Projekt apologetyczny po Soborze Watykańskim II został potraktowany drugorzędnie, m.in. ze względu na ekumeniczną perspektywę i czasy dialogu międzyreligijnego. W efekcie dziś spotykamy wielu katolików, którzy nie znają swojej wiary
Z ks. kard. Williamem J. Levadą, prefektem Kongregacji Nauki Wiary, rozmawia o. Zdzisław Klafka
Upłynęło już pięć lat od objęcia Stolicy Piotrowej przez Benedykta XVI. Które momenty tego pontyfikatu są, zdaniem Eminencji, najważniejsze?
- Pontyfikat Ojca Świętego Benedykta XVI w trakcie tych pięciu lat przyniósł nam wielkie bogactwo treści. Myślę, że ks. kard. Joseph Ratzinger sam nie spodziewał się wyboru na Papieża i nie był przygotowany do tego, że będzie musiał odnaleźć się w świetle reflektorów i pod okiem prasy. Ale wyraźnie dorósł na naszych oczach do tej misji.
Podczas audiencji generalnych i podróży do różnych krajów widzieliśmy, jak zachowywał się coraz swobodniej - umiał docierać do ludzi i tworzyć relacje, choć podejrzewano, że będzie miał z nimi kłopoty. Cennym wkładem posługi Benedykta XVI jest prostota i klarowność, które widać w papieskim dyskursie i w homiliach, podczas środowych audiencji i w czasie katechez. Papież posiada dar, rozwijany przez długie lata bycia profesorem, oddawania istoty rzeczy w sposób zrozumiały dla ludzi, do których się zwraca. To naprawdę zdumiewa. Słuchacz zawsze odkrywa, że jest wzbogacony, słuchając Papieża, kiedy on przemawia.
Benedykt XVI ma ogromną umiejętność wyrażania głębokich myśli językiem zrozumiałym, prostym i bardzo poruszającym.
Jak odbierane są propozycje Benedykta XVI odnośnie do roli chrześcijan w życiu publicznym? Czy istnieje tendencja do ignorowania tego, co głosi, przez polityków, intelektualistów, media?
- Myślę, że papieskie komentarze czasem spotykają się z murem milczenia... To nic nowego. Myślę, że politycy, naukowcy, spotykając osobiście Benedykta XVI, otwierają się na rozumienie jego samego i jego nauczania. Nie doświadczyliby tego, gdyby czytali o nim tylko z gazet. Nie jestem przekonany, że można powiedzieć, iż rządzący tak po prostu ignorują Papieża. Prezydent Nicolas Sarkozy, zmagając się z problemami w swoim kraju, złożył specjalną wizytę właśnie Papieżowi. Jestem pewien, że ludzie cenią sobie bardzo jego wyważone rady, mądrość, jaką wnosi przez swe analizy życia politycznego. Powiedziałbym, że w przeciwieństwie do tego, co może być czasami prezentowane w powierzchowny sposób przez media, myślący i rozsądni ludzie ze sfery życia politycznego zwracają coraz większą uwagę na nauczanie Ojca Świętego.
Słowo "kryzys" to prawdopodobnie termin najczęściej używany przez media dla opisania aktualnej sytuacji Kościoła katolickiego. Kościół znajduje się rzeczywiście w momencie kryzysu, czy też chodzi o fałszywą interpretację forsowaną przez media świeckie? Czy kryzys może być swego rodzaju błogosławieństwem?
- Gdy modlimy się o pokój, prosimy o to, abyśmy mogli żyć w czasach bez kryzysu, bez trudnych momentów. Kiedy jednak spoglądamy na historię Kościoła, widzimy, że przeszedł on już wiele kryzysów, większych i mniejszych. Kiedy pojawia się teza, że Kościół znajduje się w kryzysie, a media ją nagłośnią, wszyscy się do tego dołączają. Prawda jest jednak taka, że zawsze żyjemy w czasach kryzysu i nie powinniśmy się spodziewać, że będziemy kiedyś żyć w czasach łatwych. W okresie życia Apostołów i wczesnego chrześcijaństwa wielu pierwszych chrześcijan zostało zamęczonych za wiarę. To nie były czasy proste ani spokojne, ale właśnie lata kryzysu. Nie oznacza to, że tęsknimy za byciem męczennikami. Papież na pewno nie oczekuje tego dla samego siebie. Budującym świadectwem jest dla mnie bezpośredniość Benedykta XVI w stawianiu czoła sprawom nawet krytycznym i sposób, z jakim dodaje ducha ludziom przez swoje słowa i przykład.
Kongregacja Doktryny Wiary jest odpowiedzialna za poprawność doktrynalną i szerzenie wiary, ale od 2001 r. zajmuje się kwestią dosyć szczególną - nadużyciami seksualnymi kapłanów wobec nieletnich. Dlaczego Ojciec Święty Jan Paweł II powierzył ten obszar Kongregacji Doktryny Wiary?
- Nie wiem, czy ostatni rozdział w tej historii został już napisany, ale jest prawdą, że podstawowym zadaniem Kongregacji jest krzewienie wiary, tzn. jej właściwego rozumienia. Zadanie to obejmuje elementy dyscyplinarne - np. sprawdzanie pism teologów, którzy zajmują wątpliwe lub nieortodoksyjne pozycje. Kongregacja, obok zadań doktrynalnych, była też zawsze trybunałem, pośród innych trybunałów Stolicy Apostolskiej, z zadaniem wydawania sądów dyscyplinarnych, kiedy zachodziła taka potrzeba. Trybunałem mogącym wypowiedzieć się na temat pozycji teologów, czy mogą uczyć jako teologowie katoliccy itd.
Muszę powiedzieć, że nie byłem zaangażowany w pracę w Kongregacji, kiedy Jan Paweł II powierzył jej nowe zadanie w 2001 roku. Faktem jest, że Kongregacja już wcześniej pełniła funkcje dyscyplinarne odnośnie do "graviora delicta" (grzechy ciężkie o statusie najwyższym), takich jak wykroczenia przeciw Eucharystii czy przeciw sakramentowi pokuty i pojednania. Myślę, że dlatego Ojciec Święty nie stworzył oddzielnego ciała, ale poprosił Kongregację, aby podjęła się zadania oczyszczenia Kościoła w odniesieniu do kwestii seksualnych nadużyć. Jan Paweł II słusznie widział wykorzystywanie nieletnich jako wykroczenie przeciw doktrynie moralnej i dobru Kościoła i jako przestępstwo przeciw kapłaństwu. Księża naruszają swoje powołanie przez wykorzystywanie seksualne dzieci.
Kilka miesięcy temu Eminencja stwierdził, że Kościół potrzebuje dziś "nowej apologetyki", aby udzielić jasnej odpowiedzi na argumenty tych, którzy "podminowują" wiarę katolicką. Czy może Eminencja rozwinąć tę myśl? Dlaczego potrzebujemy nowej apologetyki?
- Idea apologetyki bazuje na Piśmie Świętym. Cytat biblijny z Pierwszego Listu św. Piotra zachęca do tego, by bronić swojej wiary ze zrozumieniem i miłością. To parafraza, nie dokładny tekst. Apologetyka była powszechna w czasie mojej młodości. Przed Soborem Watykańskim II uczestniczyłem w kursie apologetycznym nauczającym, jak bronić wiary przed świeckim, niekatolickim światem. Apologetyka była bardzo użyteczna. Czuliśmy, że możemy mówić rzeczowo o tym, co dotyczy naszej wiary wobec ludzi, którzy mogą ją kwestionować. Myślę, że zdolność świadomej obrony wiary nie była tak wyeksponowana w Kościele po Soborze Watykańskim II m.in. z powodu innego podejścia do katechezy, w której wiara nie była prezentowana w tak jasny sposób jak kiedyś, choć często także w formie pytań i odpowiedzi. Myślę także, że inne względy odegrały tu rolę - ekumeniczna perspektywa, czasy dialogu międzyreligijnego. Projekt apologetyczny został poniekąd potraktowany jako coś o drugorzędnym znaczeniu. Dziś znajdujemy wielu katolików, którzy nie znają swojej wiary. Katolicy, nawet zaangażowani w życie społeczne i polityczne, bywają nieśmiali, kiedy pyta się ich o to, czym jest ich wiara, na czym polega jej wartość, jak za nią podążać i oceniać ją we współczesnym świecie. Właśnie dlatego musimy raz jeszcze spojrzeć na apologetykę w odniesieniu do współczesnej sytuacji. Obecnie występują nowe pytania, które oczekują na odpowiedź. Wierni muszą być przygotowani do rzeczowych dyskusji. To właśnie mam na myśli, kiedy mówię o "nowej apologetyce".
W kontekście powrotu grupy anglikanów do jedności z Rzymem stwierdził Eminencja, że celem ekumenizmu jest jedność z Kościołem katolickim. Taka teza może wydawać się zbyt twarda, szczególnie dla tych, którzy widzą cel ekumenizmu we wspólnym wysiłku chrześcijan w dążeniu do jedności, nie zaś w konwersji na katolicyzm.
- Wydaje mi się, że te dwie sytuacje nie wykluczają się. Celem ekumenizmu jest osiągnięcie jedności wiary, która później naturalnie prowadzi do komunii i działania w miłości. Wola Jezusa, "aby wszyscy byli jedno", to fundament Kościoła. Podziały i herezje zawsze stanowiły rany dla tej jedności. Ludzie nie tworzą obecnie tej rany przez sam fakt przynależenia do wiary protestanckiej, prawosławnej czy jakiejkolwiek innej, ponieważ dziedziczą ją od pokoleń. Ale rana istnieje w ciele - to znaczy we wspólnocie uczniów Chrystusa. Ekumenizm jest więc zaproszeniem do jedności, które pociąga za sobą nawrócenie. A przecież wszyscy jesteśmy wezwani do ciągłego nawracania się w naszym chrześcijańskim życiu. Myślę, że idea, iż nie powinniśmy szukać tej jedności w konkretnym wymiarze, tak jak to było na początku nakazane przez Jezusa, jest błędna. To niewłaściwe podejście do ekumenizmu. Jeśli myślimy, że podejście ekumeniczne to po prostu kwestia prowadzenia dialogu, musimy wziąć pod uwagę to, że dialog ma także swoje cele, a głównym jest staranie się o jedność, której chciał Jezus dla głoszenia Ewangelii. Ta jedność może się pojawiać stopniowo.
Jeśli chodzi o anglikanów, Ojciec Święty w swojej ostatniej konstytucji apostolskiej "Anglicanorum coetibus" ofiarował możliwość przejścia do Kościoła katolickiego członkom tej wspólnoty, którzy swoją wiarę przeżywają w łączności z wiarą katolicką. Papież zaproponował im jedność z Kościołem katolickim, przy zachowaniu ich własnych tradycji duchowych i liturgicznych.
Księże Kardynale, spotykamy się przy okazji wystąpienia Eminencji w auli Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego na temat dokumentu "Biblia i moralność". Jak Eminencja mógłby opisać pracę Papieskiej Komisji Biblijnej i znaczenie jej ostatniego dokumentu?
- Myślę, że głównym zadaniem Komisji Biblijnej jest praktyczna służba Kościołowi i uczonym dla lepszego zrozumienia samej Biblii, jej miejsca w Kościele, sposobu jej czytania i interpretacji. Mamy już duży zbiór dokumentów, które Komisja wydała przez wiele lat, a zwłaszcza po Soborze Watykańskim II. Bez wątpienia mogą się one znaleźć na wielu spisach lektur jako dokumenty ze wszech miar użyteczne przy studiowaniu Pisma Świętego. Podobnie jest z dokumentem "Biblia i moralność". Biblia nie jest w pierwszym rzędzie podręcznikiem lub spisem reguł moralnych. Zawiera jednak w sposób naturalny wspaniałe nauczanie na temat ludzkości, tego, kim jesteśmy i jak powinniśmy przeżywać życie, a to właśnie jest moralność. Dziś wielu ludzi czyta Biblię i zna jej fragmenty, więc Papieska Komisja Biblijna poprzez ten dokument chciała uświadomić wszystkim i pomóc im zrozumieć, jak Biblia rzeczywiście objawia plan Boży i drogę właściwego postępowania dla nas, ludzi.
Czym jest "moralność objawiona"? W jaki sposób nowy dokument stara się zaproponować tę moralność współczesnym mężczyznom i kobietom?
- Celem tego dokumentu jest lepsze zrozumienie roli Biblii w sferze moralności. "Moralność objawiona" odróżnia się od "moralności naturalnej", która wynika jedynie z używania naszego ludzkiego rozumu. Małe dzieci dorastają z rodzicami uczącymi je, co jest dobre, a co złe. Mamy więc wrodzony zmysł moralny, ale jest on niedoskonały z powodu grzechu pierworodnego, a także z powodu historii naszej wspólnoty wiary. Często dryfowała ona w różnych kierunkach, doświadczała wojen, stosowania przemocy i innych kwestii, które pokazują, jak nie potrafiliśmy zachować podstawowych przykazań Bożych zawartych w Dekalogu.
Aby móc odróżniać dobro od zła, osoba musi wejść w proces podejmowania decyzji moralnych w oparciu o Pismo Święte, doktrynę religijną i własne sumienie. Jakie niebezpieczeństwa stają dziś na drodze właściwej formacji sumienia?
- Powszechny sposób pojmowania dziś sumienia mógłby zostać streszczony w pytaniu zadawanym konkretnej osobie: dlaczego robi ona rzeczy, które sprzeciwiają się wspólnemu dziedzictwu moralnemu? Odpowiedź, która często się pojawia, jest następująca: jeśli moje sumienie nic mi nie wyrzuca, nie przejmuję się tym, bo to jest znakiem, że postępuję w zgodzie ze swoim sumieniem. Co się dzieje z tymi, którzy idą za głosem sumienia, które nie zostało we właściwy sposób uformowane? Sumienie jest częścią naszej ludzkiej konstrukcji. Musimy się go uczyć, rozwijać je. Słyszymy zewsząd, że należy żyć zdrowo, ćwiczyć itd., aby nasze ciało mogło funkcjonować właściwie. Podobnie nasze sumienie musi być ćwiczone, a czynimy to, zagłębiając się w to, co Biblia przedkłada nam na dany temat, co mówi zmysł moralny, wspólnota Kościoła, a przede wszystkim, co chce nam na ten temat powiedzieć Objawienie Boże, które dokonuje się i jest przekazywane pod kierownictwem Ducha Świętego we wspólnocie uczniów Jezusa w Kościele. To są sposoby właściwego formowania sumienia, aby rozeznawać w szczegółowych kwestiach, co w danych okolicznościach jest dobre, a co złe.
Ponieważ "moralność objawiona" w Biblii posiada charakter uniwersalny, można powiedzieć, że dotyczy ona nie tylko chrześcijan. Eminencjo, jaka jest relacja pomiędzy moralnością biblijną a prawem naturalnym?
- To kwestia, która w dokumencie Komisji Biblijnej jest pozostawiona jako obszar do dalszego studiowania. Biblia przyjmuje jako naturalne wiele darów Bożych, np. to, że człowiek jest osobą, posiada rozum, którego należy używać. Bóg dał nam możliwość poznania dobra i odróżnienia go od zła, podążania za dobrem w naszym życiu. Jednakże wiemy, że istnieje wiele rzeczy, które odciągają nas od dobra lub nie pozwalają nam wybrać tego, co dobre. We wszystkim, co nazywamy "moralnością objawioną", Biblia ma nas oświecić, wskazując, co dobrego i złego możemy uczynić przy pomocy naszego ludzkiego rozumu. Taka właśnie jest relacja pomiędzy biblijną lub "objawioną" moralnością a moralnością, do której naturalnie dochodzimy przy użyciu naszego ludzkiego rozumu.
Na zakończenie chciałbym prosić Eminencję o podzielenie się wrażeniami z pobytu w Polsce.
- Jestem szczęśliwy, że mogę być w Polsce! To już moja trzecia wizyta w waszej Ojczyźnie w ostatnich trzech latach. Wcześniej nie bywałem w Polsce, czego żałuję. Służba dla Stolicy Apostolskiej nie pozwalała mi na zbyt liczne podróże. Byłem na placu św. Piotra, kiedy wybrany został Jan Paweł II, potem powróciłem do Ojczyzny i zostałem mianowany przez Jana Pawła II biskupem pomocniczym, potem zaś arcybiskupem w dwóch kolejnych archidiecezjach. Zawsze jednak pragnąłem przybyć do Polski, dopiero jednak w ostatnim czasie pojawiła się taka możliwość. Jestem pod ogromnie pozytywnym wrażeniem, spotykając w Polsce tak wspaniałych ludzi i tak żywy Kościół. W bieżącym roku byłem już w Polsce z okazji beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki. Niezliczony tłum, który zgromadził się na tej uroczystości, modlitwa ludzi i samo świadectwo błogosławionego już księdza Jerzego wywarło na mnie ogromne wrażenie. Jestem wdzięczny Bogu za to, że sprowadził mnie po raz kolejny do Polski.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Tłum. ks. Marcin Kowalski,
o. Andrzej Wodka CSsR
Za: Nasz Dziennik Sobota-Poniedziałek, 30 X - 1 XI 2010, Nr 255 (3881)