Na facebookowym profilu pisma „Polityka Narodowa” zamieszczono 25.01.2013 r. motyw graficzny tzw. kotwicy (Polski Walczącej) na czarnym tle, z napisem: „Lepiej stojąc umierać niż klęcząc na kolanach żyć”. „Polityka Narodowa” opatrzyła to dzieło charakterystycznym „narodowym” komentarzem: „Grafika Patriotyczna uraczyła nas kolejną dawką zdrowego patriotyzmu. Zgadzacie się z przesłaniem? Bo my – tak!”[1].
Niestety, należy z ubolewaniem stwierdzić, że nie jest to przykład „zdrowego patriotyzmu”, lecz raczej obywatelskiej i historycznej ignorancji. Narodowcy dobrze pamiętają, że hasło: „Lepiej umrzeć stojąc niż żyć na kolanach” rzuciła w swoim paryskim przemówieniu (w dniu 03.09.1936 r.) słynna Dolores Ibarruri Gomez ps. La Pasionaria, współorganizatorka i wieloletnia przywódczyni Komunistycznej Partii Hiszpanii, znana z jeszcze głośniejszego zawołania: „No pasaran!” – „Nie przejdą!”, które było hasłem bojowym komunistyczno-masońskich oddziałów, broniących Madrytu przed nacierającymi dywizjami generała Franco.
„Lepiej umrzeć stojąc niż żyć na kolanach” – to hasło tych, którzy podżegali ludność Hiszpanii do bratobójczej rewolucji, do zniszczenia tradycyjnego porządku społecznego, katolickiego oblicza narodu i potęgi Kościoła. To hasło tych, którzy strzelali do księży i burzyli Hiszpanię – jeden z głównych filarów europejskiego i światowego chrześcijaństwa – a na jej miejscu chcieli zainstalować (z pomocą Stalina) socjalistyczny i ateistyczny „raj”.
Dolores Ibarruri i Emiliano Zapata. Okłamując lud, że ich sprawa jest słuszna, a życie ludzkie mało warte – dążyli do zwycięstwa swoich socjalistycznych rewolucji. Foto: kalitva.ru , radikal.ru Dolores Ibarruri nawiązała tu zresztą do powiedzenia: „Lepiej umrzeć na wyprostowanych nogach niż żyć na zgiętych kolanach”, którego autorem był Emiliano Zapata, jeden z najbardziej radykalnych przywódców antykatolickiej rewolucji w Meksyku (1910-1917), gdzie wcześniej „Kościół cieszył się wolnością de facto”. „Sytuacja zmieniła się diametralnie – pisał prof. Bartyzel – kiedy 5 października 1910 roku wybuchło powstanie radykalnych (jakobińskich) liberałów, które przeszło do historii pod nazwą rewolucji meksykańskiej. Od 1913 roku przeszła ona w stan wojny domowej, toczonej przez kilka frakcji rewolucjonistów, którym przewodzili generałowie: Venustiano Carranza (1859-1920), Emiliano Zapata (1879-1919) i Doroteo Arango, zwany Pancho Villa (1878-1923).
W każdym zdobytym przez rewolucjonistów mieście mordowano, torturowano, poniżano bądź deportowano księży, profanowano naczynia liturgiczne, plądrowano kościoły oraz urządzano w nich orgie i tańce; palono też biblioteki, a także konfesjonały, jako... meble wykorzystywane do konspirowania przeciwko rewolucji. Po opanowaniu stanów północnych gen. Carranza nakazał wydalenie jezuitów; wypędzani byli też biskupi, zakazywano odprawiania Mszy Świętych, bicia w dzwony i spowiadania. Co najważniejsze, nastąpiła instytucjonalizacja antykatolickiego terroru. (…) ograniczenie liczby świątyń w Monterrey (stolica stanu) do pięciu, a godzin ich otwarcia do siedmiu na dobę; usunięcie z kościołów konfesjonałów, zakaz spowiadania oraz przebywania wiernych w zakrystiach; zakaz używania dzwonów, wyjąwszy (obligatoryjnie!) uczczenie zwycięstw rewolucjonistów; wygnanie wszystkich księży obcokrajowców oraz jezuitów bez względu na narodowość, a także tych, którzy nie udowodnili swojej abstynencji politycznej; zamknięcie wszystkich szkół katolickich, które nie przyjmą narzuconych podręczników i nauczycieli ze "szkół normalnych". W ślad za nim [stanem Nuevo Leon] poszły inne zrewolucjonizowane stany. (…)
Kiedy w maju 1915 roku tymczasowy prezydent de facto gen. Carranza umocnił swoją władzę po pokonaniu najgroźniejszych rywali w obozie rewolucji: Villi i Zapaty, rozpoczął się kolejny okres gwałtownych prześladowań Kościoła. Wszyscy biskupi zostali aresztowani albo wygnani z kraju, zamordowano ponad 160, a uwięziono około 100 księży, liczbę kapłanów w poszczególnych stanach ograniczono od jednego do trzech na 5-10 tysięcy mieszkańców, w zależności od uznania danego gubernatora. Zamknięto wszystkie klasztory i szkoły katolickie, skonfiskowano dobra kościelne, nałożono ogromne kontrybucje.”[2].
Zatem powiedzenie: „Lepiej stojąc umierać niż klęcząc na kolanach żyć” – pasuje znacznie lepiej do rewolucyjnych straceńców, zaślepionych fanatyków socjalistyczno-masońskiej rewolucji liberalnej (Meksyk) i komunistycznej (Hiszpania), aniżeli do współczesnej polskiej młodzieży, używającej na dodatek wobec siebie przymiotników „katolicka” i „narodowa”.
Gdyby zaś w tym miejscu ktoś stwierdził, że przecież już Tacyt pisał: „Praestat cum dignitate cadere, quam cum ignominia vivere” („Lepiej paść z godnością niż żyć w hańbie”) – to i z jego „Żywotu Juliusza Agrykoli” da się wydobyć zgoła inny morał, aniżeli ten lansowany za pomocą „samobójczej” grafiki przez „Politykę Narodową”. Teść Tacyta pokonał przecież w Brytanii i wyrżnął w pień trzydzieści tysięcy słabo wyszkolonych Piktów i Szkotów, którzy skrzyknęli się w 84 r. n.e. pod dowództwo Calgacusa, by bronić swojej wolności i godności przed wojskami chcącego ich ujarzmić Agrykoli. I dopiero po trzech dekadach Rzymianie popełnili błąd i obrońcy Szkocji zdołali ich wciągnąć w zasadzkę i unicestwić cały IX legion, co oznaczało zwrot w losach wojny.
Wynika z tego wniosek, że głupotą jest przedwcześnie przegrywać i umierać, a mądrością – czekać na właściwy moment i zwyciężać.
Młodzież narodowa, to młodzież, która dobrze to rozumie i nie da się podburzyć do nieroztropnych czynów jakimikolwiek, a zwłaszcza socjalistyczno-masońskimi hasłami, i wyznaje przy tym pogląd, że dobrem wspólnym w tradycji łacińskiej-personalistycznej jest CZŁOWIEK JAKO OSOBA, a najwyższym dobrem człowieka jest ŻYCIE.
Żyć dla Polski i pracować – w każdych warunkach, a nie rzucać się z motyką na słońce, by zgubić siebie i kraj – oto dewiza rozumnego Polaka-patrioty.
Biuro Prasowe OWP
Przypisy:
Jana Stachniuka teoria wybuchów aktywności narodu
„W pewnym okresie swego życia jednostka reprezentuje najwyższy ładunek sił witalnych i skłonność do ich wyładowania. Gdy spojrzymy na ciąg pokoleń, to zauważymy, że eksplozja aktywności pewnego pokolenia wyładowuje siły w ten sposób, iż obok rocznika stojącego u szczytu sprawności i energii, skupiają się roczniki o niższej, niż on witalności; z jednej strony zbyt młode, z drugiej strony już nieco ociężałe. Następne nagromadzenie energii, równe co do potęgi poprzedniej eksplozji, nastąpić może dopiero po upływie całej generacji, tj. za lat 30-40. Opór substancji narodowej przeciw niszczącemu ją systemowi światopoglądowemu, wyrażający się w głębokim, ślepym napięciu wewnętrznym, znajdował swoje ujście w prawidłowych eksplozjach, powtarzających się w ostatnich stuleciach naszej historii co generację. Prawidłowość ta powstała dzięki pierwszemu wyładowaniu się w odruchowym wybuchu stłumionych, ślepych, pozbawionych wszelkiej organizacji sił. O pierwszej eksplozji stłumionych sił substancji narodu zadecydować mogły momenty przypadkowe; następne jednak posiadają w pełni prawidłowość rytmu.
Przyjąć możemy jako pewnik, iż pierwszym buntem polskim przeciw nędzy istnienia była Konfederacja Barska. Szereg następnych eksplozji następuje regularnie, co generację. I tak: r. 1768-1772 Konfederacja Barska, od r. 1794 Kościuszko i Legiony Dąbrowskiego, r. 1830-31 Powstanie Listopadowe, r. 1863-64 Powstanie Styczniowe, r. 1905 Akcja bojowa P.P.S., Piłsudski.
Jak widzimy, odstępy pomiędzy każdym wybuchem aktywności narodu wynoszą 30-40 lat. Niektóre z nich pozornie dadzą się wyjaśnić zbieżnością z wypadkami politycznymi Europy lub działaniem określonych, konkretnych przyczyn. Niewątpliwym jest, iż wzbierające napięcie psychiczne grupowało wokół siebie pewne elementy, które historyk, nieświadomy prądów nurtujących w podświadomości milionów (też pozbawionych zdolności określenia swych stanów duchowych w sposób trafny), traktować musiał jako „przyczyny”. Każda taka eksplozja była aktem ogromnej doniosłości, zmuszającym do zmiany kierunku nurt aktualnego życia, wplatając go w swój rytm, pociągając w swój wir. Dla umysłu badawczego związki te plątały się i gmatwały w sposób dostatecznie zawiły, by mógł on nie dostrzec istotnej siły motorycznej danego wielkiego zdarzenia. Prawie każda z tych eksplozji jest sprzeczna z kategorią zdrowego rozsądku. Konfederaci barscy walczyli o wszystko oprócz tego, co by naprawdę tę wielką eksplozję logicznie uzasadniało. Powstanie Listopadowe było wyraźnie sprzeczne z polską racją stanu. Dla powstania Styczniowego znajdziemy najmniej podbudowy, już nie tylko logiczniej, ale wprost zgodnej z jakimśkolwiek rozsądkiem. Prawo buntu pokoleń, jako ślepe, nie potrzebuje się kłopotać o zgodę z logiką i rozsądkiem – od poprzedniej eksplozji minęło 33 lata, to wystarcza za wszelkie racje. Nic więc dziwnego, iż dla umysłów trzeźwych, badających oba powstania, nie do przyjęcia była alogiczność tych zjawisk; trzeba je było często tłumaczyć ciemnymi intrygami masonów, lub innych potencyj nieznanych. Ostatnia eksplozja miała miejsce około 1905 roku. Przedłużyła się ona aż do Wojny Światowej, wciągając w swoją orbitę szereg dalszych młodych roczników. Kolejna więc eksplozja nastąpić powinna z pewnym opóźnieniem. Nastąpić to powinno około 1945 roku. Znaczy to tylko, iż około tego roku skaleczona żywotność masy biologicznej narodu odczuwać będzie największe napięcie wewnętrzne. Oznaki tego już dziś możemy dostrzegać. Będzie to jednak eksplozja odmienna od wszystkich poprzedzających. Po raz pierwszy nie będzie ślepa.
Wraża siła będzie wreszcie wyraziście określona. Eksplozja nie będzie kolorowym i jałowym fajerwerkiem, lecz gwałtownym, w blasku błyskawic odbywającym się, zbawczym zabiegiem chirurgicznym.”
(Fragment VIII rozdziału „Dziejów bez dziejów” Jana Stachniuka, 1939 r.)
Od roku 1944 (powstanie w Warszawie) do sierpnia 1980 r. minęło 36 lat, natomiast w roku bieżącym miną 33 lata od ostatniej solidarnościowej eksplozji. Zgodnie z teorią Stachniuka, wybuch nowego, ślepego i sprzecznego ze zdrowym rozsądkiem buntu pokoleń zbliża się nieuchronnie.
Skutki łatwo przewidzieć.
* * *
Zob. także: