Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Kandydat na prezydenta, obecnie już elekt( niestety), prosił w kampanii o 500 dni spokoju by rząd mógł wprowadzić ze spokojem potrzebne reformy i zrealizować swoje zamierzenia. Propozycja jest na tyle bulwersująca, ze czas w końcu pokazać, że było dość czasu by zając się najważniejszymi rzeczami zaraz po objęciu rządów. A co jaśnie wielmożni hrabiowie w tym czasie robili? Ano sen z oczu spędzały im takie zagadnienia jak : kontrola Internetu, system PESEL 2 oraz PL.ID. GMO, itp.

Przyjrzyjmy się niektórym z nich!

INTERNET

Wszyscy znamy zamierzenia i działania rządu przy pracach nad wdrożeniem kontrowersyjnego projektu pod nazwą Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych, przy okazji którego wprowadzone zostaną możliwości blokowania niewygodnych stron internetowych lub zawierających nielegalne treści. Z nowelizacji ustawy hazardowej i pakietu telekomunikacyjnego wynikałoby, że chodzi o witryny pedofilskie, strony z e-hazardem, a także te, które pomagają w realizowaniu nieautoryzowanych transakcji finansowych. Jednakże zapisy są tak nie jednoznaczne, że znaczna część środowisk cyberprzestrzennych mogła się poczuć zagrożona . Łukasz Lasek z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która negatywnie wypowiedziała się o rządowym pomyśle rejestru w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" powiedział : "Oczywiście nikt przy zdrowych zmysłach nie broni pornografii dziecięcej, ale z drugiej strony nie mamy pewności, czy za jakiś czas rząd nie będzie próbował tych blokad rozszerzać na jeszcze inne witryny internetowe"

Według tych zapisów wprowadzonych do prawa telekomunikacyjnego  wszyscy dostawcy Internetu mieliby obowiązek blokować strony z "niebezpieczną" zawartością. "Czarną listą" zarządzałby i aktualizował ją Urząd Komunikacji Elektronicznej. Konkretne adresy wskazywałby  sam UKE, ale także policja, służby specjalne , Służba Celna  wywiad skarbowy czy po prostu urzędnicy Ministerstwa Finansów.

 "Policja będzie mogła śledzić ludzi w sieci i prewencyjnie odcinać ich od niej bez zgody sądu. Policja od dawna zabiegała o takie rozwiązanie. Teraz udało jej się przekonać rząd.

 Funkcjonariusze uzyskają dostęp do informacji o tym, co robimy w Internecie, bez zgody sądu.( to zostało zmienione pod naciskiem środowisk internautów i RPO- dopisek mój) Prawo takie da policji i funkcjonariuszom innych służb jeden z przepisów przygotowywanej właśnie nowelizacji ustawy hazardowej.

Funkcjonariusze będą mogli się dowiedzieć z jakich usług internetowych korzystamy. I to bez podawania konkretnej przyczyny. Nie będzie ważne czy w naszej sprawie prowadzone jest jakieś śledztwo. Zgodnie z nowymi zapisami ustawy policja sprawdzi nas w Internecie nawet w celach prewencyjnych.

Nowelizacja umożliwi również ograniczanie dostępu do Internetu. Będzie można nas odciąć od Internetu - jak informuje dziennik Gazeta Prawna - gdy będzie to niezbędne ze względu np. na ochronę zdrowia i moralności publicznej.

 Warto uzupełnić informację, że policja będzie mogła bez ograniczeń i zgody czytać prywatną korespondencję elektroniczną oraz poznawać wszystkie intymne tajemnice obywatela na podstawie analizy listów i odwiedzanych stron (na co choruje, jakie ma fantazje seksualne, co go interesuje a co denerwuje, z kim utrzymuje więzi towarzyskie, kto jest jego wrogiem, nad czym pracuje, co myśli o szefie z pracy i panu premierze Tusku, jaki ma światopogląd, którą religię wyznaje, czy jest eurosceptykiem czy euroentuzjastą, etc.). Jednym słowem - policja uzyskuje prawo do totalnej inwigilacji wszystkich obywateli i jest podstawą do łamania podstawowego prawa człowieka do prywatności. Wiedza ta posłuży do stworzenia profilu psychologicznego obywatela i prędzej czy później zostanie wykorzystana przeciwko niemu.

Blokowanie dostępu do niewygodnych stron internetowych bez wyroku sądu oraz możliwości odwołania się od decyzji to niewinny pomysł w porównaniu z prawem do nieograniczonej i niekontrolowanej inwigilacji społeczeństwa bez nakazu sądu.

Odcinanie od sieci (także bez wyroku sądu) pod absurdalnym pretekstem ochrony zdrowia i moralności wskazuje, że władza szykuje się do blokowania użytkowników publikujących artykuły o homeopatii i właściwościach leczniczych ziół i witamin oraz osób, których poglądy moralne i obyczajowe nie będą się podobać władzy.

Polska w ekspresowym tempie przekształca się w państwo policyjne rodem z "Roku 1984%u2033. Już wkrótce będą bez nakazu sądu czytać nasze listy i pamiętniki, a kamery wsadzą nam do gardła, by upewnić się, czy przypadkiem nie spożywamy nielegalnych ziół i witamin." (wolnemedia.net)

Ostatnim przyczółkiem, jeszcze, wolnego słowa jest Internet. Telewizja publiczna po nowelizacji ustawy o mediach, wkrótce stanie się telewizją rządową. To dążenie Platformy do pełnej kontroli informacji musi zastanawiać i budzić niepokój. Wprowadza ona w życie plan środowiska Agory zmierzającego do monopolu na "prawdę" historyczna, społeczną i polityczną, kształtującą poglądy zachowania i dążenia Polaków zgodnie z wizją michnikowską  Temu koncernowi brakowało tylko TV do osiągnięcia pełni planów po przejęciu wielu stacji radiowych i tytułów prasowych. Platforma plany te wypełnia doskonale  w myśl jewriejskiej zasady "Dziel i rządź" i w zgodnie z powiedzeniem "Kto ma informacje ten ma władzę" Doskonale więc odrobili lekcję inżynierii społecznej realizowanej już od dawna w krajach Europy, w USA i byłym Związku Radzieckim. Teraz Polska Złodzieje!

PESEL 2 / PL.ID.

Ponad 126 mln złotych ma kosztować PESEL 2 - elektroniczny system ewidencji ludności. Każdemu obywatelowi zostanie przypisany nadrzędny numer identyfikacyjny wobec dotychczas używanych - ( NIP, ZUS, KRUS, itp). Dane w rejestrze PESEL 2 mają być traktowane jako jedynie autentyczne źródło informacji o danej osobie. Za jednym kliknięciem urzędnik pozna nie tylko nasz adres zamieszkania, imiona i nazwiska naszych rodziców, informacje o naszym stanie cywilnym i dane naszego małżonka, ale także poprzednie adresy zameldowania. To mniej więcej te same dane, które zawarte są w obecnym numerze PESEL. Z tą różnicą, że wszystko to ma być umieszczone w jednym centralnym systemie informacyjnym, do którego szeroki dostęp uzyskają urzędnicy.

Ministerstwo zapewnia, że stworzony system będzie bezpieczny. ,,System PESEL2 nie mógłby być wdrożony gdyby nie posiadał mechanizmów zapewniających bezpieczeństwo danych" - można przeczytać na stronach ministerstwa. To za mało! - twierdzą eksperci z Instytutu Sobieskiego, którzy przeanalizowali informacje na temat projektu. ,,Brak też istotnych informacji w jaki sposób rejestr PESEL2 i rejestry z nim powiązane poprzez numer PESEL będą zabezpieczone przed kradzieżą czy nadużyciem danych. Każdy urzędnik będzie mógł sprawdzić jaka jest zawartość baz z prywatnymi danymi. Poza deklaracjami powinny pojawić się choćby założenia systemu zabezpieczeń. Tego brakuje w informacjach prezentowanych w projekcie" - mówi Krzysztof Komorowski, jeden z autorów raportu. Powstanie przecież centralny rejestr będący kluczem do baz danych o wszystkich Polakach. Bez odpowiedniego zabezpieczenia stwarza to ogromne niebezpieczeństwo kradzieży danych, które mogą zostać wykorzystane do oszustw i wyłudzeń, a w każdej sytuacji da ogromną przewagę administracji nad obywatelem.

"MSWiA twierdzi, że PESEL 2 usprawni życie obywateli. Ale w jaki dokładnie sposób?! Jak na razie są to tylko deklaracje. Moim zdaniem przede wszystkim należy usprawnić przepływ informacji między urzędami. Obok tego projektu, który zasadniczo dotyczy informatycznego funkcjonowania bazy, muszą pójść zmiany w prawie, procedurach i funkcjonowaniu urzędów. Bez tego, centralny rejestr, wcale nie usprawni życia Polaków" - dodaje Krzysztof Komorowski.

Autorzy projektu podkreślają, że państwo nie powinno w ten sposób ograniczać wolności obywateli. PESEL2 umożliwi kilkudziesięciu tysiącom urzędników niekontrolowane i nieograniczone przeszukiwanie wielu baz danych - czytamy w raporcie.

 (Dziennik Gazeta Prawna)

O tym iż ich obawy są uzasadnione świadczyć może m.in. "proces zacieśniania współpracy z bratnimi? formacjami. Nie są to spektakularne zdarzenia, którymi ABW chciałaby się pochwalić, ale nawet zza zasłony skromności możemy dostrzec istotne objawy." pisze Aleksander Ścios,(bezdekretu.blogspot.com)

W listopadzie 2009 roku, mogliśmy się dowiedzieć, że z Polski do białoruskiego KGB wyciekły setki danych o transakcjach Białorusinów w naszym kraju, a białoruska bezpieka szantażuje tymi informacjami swoich obywateli i pracowników polskiego konsulatu w Grodnie, wzywając dziesiątki osób na przesłuchania.

Jednak trzy miesiące okazało się  że Polska przekazuje białoruskiemu KGB informacje o transakcjach handlowych na terenie kraju, przeprowadzanych przez obywateli Białorusi, w tym również polskiego pochodzenia. Do zaprzestania tej działalności wezwali rząd parlamentarzyści z sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, występując do premiera z dezyderatem, by wstrzymać przekazywanie takich danych, gdyż stanowi to nie tylko pogwałcenie prywatności tych osób ale również stanowi to zagrożenie dla ich wolności.

"Miesiąc wcześniej - media ujawniły wewnętrzny dokument wywiadu skarbowego, w którym funkcjonariusz tej służby opisywał, jak na żądanie przełożonych przekazał oficerom ABW wiadomości z baz danych ministerstwa skarbu. Zrobił to na wyraźne polecenie szefostwa, choć zgłosił wątpliwości dotyczące takiego działania. Tak bliska (choć bezprawna) współpraca nie może dziwić, bowiem od lat kolejni szefowie wywiadu skarbowego to osoby, których kariery są ściśle związane z ABW.

Analiza wielu zdarzeń w Rosji, na Białorusi oraz w Polsce , może doprowadzić do wniosku, że,biali, czerwoni? potrafią czerpać ze skarbnicy doświadczeń starszych kolegów. Regulacje prawne, jakie proponował rząd Tuska szły zawsze w kierunku zbliżonym do rozwiązań rosyjskich. Podstawowym aktem prawnym, była ubiegłoroczna nowelizacja ustawy o zarządzaniu kryzysowym, którą przeforsowano w błyskawicznym tempie 6 miesięcy. Zarzucano jej nadmierne eksponowanie roli ABW i udzielenie tej służbie uprawnień do inwigilacji przedsiębiorstw. Na podstawie nowych przepisów ABW uzyskała niekontrolowany dostęp do dokumentów i informacji w firmach zarządzających tzw. infrastrukturą krytyczną (energetyka, transport, komunikacja, teleinformatyka) oraz możliwość wpływu na obsadę stanowisk pełnomocnika ds. kontaktów z ABW. Lektura tekstu ustawy nie pozostawia wątpliwości, że zasadniczym celem jej uchwalenia było wyposażenie służby pana Bondaryka w potężny instrument nadzoru nad przedsiębiorcami. Nowe przepisy nałożyły na szeroki krąg podmiotów obowiązek przekazywania szefowi ABW nie tylko informacji o zagrożeniach o charakterze terrorystycznym, lecz również o zagrożeniach dotyczących działań, które mogą prowadzić do zagrożenia życia lub zdrowia ludzi, mienia w znacznych rozmiarach, dziedzictwa narodowego lub środowiska.. W praktyce, pod pozorem walki z terroryzmem, dano ABW uprawnienia pozwalające głęboko ingerować w procesy gospodarcze i działalność najważniejszych firm.

Podobnym celom służył opracowany przez rząd Tuska "Plan naprawczy" dla systemu PESEL2. Przewidywał bowiem przeniesienie części działań pierwotnie realizowanych w projekcie PESEL2 do projektu pl.ID , czyli wdrożenia elektronicznego dowodu tożsamości- to zaś prowadziło do budowy elektronicznej bazy danych o wszystkich obywatelach". (Aleksander Ścios, bezdekretu.blogspot.com)

" Dowód osobisty będzie kluczem do otwarcia rejestrów publicznych. Wgląd do nich za zgodą posiadacza dokumentu będą miały tylko podmioty uprawnione, np. lekarza będzie interesować kwestia ubezpieczenia zdrowotnego, konduktora zniżka na przejazd, a policjanta miejsce zamieszkania danej osoby - precyzował szef MSWiA Jerzy Miller

Na podstawie tej wypowiedzi można już wyobrazić sobie jak wiele osób będzie uprawnionych do grzebania w tej bazie danych. Informacje o przysługujących zniżkach będą wprowadzać panie z sekretariatu szkoły, z dziekanatu, zarządy organizacji kombatanckich, stowarzyszenia niepełnosprawnych, działy kadr przedsiębiorstw związanych z kolejnictwem itp. "Zapowiadany obecnie elektroniczny dowód osobisty przewidziany w projekcie pl.ID, jest w istocie integralną częścią systemu identyfikacyjnego PESEL2. Od 2011 roku przewiduje się wydawanie e-dowodów oraz uruchomienie usług uwierzytelniania obywateli. Ponieważ całkowita wartość jednego tylko projektu pl.ID projektu wynosi 370 mln zł, czyni go niezwykle atrakcyjnym i dochodowym przedsięwzięciem biznesowym. Decydujący wpływ na przebieg tego rodzaju przetargów ma ABW. Mogliśmy się o tym przekonać na przykładzie przetargów na maszyny sortujące dla Poczty Polskiej w listopadzie 2008. Chodziło o elektroniczny system opracowywania korespondencji, który umożliwia tworzenie bazy danych o adresatach i nadawcach oraz analizę grafologiczną. Wymogi, jaki winny spełniać użyte do tego celu urządzenia zostały określone przez ABW, w zakresie tzw. funkcji specjalnych. Komisja przetargowa, sporządzając specyfikację istotnych warunków zamówienia musiała brać pod uwagę wymagania techniczne stawiane przez ABW i pytać Agencję o ocenę ofert. "Wiele wskazuje na to " pisał wówczas "Dziennik%u2019 - że przetarg rozstrzygnęły specsłużby. Teraz może się to powtórzyć. W kwietniu, tuż przed ogłoszeniem ostatniego przetargu na dostawę maszyn o wartości 250 mln zł, doszło do spotkania kierownictwa poczty i szefów ABW. Nie wiadomo, jakie zapadły decyzje. Wszystko objęte jest klauzulą tajemnicy państwowej?.

Warto zatem przypomnieć, że od lipca 2009 roku rosyjskie specsłużby mają prawo kontrolować wszystkie przesyłki pocztowe, a pracownicy urzędów pocztowych zostali zobligowani do przekazywania strukturom siłowym prowadzącym operacje śledcze informacji o danych adresowych nadawców i odbiorców oraz udostępniania samych przesyłek. Mam przeświadczenie, że choć polskie prawodawstwo zabrania jeszcze takich praktyk, są one dostępne dla Agencji pana Bondaryka." (Aleksander Ścios, bezdekretu.blogspot.com)

Przed trzema laty rozpoczęto w Rosji tworzenie ogromnej megabazy danych, nazywając ją "jednolitym systemem informacyjno-telekomunikacyjnym" (EITKS). Celem miała być walka ze zorganizowaną przestępczością i zintegrowanie wszystkich dotychczasowych baz danych policji w jednym systemie. Program ma umożliwiać natychmiastowy dostęp do wszelkiego rodzaju informacji o osobie (nagrania audio, video, zdjęcia, odciski palców, dane biometryczne, próbki tekstu) w dowolnym miejscu w kraju i określenie tożsamości na podstawie nawet cząstkowej informacji. Kolejnym krokiem było uzyskanie przez FSB pełnego dostępu do baz danych o klientach firm telekomunikacyjnych. Uchwalone w 2005 roku prawo zobowiązywało operatorów, aby na własny koszt zapewnili służbom specjalnym "na odległość" i przez całą dobę pełny dostęp do baz danych o klientach. I to bez potrzeby uzyskiwania sankcji sądowej. Pod lupą FSB znaleźli już wówczas rosyjscy dostawcy Internetu, a praktyka stosowania tej ustawy wskazuje, że służy ona do cenzurowania i nadzorowania przepływu informacji w Internecie.

Podobne pomysły - rejestracja stron internetowych, identyfikowanie użytkowników, odcinanie nieprawomyślnych portali internetowych - wzorowane na rozwiązaniach FR wprowadził rząd Białorusi.

Te same rozwiązania próbuje wprowadzić rząd Donalda Tuska, zasłaniając się koniecznością ?walki z terroryzmem?, hazardem, przestępczością zorganizowaną. Choć wycofanie z zapisów ustawy o grach, wprowadzających tzw. Rejestr Stron i Usług Niedozwolonych zostało odebrana jako rzekome ?zwycięstwo internautów? ? już pojawiają się zapowiedzi powrotu do tej koncepcji i wprowadzenia de facto cenzury Internetu.

Kolejnym, istotnym aktem prawnym jest gotowy już projekt nowelizacji ustawy o ochronie informacji niejawnych. Zawarte w nim przepisy powierzają szefowi ABW funkcję krajowej władzy bezpieczeństwa - instytucji odpowiadającej za kontakty m.in. z NATO, ale także za wydawanie upoważnień do dostępu do informacji niejawnych. Dotychczas odpowiedzialność za kontakty z sojusznikami była w Polsce podzielona. Również w zakresie certyfikatów bezpieczeństwa istniał wyraźny podział, a informacje wojskowe leżały w gestii SKW, cywilne zaś ? ABW. Obecnie wojskowy kontrwywiad byłby faktycznie podporządkowany cywilnej agencji. Według projektu ustawy, szef ABW ma sprawować nadzór nad stanem ochrony informacji niejawnych i prowadzić inspekcje w podmiotach przetwarzających informacje. Co więcej - to on będzie odtąd określał definicję informacji ściśle tajnej i tajnej oraz arbitralnie rozstrzygał, które informacje należy ukryć przed obywatelami. Dotychczasowa ustawa miała dwa załączniki, które wymieniały precyzyjnie poszczególne kategorie informacji. Teraz, będzie to robił Krzysztof Bondaryk, a jego służba może dowolnie definiować każdą informację i ścigać urzędników nakładających klauzulę

Rozwiązanie takie oznacza powrót do praktyki z okresu komunizmu, gdy tajna policja PRL decydowała co jest, a co nie jest tajne i sama określała zakres dostępu obywatela do wiedzy. Wspólny z tamtym okresem i z wzorcami rosyjskimi jest fakt, iż decydujący głos w uchwalaniu prawa, związanego z ochroną i przepływem informacji ma "resort siłowy%u2019. W praktyce oznacza to, że głównym konsultantem rządowych nowelizacji jest ABW, a wsparcie dla tych pomysłów, rząd Tuska uzyskuje ze środowisk, które całkowicie zawłaszczyły obszar ochrony informacji. Myślę o rozlicznych stowarzyszeniach i organizacjach, skupiających "białych ,czerwonych%u2019, a reprezentujących tzw. "czynniki społeczne%u2019. Większość z nich uczestniczy w konsultacjach rządowych projektów i jest mocno zaangażowana w proces stanowienia prawa

Podobnym do rozwiązania rosyjskiego, jest powstały w sierpniu ub.r w MSWiA projekt rozporządzenia nakładającego na dostawców usług internetowych obowiązek przechowywania na potrzeby służb wszystkich danych dotyczących użytkowników. Rozszerzenie obowiązku retencji danych z operatorów telekomunikacyjnych również na dostawców usług (np. założyciela forum czy właściciela portalu) byłoby ewenementem na skalę europejską. Zgodnie z założeniami zmian, dostawca usług internetowych miałby zapewnić służbom możliwość zdalnego i niejawnego przeszukania informatycznych nośników danych." (Aleksander Ścios, bezdekretu.blogspot.com)

GMO

Unijna dyrektywa z 2001 roku stanowi, że państwa członkowskie UE nie mogą zakazywać, ograniczać i utrudniać wprowadzenia do obrotu GMO, jeśli takie rośliny zostały dopuszczone na szczeblu unijnym w 2006 roku rząd Jarosława Kaczyńskiego przyjął ramowe stanowisko w sprawie żywności modyfikowanej genetycznie, z którego wynika, że "Polska jest krajem wolnym od GMO". Została przyjęta ustawa o nasiennictwie, zakazująca wprowadzania do obrotu nasion modyfikowanych genetycznie, a także ustawa o paszach zakazująca produkcji pasz z udziałem GMO. 

Wstępnie nowy rząd Tuska zapowiadał, że Polska ma być krajem wolnym od GMO, lecz jak donoszą  przedstawiciele koalicji "Polska Wolna od GMO" w niektórych rejonach Polski prowadzi się eksperymentalne uprawy niektórych odmian, co stanowi potencjalne zagrożenie dla odmian zwykłych .

Swego czasu minister rolnictwa Marek Sawicki zapowiedział zmianę stanowiska rządu z uwagi na to, że (%u2026) nie mamy kompleksowych dowodów, że rośliny genetycznie modyfikowane szkodzą środowisku, szkodzą zdrowiu, a tak naprawdę są powszechnie w świecie stosowane - to czy jesteśmy w stanie pozostawić Polskę całkowicie wolną od GMO? - pytał Sawicki. Zapomniał pewnie dodać ,że "jest pod ogromną presją firm produkujących genetycznie modyfikowane organizmy" W kontekście konkurencji hodowców z innych krajów UE podał w wątpliwość sens zakazu stosowania pasz GMO w Polsce. Sawicki zapowiadał też, że w najbliższym czasie resort rolnictwa dostosuje ustawę o paszach do unijnych przepisów, tak aby pasze z dodatkiem GMO można było stosować w hodowli zwierząt w Polsce. To efekt nacisków Komisji Europejskiej, która zakwestionowała wprowadzony w 2006 roku zakaz stosowania pasz GMO.

Nie robi się nic w celu wprowadzenia oznaczeń na produktach , które zawierają w sobie choćby jeden składnik modyfikowany genetycznie, W teorii import takich produktów jest zabroniony ,jednakże  pod postacią różnych mieszanek i komponentów w praktyce możliwy i stosowany

Co jeszcze nam wymyślą? Po owocach ich poznamy!

Za: http://newworldorder.com.pl

Nadesłał: "Jacek"