Działacze Ruchu Autonomii Śląska w ciągu najbliższych dziesięciu lat chcą stworzyć państwo regionalne, które będzie ewoluowało w stronę federacji
Ostatnio ks. prof. Czesław S. Bartnik przypomniał raz jeszcze, że działalność Ruchu Autonomii Śląska wpisuje się w unijną ideologię rozbijania państw na regionalne quasi-państewka. Tymczasem koalicja zawiązana przez Platformę Obywatelską i Polskie Stronnictwo Ludowe z RAŚ w województwie śląskim trzyma się mocno.
W wyborach samorządowych "autonomiści" uzyskali w skali województwa ponad 122 tysiące głosów (8,5 proc.). Najlepszy wynik zanotowali w okręgach: chrzanowskim (17,5 proc.), katowickim (16 proc.) i rybnickim (14,6 proc.). Do rady powiatu Rybnika RAŚ zdobył aż 25,6 proc. głosów. Ostatnio jeden z członków tej organizacji przypomniał, że celem ich działań jest "Autonomiczne Województwo Górnośląskie w ramach Polskiej Rzeczypospolitej Regionów!".
Nielojalny Gorzelik
W programie wyborczym RAŚ znalazła się następująca deklaracja: "Nasz start w wyborach samorządowych na szczeblu wojewódzkim podporządkowany jest strategii 'Autonomia 2020', zakładającej przekształcenie Rzeczypospolitej Polskiej w ciągu dziesięciu lat w państwo regionalne". Strategia przewiduje w pierwszym etapie lobbowanie na rzecz regionalizacji państwa polskiego. Z chwilą wejścia do sejmiku trzech przedstawicieli RAŚ cel ten został zrealizowany. Umowa koalicyjna z PO - PSL zakłada współpracę w kadencji Sejmiku Województwa Śląskiego w latach 2010-2014. Pierwszym rezultatem porozumienia był wybór Jerzego Gorzelika, lidera RAŚ, na członka zarządu województwa.
15 lutego 2011 r. zarząd podjął wyraźnie konfrontacyjną decyzję: trybuny Stadionu Śląskiego w Chorzowie będą w barwach regionalnych, żółto-niebieskich, a nie - jak przyjęto pierwotnie - biało-czerwonych. Tym samym zrealizowany został kolejny postulat z umowy.
Pozbawienie Stadionu Śląskiego (Narodowego) barw biało-czerwonych ma miejsce w roku obchodów 90. rocznicy III Powstania Śląskiego. Nie mniejszym skandalem jest powierzenie Gorzelikowi kierowania zespołem, który ma przygotować program tych uroczystości. A przecież, jego zdaniem, powstania śląskie to nie powstania narodowe, ale "wojna domowa", konflikt, który podzielił górnośląską społeczność. Jeszcze gdy był przewodniczącym Związku Ludności Narodowości Śląskiej, deklarował: "Jestem Ślązakiem, nie Polakiem. Nic Polsce nie przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem i nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa". Teraz, jako lider Ruchu Autonomii Śląska, realizuje strategię "Autonomia 2020", która dąży m.in. do utworzenia w Polsce Ligi Regionów, zorganizowania w 2012 r. w Poznaniu ogólnopolskiej konferencji zwolenników autonomii i manifestacji - Marszu Regionów - w Warszawie w 2015 roku. Kolejne akcje to referenda mające doprowadzić do zmiany Konstytucji i wejścia w życie w 2020 r. Statutu Organicznego Województwa Śląskiego, który określi zasady autonomii.
Spór o język
W ostatnim czasie polem współpracy PO i RAŚ stała się kwestia nadania językowi śląskiemu statusu języka regionalnego. Pod poselskim projektem ustawy w tej sprawie podpisali się posłowie wszystkich klubów parlamentarnych. Projekt noweli ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz języku regionalnym trafił pod koniec października ubiegłego roku do marszałka Sejmu. Poza nadaniem mowie śląskiej statusu języka regionalnego znalazł się w nim zapis dotyczący poszerzenia składu Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych o dwóch przedstawicieli grupy języka śląskiego. Ustawa miałaby wejść w życie z początkiem 2013 roku.
Aby zrealizować swoje zamierzenia, inicjatorzy akcji starają się uzyskać wsparcie w kręgach unijnych. Na początku lutego 2011 r. poseł PO Marek Plura, autor projektu ustawy dotyczącej uznania śląskiego za język regionalny, spotkał się z ekspertami Rady Europy. W rozmowach uczestniczyli również m.in. członkowie kierownictwa Ruchu Autonomii Śląska. Tematem przewodnim były kwestie związane z językiem śląskim oraz realizacja Karty Języków Regionalnych lub Mniejszościowych w Polsce. Poseł PO złożył oficjalną prośbę o poruszenie kwestii prac nad nowelizacją ustawy podczas spotkania ekspertów Rady Europy z przedstawicielami rządu polskiego w Warszawie!
Poseł Plura ubolewał: "Mimo pozytywnych działań organizacji pozarządowych pielęgnujących język śląski nasza mowa ulega szybkiej deformacji pod wpływem języka polskiego. Ubożeje zasób słownictwa śląskiego stosowanego na co dzień, coraz rzadziej, zwłaszcza w miastach, usłyszeć można zdania budowane z zastosowaniem składni swoistej dla śląskiej mowy. Narodowy Spis Ludności wykazał, że około 2/3 społeczności Ślązaków nie stosuje już swojej rodzinnej mowy. Bez wsparcia ze strony państwa polskiego nie uda się zabezpieczyć tego języka przed zanikiem, tym niemniej wsparcia tego wciąż nie ma" (www.Insilesia.pl).
Językoznawcy są zgodni - nie ma języka śląskiego. Jest tylko kilkanaście gwar. W znakomitej większości są przeciwko ich kodyfikowaniu. Próba taka doprowadziłaby wówczas co najwyżej do powstania śląskiego esperanto. W opinii prof. Jerzego Bralczyka, uznanie śląskiego za język regionalny nie sprzyja też integracji narodowej. Może się zdarzyć, zauważa, że po przyjęciu ustawy osoby posługujące się np. językiem podhalańskim będą domagały się takich samych praw ("Dziennik Zachodni", 20.02.2011 r.).
21 lutego w gmachu Sejmiku Województwa Śląskiego, z okazji Dnia Języka Ojczystego, miała miejsce konferencja "Dziyń rodnij mowy, język regionalny a język ojczysty". Na konferencji wsparcie dla uznania języka śląskiego jako regionalnego wyrazili m.in. przewodniczący RAŚ Gorzelik oraz niewątpliwy "autorytet" w kwestii lingwistyki - posłanka PiS Nelli Rokita. - Mnie to nie przeszkadza - sama jako dziecko mówiłam dialektem, bardzo lubię dialekty - powiedziała dziennikarzom. Pani poseł, operująca na co dzień "dialektem nellirokitowym", nie bardzo rozumie rzeczywistość, w tym różnicę między dialektem a językiem regionalnym.
Specyficzną wykładnię, czym jest język regionalny, przedstawił poseł Plura. Jego zdaniem, język regionalny to "taki etnolekt, który państwo polskie (politycy) postanowi wesprzeć w szczególny sposób, aby go ocalić od zatracenia, jako dobro kultury polskiej".
Konsekwencją przyjętych rozwiązań byłaby możliwość umieszczania dwujęzycznych tablic informacyjnych czy prowadzenie w języku śląskim obrad samorządu, wprowadzenie (na wniosek rodziców) śląskojęzycznego nauczania w szkołach wraz ze sfinansowaniem z budżetu państwa, uzyskiwanie dotacji państwowych i unijnych np. na rozwój śląskiej prasy.
Doktor Izabela Winiarska, polonista z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że w dyskusjach dotyczących gwary śląskiej na czoło wybijają się spory polityczne. Argumenty językoznawcze mieszają się z historycznymi, politycznymi i sentymentalnymi. Posługują się nimi przede wszystkim zwolennicy skrajnego poglądu, że śląski jest odrębnym językiem narodowym. Bardziej umiarkowani są rzecznicy uzyskania statusu języka regionalnego, co wiąże się z uznaniem, że Ślązacy nie są odrębnym narodem, ale częścią Narodu Polskiego posługującą się własnym językiem.
"Śląszczyzna nie ma jednak własnej odmiennej fleksji, nie wykształciła także oryginalnych konstrukcji składniowych. Ponieważ nie wykształciła odmiany literackiej, nie ma także odmiennej od ogólnopolskiej ortografii. Argumentów językoznawczych za tezą o umacnianiu odrębnego śląskiego języka narodowego nie ma" (Spory o status śląszczyzny, www.gwarypolskie.uw.edu.pl).
Warunkiem ustawowego uznania języka jest standaryzacja jego pisowni. Dlatego w końcu czerwca ma dojść w Sali Sejmiku Śląskiego do powołania komisji składającej się z ekspertów i użytkowników języka, którzy ustalą jego jednolitą gramatykę i ortografię...
Zagrożone nieruchomości
Przykładem słabości państwa polskiego są roszczenia Spółki Giesche, która domaga się przyznania jej prawa do przejęcia na własność jednej trzeciej części Katowic. Przed wojną do Koncernu Giesche należały kopalnie, osiedla i działki. W 1926 r. większościowy pakiet akcji nabyły spółki amerykańskie. Władze PRL wykupiły wszystkie akcje, wypłacając amerykańskim akcjonariuszom 40 mln dolarów. Do Polski wróciły wówczas wszystkie 172 akcje, ostemplowane przez polski konsulat w USA. Tymczasem w 2005 r. spółka Giesche SA została reaktywowana i zarejestrowana w Krajowym Rejestrze Sądowym.
W 2007 r. prezydent Katowic Piotr Uszok zawiadomił Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego o zagrożeniu ze strony reaktywującej się spółki Giesche SA. Trzy lata później Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu poinformowała o zatrzymaniu czterech osób - posiadaczy przedwojennych, historyczno-kolekcjonerskich akcji spółki, które skupowali od kolekcjonerów. Na ich podstawie chcieli uzyskać nieruchomości w Katowicach lub odszkodowania za utracony majątek. Prokuratura przedstawiła im zarzut usiłowania wyłudzenia na szkodę Skarbu Państwa. W ubiegłym roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uznał, że żądania zwrotu mienia bądź odszkodowań za tereny w Katowicach są bezpodstawne.
Prezydent Katowic podkreślał, że szokująca dla niego była rejestracja spółki na podstawie przedwojennych, kolekcjonerskich papierów. "Od początku było dla nas oczywiste - mówił - że roszczenia te są całkowicie bezzasadne, ale mając w pamięci różne zjawiska z przeszłości, sprawy nie można było bagatelizować. Mówię chociażby o przejmowaniu krakowskich kamienic przez potomków rodzin żydowskich w latach 90. Analizując wyroki sądowe w podobnych sprawach, chwytałem się za głowę. Dlatego m.in. stwierdziłem, że roszczenia Spółki Giesche tworzą bardzo poważne zagrożenie tego rodzaju. Potencjalnie mogło to być dla miasta naprawdę olbrzymie zagrożenie" (Sprawa Giesche potencjalnym zagrożeniem dla Katowic i państwa, "Puls Biznesu", 10.02.2010 r.).
Nowy sojusznik
Tymczasem Główny Urząd Statystyczny ogłosił, że w rozpoczynającym się w kwietniu spisie powszechnym będzie można deklarować narodowość śląską. Pojawią się dwa pytania: dotyczące narodowości oraz używanego języka. "Polskie prawo - przekonuje wymieniony poseł Plura - w żaden sposób nie ogranicza poczucia przynależności określonej grupy etnicznej czy jak w naszym wypadku mniejszości narodowej".
RAŚ natomiast pozyskuje kolejnych sojuszników. Oto Adam Gawęda, poseł partii o nazwie Polska Jest Najważniejsza, deklaruje: "W każdym wymiarze funkcjonowania Ruchu Autonomii Śląska uważamy, że jest to dobra inicjatywa. Wszystko, co jest związane z kultywowaniem tradycji, śląskości jest bardzo dobre i to popieramy" (www.naszemiasto.pl).
Czy oznacza to akceptację programu RAŚ, gdzie przecież Polska nie jest najważniejsza? Czy PJN opowiada się za Europą, w której - jak głosi RAŚ - znikną państwa narodowe, a zatem i państwo polskie? A może wizja "autonomistów", że państwa narodowe zastąpi Europa ludów - Morawian, Szkotów, Basków, Bretończyków i oczywiście Ślązaków, odbierana jest jako "kultywowanie tradycji śląskości" zasługujące na poparcie?
Działacze RAŚ, zapatrzeni w hiszpański model z autonomicznymi regionami, podkreślają: "Nasza wizja państwa to Polska federalna. W ciągu najbliższych dziesięciu lat chcielibyśmy stworzyć państwo regionalne, które będzie ewoluowało w stronę federacji". Zapewne byłaby to Polska "dzielnicowa" ze Śląskiem, Wielkopolską, Podhalem, Kaszubami, Pomorzem, Warmią, Mazurami, Mazowszem. A może tak jeszcze "ruch autonomii Tatr" - ironizował jeden z internautów.
Znamienne, że ruchu separatystów śląskich praktycznie nie ma w sąsiadujących z naszym krajem Czechach. Ale tam zarówno czeska prawica, jak i lewica nie podjęły jakiejkolwiek współpracy z autonomistami morawskimi, co doprowadziło do ich marginalizacji.
Autor jest historykiem i politologiem, zajmuje się myślą polityczną Narodowej Demokracji.