„Teraz nic już nie możemy zrobić, czas wezwać na pomoc Matkę Boską Fatimską „– to słowa byłego ministra finansów Portugalii i to z końca zeszłego roku. Pewnie to samo mógłby powiedzieć Rostowski, gdyby był byłym ministrem i w związku z tym mógł sobie pozwolić na szczerość.
Ale może u nas nie jest za późno, być może nie przekroczyliśmy punktu z którego nie ma powrotu. Być może kolejny bankrutujący europejski kraj nie nie przewróci tej kolejnej, polskiej kostki domina. Nasze CDSy, przed skokiem z ostatniego tygodnia, stawiały nas nas na 20 miejscu w świecie, wśród krajów o największym prawdopodobieństwie bankructwa. Jesteśmy na początku kolejki.
Ale co robić? Po pierwsze i najważniejsze, to trzeba skończyć z praprzyczyną tych katastrof, systemem klientyzmu. Bez tego nie ma pytania czy Polska zbankrutuje, tylko kiedy.
Na forach Cato (czołowego amerykańskiego libertariańskiego think tanku) dyskutowano na temat głównej przyczyny długu Grecji. Takis Michael uznał za nią problem „klientyzmu, systemu w którym polityczne wsparcie dostarczane jest w zamian za benefity (......) .Większa część publicznych wydatków była kierowana nie na publiczne prace czy infrastrukturę ale na płace urzędników państwowych i pracowników sektora publicznego... Greccy politycy zawsze stawiali ludzi (ich klientów) ponad rynkiem, czego rezultaty widzimy obecnie.”
http://www.cato-at-liberty.org/beware-of-greeks-demanding-gifts/
„Strumień pieniędzy płynący z funduszy europejskich wykorzystano częściowo na rozbudowę infrastruktury, częściowo jednak środki te przeznaczano na wzrastające potrzeby rozbudowanego państwa socjalnego oraz samą biurokrację. Portugalczycy przełomu XX i XXI wieku mieli poczucie znaczącej poprawy swego bytu, okazało się jednak, że żyli ponad stan, na kredyt, za pożyczone pieniądze, które dziś, kosztem wyrzeczeń, będą musieli zwracać z odpowiednim procentem”.
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110506&typ=my&id=my02.txt
„Przez lata budżet tego kraju notował duży deficyt, a kolejne wydatki finansowane były dzięki nowym emisjom obligacji. Prawdziwa sytuacja była od dłuższego czasu ukrywana dzięki kreatywnej księgowości i naginanym statystykom.
Brak reform, biurokracja, korupcja i szereg innych przyczyn spowodowały, że dalsze trwanie w status quo stało się niemożliwe. I to właśnie jest bezpośrednim skutkiem kryzysu - pewnych rzeczy nie udało się już dłużej ukrywać i cały świat dowiedział się o gigantycznych problemach Grecji.
http://gr-pl.net/kryzysowe_klopoty_grecji.htm
„Podczas kampanii wyborczej 2004 roku Karamanlis junior obiecał narodowi, że zreformuje kraj. Po wygranych wyborach zaczęły jednak mnożyć się skandale – były warte miliardy umowy nabycia gruntów, wyciągnięcie pieniędzy z funduszy emerytalnych. Ludzie Karamanlisa fałszowali dane finansowe przekazywane Unii Europejskiej, a krótko przed odsunięciem ich od władzy stworzyli jeszcze szybciutko kilkadziesiąt tysięcy stanowisk urzędniczych, przeznaczonych dla krewnych i partyjnych przyjaciół. Pod koniec swoich rządów konserwatyści podwoili deficyt budżetu państwa.”
http://www.spiegel.de/international/europe/0,1518,772176,00.html
Skądś to znamy, prawda? Różni się tylko nazwisko i data o parę lat. Czy tyle nam zostało? Ten artykuł w oryginale ma podtytuł „Jak grecka elita polityczna zrujnowała swój kraj ”.
Podsumowując. Przepis na bankructwo jest prosty: klientyzm, korupcja, rozrost biurokracji, kłamstwa – brak reform i nadmierne zadłużenie jest tylko tego konsekwencją.
Ci ludzie, którzy do tego doprowadzają, są ostatnimi którzy mogą nas z tego wyprowadzić.
Za: http://romanzaleski.nowyekran.pl/post/20464,co-robic-by-zatrzymac-katastrofe-finansow