Światowa propaganda próbuje wmówić ludziom że Stany Zjednoczone Ameryki powstały rzekomo jako „państwo chrześcijańskie". W Polsce również możemy słyszeć podobne bzdury. Bulwersujące jest szczególnie to, że takowe banialuki podają jako „fakty" „księża katoliccy" i „historycy patriotyczni". Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna od tej jaką chcą nam wmówić siewcy propagandy. Prawda na temat kulisów i celów powołania samego państwa Stanów Zjednoczonych Ameryki jest mocno porażająca. Główni Ojcowie założyciele USA, jak George Washington, Benjamin Franklin i Thomas Jefferson byli zadeklarowanymi masonami.
Thomas Jefferson był również agnostykiem, gorącym zwolennikiem iluminatów, oraz wrogiem religii. Obrazy z epoki przedstawiające architektów państwa amerykańskiego, ukazują większość z nich odzianych w masońskie stroje rytualne. Amerykańskie Dokumenty Niepodległościowe są obite zewsząd symboliką masońską oraz iluminatów. Stolica USA, czyli Waszyngton, została zaplanowana i wykonana według wytycznych „idealnego miasta masońskiego". Przechadzając się ulicami większości dużych amerykańskich miast, nie trudno dostrzec zalewu otaczającej wszystko masońskiej symboliki. Taka jest prawda dotycząca państwa amerykańskiego! Państwa, którego kłamcy i bluźniercy, ośmielają się określać zaszczytnym mianem „chrześcijańskiego". Udział tajnych stowarzyszeń w powstaniu USA był ogromny. Widać to choćby po licznych związkach z masonerią głównych twórców USA. Ważnymi wolnomularzami byli co znaczniejsi członkowie amerykańskich komitetów niepodległościowych. Poza „ojcami założycielami" do masonerii należeli także: John Adams, Charles Thomson, William Churchill Houston czy William Barton. Ben Franklin w 1731 roku został masonem w wieku 25 lat. Trzy lata po tym wydarzeniu, (w dość szybkim czasie) został „Tymczasowym Wielkim Mistrzem" całej masonerii obszaru Pensylwanii!
Kiedy przebywał we Francji jako ambasador, wprowadzony został do tamtejszej loży „Dziewięciu Muz". Z czasem stał się jej mistrzem. Jak pisze Paul A. Fisher, Benjamin Franklin „z pomocą najstaranniej zaplanowanej i najsprawniej zorganizowanej propagandy, jaką kiedykolwiek robiono" umożliwił wsparcie Francji dla „rewolucji amerykańskiej". To pociągnęło za sobą w konsekwencji upadek Katolickiej Monarchii Francuskiej. Niepodległe państwo USA powstało jak wiadomo „kosztem" Imperium Brytyjskiego. Wciągnięcie przez Bena Franklina Francji do wojny przeciw Wielkiej Brytanii sprawiło, że później władze brytyjskie rządne odwetu na Królestwie Francuskim, patrzyły przychylnie na działania rewolucyjne na terenie Państwa Ludwika XVI. Widać jak franklinowska kombinacja wzmocniła (już dość gorącą) spiralę nienawiści między rywalizującymi ze sobą królestwami Wielkiej Brytanii i Francji. Warto wspomnieć również, że jeden z prekursorów rewolucji we Francji, mason Marie Joseph de La Fayette, był również uczestnikiem walk rewolucyjnych przeciw Brytyjczykom w Ameryce. Między innymi przez jego osobę, oraz innych „francuskich" uczestników walk o „niepodległość USA", ideały rewolucyjnej ameryki przeniesiono do Królestwa Francji. To kolejny dowód na to, że „rewolucja amerykańska" dała poważne podstawy ideologiczne dla krwawej rewolucji we Francji pod koniec XVIII wieku. Śmiało można powiedzieć, że rewolucja we Francji nie miałaby miejsca, gdyby nie było „rewolucji amerykańskiej". Państwo USA powstało na takim samym fundamencie zwyrodniałej rewolucji, jak „Republika Francji" (na gruzach starej Monarchii). Różnica była tylko taka, że rewolucja we Francji była pełna ludobójstwa, zaś „rewolucja amerykańska" odbyła się bez większych ofiar i eksterminacji. Obydwa te wydarzenia mają jednak tak samo złe korzenie ideowe, więc w oczach uczciwych ludzi winny być postrzegane negatywnie.
Piotr Marek
Za: http://piotr-marek.blogspot.com/2010/07/stany-zjednoczone-ameryki-jako-idealne.html