Choć współczesna cywilizacja, lansująca wzorzec osiągania nieustającego szczęścia, wypracowała szereg sposobów zapominania o tym, co trudne i bolesne, łącznie z problemem zła i ludzkiej śmierci, to jednak w chwilach wielkich doświadczeń oraz zrządzeń losu wielu z nas stawia prowokujące i dramatyczne pytanie: gdzie jest Bóg, skoro dopuszcza do zaistnienia takich czy innych tragedii? Odpowiedź jest prosta: Bóg zawsze jest obok nas i zawsze jest po naszej stronie, a ponieważ szanuje darowaną człowiekowi wolność, którą ten czasem pożytkuje na niszczenie siebie, swej przyszłości oraz innych ludzi, stąd raczej trzeba mówić o jakiejś przedziwnej „bezradności” Boga wobec wyborów człowieka niż o jego „bierności” wobec cierpienia i zła. A to, co się dzieje: kataklizmy, wojny i zbrodnie, choroby, cierpienie, a w ostateczności śmierć, jawi się jako wynik albo pęknięcia ludzkiej natury skażonej pierworodną winą, albo jako kosmiczny skutek grzechu pierworodnego.
Niektórzy jednak w aktach desperacji stawiają pytanie o to: dlaczego Bóg milczy? Dlaczego nie usunie zła ze świata? Dlaczego dopuszcza ogrom zła? Gdyby Bóg miał usunąć zło z naszego świata, Jego działanie byłoby całkowite i zupełne. Obejmowałoby oczywiście nieszczęścia i kataklizmy, ale również nasze kłamstwa, indywidualne przewiny, brak miłości i wytrwałości w czynieniu dobra. Przypuśćmy jednak, że Bóg zdecydowałby dzisiaj, teraz, usunąć z ziemi wszelkie zło. Kto z nas pozostałby tutaj jutro? Kto z nas okazałby się bez winy?
Człowiek czyniąc zło, staje się winny wobec Stwórcy i całego stworzenia. Jednak mimo krzywdy Mu wyrządzonej, zło dziejące się na świecie nie jest żadną Jego zemstą, bowiem Bóg śmierci i cierpienia nie uczynił, i nie cieszy się ze zguby żyjących (por. Mdr 1,13 oraz 2,23), a świat stworzył z miłości i jako „najlepszy z możliwych”. Jest On zatem jedynym bytem, który nie tylko mógł stworzyć dobro i dopuścić zło, lecz także może wszelkie zło przeobrazić w większe od niego dobro. Być może na tym właśnie polega Jego wspaniałomyślność: pozwolić istnieć wszystkiemu, nawet złu, i każdemu stworzeniu dać szansę na rozwój lub przemianę (por. Mt 13,24-43).
Nadrzędnym i ostatecznym celem każdego człowieka jest jego osobiste zbawienie. A przecież tylko Bóg zna ludzkie serce. Prawdziwe zaś szczęście nie wyklucza cierpienia, które przecież zawsze kojarzone bywa ze złem. W swojej nieograniczonej mądrości Bóg wie, że są takie wartości moralne, które człowiek może osiągnąć jedynie poprzez cierpienie. Paradoksalnie, ochraniać nas przed takim cierpieniem, znaczyłoby pozbawiać nas większego dobra. O tym właśnie myślał św. Piotr, kiedy mówił: A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje (1 P 5,10). Ostateczne zaś wytłumaczenie tajemnicy i wartości cierpienia dokonuje się w „skandalu krzyża” i śmierci Syna Bożego, który został umęczony i zabity za nasze grzechy.
Wobec faktu zła można zająć zasadniczo dwojakie stanowisko: albo uznać całkowitą absurdalność tego świata, albo przezwyciężać absurd zła w kontekście prawdy o Bogu zbawiającym człowieka. To właśnie czyni chrześcijaństwo. Zło, w kontekście życia, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, nie jest i nigdy nie będzie dominującym elementem rzeczywistości. Zło nie jest także losem czy przeznaczeniem człowieka, albowiem ostatnie słowo należy do Dobra i Życia, czyli do Boga. Chrześcijaństwo, choć dostrzega ogrom zła w świecie, jest głęboką wiarą w sens świata, natury i łaski.
Uczeń Chrystusa dostrzega, że dobro jest bardziej pierwotne i fundamentalne aniżeli zło, posiada też eschatologiczną nadzieję w ostateczne zwycięstwo dobra. Przezwyciężanie owego zła w świecie winno być zgodne z zaleceniem św. Pawła, nakazującym „zło zwyciężać dobrem” i wsparte ufną modlitwą o uwolnienie nas od niego. Stąd każdego dnia wypowiadając słowa Modlitwy Pańskiej, na jej końcu zanosimy do Boga pełne nadziei wołanie: wybaw nas od wszelkiego złego.
Katechizmu Kościoła Katolickiego
Art. 311. Aniołowie i ludzie – stworzenia rozumne i wolne – muszą zdążać do swego ostatecznego przeznaczenia przez wolny wybór, a przede wszystkim przez miłość. Mogą więc błądzić. Istotnie, popełnili oni grzech. W ten właśnie sposób zło moralne weszło w świat; jest ono nieporównanie większe od zła fizycznego. Bóg w żaden sposób, ani bezpośrednio, ani pośrednio, nie jest przyczyną zła moralnego (por. św. Augustyn, De libero arbitrio; św. Tomasz z Akawinu, Summa theologiae). Dopuszcza je jednak, szanując wolność swego stworzenia, i w sposób tajemniczy potrafi wyprowadzić z niego dobro (…).
Art. 314. Wierzymy mocno, że Bóg jest Władcą świata i historii. Drogi Jego Opatrzności są dla nas często nieznane. Dopiero u kresu, gdy skończy się nasze poznanie częściowe, gdy zobaczymy Boga „twarzą w twarz” (1 Kor 13, 12), w pełni poznamy drogi, którymi Bóg prowadził swoje stworzenie, nawet przez dramaty zła i grzechu, do odpoczynku ostatecznego Szabatu (por. Rdz 2,2), ze względu na który stworzył niebo i ziemię.
Za: http://nowezycie.archidiecezja.wroc.pl/numery/092009/09.html