Nie jestem wyznawcą spiskowej teorii dziejów. Ale nie jest tak, że nie wierzę w spiski.
Bo jak nie wierzyć w gigantyczny spisek jeżeli obserwuje się cuda wyprawiane nad przyjęciem Traktatu Lizbońskiego?
Najpierw dogadano się ponad głowami suwerennych narodów, że akt ten wejdzie w życie bez pytania tychże o zdanie. Gdy okazało się, że w Irlandii prawo zmusza władze do przeprowadzenia referendum wpompowano ogromne środki na kampanie promującą tą konstytucję Unii Europejskiej. Jednak Irlandczycy powiedzieli „nie”.
Już wtedy było wiadomo, że piękno demokracji według euro – lewicy i euro – liberałów polega na tym, iż głosowania przeprowadza się dotąd aż będzie oczekiwany wynik. Ogromny nacisk położono na kraje które jeszcze nie ratyfikowały Traktatu. Wobec Prezydenta Republiki Czeskiej grupa parlamentarzystów UE zachowywała się skrajnie arogancko i butnie. Po co, skoro Irlandia zagłosowała przeciw? Naciski były potrzebne gdyż eurofederaliści już wtedy wiedzieli, że dotąd będą męczyli głosowaniami mieszkańców Zielonej Wyspy aż ci powiedzą „tak”. Nawet gdyby trzeba było przeprowadzić milion referendów to zrobiono by to.
Prezydent naszego państwa w tej sytuacji zachowywał się nadzwyczaj śmiesznie i niejednoznacznie. Przypominał pannę, która „i chciała by i boi się”. Deklarował podpisanie Traktatu, żeby się przypodobać liberalnemu elektoratowi. Z drugiej strony „puszczał oko” do słuchaczy Radia Maryja dając delikatnie do zrozumienia, że kwestia podpisu nie jest jeszcze rozstrzygnięta.
Wiedziałem, że Lech Kaczyński złoży swój podpis pod tymi euro – wypocinami, prawdopodobnie nie zapoznawszy się nawet z ich treścią. Zrobił to bo wcale nie jest w niczym lepszy od Tuska czy Napieralskiego. Buzia pełna patriotyzmu nie czyni z człowieka patriotą.
W ostatnim numerze Gościa Niedzielnego minister z kancelarii Prezydenta stwierdził, że Traktat należy podpisać mimo, że nikt nie wie co on będzie oznaczał. Nawet dobry sołtys nie podpisze niczego, jeżeli nie będzie mógł przewidzieć co to będzie oznaczało dla mieszkańców jego wioski. Tymczasem Prezydent niemal czterdziestomilionowego kraju ratyfikuje akt, o którym nie wie jaki będzie miał wpływ na naród. Gdzie w tym wszystkim zdrowa logika?
Jeżeli nie spojrzymy na Traktat Lizboński przez pryzmat spisku logiki w zachowaniu naszych władz, a także władz pozostałych narodów UE nie znajdziemy. Ale gdy dopuścimy myśl, że Traktat jest mega – spiskiem wszystko ułoży się w rozsądną całość.
Po upadku projektu Konstytucji UE eurofederaliści postanowili wprowadzić konstytucję dla przyszłego państwa federacyjnego kuchennymi drzwiami. Jeżeli narody się temu sprzeciwią to tym gorzej dla narodów. Zauważyliście Państwo, że nikt, absolutnie nikt nawet nie spróbował nam wytłumaczyć co tak naprawdę jest zapisane w Traktacie? Nie musieli tego robić bo i tak postanowiono za nas.
Irlandczykom też nikt nie tłumaczył bo wiedziano, że w kolejnym głosowaniu zmęczony naród zagłosuje tak jak tego oczekują jaśnie spiskujące ze sobą strony.
Dotąd nie bardzo wierzyłem w plany utworzenia rządu światowego, ale teraz myślę, że jednak coś jest na rzeczy. Może jeszcze nie w skali świata, ale na pewno już trwają przymiarki do skali naszego kontynentu. Może nie potrzebnie bagatelizujemy masonerię?
Krzysztof Kocur