Z ks. Stanisławem Małkowskim, niezłomnym kapelanem antykomunistycznej opozycji i przyjacielem ks. Jerzego Popiełuszki, na temat znaczenia narodowych doświadczeń i planów Opatrzności, rozmawia Sławomir Skiba.
Czy Pan Bóg ingeruje w historię?
- Oczywiście, że ingeruje w historię - On jest Panem czasu i historii. Stale daje nam znaki, jednym z nich jest krzyż, największym zaś Eucharystia. Dostajemy też znaki związane z czasem, w którym żyjemy. Opatrzność daje nam również sygnały zapowiadające czasy, które dopiero nadejdą. Takie dała nam przecież Matka Boża w swoich objawieniach w Fatimie, a wcześniej między innymi w Lourdes i La Salette.
Niektórzy, nierzadko również duchowni, po ostatnich tragicznych wydarzeniach, próbowali przekonywać nas, że nie powinniśmy próbować ich interpretować w kategoriach znaku, przesłania Bożego, a tym bardziej napomnienia.
- Przeciwnie, powinniśmy tak interpretować te wydarzenia po to, żeby wszystko właściwie zrozumieć- aby pojąć, jak z tego zła Pan Bóg ma władzę wyprowadzić jeszcze większe dobro.
Jak więc w tym świetle możemy zinterpretować to, czego byliśmy niedawno świadkami?
- Kiedy giną ludzie, z którymi wiązaliśmy nadzieje co do naszej przyszłości, a my widzimy, że skwapliwe korzystają z tego ludzie prowadzący grę polityczną na szkodę naszego narodu, możemy tylko odwołać się do Boga. Widzę dwie formy takiego zwrócenia się do Opatrzności, zgodne z tym, czego sam Pan Bóg od nas oczekuje. Wyraził to szczególnie poprzez Matkę Najświętszą w Fatimie oraz Służebnicę Bożą Rozalię Celakównę.
Myślę tu o dwóch aktach, z których jeden trzeba spełnić w Polsce, a drugi w Kościele Powszechnym. W Polsce do wypełnienia mamy oczekiwaną przez Pana Jezusa Jego intronizację na Króla Polski. Trzeba znaleźć przywódców zarówno duchowych, jak i politycznych, którzy wystąpiliby z taką inicjatywą.
Druga sprawa to poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu Najświętszej Maryi Panny przez Ojca Świętego Benedykta XVI w jedności z biskupami Kościoła Powszechnego na całym świecie, zgodnie z wolą Matki Bożej Fatimskiej, która od takiego aktu ofiarowania uzależniła nawrócenie Rosji. To, że ofiarowanie narodów, bez wymienienia Rosji, dokonało się dwadzieścia sześć lat temu za sprawą sługi Bożego Jana Pawła II, wcale nie oznacza, że nie należy takiego ofiarowania ponowić. Tym bardziej, że my, Polacy, przez wszystkie wydarzenia z naszej historii i ostatnich tygodni, jesteśmy za Rosję i jej nawrócenie w jakiś szczególny sposób odpowiedzialni i upoważnieni do skierowania takiej prośby do Ojca Świętego.
Za sprawę bardzo pilną w Polsce uważam zwrócenie się do biskupów, żeby zechcieli sformułować program intronizacji Chrystusa jako Króla Polski, a zarazem przezwyciężyć zamęt, jaki w tej sprawie panuje. To, co Pan Jezus przekazał Rozalii Celakównie nie jest przecież powtórzeniem czy dopełnieniem objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque. Czym innym jest bowiem oddanie się Sercu Bożemu, a czym innym jest uznanie władzy Jezusa Chrystusa we wszystkich dziedzinach naszego życia, zgodnie z encyklikami papieskimi, zwłaszcza Piusa XI i Piusa XII.
Chodzi o potwierdzenie władzy Chrystusa jako Króla Wszechświata, bo co do tego, że On jest Królem, nie ma przecież cienia wątpliwości. Jednak Pan Jezus, szanując naszą wolność, chce, aby Jego władza została przez ludzi uznana dobrowolnie. W tym wypadku chodzi o jej potwierdzenie w skali narodu i państwa - Polski, która ma dać przykład innym narodom.
Ostatnie wydarzenia w sposób szczególny pokazały wartość i znaczenie dwóch aspektów miłości, tak we współczesnym świecie zwalczanych: miłości Boga i Ojczyzny.
- Niesamowitym znakiem, tego co się stało, jest choćby sama data, wydarzyło się to wszak w wigilię Święta Bożego Miłosierdzia. Pan Jezus powiedział św. siostrze Faustynie: Polskę szczególnie umiłowałem i jeżeli posłuszna będzie mojej woli, z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na moje powtórne przyjście. A posłuszeństwo Jego woli ma się dokonać przez intronizację Jezusa Chrystusa na Króla Polski.
Raz jeszcze podkreślam, że chodzi tu o poddanie wszystkich dziedzin życia władzy Tego, kto nas kocha i za nas oddał na krzyżu swoje życie. Kiedy poddani jesteśmy władzy tych, którzy nas nienawidzą, którzy nam szkodzą duchowo i materialnie, wówczas, zgodnie ze słowami hymnu Benedictus - Wybaw nas Panie spod władzy tych, którzy nas nienawidzą, żeby się spod tej władzy wydostać, trzeba się odwołać do władzy Tego, który nas kocha.
Czy sądzi Ksiądz, że Polska ma szansę na udział w oczekiwanym triumfie Niepokalanego Serca Maryi?
- To nie ja tak sądzę, tak sądzą Pan Jezus i Matka Najświętsza. Kiedyś Pan Jezus zwrócił się do św. Małgorzaty Marii Alacoque, wiążąc swoje obietnice z Francją i królem Ludwikiem XIV, teraz zaś wiąże swoje zbawienne zamiary z Polską. Dotyczą one życia wiecznego, ale również życia ziemskiego, w duchu budowania cywilizacji miłości i życia. Bo ważne jest nie tylko to, że mamy sami dążyć do zbawienia, ale też to, abyśmy tu, na ziemi, stwarzali sprzyjające temu warunki.
Wielu pytało w ostatnim czasie, dlaczego nasz naród jest tak doświadczany przez Opatrzność?
- Bo jest bardzo kochany i wezwany do wielkich spraw w skali Europy, a może i świata. Przecież widzimy, że grozi nam nowy totalitaryzm socjalistyczny w postaci pogańskiego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich i pogańskiego globalizmu w skali całego świata. Nie wystarczy walczyć o odsunięcie od władzy w Polsce agentury (oby tak się stało), ale trzeba się też odwołać do władzy Tego, który może wszystko. W każdym znaku, który daje nam Pan Bóg, zawiera się nadzieja i obietnica daru nieskończonego Bożego Miłosierdzia.
Niektórzy politycy, a czasem i duchowni, powtarzali w mediach, żebyśmy teraz budowali jakąś bliżej nieokreśloną jedność bez sporów i kłótni. Czy to naprawdę winno być owocem takiej tragedii?
- To niedorzeczność - jedność moralno-polityczna w stylu Gierka albo Front Jedności Narodu w stylu Gomułki czy Bieruta. Owszem, komuniści chcieli stworzyć i stworzyli system monopartyjny i pozory jedności. Teraz niestety zanosi się na powtórkę, czyli moralno-polityczne zjednoczenie pod hasłem: Przestańcie się wreszcie kłócić.
Tymczasem trzeba rozróżnić, że czym innym są kłótnie między ludźmi dobrymi, którzy powinni współdziałać w dobrym i nie ulegać miłości własnej, a czym innym sprzeciw wobec zła. To nie jest kłótnia. Słyszę z ust niektórych duchownych oświadczenia, że najgorsze w Polsce są kłótnie polityków. W takim razie i Pan Jezus się kłócił, sprzeciwiając się postawie ludzi złych. Prorocy również sprzeciwiali się złu, niekiedy używając ostrych sformułowań.
W kazaniu pewnego kapłana dotyczącego wypędzenia przez Pana Jezusa przekupniów ze świątyni usłyszałem, że w tej scenie Pan Jezus się... zdenerwował. Przypomniała mi się treść broszury anty-chrześcijańskiej Bertranda Russela, wielkiego miłośnika Stalina, w której wysuwał różne argumenty przeciwko chrześcijaństwu. Jednym z nich był zarzut, że Pan Jezus nie szanował przyrody, ponieważ przeklął drzewo figowe, które wskutek tego uschło. Drugi zaś, który dobrze zapamiętałem to, że Pan Jezus kłócił się z faryzeuszami i obrażał tych dobrze wychowanych, wykształconych i kulturalnych ludzi. To czysty absurd, w który wpadają dzisiaj nawet duchowni. Czy mamy przestać sprzeciwiać się złu? Czy nie mamy być znakiem sprzeciwu wobec zła?
Dziękuję za rozmowę.
„Polonia Christiana” MAJ-czerwiec 2010
Za: http://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1987&Itemid=138438434240
Nadesłał: "Jacek"