Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Na nic się zdały zabiegi władz rosyjskich, aby obalić stającego Kremlowi okoniem Aleksandra Łukaszenko. Zresztą nie tylko Kremlowi nie pasuje białoruski przywódca, bo także Amerykanie via Polska, a konkretnie przez polski MSZ i środowisko skupione wokół Andżeliki Borys jeszcze kilka lat temu próbowali obalać Łukaszenkę i montować aksamitną rewolucję z nieformalnym przywódcą części opozycji Aleksandrem Milinkiewiczem. Po kolejnych wyborach prezydentem Białorusi nadal pozostaje Łukaszenko.

Aksamitnej rewolucji nie dało się zmontować na Białorusi, bo zwyczajnie nie ma tam klimatu i zapotrzebowania społecznego na to. Aby wywołać aksamitną awanturę jak to się udało siłom proatlantyckim w Serbii, Gruzji, Kirgistanie czy na Ukrainie muszą być spełnione pewne warunki: fatalna sytuacja gospodarcza; napięcia społeczne; podział i skłócenie na najwyższych szczeblach władzy; podział w służbach specjalnych; silna, zjednoczona opozycja- gotowa struktura, która wywoła i skutecznie przeprowadzi rewolucyjną ruchawkę.

Na Białorusi przygniatająca większość społeczeństwa zwyczajnie woli spokój i bezpieczeństwo socjalne niż walkę o demokrację. Co prawda w wieczór wyborczy na ulice Mińska wyszło kilka tysięcy młodych ludzi, ale charakterystyczne jest to, że nie widać tam było ludzi w dojrzałym wieku pomiędzy 40-60 rokiem życia. Wszak Białorusini doskonale pamiętają czas rozpadu ZSRR kiedy pensje nawet przez pół roku nie były wypłacane, a emeryci przez kilka miesięcy nie otrzymywali emerytur. Dlatego obecna epoka rządów Łukaszenko jawi im się jako czas spokoju, stabilizacji i bezpieczeństwa socjalnego.
Kiedyś miałem przyjemność rozmawiać na temat sytuacji gospodarczej na Białorusi z jednym z pracowników naukowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i ta osoba opowiedziała mi o badaniach przeprowadzonych na białoruskiej wsi kilka lat temu przez grupę japońskich naukowców wraz z jednym z profesorów z SGH. I co wykazały wyniki badań opartych na metodologii deskryptywnej? Otóż przygniatająca większość Białorusinów mieszkających na wsi, bez względu na grupę wiekową jest zadowolona z życia i sytuacji społeczno-gospodarczej w ich kraju.

Poza tym instalowanie liberalnego modelu demokracji w krajach będących kiedyś w orbicie ZSRR najczęściej kończy się wejściem zachodnich firm i koncernów na strategiczne dla bezpieczeństwa państwa sektory gospodarki i ustanowienie w tychże państwach władz podporządkowanych zachodnim potęgom gospodarczym. Dlatego przy wszystkich zastrzeżeniach jakie faktycznie można mieć do Łukaszenki jak traktuje opozycję (a traktuje bezpardonowo i brutalnie- nie ukrywajmy), to ma on rację, gdy mówi do opozycji, że nie pozwoli na rozwalenie gospodarcze i strukturalne państwa. On wie co mówi.

A jeśli ktoś ma wątpliwości co do tego, to niechaj zerknie na nasze, polskie podwórko i zobaczy co się stało z polską gospodarką (praktycznie nie ma już żadnego polskiego produktu, ani polskiej marki, bo staliśmy się w ciągu 20 lat gospodarczą neokolonią Zachodu i zagłębiem taniej siły roboczej do wydrenowania poprzez emigrację) i co się stało ze strukturą państwa włącznie z bezpieczeństwem: śmierć gen. Papały czy śmierć prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Państwo polskie jest słabe zarówno wewnętrznie jak i zewnętrznie.

Warto przypomnieć, że to właśnie Łukaszenko w 2002 r. jako jedyny przywódca w Europie Środkowo-Wschodniej miał odwagę powiedzieć „wała” znanemu spekulantowi George Sorosowi, gdy ten chciał za bezcen kupić państwową fabrykę jednych z najlepszych na świecie superciężkich samochodów BELAZ (21 proc. produkcji światowej superciężkich wozów). Mało tego! Łukaszenko wywalił na zbitą twarz z Białorusi fundację Sorosa „Społeczeństwa Otwartego” znaną w Polsce jako „Fundacja Batorego”. Łukaszenko miał odwagę przepędzić Sorosa i jego ludzi ze swojego kraju, a u nas politycy z Jarosławem Kaczyńskim włącznie biegają do tejże fundacji i składają tam hołdy i deklaracje. Czyż można więc się dziwić, że duża część mediów i prawie wszyscy politycy w Polsce tak bezpardonowo traktują prezydenta Białorusi?

Nie udało się Amerykanom, którzy wycofali się z agresywnej dyplomatyczno- politycznej gry w Europie Środkowo-Wschodniej i tym samym do ofensywy przeszli Rosjanie, którym leży kością w gardle ciągle stawiający się Kremlowi Łukaszenko. Warto przyjrzeć się na sposób jak Łukaszenko rozgrywa Rosjan poprzez wejście jego kraju do Unii Celnej Rosji, Kazachstanu i Białorusi. Odkąd Białoruś weszła do tej instytucji Łukaszenko w negocjacjach ciągle walczy o lepszą pozycję jego kraju. Ciągnie tę kołdrę do tego stopnia, że zaczyna trzeszczeć w szwach, aż Rosjanie boją się, że ta kołdra pęknie i Unia Celna rozpadnie się. Kreml musi wówczas dwa kroki wstecz zrobić, a Łukaszenko uzyskuje to, co założył przed negocjacjami. Oprócz tego w sferze bezpieczeństwa energetycznego konsekwentnie realizuje to, czego politycy w Polsce nie umieją zrobić- wykorzystuje położenie geopolityczne swojego kraju.

W Polsce w dużych mediach kpi się z niego, ale doprawdy sztuki negocjacji z Rosją, to nasza dyplomacja mogłaby się od niego uczyć. Dlatego Rosjanie próbowali go usunąć w tych wyborach wydając mu totalną wojnę informacyjną. Doszło do potężnej operacji informacyjnej w rosyjskich mediach czarnego PijaRu wymierzonego w Łukaszenkę. Otóż wyemitowano reportaże, w których przedstawiano Łukaszenkę jako ojca chrzestnego mafii i watażkę. Kolejne działania Kremla w tej wojnie informacyjnej, to były rozmowy z przywódcami opozycji białoruskiej w celu wysondowania na jakiego konia należy postawić w wyścigu wyborczym. Zresztą trzech kandydatów opozycji pośrednio lub bezpośrednio otrzymało wsparcie finansowe z Rosji (jeden z USA). Jednakże opozycja na Białorusi jest słaba, podzielona i wiele wskazuje na to, że w dużej mierze kontrolowana przez KGB. Poza tym w kampanii wyborczej Łukaszenko miał ułatwione zadanie, bowiem w mass mediach to on brylował, a opozycja ma za słabe kanały informacyjno- sterownicze. Dlatego przed Kremlem kolejne lata męczenia się z Łukaszenko i targowania się z nim, aczkolwiek część analityków twierdzi, że Rosjanie wyczekują na załamanie się ekonomiczne w Mińsku w 2011 roku. Taki rozwój wydarzeń wydaje się być jednak mało prawdopodobny.

Oprócz Łukaszenki jest jeszcze jeden zwycięzca tych wyborów- Chiny. To Państwo Środka zainwestowało na Białorusi potężne pieniądze i technologie wchodząc gospodarczo do tego kraju i tym samym nasz wschodni sąsiad stał się swoistym lotniskowcem gospodarczym Chin w naszej części kontynentu. Biorąc pod uwagę rozwój sytuacji międzynarodowej i ofensywę Chin na płaszczyźnie geoekonomicznej i geostrategicznej trzeba przyznać Łukaszence, że zrobił niezły deal i myślenia strategicznego nikt mu nie może odmówić.

Warto też nadmienić, że Łukaszenko nie wpuścił chińskiego kapitału tak jak Polacy zachodnie koncerny po 1989 r.- zwalniając z podatków. Nic z tych rzeczy! Jakakolwiek zagraniczna firma wchodzi na białoruski rynek płaci takie same podatki jak każdy podmiot. Żadnych zwolnień z podatków nie ma, w przeciwieństwie do tego jak polscy politycy zrobili dobrze np. zagranicznym sklepom wielkopowierzchniowym, które wykończyły polski handel. Mogą się śmiać w dużych mediach w Polsce, ale nasi politycy bez względu na opcję w porównaniu z tym jak Łukaszenko pogrywa zarówno z USA, z Rosją czy Chinami, to czapki z głów przed nim. Zresztą w kwestii negocjowania z Rosją, to on po prostu naszych polityków ośmiesza.

Oczywiście Białoruś na wielu płaszczyznach pozostaje w tyle za Zachodem i bynajmniej nie mam na myśli demokracji i praw człowieka- tego fetyszu naszych politycznych mesjanistów z PO i PiS. Gołym okiem widać, że Białoruś odstaje technologicznie za Zachodem, ale i tak jest w zdecydowanie lepszej sytuacji niż my, bo ma swój przemysł i gospodarkę plus kontroluje przestrzeń informacyjną czyli media. My, Polacy tego już nie mamy, albo pozostały smutne resztki. Dlatego gospodarczo-finansowe związanie się z Chinami jest świetnym interesem, bowiem bez wątpienia Państwo Środka będzie tym czynnikiem napędowym, które pomoże uczynić z naszych wschodnich sąsiadów nowoczesne technologicznie państwo na miarę XXI wieku- wieku geoinformacji. Teraz Łukaszenko powoli i spokojnie może dokonywać prywatyzacji poszczególnych gałęzi gospodarki zgodnie z białoruskim interesem narodowym, czyli zgoła odwrotnie niźli uczyniono to w Polsce po 1989 roku, gdzie prywatyzacja najczęściej oznaczała likwidację przedsiębiorstwa i masowe bezrobocie. Bo nie ulega żadnej wątpliwości, że Białoruś będzie powoli ewoluować w stronę modelu wolnorynkowego a’la Chiny, czyli pełna kontrola polityczna przy stopniowej liberalizacji gospodarki. Jest to po prostu kwestią czasu.

Osobną kwestią jest zachowanie dużej części mass mediów w Polsce, które ewidentnie zawyżyły liczbę demonstrantów protestujących przeciwko Łukaszence w wieczór wyborczy. Przedstawiono wydarzenia w Mińsku ukazując drastyczne sceny pacyfikacji manifestantów przez milicję. Szkoda, że te media nie były tak skwapliwe w pokazywaniu takich drastycznych scen, gdy ludzie w uniformach ochrony na polecenie Hanny Gronkiewicz-Waltz bili i gazowali kupców w warszawskim KDT, w tym kobiety. Wówczas jakoś ci, którzy oburzeni są na Łukaszenkę nie grzmieli, że złamano prawo (wielu ludzi z firmy Zubrzycki nie miało licencji ochroniarskich) i katowano bezbronnych ludzi. Pytam: gdzie wówczas byli ci zatroskani o prawa człowieka na Białorusi dziennikarze i komentatorzy, gdy bito i gazowano kobiety w KDT? Najbardziej interesujące w tym wszystkim jest to, że w tych relacjach bryluje „Gazeta Wyborcza” sympatyzująca z PO i „Gazeta Polska” sympatyzująca z PiS. Ot, taki mesjanistyczny sojusz środowisk POPiS-owych.

Oddzielną grandą jest sponsorowanie przez polskiego podatnika TV Biełsat, której praktycznie nikt nie ogląda. Jeszcze większą nie wpuszczanie do Polski działaczy legalnie działającego Związku Polaków na Białorusi tylko dlatego, że nie zgadzali się z linią Andżeliki Borys. Zostali oni po prostu przez polski MSZ wciągnięci na „czarną listę” tylko dlatego, że nie chcieli wciągać Polaków na Białorusi w antyłukaszenkowską awanturę.

A propos mediów. Otóż rozbawił mnie jeden z komentatorów w TVP Info, który drwiącym głosem stwierdził, że Łukaszenko to były dyrektor kołchozu, który wyskoczył z gumowców i kufajki, aby rządzić Białorusią. Temuż komentatorowi umknęło to, że my, Polacy wcale nie jesteśmy lepsi, bo w naszym kraju zrobiono herosa i prezydenta z osoby, która także chodziła w gumowcach i kufajce, z tym, że nie w kołchozie, ale w stoczni. A według jednego z biografów nasz polski heros w młodości, gdy matka natura przycisnęła go, to zrobił sobie siku do chrzcielnicy. No cóż, niektórzy w swoim mesjanistycznym zacietrzewieniu nie widzą, że to co robią, to zwyczajna hipokryzja. Źdźbło w oku bliźniego widzą, ale belki w swoim nie dostrzegają. Byleby przykopać Łukaszence.

Gdy obserwuję nawiedzonych demokratycznych mesjanistów zarówno ze środowisk sympatyzujących z PO jak i z PiS, na sposób w jaki podnieśli kolejną antyłukaszenkowską histerię jeszcze przed wyborami (gdy nie były wiadome wyniki już trąbili o fałszerstwie wyborczym), to odnoszę wrażenie, że mentalnie mamy do czynienia z tym samym typem ludzi, którzy jeszcze nie tak dawno „bronili krzyża” na Krakowskim Przedmieściu. Ci z Krakowskiego Przedmieścia „bronili krzyża przed Moskwą i jej pachołkami”, a apostołowie demokracji „bronią Białorusinów” wbrew Białorusinom „przed reżimem Łukaszenki”. Cele inne, ale metody, stopień rozpętania histerii i mentalność są takie same.

Reasumując: najpierw Łukaszenko pogonił kota jankesom, kolejne polskie rządy (zarówno PiS jak i PO), które próbowały „nieść demokrację” na Białoruś po prostu zabił śmiechem, a teraz w mistrzowski wręcz sposób rozegrał partię z Rosją. Tę rozgrywkę Kreml przegrał z kretesem. Jestem bardzo ciekawy przyszłości i tego w jaki sposób prezydent Białorusi poprowadzi grę ze swoimi chińskimi partnerami.

 
Amator


Za: http://amator.blog.onet.pl/Lukaszenko-dal-Kremlowi-pstycz,2,ID418604914,n