Str.131 i nn.
Aby kierownictwo PiS z Jarosławem Kaczyńskim było wiarygodne, warunkiem sine qua non jest publiczny, wyczerpujący merytorycznie rachunek sumienia Jarosława Kaczyńskiego wobec Polaków, dotyczący umów z Magdalenki i Okrągłego Stołu, ale także doprowadzenia do podpisania Traktatu Lizbońskiego, utajnienia zbioru zastrzeżonego w IPN, zaniechania lustracji, przejęcia majątku Expressu Wieczornego.
Dopóki Jarosław Kaczyński w imieniu swoim i kierownictwa ugrupowania, jako de facto sankcjonującego prezesurę Jarosława Kaczyńskiego, nie zrobi tego, niestety będzie niewiarygodny, bo pozostanie swoistym zakładnikiem Okrągłego Stołu, tym samym stronnikiem układu jaki rządzi w Polsce od 1989 r. Tym bardziej jest to konieczne, że późniejsze, po Okrągłym Stole, głosowania sejmowe Jarosława Kaczyńskiego w kluczowych dla państwa sprawach wskazywały, że stanął on po stronie beneficjantów po-okrągłostołowych, nie interesu państwa, co opiszę dalej.
Czy można jednak na taki rachunek sumienia liczyć? Lech Kaczyński twierdził przecież w 2009 r., m.in. w wywiadach dla Newsweeka, Sygnałów Dnia PR o że podczas Okrągłego Stołu nie doszło do żadnego porozumienia z komunistami: ,,Nie było żadnych tego typu ustaleń. Nie było żadnej umowy o podziale władzy, tym bardziej o podziale majątku" ,,Natomiast później była pewna interpretacja Okrągłego Stołu jako takiej umowy między równouprawnionymi dwoma elitami - społeczeństwo się nie liczy, jedna elita zagwarantowała drugiej, że z czasem ona straci władzę, ale nic, włos jej z głowy nie spadnie, jeszcze do tego będzie miała przywileje ekonomiczne, w nowym ustroju będzie mogła zająć miejsce w tych górnych warstwach społecznych. Otóż nie było takiej umowy przy Okrągłym Stole i tego rodzaju interpretacja jest fatalna. [...] [zaciekli wrogowie Okrągłego Stołu] uważają, że tam był jakiś spisek w Magdalence, że tam po cichu między sobą pewne sprawy uzgodniono. Nie, byłem uczestnikiem wszystkich tych posiedzeń i mówię jasno: nie".
W 1989 roku Jarosław Kaczyński zasiadł z komunistami do Okrągłego Stołu, jako przedstawiciel "Solidarności" w zespole do spraw reform politycznych oraz w podzespole do spraw reformy prawa i sądów. Geremek zaproponował mu podobno nawet stanowisko sekretarza zespołu politycznego Okrągłego Stołu czyli zastępcy Geremka - przewodniczącego zespołu, ale Kaczyński ponoć miał odmówić. Takich propozycji nie składa się jednak pierwszemu lepszemu uczestnikowi obrad, lecz osobie zaufanej.
Jarosław Kaczyński w "Alfabecie braci Kaczyńskich" twierdzi, że głównym celem, jaki mu przyświecał w 1989 r., była legalizacja "Solidarności" i że krytykował ugodową część "Solidarności" za wiarę w słuszność koncepcji dotrzymywania umów z komunistami: ,,Byliśmy w tym odosobnieni, bo pokolenie doradców dominujące wtedy z nieporównywalnie wielką solennością potraktowali partnerów z PZPR niż kolegów z Solidarności".
Nie wiem, czy są jakieś dowody tej krytyki, a zwłaszcza czynów, które za ową krytyką pójść powinny. Radbym poznać stenogramy takich rozmów (PiS może np. opublikować je na swojej stronie internetowej), zwłaszcza, że późniejsze dokonania Kaczyńskich przeczą tym słowom, a przy tym doradcą "Solidarności" z ramienia KOR-u był także Lech Kaczyński. A to KOR-wcy (Jarosław Kaczyński też był działaczem KOR) od początku skłonni byli fraternizować się z komunistami. Jakie jest (a skoro jest to tym bardziej takie było) stanowisko Jarosława Kaczyńskiego wobec zmowy Okrągłego Stołu i Magdalenki może świadczyć stanowisko PiS w 25 rocznicę Okrągłego Stołu. Sejm miał uczcić to specjalną uchwałą. Nie podjęto jej, bo posłowie Solidarnej Polski zażądali dopisania do niej akapitu: "Dzisiaj w 25. rocznicę rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu Sejm RP doceniając wolę bezkrwawego rozwiązania polskich spraw pamięta, że obrady Okrągłego Stołu przyczyniły się również do rabunkowej prywatyzacji, bezkarności zbrodniarzy PRL, nie wyrównania krzywd dla ich ofiar oraz braku dekomunizacji i lustracji. Doprowadziło to do wykluczenia społecznego, bezrobocia, ubóstwa, emigracji zarobkowej wielu milionów Polaków oraz spowodowało inne problemy społeczne i gospodarcze trwające do dziś".
Na propozycję SP nie zgodził się żaden z pozostałych klubów poselskich, w tym. . .. klub Prawa i Sprawiedliwości. Jest to tym bardziej znamienne, że politycy PiS wcześniej wypowiadali się na temat konieczności rozbicia okrągło stołowego układu. To podobne działanie PiS jak w sprawie aborcji - są za jej zakazem, a nawet przeciw... Byli przy Okrągłym Stole i w Magdalence, ale jakby ich nie było...
"Pochwała Okrągłego Stołu przez większość sejmową jest jedynie rytualną pochwałą zdrady spisaną na papierze przez beneficjentów Magdalenki" – oceniał wówczas pomysł Sejmu, by uczcić 25. rocznicę Okrągłego Stołu, dr hab. Sławomir Cenckiewicz, znany historyk. Podkreślam, zdradą, której według Lecha Kaczyńskiego nie było. Sławomir Cenckiewicz twierdzi, że w Magdalence doszło do zdrady, Lech Kaczyński twierdził, że nic takiego nie miało miejsca. Któryś z nich musiał się mylić, wygląda, że Kaczyński. Nie mylił się nieświadomie, bo to po prostu niemożliwe. A skoro świadomie wprowadzał Polaków w błąd musiał mieć jakieś powody, by nas oszukiwać...
Fakt umowy z komunistami, kwestionowany otwarcie przez Lecha Kaczyńskiego, potwierdzają dziś otwarcie także inni historycy. Oto urywek artykułu nt. Okrągłego Stołu historyka dra Leszka Pietrzaka, byłego pracownika Biura Bezpieczeństwa Narodowego za czasów Lecha Kaczyńskiego, b. członka Komisji Weryfikacyjnej WSI i byłego pracownika Urzędu Ochrony Państwa, opublikowanego na początku 2013 r. w tygodniku Uważam Rze: "Okrągły Stół stał się wydarzeniem kluczowym dla genezy III RP. To przy Okrągłym Stole miała narodzić się ,,nowoczesna" demokracja, jaką mamy w Polsce od 1989 roku. W zasadzie Okrągły Stół od razu przeszedł do historii jako symbol tego co najlepsze w polskiej demokracji, z którego wzorce powinny czerpać kolejne pokolenia Polaków. 24 lata od tamtego wydarzenia, mamy wystarczającą perspektywę, aby spojrzeć na to wydarzenie z dystansem i ocenić je czym tak naprawdę było.
W południe 6 lutego 1989 r. przed budynkiem Urzędu Rady Ministrów mieszczącym się w Pałacu Namiestnikowskim przy Krakowskim Przedmieściu zaczęli gromadzić się polscy i zagraniczni dziennikarze, zwykli ludzie oczekując na przybycie niecodziennych gości. Za chwilę miało bowiem zacząć się inauguracyjne posiedzenie obrad z udziałem przedstawicielami komunistycznej władzy i opozycji. W Sali Kolumnowej Pałacu Namiestnikowskiego ustawiony był już Okrągły Stół, przy którym każdy z uczestników miał swoje wyznaczone miejsce. Przedstawiciele Kościoła i obozu rządowego zasiedli przy stole 5 minut przed godziną 14. Z kolei reprezentanci podziemnej "Solidarności" spóźnili się prawie 15 minut. Nie mogli bowiem przecisnąć się przez zgromadzony przed wejściem na dziedziniec pałacu tłum dziennikarzy i publiczności. Wszystkich wchodzących na salę obrad osobiście witał szef MSW gen. Czesław Kiszczak. Przy stole naprzeciw siebie zasiedli: pod ścianą gen. Kiszczak, zaś pod oknem - Lech Wałęsa. Linia dzieląca uczestników obrad biegła mniej więcej przez środek stołu. Siedziało przy nim 54 reprezentantów strony rządowo-koalicyjnej i opozycyjno-solidarnościowej. Jako pierwszy głos zabrał gen. Kiszczak witając zebranych m.in. słowami: "przywiodło nas tu poczucie odpowiedzialności za przyszłość Ojczyzny. (...) Wszyscy zaś odpowiadamy za Polskę". Po przemówieniu generał przekazał przewodnictwo prof. Władysławowi Findeisenowi, który następnie udzielił głosu Lechowi Wałęsie.
Nieoczekiwanie jednak głos zabrał obecny na sali obrad mecenas Władysław Siła-Nowicki, proponując uczczenie minutą ciszy zmarłych niedawno księży Stefana Niedzielaka i Stanisława Suchowolca. Salę obrad przeszyło wówczas spore poruszenie. W niezręcznej sytuacji do jakiej doszło, do obecnego przy stole obrad ks. Alojzego Orszulika podszedł przedstawiciel strony rządowej, Stanisław Ciosek, proponując opuszczenie głosu mecenasa Siła-Nowickiego w transmisji telewizyjnej. Ks. Orszulik przychylił się do wniosku rozmówcy z uwagi na to, jak zaznaczył to później w zapisanej notatce, że wystąpienia Siły-Nowickiego nie było w programie inauguracji obrad.
W rezultacie ta niepozorna sytuacja jaka miała wówczas miejsce, nigdy nie znalazła się w relacjach z inauguracji obrad Okrągłego Stołu. O niej mogliśmy się dowiedzieć dopiero po latach. Miała ona jednak w sobie coś symbolicznego. Jakiś ukryty fałsz, który od początku unosił się nad tymi obradami. Bo jak rozumieć wspólne obrady opozycji z komunistycznymi władzami w atmosferze zrozumienia, w sytuacji, gdy kilkanaście dni wcześniej tajemniczo zamordowano dwóch kapłanów, od dawna słynących z twardej krytyki tej władzy i całego komunistycznego systemu".
Co więcej, dziś wiadomo, że Okrągły Stół komunistyczna władza przygotowała już kilka lat wcześniej, przewidując, że ówczesny ustrój nie wytrzyma próby czasu, potrzebne jest więc "miękkie lądowanie" dla aparatczyków PZPR. Oto jak opisuje to dr Leszek Pietrzak: "Wiosną 1988 r. przez komunistyczną Polskę przetoczyła się potężna spontaniczna fala strajków i protestów. Objęły one blisko dwadzieścia dużych zakładów pracy i wyższych uczelni. Pomimo, że miały silny kontekst ekonomiczny, tak naprawdę były buntem ludzi bardzo młodych, którzy gdy powstawała "Solidarność" byli jeszcze dziećmi. To oni najbardziej mieli dość życia w kraju pozbawionym jakichkolwiek perspektyw. Komunistyczne władze starym zwyczajem usiłowały jeszcze spacyfikować te protesty. W wielu miejscach doszło do rozwiązań siłowych. Jednak strajki te były poważnym ostrzeżeniem dla władzy.
Analizy jakie przeprowadziło wówczas MSW wskazywały, że "w społeczeństwie narasta fala dużego niezadowolenia" i niebawem ,,może nastąpić silny, niekontrolowany wybuch społeczny o trudnych do przewidzenia skutkach ekonomicznych i politycznych". Zaledwie trzy miesiące później - w połowie sierpnia l988 r. wybuchła kolejna fala strajków. Strajkowały wówczas m.in. stocznie Gdańska, Szczecina oraz kopalnie Górnego Śląska. W Gdańsku głównym postulatem strajkujących była legalizacja podziemnej "Solidarności". Wybuch strajków w sierpniu 1988 r. nie mógł być już zbagatelizowany przez władze. Logika mogła podpowiadać wówczas tylko jedno: jak najszybsze uruchomienie politycznego planu awaryjnego. Ten był w zarysie przygotowany już od dawna.
Już w 1986 r. po X Zjedzie PZPR przy szefie MSW powołany został specjalny zespół (tzw. zespół trzech) w składzie: gen. Władysław Pożoga - podsekretarz Stanu w MSW, gen. Stanisław Ciastoń - były szef Departamentu III MSW oraz rzecznik rządu Jerzy Urban. To właśnie w ramach tego zespołu opracowano polityczny plan awaryjny, który przewidywał podjęcie rozmów z opozycją w celu poszerzenia bazy społecznej władzy. Plan ten przewidywał również głęboką reformę systemu i jego gospodarki. I właśnie w sierpniu 1988 r. gdy wybuchła w kraju kolejna fala protestów postanowiono go uruchomić. Oficjalnie idea podjęcia rozmów z opozycją została po raz pierwszy sformułowana przez szefa polskiego MSW - gen. Czesława Kiszczaka w trakcie spotkania z przewodniczącym NSZZ "Solidarność" Lechem Wałęsą, jakie miało miejsce w dniu 16 sierpnia 1988 r".
W czasie, gdy trwały obrady, mordowano, o czym pisze wyżej dr Leszek Pietrzak, niepokornych wobec komunistycznej władzy, księży. Z 20 na 21 stycznia 1989 r. ks. Stefana Niedzielaka, 30 stycznia 1989 r. kapelana białostockiej "Solidarności" ks. Stanisława Suchowolca i już po obradach - 30 lipca 1989 r. ks. Sylwestra Zycha. W rozmowach Okrągłego Stołu uczestniczyli ks. Bronisław Dembowski, ks. Alojzy Orszulik, bp Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego Janusz Narzyński. W rozmowach w Magdalence uczestniczyli przedstawiciele Kościoła katolickiego - ks. Alojzy Orszulik, ks. abp Bronisław Wacław Dąbrowski, ks. bp Tadeusz Gocłowski.
Dla mnie sam fakt picia wódki i paktowania w Magdalence ze zbrodniarzami komunistycznymi, bo tak należy określić odpowiedzialnych, już tylko z racji funkcji państwowych, za mord ks. Jerzego Popiełuszki i innych księży, jest przerażający. I uczestnictwo w tym paktowaniu przedstawicieli Kościoła...
Warto przytoczyć fragment z książki bpa Bronisława Dembowskiego, "Okrągły Stół po dziesięciu latach", s. 94-95. ,,Ksiądz Prymas powiedział: Nie pytasz o instrukcję. Speszyłem się i odpowiedziałem, że oczywiście pytam. Usłyszałem w odpowiedzi z niezmierną powagą wypowiedziane zdanie: Instrukcja jest tylko jedna: rób, co możesz, aby pierwsza rozmowa nie była ostatnią. [...] Jaka była nasza, oficjalnych przedstawicieli Kościoła, rola w tych rozmowach? Okazuje się, że społeczeństwu polskiemu potrzebne było uwiarygodnienie obu stron. Lech Wałęsa rozmawiający bez świadków z generałem Kiszczakiem byłby "spalony" w oczach społeczeństwa. Rozmawiający bez świadków generał Kiszczak też byłby "spalony" w środowisku PZPR. Tak więc obecność księży była potrzebna społeczeństwu polskiemu. Rolą naszą było uwiarygodnienie obu stron. Powiedziałem Księdzu Prymasowi po pierwszym spotkaniu w Magdalence, że jest to bardzo niebezpieczne. Z ogromną powagą odpowiedział mi: Tak, to bardzo niebezpieczne, ale musimy podjąć to ryzyko - dla dobra Polski".
Jak pojmował dobro Polski ówczesny prymas Glemp?
A tak o Okrągłym Stole" i Magdalence mówi Zygmunt Wrzodak, poseł na sejm IV i V kadencji, szef "Solidarności" w Zakładach Mechanicznych Ursus w latach 1991-2001, były członek Komisji Krajowej "Solidarności", były członek Regionu Mazowsze "Solidarność": "Architekci porozumienia tzw. opozycji demokratycznej z komunistami w Polsce pod koniec lat 80. skutecznie pomijają rolę spotkań w Magdalence, w tym rolę byłego prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Okrągły Stół określany jest przez liberalne media jako wielkie zwycięstwo demokracji prowadzącej do "zgody narodowej". W rzeczywistości Okrągły Stół był na rękę komunistom, którym zależało, aby zamienić książeczki czerwone na czekowe. Pseudo-opozycja w Polsce przygotowała miękkie lądowanie dla komunistów zamiast ich rozliczenia. Mieli tylko jeden problem - jak ten plan wdrożyć w Polsce i właśnie do tego potrzebny był teatr pod nazwą Okrągły Stół.
Gdy miałem zaszczyt być posłem na Sejm, zwróciłem się z zapytaniem poselskim do ówczesnego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro o ujawnienie protokołów z obrad z Magdalenki, przedstawicieli ówczesnej władzy i "opozycji". Minister Ziobro odpowiedział mi, że spotkania w Magdalence nie były protokołowane. Nie wiem, czy rzeczywiście mógł nie wiedzieć o tym, że były protokoły, albo mnie okłamał, ponieważ nie chciał rozgrzebywać niechlubnej roli w Magdalence Lecha Kaczyńskiego.
Wyjaśniam, że protokoły z obrad w Magdalence są. Protokolantami byli; Jacek Ambroziak, Krzysztof Dubiński, Kazimierz Kłoda. Część kopii tych protokołów posiadam. Czytając wypowiedzi poszczególnych przedstawicieli władzy i pseudo-opozycji, mam wrażenie jakby ci ludzie znali się od wielu lat, jakby to byli koledzy, prawie wszyscy byli na ty! Stronę rządową reprezentowali; Kiszczak, Ciosek, Reykowski, Sekuła, Gdula, Kwaśniewski i inni, z strony tzw. opozycji udział brali L. Kaczyński, Wałęsa, Geremek, Mazowiecki, Kuroń i inni oraz ks. bp. Tadeusz Gocłowski i ks. Alojzy Orszulik.
Z wyjątkowym zainteresowaniem czytałem wypowiedzi Lecha Kaczyńskiego i to jemu poświęciłem szczególnie dużo uwagi czytając te protokoły, ponieważ on był prezydentem odnoszący się do elektoratu solidarnościowo - prawicowego. L. Kaczyński podczas spotkań z komunistami w Magdalence był bardzo ugodowy w stosunku do Kiszczaka i Sekuły, grzeczny. Forsował zapisy, które były niekorzystne dla "Solidarności" np.; aby "Solidarność" nie była rejestrowana branżowo tylko odgórnie przez zarejestrowanie Komitetu Krajowego związku. Motywował to tym, że struktura związków branżowych jest strajkogenna, umacnia tendencje rewindykacyjne. L. Kaczyński upewniał władzę, że rozumie jej zastrzeżenia - że nie chce powtórzyć sytuacji z lat 1980-81. Forsował również zapis, że "Solidarność" w zakładzie pracy będzie tworzyć komisję międzyzwiązkową do rozmów z dyrekcją. Nie chciał rejestracji "Solidarności" oddolnie, tylko odgórnie, ponieważ struktura oddolna jest konfliktogenna. Podkreślał, że jak władza zarejestruje tylko jedną odgórną organizację związkową, to władza wtedy będzie miała partnera! Chodziło mu oraz Mazowieckiemu, żeby ludzie nie byli samodzielni, żeby robotnicy byli zależni od władz krajowych "Solidarności", a tam, wiadomo, pełna kontrola wszelkiej maści agentury. Wówczas "Solidarność" pacyfikowałaby robotników w czasie zamykania zakładów pracy lub ich prywatyzacji. Ta dyskusja odbyła się w dniu 27-01-1989 roku, obrady trwały od godz. 11,30 do 22,15. Kilka podobnych spotkań odbyło się w następnych dniach.
Lech Kaczyński w Magdalence zgadzał się na pakiet kontrolny mandatów do sejmu dla PZPR, "a resztę dajcie nam". Zaproponował, aby wyrzuceni w stanie wojennym z pracy działacze "Solidarności" zachowali ciągłość pracy, dostali trzymiesięczną odprawę (sic) i nie musieli wracać na swoje stanowisko pracy. Ani słowem nikt z uczestników obrad nie upomniał się o tych działaczy "Solidarności", którzy zostali wyrzuceni z Polski w stanie wojennym, żadnych rozmów o naprawieniu krzywdy ludziom i rodzinom ofiar, które zostały zamordowane w stanie wojennym lub zostali ranni, żadnego zadośćuczynienia dla dzieci poległych robotników ze Śląska, z Pomorza, czy KGHM, tylko kupczenie interesem milionów Polaków, tchórzostwo, podlizywanie się Kiszczakowi, Sekule, Kwaśniewskiemu.
W tym czasie zostają zamordowani księża Niedzielak, Suchowolec. Nikt nie interweniuje u Kiszczaka, nie ma próby zerwania rozmów, jakby to ich nie interesowało. Debatowali przy suto zastawionych stołach, z wódą na nich, tak tworzyły się podstawy pod pseudo-prawo pod niepolskie interesy, kosztem milionów naiwnych Polaków i ten teatr trwa do dziś. Proszę zauważyć, że w "demokratycznych" wyborach na urząd prezydenta zostali jak na razie wybrani tylko ci, którzy brali udział w uzgodnieniach w Magdalence; Wałęsa, Kwaśniewski, Kaczyński, (Komorowski brał udział w rozmowach Okrągłego Stołu).
Nie mam wątpliwości, że ani Okrągły Stół ani Magdalenka nie były Polakom potrzebne, komuna na świecie zbankrutowała już wiele lat wcześniej, trzeba było tylko spokojnie wyczekać i przejąć w pełni władzę, tak by nie dopuścić do tego, co mamy dziś. Dziś PiS propagandowo "zwalcza" Okrągły Stół i ustalenia z Magdalenki, zapominając, że ich wodzowie też tworzyli tą niechlubną historię, odgrywając w niej kluczowe role" - podkreśla Zygmunt Wrzodak.
To podobna postawa zwalczająco -popierająca, ta sama metoda działania, jak wcześniej przynależność niektórych KOR-owców do PZPR i zarazem działanie w KOR czyli w opozycji do PZPR, co opiszę niżej.
Lech Kaczyński był niezmiennym orędownikiem umów okrągłostołowych, także po objęciu urzędu prezydenta RP. Nawet świętował ich rocznice. W 1999 r. uczestniczył w USA w zorganizowanej przez Józefa Blassa konferencji naukowej poświęconej 10 rocznicy Okrągłego Stołu. Byli na niej obok Lecha Kaczyńskiego m.in. Aleksander Kwaśniewski i Adam Michnik. Józef Blass to obywatel amerykański, który wyjechał z Polski po marcu 1968 r., znany z wielu inicjatyw kulturalnych środowiska amerykańskich Żydów i Polaków. Blass spotkał się z prezydentem Kaczyńskim także w lutym 2006 r., jako "polski emigrant, znany z udzielania pomocy opozycji demokratycznej przed 1989 r"., jak pisał Puls biznesu opisując ciekawe powiązania biznesowe amerykańsko-polskie. W spotkaniu tym brał też udział m.in. profesor Michał Kleiber, były minister nauki i informatyzacji w rządzie SLD, jeden z doradców społecznych prezydenta Kaczyńskiego, dobry znajomy Blassa.
Zwolennikiem porozumienia z komunistami był też Lech Wałęsa. [---]
[opuszczam, bo bełkocik tego LW jest porażająco mętny i niemądry. MD]
Trzeba zdać sobie sprawę, że konsekwencje Okrągłego Stołu i Magdalenki, grubej kreski są porażające. To dlatego, że wówczas nie tylko podzielono "łupy" i skazano kraj na gospodarcze zniszczenia, ale także - co jest ogromnie ważne - tak ustawiono "autorytety", że zostali nimi nierzadko szubrawcy, bez sumienia i szacunku dla społeczeństwa, dla naszej tożsamości narodowej, tradycji katolickiej.
Pokłosiem Okrągłego Stołu są dzisiaj kolejki schorowanych ludzi do lekarzy, tragiczna sytuacja NFZ, ZUS, oszustwo OFE, bieda "gorszych" obywateli i bogactwo tych wybranych, ogromna wielomilionowa emigracja młodych Polaków. Przemilczanie tego przez 25 lat jak czyniły to tzw. opozycje jest wzięciem współodpowiedzialności za narodową degrengoladę i jest dowodem zmowy.
Powinna zostać powołana sejmowa komisja śledcza do zbadania zdrady okrągłostołowej i z Magdalenki. Oczywiście jest to w obecnym kształcie sceny politycznej całkowicie nierealne. Zygmunt Wrzodak ma rację, że traktowanie czołówki politycznej PiS jako reprezentatywnej dla katolików narodowców, także przez media katolickie, które są naszą ostoją, nawet w imię wyboru mniejszego zła, owocuje w konsekwencji przedłużeniem szerzenia się zła, demoralizacji i agonii Polski.
Za: http://oficyna-aurora.pl/index.php?a=ksiazki&c=60
Za: http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=15602&Itemid=13843843419