Przypominamy 2007/15.02
Nasza walka przeciwko zniesławiaczom historii Polski zaczyna przynosić rezultaty. 24 marca w Oświęcimiu odbędzie się z inicjatywy Towarzystwa im. Zofii Kossak uroczysta sesja poświęcona dziełu słynnej pisarki katolickiej i obronie jej pamięci oczernianej przez oszczerców. Z kolei działające w Rzeszowie Stowarzyszenie Obrony i Rozwoju Polski zapowiedziało podjęcie stosownych kroków prawnych przeciw opisanym w "Naszym Dzienniku" zniesławiaczom polskości. W sprawie niegodnej publikacji MSZ, opisanej na łamach "Naszego Dziennika", wystąpiono w ostatnich dniach m.in. na łamach "Naszej Polski" i "Najwyższego Czasu", przygotowana została interpelacja poselska i oświadczenie grupy senatorów. Tylko MSZ ciągle milczy...
Jak widać, tamtejsi bonzowie liczą, że cała ta sprawa szkodliwej, iście dywersyjnej publikacji MSZ w końcu rozejdzie się po kościach i powoli się o niej zapomni. Mam nadzieje, że się srogo przeliczą i dojdzie do ukarania wszystkich winnych tej godzącej w Polskę publikacji, a przede wszystkim Macieja Kozłowskiego, b. ambasadora RP w Izraelu, a dzisiaj pełnomocnika MSZ do spraw kontaktów z żydowską diasporą.
Najważniejszym wnioskiem, jaki trzeba wyciągnąć z opisywanych w "Naszym Dzienniku" antypolskich patologii w MSZ, na łamach "Słowa Żydowskiego" i "Midrasz", jest uznanie konieczności natychmiastowego przeciwdziałania rozzuchwaleniu rzeczników krajowego antypolonizmu. Czas najwyższy, aby rozpocząć wielostronną społeczną i medialną kontrofensywę przeciw oczerniaczom polskości i Kościoła. Potrzebne byłoby jak najszybsze zwołanie konferencji z udziałem osób najbardziej zaangażowanych w obronę polskości i wspólne przedyskutowanie metod skończenia z bezkarnością rozzuchwalonych anty-Polaków.
Postawy Żydów wobec Polaków
Jednym z najważniejszych warunków skutecznego przeciwdziałania oszczerstwom antypolonizmu jest zwrócenie uwagi na stosowane od lat świadome zachwianie proporcji przy pisaniu o stosunkach polsko-żydowskich. Polega ono na zajmowaniu się wyłącznie stosunkiem Polaków do Żydów, przy tym starannie deformowanym i przyczernianym. Równocześnie zaś konsekwentnie przemilcza się drugą stronę medalu, tj. stosunek Żydów do Polaków. A przecież ten stosunek nierzadko bardzo mocno rzutował na zachowanie się wielkiej części Polaków wobec Żydów. Akcja rodzi reakcję. W poprzednich dwóch moich artykułach na łamach "Naszego Dziennika" polemizowałem z kłamstwami Aliny Całej na temat stosunku Polaków do Żydów w okresie międzywojennym. Teraz zacznę od przypomnienia właśnie tego, o czym uparcie milczą Cała i jej przeróżni sojusznicy w łgarstwach - tj. od historii żydowskich postaw wobec Polaków od czasu I wojny światowej do wybuchu II wojny światowej. Była tam najpierw zrodzona w 1914 r. sprawa godzącego w Polskę haniebnego pomysłu stworzenia żydowskiego państewka buforowego pod protektoratem Niemiec na ziemiach polskich - tzw. Judeopolonii. Okres I wojny światowej to czas niebywale szerokiej, dziś przemilczanej i zapomnianej kampanii oszczerstw antypolskich, prowadzonej przez dużą część żydowskich publicystów z ziem polskich, Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Wbrew jakimkolwiek realiom upowszechniano na całym świecie doniesienia o rzekomych okrutnych pogromach Żydów organizowanych jakoby przez rozbestwionych Polaków. Miał to być dowód, że Polacy nie dojrzeli do niepodległości, są bowiem zbyt dzicy i niebezpieczni dla innych nacji. Celem akcji było zapobieżenie powstaniu państwa zdominowanego przez polską większość katolicką i w imię tego nie unikano nawet najskrajniejszych oszczerstw. Trwająca kilka lat akcja przyniosła ogromne szkody dobremu imieniu Polaków, wywołując rozgoryczenie bardzo wielu Polaków i ich żal do środowisk żydowskich. Warto pamiętać jednak, że doszło wówczas do prób przeciwdziałania polakożerczej kampanii żydowskiej ze strony grup uczciwych Żydów. Kilku z nich opublikowało nawet książki w obronie Polski i Polaków (niemiecki Żyd B. Segel, polscy Żydzi: B. Lauer, B. Feldstein i E. Deiches).
Antypolsko nastawionym Żydom nie udało się zapobiec odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Doprowadzili jednak do narzucenia nam w 1919 r. w Wersalu wysoce niekorzystnego traktatu o mniejszościach narodowych. Na próżno słynny polski patriota pochodzenia żydowskiego historyk Szymon Askenazy jako pierwszy delegat Polski w Lidze Narodów robił wszystko, co tylko było możliwe dla wycofania wspomnianego traktatu jako jaskrawo godzącego w suwerenne prerogatywy Polski. Ostro skrytykował traktat przedstawiciel PPS pochodzący z rodziny żydowskiej Herman Lieberman. Uznał on za "rzecz zabójczą i szkodliwą nałożenie na Polskę konieczności utrzymywania szkolnictwa żydowskiego żargonowego i dopuszczenie żargonu żydowskiego do urzędów i sądownictwa". Z prawdziwym niekłamanym oburzeniem zareagowali na traktat znani patrioci polscy pochodzenia żydowskiego: Henryk Nussbaum i Henryk Cylkow. W ogłoszonym 19 lipca 1919 r. liście otwartym do Rady Czterech Kongresu Wersalskiego pisali oni m.in.: "Żywimy do mężów Kongresu Wersalskiego głęboki i gorzki żal za upokarzające dla narodu polskiego narzucenie mu w warunkach pokojowych klauzuli dotyczącej mniejszości narodowych i wyznaniowych (...). Żywimy do was, czcigodni panowie, głęboki żal w naszych sercach, albowiem zahamowaliście sprawę postępu i dźwigania z trudno wyobrażalnej ciemnoty i przedśredniowiecznego zastoju paromilionowej rzeszy zamieszkałych w Polsce Żydów, bo zahamowaliście doszczętnie wpływ uspołecznionych i poczuciem obywatelstwa przeniknionych wyznawców starego zakonu na ciemne rzesze swoich współwyznawców. Żywimy do was żal głęboki, albowiem językowi niemieckiemu, jakim tylko dzięki fanatyzmowi religijnemu posługują się masy żydowskie w celu ustrzeżenia się od życiowego zbliżenia do swojego otoczenia chrześcijańskiego, ale który nie jest bynajmniej narodowym językiem Żydów, nadaliście na ziemi polskiej, na ziemi Słowiańskiej, przywilej rozwoju i wzmocniliście grunt pod rozwój kultury niemieckiej w Polsce" (por. pełny tekst listu otwartego w "Kurierze Warszawskim" z dnia 19 lipca 1919 r., nr 263).
Warto przypomnieć tu również opinię słynnego uczonego żydowskiego pochodzenia - prof. Ludwika Hirszfelda, wyrażoną w dziś tak niesłusznie świadomie przemilczanej książce "Historia jednego życia": "Prawa mniejszości chronione przez instytucje międzynarodowe nic Żydom nie pomogły, natomiast pogłębiły przepaść między nimi i Polakami i - co było szkodliwe dla europeizacji niższych warstw żydowskich - związały pojęcie Żyda z zacofaniem kulturalnym (...). Żydzi, korzystając z praw mniejszościowych, zakładali szkoły z językiem wykładowym żydowskim lub hebrajskim, w których nie uczyli się często władać porządnie językiem polskim. Żadnemu Żydowi w Ameryce lub Francji nie przyszłoby na myśl posyłać dzieci do podobnych szkół".
Przeciw niepodległej RP
Zachowanie wpływowych kręgów żydowskich w czasie wojny wobec Polaków i narzucenie nam tak mocno godzących w suwerenność Polski ograniczeń traktatu mniejszościowego doprowadziły do nasilenia się nastrojów nieufności wobec Żydów wśród wielkiej części Polaków. Nastroje te jeszcze bardziej umocniły się na skutek negatywnego antypolskiego zachowania dużej części środowisk żydowskich wobec Polski w pierwszych latach kształtowania jej niepodległości. Przyznaje to nawet Włodzimierz Mich, autor filosemickiej książki "Obcy w polskim domu" (Lublin 1994), pisząc na s. 35: "Można jednak wskazać na wiele działań różnych organizacji żydowskich, które były dla Polski niekorzystne. Miały one miejsce przede wszystkim w okresie odbudowy niepodległego państwa. Moim zdaniem nieprawdziwy jest rysowany niekiedy obraz społeczności żydowskiej radosnej czy wręcz przeżywającej euforię z powodu odzyskania przez Polskę niepodległości, a następnie zrażonej przez antysemitów i zmuszonej walczyć o swe prawa. W rzeczywistości Żydzi byli nieufni, często wrodzy, w najlepszym razie skłonni do lojalności bez patriotyzmu".
Parę miesięcy temu w artykule na łamach "Naszego Dziennika", a później w książce "Nowe kłamstwa Grossa" pisałem już o drastycznych przejawach nielojalności wobec Polski ze strony dużej części Żydów w okresie po zakończeniu I wojny światowej. O tym, że przeważająca część Żydów popierała Prusaków przeciw Polsce w Poznańskiem, a duża liczba Żydów poparła Ukraińców we Lwowie, Litwinów w Wilnie czy nawet Białymstoku. Tu chciałbym jeszcze dodać parę jakże wymownych faktów, głównie z terenów Wielkopolski. Według Zbigniewa Dworeckiego, współautora opracowanej z udziałem autorów żydowskich zbiorowej pracy "Żydzi w Wielkopolsce na przestrzeni dziejów" (Poznań 1999, s. 191), w Poznaniu na 60 radnych było 29 zniemczonych Żydów, 20 Niemców i zaledwie 11 Polaków.
Polaków irytował "udział wśród radnych tak dużej grupy zniemczonych Żydów, niejednokrotnie zarażonych hakatyzmem. Podobnie jak nacjonaliści niemieccy występowali oni przeciw interesom Polaków (...) U progu II Rzeczypospolitej grupa zamożnej ludności żydowskiej opowiadała się też gorąco za pozostawieniem Poznania w granicach Niemiec. Żydzi ci nie byli również skłonni do podejmowania ścisłej współpracy z nowym nadburmistrzem Poznania, Polakiem Jarogniewem Drwęskim, który objął tę funkcję 12 listopada 1918 r. (...)". W opinii Dworeckiego (op. cit., s. 193), "Z analizy źródeł wynika, że w okresie wydarzeń rewolucyjnych w Niemczech i podczas powstania wielkopolskiego zdecydowana większość ludności żydowskiej w Poznaniu stała po stronie niemieckiej (...)".
Przytłaczająca większość Żydów dobrowolnie wyjechała z Poznania do Niemiec po wyzwoleniu miasta przez powstańców i wejściu w życie postanowień traktatu wersalskiego z 28 czerwca 1919 roku.
Historyk Grzegorz Berendt pisał w pracy "Polacy-Żydzi - 1918-1945-
-1989": "W przypadku mieszkańców Dzielnicy Pruskiej, dzięki polityce emancypacyjnej Hohenzollernów, wyznawcy judaizmu przeistoczyli się w XIX w. w wiernych poddanych królów Prus, wielbicieli niemieckiej kultury i poziomu cywilizacyjnego. Po zakończeniu I wojny światowej starali się w miarę możliwości zapobiegać przejściu stron rodzinnych pod polskie rządy, a jeżeli już się to dokonało, w dużej części emigrowali. W latach 1919-1927 na terenie Wielkopolski i Pomorza Gdańskiego (dawnej prowincji Prusy Zachodnie), na skutek skorzystania przez członków z prawa opcji na rzecz Niemiec, uległo rozwiązaniu 127 żydowskich gmin wyznaniowych. Władze gdańskiej Gminy Synagogalnej w miesiącach paryskich debat za traktatem pokojowym z Niemcami (1919 r.) jasno stwierdziły, że ich współwyznawcy wiernie stoją przy niemczyźnie" (por. praca zbiorowa "U progu niepodległości 1918-1989", Gdańsk 1999, s. 174).
To proniemieckie stanowisko przeważającej części Żydów w Wielkopolsce i na Pomorzu nie pozostało bez wpływu na nasilenie niechęci do Żydów, zwłaszcza ze środowisk narodowych w tych regionach. Dodajmy, że historyk Mieczysław Ryba przypomniał opinię jednego z czołowych polityków endeckich Stanisława Grabskiego, że to Żydzi "przeforsowali plebiscyt na Mazurach i Górnym Śląsku, pozostawienie otwartej całej naszej granicy wschodniej (...) i stoją po dziś dzień po stronie przeciwników Polski" (por. M. Ryba, Naród a polityka, Lublin 1999, s. 95). Według Ryby, "Nie tylko Stanisław Grabski uważał, że postępowanie Żydów na konferencji wersalskiej tyło wymierzone przeciw Polsce. Wpływ ich delegacji na negatywne postanowienia konferencji w sprawie Gdańska i Śląska potwierdzał np. Stanisław Kozicki. Wymuszenie na Polsce traktatu o mniejszościach miało potwierdzać te opinię" (tamże, s. 95-96).
Na stosunkach polsko-żydowskich w tych pierwszych latach po wojnie światowej fatalnie odbijało się probolszewickie zachowanie znaczącej części środowisk żydowskich. Na przykład Stanisław Głąbiński opisał w swych wspomnieniach dość drastyczny przykład zachowania Żydów w regionie Mińska w 1920 r.: "Wówczas w dniu 14 sierpnia wyjechała do Mińska delegacja polska z szerszymi pełnomocnictwami. W drodze do Mińska miała delegacja sposobność przekonać się w miastach i miasteczkach, jakich to wiernych obywateli karmi Ojczyzna na swoim łonie. Oto Żydzi, licząc na pewny upadek Polski i na bezkarność, napastowali delegatów wszędzie naigrawaniem się, obelgami, pluciem i przekleństwami" (S. Głąbiński, Wspomnienia polityczne, Pelplin 1939, cz. 1, s. 481).
Czasami probolszewickie i antypolskie stanowisko Żydów przybierało wręcz ekstremalne formy. Oto, co pisano na ten temat w raporcie Komitetu Narodowego Polskiego ogłoszonym 8 grudnia 1919 r.: "W Kielcach w Królestwie Polskim, grupa składająca się z 300 młodzieńców żydowskich urządziła demonstrację na ulicach miasta, wznosząc okrzyki: 'Niech żyje Lenin! Niech żyje Trockij! Precz z Polską!'. Dotknięta tym ludność rzuciła się na nich; w krwawym zajściu, jakie nastąpiło, zginęło 40 demonstrantów. Padli oni ofiarą nie dlatego, że byli Żydami, lecz dlatego, że byli bolszewikami, że obrazili uczucia narodowe polskie i usiłowali siać w kraju anarchię. Kiedy wojska polskie przechodziły przez Uściług, oddział złożony z 500 Żydów, uzbrojonych w broń palną, dostarczoną prawdopodobnie przez Niemców, dał ognia do Polaków. Ci odpowiedzieli również strzałami i rozproszyli napastników, zabijając 14 i raniąc 47" (cyt. za: ks. prof. Z. Zieliński, Polska dwudziestego wieku, Kościół - Naród - Mniejszości, Lublin 1998, s. 74).
"Badaczka" typu A. Całej pewnie zakwalifikowałaby oba powyższe wydarzenia do serii pogromów dokonanych na Żydach przez Polaków, pomijając w ogóle przyczyny wybuchu zajść.
"Żydowski Hitler" - J. Grünbaum
Do zatrucia atmosfery w stosunkach polsko-żydowskich w latach 20. fatalnie przyczyniło się zdominowanie politycznych kręgów żydowskich na terenie byłej Kongresówki przez zajadłego antypolskiego demagoga Icchaka Grünbauma. W przeciwieństwie do umiarkowanego, nastawionego na autentyczny dialog z Polakami przywódcy posłów galicyjskich Leo Reicha, Grünbaum reprezentował politykę skrajnej wrogości i nieprzejednania wobec Polaków. Nawet skądinąd bardzo antynacjonalistyczny i filosemicki pisarz Jerzy Stempowski, przyjaciel Jerzego Giedroycia, nazwał Grünbauma "żydowskim Hitlerem" (por. J. Stempowski, Listy do Giedroycia, Warszawa 1991, s. 46). To Grünbaum "był odpowiedzialny za stworzenie w 1922 r. przez Żydów tzw. Bloku Mniejszościowego, który od początku ustawił się w postawie skrajnie opozycyjnej wobec państwa polskiego, zadrażniając stosunki z Polakami. Nawet skrajnie filosemicki Stefan Bratkowski przyznał w swej historii stosunków polsko-żydowskich, że "zdominowała Blok wrogość wobec samego państwa polskiego" (por. S. Bratkowski, Pod wspólnym niebem, Warszawa 2001, s. 124). Słynny historyk żydowski prof. Ezra Mendelsohn pisał, że większość przywódców żydowskich w Galicji przeciwstawiała się Blokowi Mniejszości Narodowych "jako tragicznej pomyłce" (E. Mendelsohn, Żydzi Europy Środkowo-Wschodniej w okresie międzywojennym, Warszawa 1992, s. 85). Profesor Mendelsohn przypomniał pełne niepokoju ostrzeżenia przywódcy syjonistycznego z Galicji Zachodniej Izaaka Schwarobarta zapowiadającego, że "(...) blok mniejszości narodowych wywoła gwałtowny sprzeciw całego narodu polskiego i odstręczy nawet stosunkowo przyjaźnie nastawione do nas ugrupowania narodu polskiego, a szczególnie Polską Partię Socjalistyczną" (tamże, s. 85).
Dziś zdumiewająco rzadko pisze się o tym, jak bardzo negatywnie na stosunki polsko-żydowskie rzutowało to, że duża część partii żydowskich w Polsce wyrażała postawy skrajnie nacjonalistyczne, wręcz szowinistyczne. Nie kto inny, jak wielki przyjaciel Michnika prof. Jerzy Holzer pisał na przykład o nurcie syjonistów-rewizjonistów: "Ich interpretację syjonizmu cechował skrajny nacjonalizm, zbliżający się do szowinizmu. Za główne zadanie uważał przygotowanie i prowadzenie walki zbrojnej w Palestynie z wytkniętym celem utworzenia państwa żydowskiego w historycznych granicach. (...) Wśród syjonistów-rewizjonistów częsty był fanatyzm" (por. J. Holzer, Żydowskie dążenia polityczne w II Rzeczypospolitej, "Znak", luty - marzec 1983, s. 377).
Warto tu przypomnieć jakże wymowne świadectwo niemieckiego Żyda z Wrocławia Waltera Tauska, który tak pisał o szowinizmie wśród polskich Żydów: "Wśród Żydów znowu rej wodzą '100-procentowi' Żydzi ze wschodu, przede wszystkim polscy Żydzi, ci nadsyjoniści, którzy wszędzie na kuli ziemskiej wytwarzają antysemityzm" (por. zapis w dzienniku W. Tauska pod datą 15 maja 1936 r. w książce W. Tauska "Dżuma w mieście Breslau", Warszawa 1973, s. 155).
Nawet tak wybielający postawy Żydów Jerzy Tomaszewski przyznawał w pewnym momencie brutalność cechującą stosunki miedzy niektórymi partiami żydowskimi, stwierdzając: "Na początku września 1938 r. bojówki rewizjonistyczne urządziły napady na lokale ogólnych syjonistów w Brześciu, Lwowie i Pińsku. Dnia 11 września w Warszawie zabito kolportera lewicowej gazety syjonistycznej 'Der Kampf'" (por. Najnowsze dzieje Żydów w Polsce w zarysie (do 1950 roku), Warszawa 1993, s. 236).
Żydowscy faszyści
Ze świadomym cynizmem w ogromnej części żydowskich publikacji o Żydach w II RP przemilcza się tak bardzo wstydliwy widać temat, jak działalność żydowskich faszystów-betarowców. Te przemilczenia są tym bardziej skandaliczne, że chodzi o organizację bardzo znaczącą liczebnie. Według tak gruntownie badającego sprawy historyka, jak dr Piotr Gontarczyk, "Betar" był "najliczniejszą organizacją narodowo-radykalną w przedwojennej Polsce, licząc ponad 50 tys. osób" (!) (por. P. Gontarczyk, Pogrom? Zajścia polsko-żydowskie w Przytyku 9 marca 1936 r., Biała Podlaska - Pruszków 2000, s. 29). Gontarczyk porównuje tę tak wielką liczbę członków żydowskiego "Betaru" z zaledwie kilku tysiącami członków ONR. A jednak właśnie o postawach i poglądach ludzi ONR pisano wielokrotnie więcej niż o "Betarze", gromiąc "niebezpieczny polski faszyzm". Członkowie "Betaru" przystrojeni w brunatne koszule (!) pozdrawiali się ręką wyciągniętą w faszystowskim pozdrowieniu z okrzykiem "Tel Chaj!". Historyk Marek J. Chodakiewicz pisał o żydowskich rewizjonistach m.in.: "Rewizjoniści mieli doskonałe kontakty z faszystami włoskimi, a ich kierownictwo w Niemczech starało się bezskutecznie ustanowić poprawne stosunki z Hitlerem na zasadnie podobieństwa ideologicznego. Ekstremalna frakcja młodych syjonistów-rewizjonistów w Palestynie oświadczyła publicznie w październiku 1932 roku, że 'gdyby nie antysemityzm Hitlera, to niemiecki narodowy socjalizm byłby do zaakceptowania'. (...) Hitler zbawił Niemcy" (Por. M.J. Chodkiewicz, Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie - Zagłada - Komunizm, Warszawa 2000, s. 91).
Sowiecka "piąta kolumna"
Nie będę tym razem pisał szerzej o najbardziej znanym źródle konfliktów polsko-żydowskich w II RP - tj. o szczególnie dużej roli żydowskich komunistów w osławionej partii zdrady narodowej "Komunistycznej Partii Polski". Przypomnę, że nawet filosemicki autor książki "Obcy w polskim domu" Włodzimierz Mich przyznawał, że "Odsetek Żydów wśród członków KPP (...) był w różnych okresach 2-3,5 raza wyższy niż wśród ogólnej liczby mieszkańców Polski. W 1935 r. w aktywie terenowym Żydzi stanowili 54%, a w aktywie technicznym 75%. Żydzi stanowili 90% oskarżonych w procesach komunistów" (wg W. Mich, Obcy w polskim domu, Lublin 1994, s. 39). Najwybitniejszy intelektualista pochodzenia żydowskiego w okresie powojennym, pisarz, eseista i publicysta Leopold Tyrmand, pisał we wciąż przemilczanej w Polsce, bo bardzo niewygodnej dla michnikowców książce "Cywilizacja komunizmu", iż "Jednocześnie wzrastały [w latach 30. - J.R.N.] nastroje prokomunistyczne wśród Żydów, którym niedaleka, lecz dokładnie izolowana Rosja wydawała się rajem wolności i równouprawnienia. Już wtedy liczni Żydzi - fanatyczni komuniści spełniali funkcję sowieckiej piątej kolumny, potęgując wrogość w Polakach czy Rumunach, ślepi zaś na prawdę o ZSRR, gdzie syjonizm był zakazany, bezczeszczono synagogi (...)" (L. Tyrmand, Cywilizacja komunizmu, Londyn 1972, s. 211).
Za: http://www.jerzyrobertnowak.com/artykuly/Nasz_Dziennik/2007/15.02.htm