Templum Novum - odpowiedź
Jakis czas temu redaktor Templum Novum poprosil mnie o odpowiedz na ankiete. Oto ona.
ANKIETA DO „TEMPLUM NOVUM” tom X
PIĘTNO POLSKOŚCI
Polacy żyją na co dzień własną przeszłością, ponieważ są dumni ze swoich patriotycznych zrywów: narodowych powstań, walk "za waszą i naszą wolność".Nasza chlubna historia stała się integralną częścią polityki państwa polskiego. Polska postawiła sobie za cel edukację historyczną własnego społeczeństwa. Także nasza polityka zagraniczna nie stroni od akcentów edukacji historycznej.Do dziś wypominamy Niemcom i Rosjanom zbrodnie z okresu II wojny światowej.Czy Polska ma kompleksy na punkcie swojej historii, co czyni naszą politykę nieracjonalną czy też świadomość, że nasi sąsiedzi winni mieć kompleksy na tle własnej zbrodniczości wobec Polaków, czyni naszą politykę do bólu,nomen omen, racjonalną?
1. Polacy zachowują się tak, jakby problem niepodległości był dla Polski najważniejszy. Tymczasem, wstępując do zjednoczonej Europy, Polska scedowała na federację europejską część swojej niepodległości. Oznacza to, zdaniem prof. Bronisława Łagowskiego (Kompleks Polski, „Newsweek POLSKA” z 7 marca 2010), że Polacy mają fałszywe wyobrażenie o tym, czym jest nasz naród i jaka jest jego historia. Przykładem fałszywego pojmowania historii Polski jest, według Łagowskiego, pozytywna ocena XIX-wiecznych powstań. Czy Pana/Pani zdaniem naprawdę istnieje kryzys polskiej świadomości narodowej i jaką rolę odgrywają w nim błędne oceny narodowej historii?
MJC: Zanim odpowiem na cokolwiek chciałbym zarejestrować fakt, że jest dość irytujące, że ankieta Templum Novum została zredukowana do polemiki z profesorem Bronisławem Łagowskim. Postaram się odpowiedzieć w taki sposób aby nie było polemicznie, a więc zignorować sugestie redakcji o konieczności odniesienia się do tego. Dla Polaków problem niepodległości powinien być najważniejszy bowiem nie mieli jej przez prawie 200 lat – oprócz dwudziestolecia międzywojennego. A teraz formalnie oddali ją – nie bardzo wiedząc co robią i że to robią – Unii Europejskiej. Polacy traktują niepodległość w sposób nieracjonalny. Niby ją cenią, ale do Unii wskoczyli. Jeszcze bardziej nieracjonalnie traktują świadomość narodową, kwestię tego, że są Polakami. Większość nawet nie zadaje sobie pytania jaką mają świadomość narodową, skąd to pochodzi i co to znaczy.
Zresztą większość w każdym rozwiniętym narodzie traktuje świadomość narodową w sposób nieracjonalny. Coś takiego jest. I już. Nie zagłębia się dlaczego. Polacy – jak inni -- są po prostu odruchowymi nacjonalistami. Polska gola! Oto anegdotka. Rozmawiałem kiedyś z pewnym inżynierem o aborcji. Ja wspominam o „Nie zabijaj,” a on mi: „nie może być aborcji, bo naród polski potrzebuje dużo ludzi.” Ja mu na to, że to jest argumentacja nacjonalistyczna, a on się na mnie obraził no bo przecież jest przedstawicielem liberalnej inteligencji polskiej. W tym sensie kryzysu świadomości narodowej nie ma. Natomiast jest kryzys elit, które przestały sobie zadawać kluczowe pytania.
Podobnie jak lud, kierują się odruchami a nie racjonalnymi przesłankami. Czyli delikatnie mówiąc zwycięstwo Romantyzmu. I w tym sensie nie powinien dziwić brak strategicznego i relistycznego myślenia na temat powstań. Polskie powstania XIXwieczne były po prostu odruchami samoobronnymi, a nie wynikały z jakichkolwiek głębszych przemyśleń. Chwalimy je dzisiaj ze względu na trwającą wciąż ubogość myśli politycznej polskiej. A jednocześnie na poziomie ludu nie ma lepszego symbolicznego substytutu niż mit powstańczy. Dotyczy to też Powstania Warszawskiego z 1944 r.
2. W ramach organizowanej przez państwo polityki historycznej wiele mówi się o eksterminacji Narodu Polskiego przez ZSRS. Natomiast ludobójstwo Polaków na Wołyniu wydaje się planowo przemilczane. Prof. Łagowski sugeruje, że jest to skutek naszej polityki zagranicznej – polityki zbliżenia do Ukrainy. Zdaniem Łagowskiego przypominanie Rosjanom Katynia ma na celu, po prostu zaistnienie Polski w świadomości współczesnej Rosji. Co więcej, w ten sposób domagamy się, by Rosja miała o Polsce taką opinię, jaką o Polsce mają… sami Polacy. Czy Pana/Pani zdaniem rzeczywiście, gdybyśmy nie krzyczeli na cały świat o naszych narodowych nieszczęściach, to by nas… nie zauważono? Czy takie polityczne sterowanie pamięcią własnego Narodu i narodów ościennych jest słuszne w dalszej perspektywie?
MJC: Gdybyśmy nie krzyczeli, to by nas nie zauważono. Zresztą nawet gdy krzyczymy, to rezultaty są mierne. Po prostu, Polska i Polacy nie mają przełożenia na media światowe. Jednak gdy krzyczą i gdy jakąś sprawę wiecznie wałkują, to w odpowiednim momencie to się przydaje i może wyjść Polsce na korzyść. Przypadek katastrofy smoleńskiej pokazał to dobitnie. Dzięki tej tragedii cały świat dowiedział się o Katyniu. Przypominanie o Katyniu ma podobne powody jak przypominanie o Wołyniu. Co więcej, o Katyniu pod komuną zupełnie nie można było mówić. Jest tu więc również bardzo istotny aspekt psychologiczny: przełamanie milczenia. Ponadto rzeź katyńska jest niezwykle ważnym symbolem: Sowieci wymordowali tam przecież polską elitę, ludzi wnikliwie myślących, a nie tylko odruchowo reagujących jak dziś post-PRLowcy.
W końcu Katyń jest też symbolem zdrady. Wymordowali świadomych Polaków „sojusznicy naszych sojuszników”, ale nasi alianci doskonale o tym wiedzieli. I bardzo publiczne zaprzeczanie przez Kreml w świetle międzynarodowych jupiterów. I nic. A potem tylko Jałta. Tak Katyń rozumieją Polacy. I chcieliby aby tak pojmowaną prawdę zaakceptowali inni, a w tym Rosjanie. A Moskwiczanie odpowiadają: „No dobra, przecież już się Sowieci przyznali. Przestańcie stale o tym Katyniu.” Jest też tutaj podświadomy element naśladowania przez Polaków paradygmatu Holocaustu. Otóż społeczność żydowska przekonała Zachód, że o Zagładzie Żydów zapomnieć nie można. Stale o tym się przypomina. I Polacy bezwiednie naśladują model obowiązujący na świecie.
Naturalnie w sprawie Katynia (który – powtarzam – jest jedynym symbolem polskich cierpień rozpoznawalnym na skalę międzynarodową) trudno liczyć na wywołanie efektu Holocaustu. Tyle o sprawach medialno-globalnych, na które mamy bardzo mały wpływ. Natomiast mamy wpływ na siebie samych. Powinniśmy wiedzieć, że polityka państwowa ma cele długofalowe i krótkofalowe. Te drugie, to osiągnięcie możliwych, wymiernych i natychmiastowych korzyści poprzez wdrażanie w życie doraźnych kroków aby osiągnąć pewne cele. Polityka długofalowa państwa powinna mieć na celu zagwarantowanie kontynuacji tradycji narodowej i solidnego rozwoju kulturowego, społecznego, politycznego i gospodarczego narodu.
Podczas gdy zrozumiałe jest krótkofalowe promowanie na forum publicznym amnezji historycznej o ludobójstwie na kresach północno-wschodnich aby zbliżyć się do Ukrainy (o ile założymy, że jest to w interesie Polski), skrajnym idiotyzmem jest podminowywanie długofalowych wysiłków w środowisku naukowym i kresowiackim w celu przywrócenia prawdy o tych rzeziach. Jako część historii polskiej potrzebna jest ta wiedza do scalenia łańcucha pamięci narodowej aby w zintegrowany sposób podejmować decyzje na dziś, tak aby śmiało móc kroczyć w przyszłość.
3. Oparty na historii „system psychologicznej przemocy” (określenie Łagowskiego), jaki stosujemy wybiórczo wobec naszych sąsiadów, wywodzi się – nolens volens – z ideologii „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Łagowski twierdzi, że takie wybaczanie jest psychologiczną kontynuacją konfliktu – rozpamiętywaniem z pozycji rzekomej moralnej wyższości, które, z drugiej strony, nie przeszkadza Polakom w zwracaniu się do Niemiec o materialne odszkodowania za straty poniesione ponad 65 lat temu. Natomiast nasze oczekiwania wobec tej polityki, jej efekty, Łagowski określa w następujący sposób: „przyjąć niemiecki (lub jakikolwiek inny) punkt widzenia (…) pod warunkiem, że będzie to poza, która do niczego nie zobowiązuje w świecie realiów”. Czy Pana/Pani zdaniem stosowanie przez Polskę „systemu psychologicznej przemocy” jest reakcją na dualizm stanowiska Niemców wobec Polski – rozbicie na oficjalną politykę rządu, w której poczucie winy za II wojnę światową jest „widomie obecne” a stanowisko opinii publicznej, która sama ma ogromne poczucie… krzywdy? Czy może jest jej przyczyną? Jakie szanse widzi Pan/Pani przed naszą polityka zagraniczną w pierwszym a jakie w drugim przypadku?
MJC: Polska po prostu naśladuje roszczeniowego ducha czasu. Niedawno przecież Grecja odgrażała się, że zarząda od Niemiec odszkodowań za II wojnę. „Opinia publiczna” ma słuszne poczucie krzywdy. Przecież naród polski nie uzyskał od Niemców zadośćuczynienia. Wszelkie kompensaty bądź gesty czyniono w stosunku do rządzących PRL komunistów. Trudno żeby to satysfakcjonowało większość. A dualizm opisałem powyżej: krótkofalowa i długofalowa polityka, oraz jej skutki. Nieumiejętne prowadzenie polityki powoduje alienację elektoratu. I brak sukcesów strategicznych. Jeśli byłaby to świadoma polityka zagraniczna, a nie małpowanie obowiązujących na świecie mód, to najpierw musiałbym zobaczyć rezultaty a potem dopiero krytykować.
Na przykład, takim znakiem będzie oficjalne uznanie przez Niemcy mniejszości polskiej, jako ofiary narodowych socjalistów. Ze wszystkimi implikacjami prawnymi. A więc zwrotem mienia, a więc subsydiami na działalność kulturową mniejszości polskiej. Jeszcze ważniejsze niż odszkodowania będzie przejęcie na swoje barki kosztów rekompensat za utratę mienia przez obywateli niemieckich i ich spadkobierców, którzy mają roszczenia do nieruchomości i innych dóbr znajdujących się na terenach współczesnej Polski. Jeśli obecna polityka zagraniczna polska osiągnie te dwa cele, to nie ma co marudzić.
Marek Jan Chodakiewicz
Za: http://prawica.net/opinie/25911
Za: http://www.wicipolskie.org/index.php?option=com_content&task=view&id=4570&Itemid=138438434266