Po roku 1989 sądziliśmy, że odzyskaliśmy naszą Polskę, naszą matkę: autentyczną, wymarzoną i wspaniałą. Ale wraz z upływem lat zaczęliśmy przecierać oczy: to chyba nie Polska, tylko jakaś karykatura i dla patriotów, i katolików, jakaś macocha, a nawet anty-Polska. Coraz częściej słyszeliśmy z góry, że Naród Polski to wsteczna plemienność, a patriotyzm polski w przeciwieństwie do izraelskiego to rasizm. Późniejszy premier powie, że "polskość to nienormalność; piękniejsza od Polski jest ucieczka od Polski". Dziś dodaje się jeszcze, iż głoszenie, że Matka Boża uratowała Polskę w roku 1920, to rusofobiczne, katolickie majaczenie Polaków. I niekiedy dodaje się obecnie dziwne stwierdzenia, że nasze potępianie napastniczej Armii Czerwonej i jej okrutnej okupacji Polski to niesprawiedliwy antykomunizm, rusofobia, a wreszcie i antysemityzm. Dlaczego antysemityzm? I tak niczego już nie rozumiemy.
Dwie Polski
Ikona  Polski jaśnieje jeszcze i dziś, ale raczej w dołach, wśród ludzi  prostych, uczciwych, szlachetnych, i ci ludzie stroją tę ikonę i malują  coraz piękniej i serdeczniej, ale na górze, w sferach politycznych czy  raczej pseudopolitycznych, robi się jakiś falsyfikat Polski, rzekomo  "nową Polskę".
Na górze jednak brakuje przede wszystkim koncepcji i  teorii Polski. Teorie o swoich krajach mają Francuzi, Niemcy, Anglicy,  Rosjanie, Turcy, Litwini, Słowacy, lecz nie mają ich nasi koryfeusze  życia publicznego: SLD, PO, jedynie małpują nadal marksizm sowiecki,  socjalizm i liberalizm zachodni. Ciekawe, że mieli określoną koncepcję  Polski Żydzi polscy po roku 1989, stanowiący rdzeń Unii Demokratycznej,  potem Unii Wolności. Ale okazali się zbyt wyniośli, pogardliwi wobec  innych i hermetyczni, i dlatego prowadzona przez nich partia dosyć  szybko upadła. Tadeusz Mazowiecki nawiązywał w dużym stopniu do  personalizmu Emmanuela Mouniera, co zauważyłem, gdy współpracowałem z  nim jako redaktorem miesięcznika "Więź" już od pierwszego numeru w roku  1958. Podobnie było z Jerzym Turowiczem, z którym współpracowałem od  początku lat 70. na łamach "Tygodnika Powszechnego". To mądre i  ideologiczne ugrupowanie miało jednak coś niepolskiego, pogardliwego  wobec nas. Oddał to dobrze parę lat temu na KUL pewien Żyd polski,  mieszkający obecnie w Paryżu, zaproszony przez ks. abp. Józefa  Życińskiego. W wykładzie dla kleryków, studentów KUL powiedział ni  mniej, ni więcej, że Mieszko I był Żydem i został księciem, bo wśród  Polan nie było nikogo wybitnego, a starszyzna składała się z samych  pijaków. Ale było coś na rzeczy. Wielu bowiem historyków niemieckich  pisało i pisze, że Mieszko I był z kolei wikingiem, skandynawskim  rozbójnikiem, bo barbarzyńscy Polanie nie byliby zdolni stworzyć tak  wielkiego i walecznego księstwa, które potrafiło bić rycerstwo  niemieckie w roku 972 pod Cedynią, a nawet wojska cesarza Ottona II w  roku 979.
Prezydent Bronisław Komorowski, choć historyk, również nie  ma koncepcji Polski. Wychodzi wprawdzie z założeń UW, do której należał,  przyjął przede wszystkim jej ideę prywatyzacji religii, co objawiło się  w wyrzucaniu krzyża z placu publicznego, a także zdaje się przyjmować  pewną niższość Polaków wobec sąsiadów, idąc za UW i PO, to jednak  dokonuje daremnego eklektyzmu, starając się wsadzić w jeden wspólny  worek, jak w torbę żebraczą, także idee wszystkich innych: UW, KLD, SLD,  PO, SD, postkomunistów, solidarnościowców, ateistów, liberałów,  masonów, choć najwięcej foruje członków UW. Chyba gra tezą "pluralizmu".  I tak np. odznacza najwyższymi orderami polskimi nie tyle tradycyjnych  patriotycznych Polaków, ile raczej tych, których zasługi są bardzo  wątpliwe lub którzy zgoła niszczą Polskę.
W rezultacie ogólnie  podział na dwie Polski stale się pogłębia, zwłaszcza w miarę jak Polska  jest osłabiana i niszczona na rzecz innych krajów i narodów. Ludzie  nierozumiejący praw procesów społecznych i religijnych często roją  sobie, że wszystkie odłamy w Polsce można i należy zjednoczyć "dla dobra  wspólnego". Ale to jest błąd. Nie da się zjednoczyć prawdy z fałszem,  dobra ze złem, miłości Ojczyzny z jej niszczeniem i pogardą, bo to  byłoby właśnie w służbie zła wspólnego i bezsensu. Nie wolno więc  jednoczyć twórcy Polski z jej niszczycielem, mądrości z głupotą, AK z  UB, patriotyzmu ze zdradą. Dla prawdziwego i sensownego zjednoczenia  musi zła strona ustąpić dobrej, a dobra musi walczyć, żeby zwyciężyć,  choć, oczywiście, przy pomocy środków legalnych i godnych, co jednak nie  oznacza ustępstwa złemu w jego złu. Jednoczyć można i trzeba jedynie  różne aspekty czy ujęcia prawdy i dobra.
Potrzeba walki z nie-Polską
Do  tej pory miejscem wspólnego spotkania polskiego jest wciąż Kościół  katolicki ze swoim tysiącletnim dziedzictwem chrześcijańskim i polskim.  Dzięki temu oba te obozy nie walczą jeszcze jak dwaj rycerze w bagnie,  tylko że obóz staropolski zauważa to trochę za późno, a obóz nowopolski  tego w ogóle nie rozumie. Opierając swoje istnienie i działanie na  gruncie tradycji kościelno-polskiej, chce ten grunt usunąć spod nóg i  szuka oparcia na iluzorycznym i błędnym postkomunizmie, liberalizmie i  nihilizmie moralnym. Przy czym jego powoływanie się na "Solidarność"  jest zwyczajnym oszustwem.
Obóz nowopolski, rewolucyjny wobec Polski,  ulega mitologicznej utopii, że otwiera nową erę i nowy świat przez  zniszczenie dotychczasowego. Są to dziwni ludzie, którym amputowano  historię. Powinni wiedzieć, że prawie każdy ambitniejszy władca od  najstarszych czasów przybierał sobie jakieś imię jako "Twórca nowego  świata", np. w Chinach był "Cesarz Początku". Podobnie zresztą robili  Napoleon, Hitler, Stalin i inni. Ale i według naszych niedouczonych  utopistów, Polska zaczęła się nie od Mieszka I, lecz dopiero bądź od  roku 1944, bądź od 1989, bądź od przystąpienia do UE, i zawsze łączy się  z tym przekonanie, że będzie to już era wieczna i zbawienna dla jej  zwolenników.
Niestety i nasz obóz "nowej Polski" czy raczej  "nie-Polski" choruje na głęboki kompleks niższości Polski i zamiast  partnerstwa z UE zacieśnia się wasalstwo. Prezydent chce już od dawna,  by nasz parlament zmienił - bez referendum - Konstytucję tak, by była  ona całkowicie wasalska wobec UE. Przecież można ratyfikować ustawy UE  każdorazowo przez Sejm. Zresztą po przystąpieniu do Unii podobno  przywieziono do Polski już 350 tys. ustaw, uchwał, rozporządzeń, które w  dużej mierze wykonujemy bez rozgłosu, choć nie brakuje aktów  niedorzecznych. Ostatnio np. pojawiło się polecenie, żebyśmy jedli  robaki i insekty, "bo są bardzo pożywne". Ponadto jeszcze 22 listopada  2010 r. Trybunał Konstytucyjny zawyrokował, że nasze uzależnienie się w  prawodawstwie od Brukseli nie jest uzależnieniem, lecz spełnieniem  suwerenności. Mamy tu logikę postmodernistyczną: nielogiczną.
Jest  skandal z gazem łupkowym, który miałby nas dźwignąć z zapaści. Okazuje  się, że na 101 koncesji Polska sprzedała 25 Rosjanom, co albo rząd  ukrywa, albo jest oszukiwany, a wyjawiła to UE. Przecież Rosjanie mogą  spowodować zator w całej sprawie. Trzeba pamiętać, że mają oni w  Brukseli ponad tysiąc swoich przedstawicieli, którzy mają większe wpływy  niż cała nasza reprezentacja łącznie z Jerzym Buzkiem. I już wpłynęli  na Francję, by nie poszukiwała u siebie gazu łupkowego, a Francja miała  już chęć i nam zakazać poszukiwania tego surowca. Zobaczymy jeszcze, co  powiedzą Niemcy ulegający Rosji w kwestiach gospodarczych. Podejrzane są  właśnie postawy naszego prezydenta i rządu PO, bo na początku głosili  sceptycyzm czy nawet zastrzeżenia, teraz przed wyborami prace nad gazem  popierają, ale zachodzi obawa, że po ewentualnie wygranych wyborach  przez PO mogą całą sprawę sabotować, żeby przysłużyć się Rosji i UE.
Charakterystyczne  jest też to, że władze wysłały ostatnio naszych prokuratorów i  specjalistów do badań nad samolotem Tu-154M, zapewne żeby bronić się  przed zarzutami, że zaniedbały takie badania poprzednio. Ale jednak i to  pokazuje nasz status wasalski, bo nasi ludzie pracują tylko w obecności  Rosjan, pod ich ścisłą kontrolą, nie mogą otrzymać niektórych  niezbędnych informacji.
Ponadto PO prze całą parą do przystąpienia do  strefy euro, choć byłoby to ewidentnie bardzo złe gospodarczo,  ograniczyłoby jeszcze bardziej wolność finansową, i choć system euro się  wali. Przy czym minister finansów popiera projekt podporządkowania  Polski bezpośrednio centralnemu bankowi Unii i zarazem poddania naszych  planów budżetowych kontroli unijnej. Wszystko to jeszcze bardziej  uściśliłoby nasze wasalstwo wobec Unii, a może nawet byłoby zgodą na  status kolonii.
Również PO, SLD i ugrupowania ateistyczne chcą  wycofać egzempcję Polski od Karty Praw Podstawowych, wywalczoną z takim  trudem przez Lecha Kaczyńskiego. Karta ta daje podstawy prawne pod  zniesienie katolickiej etyki w życiu publicznym, np. co do wyrugowania  wpływu Kościoła na życie moralne, uznania układów homoseksualnych i  adopcji przez nie dzieci, swobodnego rozwoju sekt i satanizmu,  niekaralności profanacji i bluźnierstw itp. Projekty co do wprowadzenia  tej karty są w mediach wypowiadane przez polityków tylko półgębkiem,  żeby ogół katolików nie zrozumiał, o co chodzi, i żeby nie zdradzić się  przed wyborami. Ale będzie to jeszcze jeden ukłon w stronę  nihilistycznego liberalizmu zachodniego.
Jest tragedią obłędne  legalizowanie w UE niemoralności w dziedzinie seksu, rodziny i  prokreacji. Zło tej legalizacji mało kto do końca rozumie, choć jest ono  symptomem dogłębnej degeneracji dzisiejszego człowieka. To zło,  najbardziej in vitro, niszczy dom rodzinny, godność urodzenia i  pochodzenia, pojęcia i uczucia ojca i matki, a także dziecka, cześć dla  rodziców, miłość głębszą do dziecka, więzi między rodzeństwem,  idealizację środowiska narodzin i dzieciństwa, więź ojczyźnianą i  narodową, podstawy kultury duchowej i społecznej, cnoty moralne, zdrowie  psychiczne i równowagę osobowościową, zmysł religijny, a wreszcie zrywa  ciągłość genetyczną i prowadzi do wymierania ludów i narodów.  Zachowania i działania niektórych liberałów są w tym względzie  przestępcze i zbrodnicze. Oto np. w Wielkiej Brytanii na trzech  uniwersytetach (King´s College, Newcastle i Warwick) dokonywane są  zabiegi zapładniania zwierzęcych komórek ludzkimi plemnikami (prof. M.  Giertych). Warto zauważyć, że pierwszy myśl taką podjął Stalin, który w  roku 1925 polecił Ilji Iwanowowi skrzyżowanie człowieka z małpą dla  celów wojskowych ("Europa", 18-19.10.2008 r.).
Trzeba więc pokazać,  jak groźni są politycy i inni szerzący skrajny liberalizm, który  notabene na Zachodzie już słabnie, a u nas jest nierozumnie rozwijany.
-  Ludzie ci dążą do radykalnego zmniejszenia populacji w Polsce,  konkretnie do 15 mln, choć już w roku 2030 na stu pracujących będzie  przypadać 72 osoby do utrzymywania i choć tak przeludnione Chiny  odchodzą już od modelu rodziny 2+1 na rzecz modelu 2+2, gdyż słabnie  gospodarka i potencjał kulturowy.
- Chcą zniszczyć religie i dawną  moralność, a przynajmniej zepchnąć je na margines, gdyż są podstawowym  czynnikiem zniewolenia człowieka.
- Zmarginalizować znaczenie  robotników, chłopów, także związków zawodowych i różnych przeciwników  "nowej ery", sprowadzając ich jedynie do roli służebnej, gdyż inaczej  będą tylko hamowali rozwój społeczny i proces kształtowania nowego  "człowieka wolności".
- Rozwijać pełną ekologię: kosmosu, ziemi,  flory i fauny, pamiętając, że człowiek, zwłaszcza w wielkiej liczbie,  jest głównym zagrożeniem dla środowiska; nie wulkany, nie trzęsienia  ziemi, nie lodowce, nie susze, lecz człowiek.
- Świat i ludzkość chcą  opanowywać przez odpowiednią ekonomię pieniądza i bankowości, które  muszą być ponadpaństwowe, ponadnarodowe i będą pomagały w tworzeniu  świata globalnego i "nowego".
- Według skrajnego liberalizmu,  podstawowym źródłem szczęścia, radości i zdrowia jest zaspokajanie  popędu seksualnego w sposób całkowicie nieskrępowany i nieograniczony, a  więc łącznie z wszelkimi dewiacjami.
- I wreszcie liberalizm musi  mieć charakter misyjny i dlatego musi mieć swoich misjonarzy, swoje  podstawowe ośrodki i swoją ideologię.
Potocznie sądzi się u nas, że  związek z UE ograniczy się tylko do dziedziny gospodarczej, politycznej i  turystycznej. Ale tak teraz nie jest. Nowy świat Zachodu rodzi  jednocześnie nowego człowieka i nowy światopogląd, i to jest importowane  do nas wraz ze światem materialnym, często z pomocą nierozważnych  polskich liberałów, w tym także polityków. Zachowując współpracę  materialną z UE, musimy jednak odrzucić nadbudowę ideologiczną. Pomoże  nam w tym bardzo Kościół i duch polskości. Jednak dla niewyrobionego i  uśpionego politycznie społeczeństwa ideologowie tacy są bardzo  niebezpieczni. Jakub Berman (1901-1984), Żyd warszawski, w swoim czasie  kształtujący w imieniu Związku Sowieckiego całe życie Polski i  pobłażający zbrodniom UB, przemawiał w roku 1946 na Zjeździe Gmin oraz  Organizacji Syjonistycznych w Wałbrzychu: "Jak miną dwa-trzy pokolenia  Polaków, to będziemy mogli robić z nimi, co tylko zechcemy" (Jerzy  Pelc-Piastowski). Istnieje więc obawa, że tak samo mogą teraz mówić o  nas liberałowie, socjaliści i postkomuniści.
Polska dziś w obrazach
Obraz  Polski mimo dużych sukcesów wypaczają także wielkie błędy i  przewinienia rządów prawie we wszystkich dziedzinach życia  gospodarczego, socjalnego, kulturalnego i humanistycznego. Nie sposób  tego wszystkiego jeszcze raz wyliczać. Szczególnie źle jest za obecnego  rządu. Wprawdzie rząd i jego partia wychwalają się jak panna na wydaniu,  ale samo to świadczy o jakiejś jego lekkomyślności. Gdy słucha się  różnych specjalistów pozarządowych, to można odnieść wrażenie, że rząd  nie ma ludzi naprawdę kompetentnych i ofiarnych. Istotnie, ciągle są  jakieś spięcia między nimi a społeczeństwem katolickim, bo chcą oni  powoli zaszczepiać u nas obłędny skrajny liberalizm i nie ma prawie  nikogo o mocnym profilu polskim i katolickim. Jak to jest możliwe,  żebyśmy byli uciskani we własnym "wolnym" kraju?
Przede wszystkim  rzuca się w oczy wielka niefrasobliwość rządu, jeśli chodzi o polskie  mienie i całe polskie dziedzictwo, a wszystko zdaje się podporządkowane  interesowi jednej partii. Na wsi powiadają: chcą nas wyprowadzić na  dziadów. Być może rząd liberalny liczy, że gdy kraj wszystko wysprzeda,  choćby jak pijak, to Unia zaspokoi i tak wszystkie jego potrzeby. Na  przykład jeśli Polska zamknie wszystkie kopalnie węgla, to otrzyma  odpowiednią energię od Niemiec czy od Brukseli i nic się jej nie stanie,  bo będzie po prostu landem czy województwem Unii. Istotnie, wielu  naszych potentatów chce uciec od problemu Polski.
Coś z takiego  obrazka występuje u nas na Pomorzu Zachodnim, gdzie większość wielkich  gospodarstw jest już sprzedana obcym, którzy są jakby eksterytorialni i  izolują się całkowicie od społeczeństwa polskiego. Liczne obce firmy,  zakłady, supermarkety i inne od lat nie płacą podatków, bo albo są z  nich zwolnione w zamian za miejsca pracy dla Polaków, albo wymigują się  od podatków różnymi sztuczkami. Mówi się też, że nasze porty są już  przez decydentów przeznaczane tylko na turystykę, żeby nie stwarzać  konkurencji dla portów niemieckich.
Szczerze mówiąc, jest wieczny  problem z doborem ministrów. Mogą być polityczni czy propagandyści, jak  to jest np. w ustroju liberalnym, ale każdy z nich musi mieć zespół  złożony z najlepszych fachowców, bo inaczej tworzy się istny cyrk.  Partie zaś mają mało fachowców, wielcy fachowcy bowiem zwykle nie chcą  wchodzić do rządu, bo to się im nie opłaca. Ciekawy przypadek  obserwujemy np. w Ministerstwie Edukacji Narodowej: ministerstwo to w  tzw. reformach oparło się w dużej mierze na szkolnictwie amerykańskim, a  tymczasem prezydent Barack Obama wyciął szpasa, bo 18 listopada 2010 r.  powiedział publicznie, że szkolnictwo amerykańskie jest najgorsze w  świecie. O Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego oraz Ministerstwie  Zdrowia szkoda nawet wspominać.
Podczas gdy w całej konstrukcji UE,  nie do końca przemyślanej, występują już poważne awarie, związane z  bankowością, wspólną walutą euro, z wielokulturowością, układem z  Schengen, błędami w regulacjach gospodarczych i podziałem Unii na  lepszych i gorszych, to jednak nasze władze prą do tej konstrukcji,  jakby były w amoku, i nawet jeszcze spieszą z pomocą finansową.  Całkowicie wolny rynek przeradza się w wolny chaos, wyzysk i w "wolny  poligon na śmierć i życie". A lobbingi, przetargi i konkursy często źle  owocują, opóźniają sprawę i są korupcjogenne. Ale nasze władze wiernie  tych rzeczy przestrzegają, choć nie mogą niczego wybudować o czasie.
Z  kolei nikt nie broni zwykłych obywateli przed podstępnymi umowami  bankowymi, pożyczkowymi, pracowniczymi, przed złymi interpretacjami  prawa ze strony urzędników, przed zatrzymywaniem zapłaty, przed  najrozmaitszymi oszustwami, jak np. "hipoteką odwróconą", gdzie ktoś  zapisuje hipotecznie dom za dożywocie, a potem otrzymuje 400 zł  miesięcznie, i to jeszcze z potrąceniami, i nie sposób podstępną umowę  zerwać. Trudno się obronić przed napastnikami, bo nawet gdy zostanie on  schwycony, może od razu zwolnić go policjant zgodnie z prawem  liberalnym, a jeśli nie policjant, to prokurator, a jeśli nie  prokurator, to sąd. W roku 2009 było w Polsce ok. 500 gangów, liczących w  sumie 5118 członków.
Bywa coraz częściej tak, że niemal w każdej  sprawie sądowej wygra PO albo antykatolik. W obronie poszkodowanych, np.  znieważonych ze względu na wyznawaną religię, adwokaci męczą się  argumentacją polskiego prawa i są biedni, bo nie wiedzą, że przewagę i  tak ma już europejskie prawo liberalistyczne; np. publiczne darcie  Biblii i nazwanie jej "g...", według liberalizmu jest najwyższym  rodzajem sztuki i poezji. Liberalizm zrujnował wszystkie pojęcia i  kategorie, uznając, że brzydota i obrzydliwość są również kategoriami  piękna i sztuki. Tak samo zanika zmysł moralny i kulturalny. Oto w  serwisie Facebook pojawił się 20 września filmik człowieka z Młodych  Demokratów, młodzieżówki PO, z piosenką w tle pod adresem młodych  kandydatek z PiS: "Hej, suczki (prostytutki), my znamy wasze sztuczki,  chodźcie z nami". I potem w programie telewizyjnym osoba prowadząca trzy  razy naciskała na przedstawiciela PiS, by o tym w ogóle nie wspominał,  bo ów człowiek napisał też słowo: "przepraszam". Widocznie zakładała, że  moralność to tylko słowa, a nie wyraz całej osobowości. Trzeba się nam  bronić przede wszystkim przed całym systemem złym i dewiacyjnym, a nie  tylko przed zewnętrznymi akcydensami.
Media, także państwowe, forują  ciągle PO, a nawet i SLD, żeby poskramiała wyborców katolickich. W  czasie przygotowania do wyborów nie ma choćby krótkich fragmentów z  apostolskiej podróży Benedykta XVI do Hiszpanii czy do Niemiec. Dłużej  jest pokazywana protestująca hołota, a potem Papież tylko przez chwilę  przy ołtarzu i czasami niebo, a unika się pokazywania tłumów, jak za  PRL. Jest to właśnie zgodne z zasadami liberalnymi, że zgromadzenie  religijne ma jedynie rangę folkloru, a nie wydarzenia publicznego.
W  tym kontekście trzeba jeszcze raz zauważyć, że ciągle są atakowane  demonicznie Radio Maryja, Telewizja Trwam i wszelkie działania o. dr.  Tadeusza Rydzyka. Jest to doskonały papierek lakmusowy, odkrywający  duszę PO i wszystkich zwolenników tzw. nowej Polski w stosunku do  Kościoła i Polski klasycznej. Ale w wolnej katolickiej Polsce jest to  niepojęte. Ci ludzie to już nie-Polacy, raczej Tatarzy z XIII wieku. Ale  przepraszam Tatarów. Wnuk Czyngis-chana, cesarz chiński, Kubilaj  (1251-1294), był bardzo tolerancyjny wobec różnych wyznań i przyjaźnił  się z katolickim podróżnikiem Marco Polo, dopuścił go do forum  publicznego, powierzając mu w pewnym czasie zarząd miasta Jangczou. Czyż  w tej Polsce nie ma już żadnego czynnika, który by strzegł elementarnej  sprawiedliwości i uczciwości? Czy takie władze mają być godne  popierania? Niestety, czynniki liberalne i postmodernistyczne wywierają  coraz silniejszy, zgubny wpływ na całe życie społeczne, moralne i  duchowe obywateli. Wprawdzie proces degradacji ludzkiej hamowany jest u  nas przez silny potencjał katolicki, jednak i religijność trochę  słabnie, zwłaszcza w tzw. sferach wyższych, które często tworzą sobie  własne fikcje katolickie. Prawda, że co kilka wieków każda religia i  kultura duchowa przeżywają nagłe osłabienie, takie jest prawo dziejowe,  ale zawsze też po osłabieniu przychodzi era ożywienia i odnowienia.  Niemniej jesteśmy zobowiązani do zdecydowanych i wytężonych działań,  żeby taki kryzys się nie rozprzestrzeniał i nie pogłębiał.
***
Władze  integralnej Polski muszą być mądre, dojrzałe, szlachetne i całkowicie  oddane wspólnemu dobru Polski, choć w związaniu z UE, muszą mieć dobrą  wolę i nie mogą oszukiwać. Nie mogą tworzyć z Polski partii, która  notabene liczy tylko kilkadziesiąt tysięcy członków, a połowa z nich to  zapewne koniunkturaliści. W każdym razie nie może być takiej demonicznej  parodii, że Polską w znakomitej większości katolicką rządzą sami  niekatolicy czy katolicy udawani, a nawet antykatolicy, choć i ci inni  powinni być dopuszczeni do współrządzenia. Jest wielką głupotą, kiedy  ktoś mówi, że nie musi głosować, bo władza taka czy inna jego nie  dotyczy. Nie rozumie, że zła władza może sfałszować wybory, zniszczyć  kraj, gospodarkę, firmę, może mu zabrać dom za podatki, odebrać władzę  nad rodzonymi dziećmi lub zdeprawować je w szkole czy później, może  zdegradować społecznie, nie dopuścić do stanowisk lub awansów,  marginalizować, może odmówić darmowej pomocy w służbie zdrowia, może  szerzyć ateizm, demoralizację i degradację duchową, może sprofanować  Ojczyznę i kulturę i może tworzyć długo atmosferę zakłamania, niepokoju  społecznego, walk i beznadziejności. Trzeba pamiętać, że naczelne władze  państwowe mają wielką moc, także w demokracji. Na przykład mandżurska  dynastia Qing, dysponująca tylko tysiącami swoich ludzi, narzuciła na  czterysta lat setkom milionów Chińczyków, mężczyzn, obowiązek noszenia  idiotycznego warkocza na znak uległości wobec tej władzy (1644-1911).
Społeczeństwo  nasze jest politycznie rozbite przez to głównie, że do władzy dostają  się grupy słabo związane z całym Narodem. Gdybyśmy złapali twardy grunt  polityczny jako katolicy i patrioci po roku 1989, to kraj obroniłyby  przed degradacją i wyniszczeniem odpowiednie instytucje i struktury, ale  tak się nie stało. Dlatego dziś pozostaje nam tylko pospolite ruszenie  do wyborów na Polskę i do odrzucenia nie-Polski, a zwłaszcza  anty-Polski.
Społeczeństwo nasze jest politycznie rozbite przez to głównie, że do władzy dostają się grupy słabo związane z całym Narodem
Za: Nasz Dziennik, Sobota-Niedziela, 1-2 października 2011, Nr 229 (4160)
Nadesłał: Jacek
 
											




