Biskup stanu Rhode Island, Thomas Tobin, wezwał demokratycznego kongresmana Patricka Kennedy'ego do nieprzyjmowania Komunii św. ponieważ publicznie wyraża poglądy moralnie sprzeczne z nauką Kościoła.
Demokrata Patrick Kennedy jest potomkiem najsłynniejszej katolickiej rodziny politycznej w Stanach Zjednoczonych. Twierdzi on jednak, że decyzja o dokonaniu aborcji jest prawem kobiety i to kobieta decyduje, czy urodzić dziecko, czy je zabić. Dwa lata temu ks. Bp Thomas Tobin napisał list do Patricka Kennedy'ego i zaapelował, by nie przyjmował Komunii świętej.
Ostatnio Kennedy zabierając głos w sprawie reformy opieki zdrowotnej, skrytykował katolickich hierarchów, za krytykę i grożenie gwałtownym sprzeciwem, jeśli w ustawie nie zostaną zapisane ograniczenia dotyczące aborcji.
Na początku listopada jako jeden z 50 katolickich kongresmenów zagłosował przeciwko wprowadzaniu poprawek, ograniczających finansowanie zabijania nienarodzonych dzieci z budżetu państwa. Za tą poprawką oficjalnie opowiedział się też amerykański episkopat.
Ks. Bp. Tobin uważa sprzeciw Kenndey'ego wobec nauczania Kościoła w sprawie ochrony życia za „świadomy i uporczywy akt woli” nie będący wynikiem „niedoskonałej natury ludzkiej”. „Pana stanowisko jest nie do przyjęcia dla Kościoła i gorszy wielu jego członków”.
Można wyrazić żal, że podobnych napomnień nie słychać z polskich ambon. Kiedy w kwietniu 2007 roku przepadała jedyna w powojennej Polsce realna szansa na zmianę Konstytucji Rzeczypospolitej, w której Państwo Polskie broniłoby życia Polaków od poczęcia, aż do naturalnej śmierci, głos Kościoła nie był tak odważny, żeby wskazać osoby mieniące się katolikami, a odrzucającymi fundamentalną naukę Kościoła.
Z perspektywy czasu widać, że jak nie broni się życia własnych Rodaków, to jak obronić Krzyż zrzucany ze ścian polskich szkół, jak miało to ostatnio miejsce w Warszawie? A jeśli Polak nie broni Krzyża, to nie obroni Ojczyzny, a jak nie obroni Macierzy – to przepadnie sam na zawsze. Niech nas od tego strzeże Chrystus Król.
Mirosław Orzechowski
Za: http://miroslaw-orzechowski.blog.onet.pl/