Demokracja to z definicji “rządy ludu”. Mimo jednak namolnego wmawiania mi przez media, iż mamy u nas demokrację, nie widzę jej ani odrobiny. “Lud” – a więc zwykli, szarzy ludzie tworzący naród i społeczeństwo – nie mają nic, ale to absolutnie nic do powiedzenia. Mamy jedynie do “wyboru” w zasadzie pomiędzy jednym złem (Komorowski), albo drugim, jeszcze gorszym złem (Kaczyński). Ewentualnie możemy oddać głos na nie mającego szans na zwycięstwo innego kandydata, lub wybory zbojkotować.
Nie zaglądamy tu nawet za kulisy sceny politycznej, gdzie zapadają decyzje, a politycy tylko udają, że debatują i że “rządzą”. Nawet zakładając, że urządzana przez polityczne marionetki inscenizacja nie jest fikcją, wybory “prezydenckie” (ale i “parlamentarne”) są w polskim baraku Unii podwójną farsą:
1. Nie mamy już “prezydenta” tylko tytularnego nadzorcę polskiego baraku Unii. “Prezydent” nie był nawet w stanie sprzeciwić się nakazowi UE likwidacji polskich stoczni – i to jeszcze przed podpisaniem Traktatu. Teraz on jeszcze mniej znaczy. Zwierzchnikiem sił zbrojnych (a raczej resztki po nich) jest tylko teoretycznie – wojsko podlega dowództwu NATO. Resztkę jego “uprawnień” można mu odebrać zmieniając konstytucję. Nie mamy też niezawisłego polskiego “parlamentu”, gdyż nasz “sejm” podlega pod Brukselę i Traktat i nie może uchwalić czegoś zgodnie z wolą większości, a sprzecznie z tzw. prawem unijnym, parodią praworządności.
2. Tzw. demokratyczne wybory są parodią demokracji, bo sam ostęp do mediów nie jest jednakowy dla kandydatów. Jedynie “wybrańcy” losu (a raczej protegowani Grupy Trzymającej Władzę) mają takie szczęście, lecz nie każdy z nich ma poparcie w mediach, bo z reguły one promują kandydatów “nakazanych” a nie rzeczywiście lepszych. Widać to w nagłaśnianiu kilku tzw. ważniejszych kandydatów a wyciszaniu czy wręcz ignorowaniu innych. Ponadto kandydaci dużych partii, nawet gdy są oni agentami obcych interesów, mają znacznie większe szanse na pomoc ich partii w zrobieniu z nich patriotów i “mężów stanu”.
Kto jest Grupą Trzymającą Władzę
Jak to kto, powiedzą patrioci z PiS – jasne, że to postkomuna – postsowiecka, sterowana z Kremla agentura i uwłaszczeni sekretarze. Zapomina się przy tym, że jeszcze przed Magdalenką, za zgodą Gorbaczowa i w cichym porozumieniu z USA ówczesny premier “komuch” Rakowski wprowadził przepisy prywatyzacyjne, a jeszcze wcześniej tzw. spółki polonijne. Karierowicze partyjni za wczasu, porzucając ideologiczną maskę komunistów zmienili się w prozachodnich Europejczyków. To oni byli motorem zmiany statusu Polski z baraku imperium wschodniego na barak imperium zachodniego. Najpóźniej w momencie oficjalnego wejścia Polski do NATO i Unii wykoszono (przy pomocy przewerbowanej w międzyczasie postkomuny i ich okrągłostołowych kolesiów) wierną nadal Rosji agenturę postsowiecką. Wprawdzie jest ona jeszcze u nas, ale jest ona bezwzględnie ścigana i tropiona przez agenturę obecnych sojuszników. Jej wpływy są zatem znikome, wbrew temu, co głosi popularny publicysta Michałkiewicz.
Słyszałem już dowcipy na jego temat: jeśli na skrzyżowaniu dróg równorzędnych zderzą się jadące na sygnale karetka pogotowia, radiowóz policyjny i straż pożarna to winę za wypadek (zdaniem Michałkiewicza) ponosi naturalnie rosyjska razwiedka.
Inną znaną osobą publiczną straszącą nas esbecką, rosyjską agenturą jest poseł Macierewicz. Nie zauważył on nawet, ilu zdemaskowanych b. agentów SB robi w III RP i w Unii kariery. Szef tzw. parlamentu europejskiego Buzek, prymas Polski abp Kowalczyk, czy nowy szef NBP (do niedawna dyrektor departamentu MFW) Belka, członek rockefellerowskiej Komisji Trójstronnej, narzędzia narzucania NWO. To jaki z niego jest postkomuch i agent Putina? Skoro on już od dawna jest duszą i ciałem agentem światowej żydowskiej lichwy. Po co więc wojna o teczki i o IPN – skoro zdemaskowanym agentom krzywda się nie dzieje? No, chyba że nadal są na wikcie u Putina, wtedy są rzeczywiście zwalczani.
Dalej… Czyżby postkomuna – pogrobowcy PZPR – nadal służyli Kremlowi i Putinowi? To co robiły takie ikony postkomuchów jak Kwaśniewski i Cimoszewicz w fundacji żydowskiego, należącego do światowej żydowskiej sitwy, “filantropa” Sorosa?
Dziwne też, że Kaczyńscy, obaj tacy antykomuniści, u Sorosa spotykali się z postkomuchami (i z wrażą PO). Czyżby ten ich antykomunizm był tylko fasadą?
Czy to nie jest żałosna farsa? PiS-owski Don Kichot Macierewicz straszy nas postkomuchami, domaga się dekomunizacji, a jego partyjny szef z komuchami (i PO) u Sorosa dogaduje się, jak “wykluczonych” nie dopuścić do władzy! A sam postkomuch Kwaśniewski jeździ sobie na odczyty i wykłady do USA, a nie do Moskwy. “Postkomuna” była za NATO, Unią i Traktatem. Dlaczego więc ogłupia się nas i straszy postkomuną i ruską agenturą? Skoro “postkomuna” to strojąca się od lat w szatki prounijnych i prozachodnich postępowych europejczyków zachodnia agentura.
Albo taka PO…
Jednym z jej ojców chrzestnych był agent SB, Olechowski. Tyle, że w międzczasie jest on nieomal “etatowym”, pełniącym obowiązki Polaka, przedstawicielem Grupy Trzymającej Władzę (w naszym baraku) u Bilderberga. Reprezentuje “nas” też w Komisji Trójstronnej. Jest więc on ewidentnym agentem światowej, żydowskiej lichwy, a nie człowiekiem Putina.
Drugim ojcem chrzestnym PO był esbek Czempiński. “Haniebna” służba w SB nie przeszkodziła jemu w robieniu kariery po tzw. transformacji. Przewerbował się natychmiast (a może i wcześniej) i jest sercem i duszą agentem USA. Nawet order CIA otrzymał on z rąk zbrodniarza Busha. Przy tej okazji Czempińskiego przerobiono na bohatera, a USA na wspaniałomyślne państwo “darujące” Polsce 20 miliardów dolców długu.
Co oni nam darowali? Czy to Polska od nich pożyczała tę forsę , czy rządzący Polską komuniści? Oddawać powinni przecież ci, co pożyczali – a więc komuniści! A nie Polska. Darowali… Samych lichwiarskich odsetek i tak dostali spowrotem więcej, niż komuchom pożyczyli. W 1945 r. sprzedali nas Stalinowi. Potem pożyczkami wzmacniali, utrzymywali przy życiu i finansowali komunę (choć niby z komunizmem walczyli). Kto wie, może pałki ZOMO-wców i gaz łzawiący też za dolce komuna miała. Urban w telewizji mówił – rząd się sam wyżywi. Mordę miał wypasioną, pewny siebie, bo “wroga” Ameryka kredytami ich przy władzy podtrzymywała. A tysiące idiotów w więzieniach siedziało wierząc w pomoc z Ameryki. Ameryka komunę utrzymywała, na koniec się z przewerbowanymi komuchami dogadała, a my nadal ich kochamy.
A ile miliardów kosztowł nas kupiony przez amerykańską agenturę rządzącą polskim barakiem ichni latający złom. Albo militarna pomoc w brudnych okupacyjnych wojnach, na które amerykańscy agenci rządzący polskim barakiem niedobitki naszej armii wysłali? To się nie liczy?
Tak więc już po samych ojcach chrzestnych PO widać, czyja to agentura. A że teraz do Putina oczko puszczają… Taki dostali prikaz. Waszyngton zmienił taktykę podboju Rosji. Nie “tarczą” zmuszają ją do uległości, a wciągając we współpracę gospodarczą. Ileż to firm zachodnich można Putinowi zainstalować w Rosji, udając kolegę i partnera gospodarczego. A za firmami przyjdą banki, “kultura” i cała reszta.
Miłości Kaczyńskiego
Wydawało by się, że dla uważnego obserwatora najłatwiejszą do zidentyfikowania jako agentura USA i Izraela powinna być partia PiS. Bo przecież L. Kaczyński nie krył się z miłością do USA, Izraela i do żydowskich organizacji, a nawet do skrajnie syjonistycznej i antypolskiej loży żydowskiej. A jednak ta partia uważana jest za partię jak najbardziej patriotyczną. PiS niezwykle umiejętnie gra na polskim patriotyzmie. Lech Kaczyński i PiS celowali w celebrowaniu patriotycznych rocznic, graniu na uczuciach narodowych, udawaniu dbałości o historię i tradycję Polską. Miliony ludzi dały się, i nadal dają się na to nabrać. Nic to, że o pomniki i muzea żydowskie dbał Kaczyński bardziej, niż o polskie — wiem, muzeum AK to jego zasługa, a gdzie muzeum KL Warschau? Nic to, że dla Polski sojusz strategiczny z bandyckim państwem Izrael byłby wybitnie szkodliwy. Nic to, że jako jedyny polityk europejski sprzeciwił się Kaczyński potępieniu krwawej pacyfikacji Strefy Gazy przez Izrael. Nic to, że wielu Polaków z niesmakiem patrzyło na prezydenta ganiającego przy świetle menory w jarmułce po Belwederze. Czy jeszcze bardziej niesmaczne dekorowanie polskimi odznaczeniami żydowskich aktywistów.
Kaczyński umiejętnie wykorzystywał zakorzenioną w Polakach niechęć do Rosji. Ale robił to po prostu świadomie nieuczciwie. Bo jak można o Katyń oskarżać Rosjan i od nich domagać się przeproszenia nas za tę zbrodnię, skoro winę za nią ponosi żydowsko-gruzińska mafia rządząca wówczas w Rosji. A nie Rosja i nie Rosjanie. To państwa-przyjaciele Kaczyńskiego, Gruzja i Izrael, powinny nas za Katyń przeprosić!
Kaczyński brał udział w inscenizowanych przez Waszyngton antyrosyjskich prowokacjach i akcjach osłabiających. Gruzja, ślepe poparcie dla “amerykańskiego” Juszczenki. Udział w nagonce odtrąbionej przez Condi Rice przeciw Łukaszence. To Kaczyński najbardziej zabiegał o zrobienie z Polski militarnego wasala USA, o”tarczę” i stacjonowanie obcego wojska na polskiej ziemi, symbol niekoniecznie sojusznika, a częściej okupanta.
Lecha Kaczyńskiego już nie ma. Ale trudno jest wyobrazić sobie, aby jego bliźniak zdecydowanie różnił się programem politycznym. Jeśli wygra wybory, to 11 listopada będziemy hucznie i i uroczyście obchodzić święto Niepodległości – sprzedanej przez obu Kaczyńskich (i resztę politycznej agentury nadzorującej polski barak). Zapewne nadal będziemy sojusznikiem USA i Izraela narzuconym nam przez rządzącą nieprzerwanie od 1989 r. amerykańską agenturę. Jako strategiczny partner żydowskiego państwa może będziemy pomagać w przyszłości w napadaniu na humanitarne konwoje. Będziemy nadal pomagać USA w brudnych okupacyjnych wojnach. Ilu z nas zna prawdziwe oblicze USA, a zwłaszcza CIA?
Andrzej Szubert
http://fronda.pl/andrzej_szubert/blog/
Za: http://www.propolonia.pl/blog-read.php?bid=147&pid=2711