jaką władze Państwa Polskiego składają z jego suwerenności, gdyby traktat lizboński przynosił Europie choć szczątkowe odrodzenie – ale nie przynosi, wbrew zapewnieniom jego twórców. Traktat ten nie przywraca Europie podmiotowości geopolitycznej w formie zgodnej z jej wzniosłą tradycją, ciągnącą się od średniowiecznej Christianitas po czasy Świętego Przymierza. Nie wskrzesza też w żadnym wymiarze – choćby symbolicznym – wielkiego dziedzictwa duchowego Europy. Jego cel jest zupełnie inny.
Traktat lizboński ma zakonserwować system polityczny, który podtrzymuje w Europie panowanie aksjologii opartej na lewackich doktrynach oraz na permisywizmie moralnym. Ten system – to reżim demoliberalny.
Traktat lizboński wprowadzono w życie z pominięciem narodów Europy – ich wola w tej kwestii została rozmyślnie zignorowana. I dobrze się stało. Dobrze, ponieważ kiedyś będzie można jasno powiedzieć światu, że narody Europy nie brały w tym wielkim błędzie udziału. Dobrze również dla nas, ponieważ uświadomiło to nam, że odtąd dla obrońców prawdziwej tradycji Europy, Europa invicta, nadchodzi czas walki. Począwszy od tego dnia, będziemy mogli mówić, parafrazując poetę Kazimierza Wierzyńskiego: „Moją ojczyzną jest Europa podziemna, walcząca w mroku, samotna i ciemna.”