Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Europa wstrzymała oddech. Włochy, kraj założycielski eurostrefy i trzecia co do wielkości gospodarka euro, od wczoraj są niewypłacalne

Małgorzata Goss


Upadek kolosa grozi rozpadem europejskiego obszaru walutowego. Czy międzynarodowa pomoc finansowa zdoła temu zapobiec?
Włochy, kolejny kraj eurostrefy na skraju przepaści, zrobiły wielki krok naprzód. Wczoraj rentowność włoskich obligacji dziesięcioletnich przekroczyła psychologiczną barierę 7 proc., uważaną za wskaźnik niewypłacalności. Po czym ostro ruszyła w górę, osiągając 7,44 procent. Izba Rozrachunkowa w Londynie poprosiła inwestorów prowadzących operacje na włoskich obligacjach o dodatkowe zabezpieczenie, co wpływa na zmniejszenie płynności i kończy się skokowym wzrostem rentowności. Europejski Bank Centralny od miesięcy skupuje włoskie obligacje, aby podtrzymać zdolności płatnicze. Od sierpnia wydał na nie ponad 70 mld euro, napełniając tym samym wspólny portfel eurostrefy stertą bezwartościowych papierów. Ale i to nie zapobiegło wzrostowi kosztów włoskiego długu.
Włochy, zadłużone na 1,9 bln euro, tj. 120 proc. PKB, z gospodarką pogrążoną w stagnacji, przy braku determinacji co do wdrożenia cięć oszczędnościowych, nie będą w stanie unieść ciężaru spłaty tak wysoko oprocentowanego długu i zmuszone będą poprosić o pomoc eurostrefę i instytucje międzynarodowe. - Włochy na zrolowanie swojego ogromnego długu będą potrzebować do końca roku 37 mld euro, a w przyszłym roku - 307 mld euro - wylicza dr Cezary Mech, finansista, były wiceminister finansów.

Po pomoc do Chin

Międzynarodowy Fundusz Walutowy i Europejski Fundusz Stabilizacji Finansowej, żeby udźwignąć koszty ratowania włoskiego bankruta, będą zmuszone błyskawicznie uzyskać pomoc takich krajów, jak: Chiny, Rosja, Japonia, Brazylia. Nie obędzie się bez politycznych i gospodarczych ustępstw. Przebywająca w Chinach szefowa MFW Christine Lagarde ostrzegła, że sytuacja w strefie euro zagraża stabilności światowych finansów. Podczas jej wizyty w Pekinie omawiano warunki, na jakich Chiny, dysponujące 3,2 bln dolarów rezerw, zgodzą się kupować długi Europy. Podniesienie udziału Chin w MFW z 3,65 do 6,07 proc. spowoduje, że staną się trzecim krajem MFW pod względem siły głosu, po Unii (30 proc.) i Stanach Zjednoczonych (17 proc.).
Wczoraj do Włoch udała się misja Komisji Europejskiej, Europejskiego Banku Centralnego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, aby przyjrzeć się na miejscu sytuacji finansowej kraju i rządowym planom oszczędnościowym. Włochy kilka dni temu objęte zostały na prośbę premiera Berlusconiego monitoringiem MFW. Wraz z popadaniem kraju w spiralę zadłużenia we Włoszech, podobnie jak wcześniej w Grecji, wybuchł kryzys rządowy. We wtorek wieczorem premier Silvio Berlusconi zapowiedział, że poda się do dymisji. Wbrew wezwaniom opozycji, by ustąpił natychmiast, ogłosił, że zrobi to dopiero po uchwaleniu przez parlament pakietu stabilizującego włoskie finanse. W tej sytuacji prezydent Włoch Giorgio Napolitano zaapelował do parlamentu, aby przeprowadził głosowanie nad pakietem jak najszybciej. Dymisja Berlusconiego, jak podkreślają włoskie media, nie oznacza automatycznie rozpisania wyborów, chociaż sam premier wyraźnie do nich dąży. Scenariusz będzie raczej podobny do greckiego - tj. podjęta zostanie próba powołania rządu w oparciu o siły polityczne reprezentowane w obecnym parlamencie. Berlusconi utracił poparcie izby wskutek opuszczenia koalicji rządowej przez członków jego własnego ugrupowania - Ludu Wolności.
- Rozlanie kryzysu na Grecję to wynik złej polityki przywódców eurostrefy, którzy usiłują zatrzymać Grecję w strefie euro wbrew zasadom ekonomii. Postępowanie wbrew naturze rynku uruchomiło efekt domina - ocenia Jerzy Bielewicz, prezes Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek". Wyjście z eurostrefy dwóch peryferyjnych krajów naraz - Włoch i Grecji - jest jego zdaniem o wiele bardziej prawdopodobne niż wyjście samej Grecji.
- Eurostrefa nie będzie w stanie zatrzymać tych krajów, a przetrwanie samej strefy euro będzie zależeć od tego, czy uniesie finansowe konsekwencje wyjścia Włoch i Grecji - przewiduje finansista. Opuszczenie strefy euro przez te kraje wiązałoby się z przeliczeniem ich aktywów oraz zobowiązań dłużnych na rodzimą walutę, silnie zdewaluowaną wobec euro. Pozostałe kraje eurostrefy poniosłyby w takim wypadku gigantyczne straty - zarówno ich finanse publiczne, jak i Europejski Bank Centralny będący podstawą wspólnej waluty, banki komercyjne, fundusze emerytalne i inwestycyjne oraz zwykli obywatele, zmuszeni do ponoszenia kosztów finansowej katastrofy.

 

Za: Nasz Dziennik, Czwartek-Piątek, 10-11 listopada 2011, Nr 262 (4193)