Czyli — Nie zgadzajcie się na to w Polsce!
„Jedziecie do stolicy kraju kapitalistycznego. Który to kraj ma być może nawet tam i swoje… plusy. Rozchodzi się jednak o to, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów!”
Miś – komedia produkcji polskiej z 1980 r.
Był rok 1987, kiedy wyjechałem z Polski. Po kilku latach działalności w podziemnej Solidarności, mimo całej biedy, nieznajomości języka i wszystkich trudności, które nadają się raczej na długą książkę, niż krótki tekst, wylądowałem w „stolicy zachodniego świata”.
Nowy Jork latem 1988 wydawał się zupełnie inny niż wszystkie dotąd poznane miasta. Minęło parę ładnych lat, zanim poznałem język, zacząłem normalnie funkcjonować w tej innej zachodniej cywilizacji.
Wyjeżdżając z Polski, nie znałem USA, ani z opowiadań, ani z telewizji, ani nawet z książek. Cała moja wiedza ograniczała się do często w Polsce powtarzanych sloganów i obiegowych opinii. Pracując na codzienny chleb, większość Polaków w USA nie ma czasu, aby zastanowić się, czy ocenić realnie amerykańską rzeczywistość. Sam długo nie dostrzegałem specyfiki i unikalności ani odrębności cywilizacyjnej Amerykanów.
Dziś, po ponad 25 latach dużo łatwiej jest sformułować i ocenić amerykańską rzeczywistość. Mam tylko nadzieję, że dam komuś, niekoniecznie wyjeżdżającemu za chlebem, ale raczej komuś pozostającemu w kraju, trochę do myślenia. Inność Ameryki to nie tylko gospodarka!
Protestantyzm zamiast naszego Katolicyzmu
Ludzie w Polsce wychowani na „współczesnym” ekumenizmie mogą pomyśleć, że to nie ma większego znaczenia, że ogromna ilość Amerykanów wyrasta w tej jakże podobnej do naszej religii. Nie przychodziło to i mnie do głowy, dopóki nie przyjrzałem się Amerykanom i ich życiu z bliska. Protestanckie kraje, a w tym Ameryka cechuje trochę inna niż nasza Polska, mentalność. W krajach tych narody i rządy nie kierują się honorem w naszym tego słowa znaczeniu. Jest to honor interesu i dopóty jest honorowo, dopóki się opłaci.
Wynika to z innej, niepolskiej świadomości a hasło, że „ktoś, kiedy jest biedny, na pewno sam sobie jest winien”, bliższe jest wierzeniom z Indii niż z Europy.
To jednak pozwala na skuteczne, bo bez zahamowań działanie. Taka sama mentalność opłacalności obowiązuje w polityce krajowej i zagranicznej.
To, że Ameryka to kraj protestantów najlepiej może potwierdzić fakt wyboru osoby Prezydenta USA. Prawie każdy amerykański Prezydent był protestantem.
Wyjątkiem był John F. Kennedy, który był katolikiem, wszyscy wiemy, jak skończyła się jego prezydentura i tak samo zamordowano jego brata.
Niebezpieczny dla nas katolików modernizm, jest bardzo mocno powiązany z protestantyzmem, a jego główne zasady są jego siłą napędową. Spora więc liczba Polaków ulega wpływom protestantyzmu, często zmieniając spojrzenie na naszą własną religie, a czasami nawet odchodząc od prawdziwej wiary. Patrząc z zagranicy, dostrzegam te zmiany, nawet w Polsce i widzę, że duża liczba Polaków nie zdaje sobie sprawy i nie kojarzy zmian w kraju z odwieczną walką z Kościołem katolickim, do której parę wieków temu dołączyli tak zwani „bracia odłączeni”. Częścią Polskości jest Religia i Tradycja Katolicka, ulegając wpływom państw protestanckich, narażamy się na utratę polskości. Znając zasady postępowania państw protestanckich wobec innych, tracimy nie tylko ideologicznie, ale także materialnie.
Wszechwładny FED
„Całe zamieszanie, nieład i nieszczęście w Ameryce powstało nie przez błędy w konstytucji, nie przez zanik honoru i zasad, ale na skutek kompletnej niewiedzy, dotyczącej natury pieniądza, kredytu i obrotu pieniężnego”.
Tak pisał w roku 1787 John Adams do Tomasza Jeffersona
Bank Federalny USA (Federal Reserve Bank) jak sama nazwa wskazuje, powinien być instytucją państwa amerykańskiego. W rzeczywistości jest bankiem prywatnych rodzin finansowych i nie wiadomo dlaczego posiada wszystkie uprawnienia instytucji państwowej, a przede wszystkim prawo nieograniczonej emisji amerykańskiego dolara. Chociaż jest to niezgodne z Konstytucją USA, Bank Federalny USA od lat niezmiennie utrzymuje się przy władzy kreowania pieniądza, bez względu nawet na fakt, że wspomniany John F. Kennedy, zamordowany 35-ty Prezydent Stanów Zjednoczonych, wydał „prezydencką decyzję” (Executive Order 11110) o emisji srebrnego rządowego dolara. Podobną „zbrodnię” popełnił Abraham Lincoln, 16-ty Prezydent Stanów Zjednoczonych, zamordowany, w kwietniu 1865 r.
Władza FED-u rozciąga się daleko poza granice USA, a wynika to z używania dolara jako międzynarodowej waluty płatniczej. Budzi we mnie niepokój każda wzmianka o kolejnych krajach gotowych zrezygnować z dolara jako środka płatniczego. Nie dlatego że te kraje nie mają racji, ale dlatego, że wiem, jak kończą się takie „pomysły”, dla państw zbyt słabych, wierzących w poparcie europejskich tzw. mocarstw. Kto pamięta Libię i Kadafiego ten wie, o czym mówię.
Producent samochodów Henry Ford powiedział: „Jeżeli ludzie w kraju rozumieliby naszą bankowość i system monetarny, wierzę, że przed jutrzejszym rankiem wybuchłaby rewolucja”. Ludzie FED-u, wiedzą to doskonale i potrafili się zabezpieczyć systemem, prywatnych armii, które w razie czego nie pozwolą na niepomyślny dla nich bieg zdarzeń. Odpowiednio niski poziom, systemu edukacji niemal gwarantuje wieczną nieświadomość Amerykanów.
Wojna dla i o dolara.
USA dla podtrzymania wpływów i korzyści w swojej polityce nigdy nie zawahały się przed użyciem siły militarnej. Wojny, w których udział bierze najdroższa armia świata, bardzo rzadko są wojnami z powodów, które podaje nam się w oficjalnych wiadomościach i przekazach prasowych. Armia amerykańska walczy o „demokracje” niemal na wszystkich kontynentach. Jednak żadna z tych wojen nigdy w „żaden sposób nie przyczyniła się do budowy zachodniej demokracji w państwach będących ich areną”.
W krótkiej historii USA kraj ten brał udział w ponad 180 konfliktach zbrojnych. Od obalania „dyktatur”, obrony „kluczowych interesów” kraju, „walki z terroryzmem” poprzez wspieranie swojego jedynego sojusznika, powodów do wojen nie brakuje. Prawdziwym powodem niemal wszystkich amerykańskich wojen jest walka o dolara. Tego, którego można „zarobić” w kraju na przemyśle zbrojeniowym, tego, którego można zdobyć w wyniku prowadzonych działań wojennych, lub tego, którego bez zastanowienia dodrukowują właściciele prywatnych banków, zrzeszonych pod piękna nazwą FED (Bank rezerw Federalnych). Chyba widać wyraźnie jak bardzo nie po drodze jest Polsce, w tego typu wojnach. Takie wojny nic nam nie dają, a znikome siły wojskowe do nich potrzebne, nie gwarantują nam możliwości obrony na własnym terytorium w przypadku realnego zagrożenia naszego kraju.
Prasa, radio i TV w służbie rządzących.
Dla wielu Polaków tzw. zachodni system przekazu informacji był niemal wzorem do naśladowania i nieosiągalnym wręcz ideałem. Sam w przeszłości często myślałem, że tak jak sądownictwo, tak samo prasa w USA, jest wolna od znaczących wpływów z zewnątrz.
Jak bardzo się myliłem, przekonałem się dopiero po kilku latach mieszkania w tym kraju. Dopiero znając język i obserwując działania wielu stacji telewizyjnych, uświadomiłem sobie, że jestem świadkiem olbrzymiej i zaplanowanej manipulacji w kreowaniu opinii, niezbędnych do podtrzymania obecnego stanu rzeczy. W amerykańskich mediach prawie nie ma stacji radiowych ani telewizyjnych, które zajmowałyby się przekazem informacji. Te stacje i te gazety, które informacje przekazują, zajmują się informacjami tak mało znaczącymi, że w praktyce szkoda czasu, aby ich słuchać. Wiadomości znaczące, dotyczące polityki wewnętrznej i zewnętrznej są tak okrojone, że większość z amerykańskiego społeczeństwa kompletnie nie zdaje sobie sprawy z tego, co naprawdę dzieje się w ich kraju i na świecie.
Te informacje, które jednak „ktoś” zdecydował się podać do publicznej wiadomości, przekazywane są w formie gotowych schematów myślowych, a tzw. „news media” to nic innego jak programy z opiniotwórczymi „dziennikarzami”, których celem jest „urobienie” swojej publiki, a nie przekazywanie informacji. Zarówno w radiu, w prasie i w TV istnieje wyraźny podział na zwolenników dwóch największych rządzących partii, tak podzielone są stacje, dziennikarze i zapraszani goście (skąd my to znamy? Ktoś zapyta). Jest tylko jeden łączący wszystkich wspólny temat i wszyscy zgadzają się z jednym: „Izrael to największy sojusznik USA na bliskim wschodzie” oraz że „Izrael to jedyna demokracja w tym rejonie świata”. Być może dlatego, że jest to powtarzane w różnych formach przez wszystkie stacje, dlatego w to właśnie wierzą „przeciętni Amerykanie”. Tak jak wszystko w USA, media mają swoich właścicieli, a ci dbają o to, aby społeczeństwu nie zabrakło rozrywki i politycznych emocji, oczywiście w rozsądnych granicach na poziomie 13-to latka, aby szybko i łatwo każdy bez większego wysiłku mógł sobie je przyswoić. Nie mówi się więc nic ani o kolosalnym zadłużeniu kraju, ani o upadającym systemie emerytalnym, ani o przekraczających wszelkie wyobrażenie wydatkach militarnych. Nie wspomina się, miliardów dolarów znikających z kasy państwowej agencji podatkowej IRS (Internal Revenue Service), a już w szczególności nie mówi się o FED (Bank rezerw Federalnych) i ich roli w skali państwa i świata, oraz o tych, którzy reprezentują z ramienia dwóch największych partii tzw. społeczeństwo, a w rzeczywistości tylko 3% tego społeczeństwa właścicieli 95% akcji giełdy amerykańskiej.
Czarni i biali, głodni i bogaci.
Chociaż całe społeczeństwo amerykańskie to mieszanka kultur i ras to nie wiadomo dlaczego, ciągle, choć ukrywany, utrzymuje się wyraźny podział między czarnymi i białymi. Na co dzień mało widoczny, to co jakiś czas, wybucha w formie protestów, przeważnie po wyrokach zapadających w różnych sprawach gdzie w mniemaniu czarnej populacji niesprawiedliwie osądzono czarnego lub zbyt łagodnie potraktowano białego. Na pierwszy rzut oka sądy operują w każdej sprawie tak samo, jednak w rzeczywistości system daje się manipulować co widać po wysokości wyroków w przypadku ludzi bogatych i biednych. Do tych „biednych” nie zaliczają się ludzie wyłącznie o najniższych zarobkach, ale wielu ludzi z klasy średniej, których nie stać na prawnika za tysiące dolarów na godzinę. Ci płacą cenę wysokimi wyrokami i oni zapełniają więzienia. Zakłady karne często są w rękach prywatnych biznesów i jako dochodowe utrwalają tylko schemat wysokich kar. Nie jest przecież w interesie prawników ani właścicieli więzień, aby tracić klientów. Państwo amerykańskie akceptuje ten stan rzeczy, bo politycy to przeważnie także prawnicy. Ta sytuacja pozostaje niezmienna od lat, chociaż od czasu do czasu, ktoś ze sceny politycznej przebąkuje o potrzebie edukacji, czy zmniejszeniu kar za często nie tak bardzo społecznie, szkodliwe wykroczenia. Wszystko to jednak pozostaje w sferze przedwyborczych obietnic i nic z tego nie wynika.
Taka sama sytuacja występuje przy regulacji ubezpieczeń, zdrowotnych, samochodowych, czy dla właścicieli domów. Prawo wymusza posiadanie polisy, którą każdy musi wykupić, jednak nikt nie przejmuje się, że spory procent ludzi zmuszonych do wykupienia polisy nie ma rozsądnej alternatywy. Kompanie ubezpieczeniowe, tak jak wszystko, co zmonopolizowane, są bardzo dochodowymi biznesami, z profitami sięgającymi miliardów dolarów rocznie co oczywiście odbija się na cenach poszczególnych ubezpieczeń na rozdrobnieniu i szczegółowym limitowaniu każdej polisy. Dlatego słyszy się o przypadkach, kiedy ludzie chorzy a posiadający ubezpieczenie nie mogą kontynuować dalszego leczenia, ponieważ kompania ubezpieczeniowa ma prawo („drop off”) wstrzymać świadczenia po osiągnięciu określonej sumy. Wielu Amerykanów płaci ubezpieczenia, nie zdając sobie sprawy z prawa, wykreowanego dla zabezpieczenia kompani ubezpieczeniowych, aby dochody ich nie malały. Płacą ubezpieczenia, ale w przypadku ciężkiej choroby i dłuższego leczenia (tj. rak, czy choroby serca) skazani są, delikatnie mówiąc, na łaskę Boga.
Tak samo państwo zajmuje się rozwiązywaniem sytuacji ludzi głodnych, często pozostawia się to w rękach różnych fundacji, które to rzekomo przekazują zebrane pieniądze na pomoc. W świetle obowiązującego prawa wszystko wygląda fajnie, ale w praktyce tylko znikomy procent zebranych funduszy przeznaczony jest na konkretną pomoc. Prawo nie reguluje procentowej wysokości, w jakiej zebrane sumy mają być przeznaczone na pomoc a w jakiej na obsługę fundacji, więc... sami się domyślacie, że walka tych różnych fundacji z głodem czy np. rakiem będzie trwała wiecznie. (orkiestra będzie grała... )
Taki niby bogaty kraj i dość hojni obywatele a co piąte dziecko w USA nie wie, czy będzie miało następny posiłek i czy nie pójdzie spać głodne. A 14.5 mln dzieci nie otrzyma żadnej zabawki w okresie Świąt i Mikołaja. To spora liczba – może to jest powodem?. W tym samym czasie państwo gotowe jest wydać tryliony, aby wesprzeć prywatne instytucje finansowe (co nie powinno mieć miejsca w kapitalizmie), lub wojny ratujące upadającego w wyniku działań tych samych ludzi dolara.
Nie spodziewam się zmian w USA, boję się tylko, że kopia „amerykańskiej republiki”, systemu tak bardzo lansowanego przez niektóre środowiska w Polsce, do reszty zrujnuje nasz kraj, bo jesteśmy „wiadrem, z którego wody się ubiera, a nie ma z czego dolać”.
Lichwa, lichwa ponad wszystko
Lichwa jest obecna nie tylko w USA, ale w wielu krajach katolickich cywilizacji łacińskiej. Choć nie powinna być w takiej formie tolerowana w krajach katolickich, większość z ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak ona funkcjonuje i jak wysokie przynosi zyski tym, którzy mają prawo i monopol, by ją używać.
Najlepszym przykładem i chyba najczęstszym gdzie lichwa jest bardzo widoczna, jest zakup domu, lub samochodu na raty. Większości ludzi nie stać na zakup domu za gotówkę a system zakupu jest tak zorganizowany, aby przy zakupie domu najmniejsze ryzyko było po stronie banku udzielającego kredytu. Rodzina, która decyduje się na zakup domu, ryzykuje bardzo wiele, żeby nie powiedzieć wszystko. W normalnym biznesie, jeżeli ktoś wnosi połowę kapitału, staje się współwłaścicielem proporcjonalnej wielkości tego majątku, w który inwestuje. Niestety nie jest tak w przypadku zakupu domu czy samochodu. Wnosząc nawet 40% w gotówce wartości domu, nie stajemy się właścicielem 40% domu, który kupujemy. Te 40% zaliczone jest nam na poczet tzw. „down payment”, czyli zaliczki, która nie daje nam żadnego udziału w zakupie domu aż do momentu spłacenia całej pożyczki. Czas spłaty bardzo często to okres 30 lat. Sami chyba wiecie ile może się wydarzyć w tak długim czasie. Wystarczy po 20 latach spłat stracić pracę, aby nie móc kontynuować spłat i bank bez wahania mimo naszego 40% udziału i 20 lat spłat zabierze nam ten jedyny dom i często z zyskiem sprzeda komuś innemu!. Tak samo wygląda system zakupu samochodu. Lichwa – rak tego kraju zaszedł tak daleko, że większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy i nie ma wiedzy, że istniały kiedyś inne systemy finansowe. Polska nie pozostaje z tyłu za Ameryką i pod tym względem w niczym jej nie ustępuje.
Masoneria rządzi, czyli „Wolni i zaakceptowani”
Można śmiało powiedzieć, że największy wróg naszej cywilizacji został w pełni zaakceptowany w USA. Czy to wynika z łatwowierności, czy braku wiedzy historycznej, czy może głupoty Amerykanów, dziś już ciężko powiedzieć. Może jest to wynik przyzwyczajenia, masoni ten kraj zbudowali według swoich zasad i w tajemnicy manipulują polityką tego kraju dla własnych interesów i interesów swoich „przełożonych”. Posiadając tak silny kraj, masoni mogą wpływać na globalną politykę świata i działać w interesie tych, którzy ich do tego powołali. Sprawowanie władzy z ukrycia to najwygodniejsza forma jej posiadania. Bez wyborów, ograniczających kadencji, czy innych ograniczeń takich jak odpowiedzialność za popełnione błędy.
Władza sprawowana z ukrycia powoli zniewala społeczeństwa i całe narody. Bezkarność rozzuchwala, a nieograniczone i niekontrolowane pieniądze pozwalają zawładnąć i wykupić każdy kraj. To masoneria przy władzy lansuje piękną bajkę o „wolności rynku”, która jednak nie obowiązuje, jeżeli chodzi o ratowanie własnych korporacji, padających po masowych błędach. Choć mówi się, że ilość członków masonerii na świecie spadła w ostatnich latach, to ciągle jest ich w USA ok. 3 milionów. Zajmują oni ważne funkcje rządowe, od lat wybierając spośród siebie, kolejnych prezydentów i obsadzając wszystkie ważne stanowiska w kraju.
Demokracja czy Prawokracja
Łamanie i omijanie praw konstytucyjnych stało się niemal standardem.
Amerykańska konstytucja, która była tworzona z myślą, aby ograniczyć władzę rządu nad wolnymi obywatelami, dziś nie jest tak istotna, ponieważ prawa tworzone na potrzeby, wybranych grup wpływu, są bardziej wiążące i nikt nawet nie zastanawia się, że są one wbrew obowiązującej konstytucji.
Jeśli nawet ktoś zaskarżyłby te przepisy i prawa do sądu konstytucyjnego, niewielka jest szansa, by to cokolwiek dało. Sędziowie tego sądu są także politykami, kierują się bardziej swoimi poglądami niż literą prawa.
Rząd rządzi się swoimi prawami, nie zwracając uwagi na sytuacje i role narodu, którym rządzi. Już dawno w USA, mówi się: „nie ważne na kogo będziesz głosował, rząd zawsze wygrywa”. To krótkie i żałosne zdanie odzwierciedla doskonale, obecną sytuacje. Ponadnarodowy rząd pilnuje spraw narodu jak lis kurnika.
A spytasz jak się ma demokracja ? Dobre pytanie, Amerykanin powiedziałby „dziękuje dobrze”, ale ja nie mam tego odruchu chwalenia dnia przed zachodem słońca. Demokracja ma się najgorzej w historii. W ostatnich latach uchwalono prawa, które zbliżyły Amerykę do standardów iście socjalistycznych.
Naród ma praw i wolności coraz mniej, ale za to coraz więcej musi martwić się o swoją przyszłość.
Prawnicy zmieniają często decyzje przedstawicieli władzy, w różnych procesach wpływają na ustawodawstwo, zmieniając głos narodu, nie licząc się ani z wolą, ani z ilością ludzi podejmujących dane decyzje. Prawo zezwalające na to jest najbardziej niebezpieczne ze wszystkich. Jedno orzeczenie sądu może przekreślić wolę narodu wyrażoną w sejmowym głosowaniu. Tak prawnicy zawładnęli Amerykę, tak niszczą Europe i Polskę!
Ktoś powiedział: „na świecie nie jest tak źle, biorąc pod uwagę, kto nim rządzi”, może to jest prawda?, ale jak długo jeszcze tak będzie.
Na zakończenie
Opisałem wiele wad systemu amerykańskiego, te same wady znajdziemy w naszej rodzimej demokracji. Wniosek z tego, rządzą nami tacy sami (może ci sami) ludzie. Ten „kraj ma być może nawet tam i swoje… plusy” żyjąc tu, można je dostrzec. Przedstawiłem wybrane minusy, bo gdy przyjdzie w Polsce czas zmian, błagam Was, nie budujcie według amerykańskiego wzoru!
Dla Magazynu Polonijnego OWP
Zbigniew J. Wieczorek
Stany Zjednoczone Ameryki Płn.
Z przyjemnością pragniemy poinformować, iż stowarzyszenie OWP rozpoczyna Nowy Rok z nowym, stałym projektem - Magazynem Polonijnym. Z założenia będzie to miesięcznik.
Ideą tego periodyku jest stworzenie platformy do wymiany wiadomości polonijnych, z naciskiem na naświetlenie pozostałym meandrów z życia narodów gdzie jesteśmy obecni, ich problemów i sukcesów a które mogą być przestrogą dla Polski bądź przykładem godnym naśladowania. Mamy nadzieję, iż będą przybywali kolejni publicyści a pismo będzie się rozwijać. Prosimy o rozpowszechnianie pisma i jednoczenia się wokół tej wspólnej inicjatywy.
Magazyn Polonijny do pobrania tutaj.
Tekst ukazał się w tygodniku Głos Polski z Kanady nr. 2-2015