Pokaz takiej tresury urządziła ostatnio „Gazeta Wyborcza”, korzystając z okazji, jaką 11 kwietnia stworzył pan Grzegorz Braun, który podczas prelekcji na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim miał podobno powiedzieć, że zmarły niedawno JE abp Jozef Życiński był „kłamcą i łajdakiem”. Kierownictwo „GW” czujnie odczekało kilka tygodni, bo w okresie wielkanocnej nirwany wiadomość o popełnionym przez Grzegorza Brauna świętokradztwie nie przystoi, podobnie jak podczas beatyfikacji Jana Pawła II - i dopiero, kiedy emocje opadły, a do najbardziej sensacyjnych wiadomości awansowała propozycja korupcyjna, jaką premier Tusk złożył posłu Bartoszu Arłukowiczu, poszczuło na Grzegorza Brauna.
Na sygnał sfora zareagowała prawidłowo; podobnie jak w roku 2004, kiedy to nieznani sprawcy skutecznie poszczuli jeden z wydziałów tego zacnego Uniwersytetu przeciwko mnie za ujawnienie powiązań pana prof. Jerzego Kłoczowskiego ze Służbą Bezpieczeństwa.
Zatem kiedy w „Gazecie Wyborczej” przeczytałem listę oburzonych absolwentów, protestujących przeciwko świętokradztwu, jakiego względem Jego Ekscelencji dopuścił się Grzegorz Braun i wzywających sprawców do „pokajania”, natychmiast domyśliłem się, kto tresował przed laty. Wtedy oczywiście nie wymyślono jeszcze uniwersalnej formuły „bez swojej wiedzy i zgody”, więc treserzy trochę improwizowali, najpierw ogłaszając uroczysty protest autorytetów moralnych, a resztę nagonki uruchamiając dopiero potem. Dzisiaj widać, że umiejętności treserów znacznie się zwiększyły; napięcie rośnie aż do kulminacji z udziałem Jego Magnificencji ks. prof. Stanisława Wilka, który nie tylko zawiesił na cały rok działalność studenckiego koła naukowego historyków, nie tylko zwolnił z funkcji opiekuna koła dr Zbigniewa Piłata, ale zaimprowizował coś w rodzaju nabożeństwa wynagradzającego Jego Ekscelencji zelżywości i zniewagi. Nie ma chyba potrzeby dodawać, że w tej uroczystości weźmie udział cała społeczność akademicka.
Okazuje się, że obok zwyczajowych sztuczek, w rodzaju „świergolenia”, samokrytyki i zbiorowych protestów, wynalezionych jeszcze za czasów Ojca Narodów i Chorążego Pokoju Józefa Stalina, treserzy opracowali nowe numery, w rodzaju wynagradzających nabożeństw. Jestem pewien, że ten wynalazek się upowszechni i tylko patrzeć, jak podobna uroczystość wynagradzająca zelżywości byłemu prezydentowi naszego nieszczęśliwego kraju Lechowi Wałęsie odbędzie się w Gdańsku, a następnie w innych ośrodkach, którym patronują autorytety moralne, co to w swoim czasie - oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody” - „udzielały pomocy organom państwowym”. W ten sposób cała Polska zostanie rozmodlona - co dodatkowo potwierdzi trafność spostrzeżenia, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - bo przecież skutek jest ważniejszy, niż motywacja.
No dobrze - ale dlaczego właściwie kierownictwo „Gazety Wyborczej” czekało aż kilka tygodni na urządzenie tego udanego pokazu tresury? O przezorności już wspominałem, ale myślę, że ta zwłoka była podyktowana nie tylko tymi względami. Rzecz w tym, że Grzegorz Braun nakręcił ostatnio film „Eugenika - w imię postępu”, w którym porównał forsowane przez postępactwo zapłodnienie w szklance, czyli metodę „in vitro” do eugenicznych eksperymentów złych „nazistów”. Warto tedy zwrócić uwagę, że „Gazeta Wyborcza” dała sygnał do nagonki na Grzegorza Brauna tego samego dnia, w którym państwowa telewizja ten film wyemitowała. I właśnie ta okoliczność, że za pośrednictwem państwowej telewizji państwo polskie „żywi” Grzegorza Brauna - na co w „Gazecie Wyborczej” zwróciła uwagę Aleksandra Klich - musiała okazać się kroplą przepełniającą czarę. Wiadomo przecież, że doić państwo polskie może wyłącznie postępactwo - nie mówiąc o żydowskich organizacjach wiadomego przemysłu - a reszta mniej wartościowego narodu tubylczego ma tylko płacić i się radować - oczywiście kiedy padnie taki rozkaz.
Zresztą nie to jest najważniejsze - chociaż podpisany przez premiera Tuska „Pakt dla Kultury” pokazuje, że forsa jest bardzo ważna - tylko że państwowa telewizja puściła film sprzeczny z linią postępactwa, której sprzeciwia się również Kościół katolicki. Dlatego też treserzy postanowili poszczuć na Grzegorza Brauna właśnie katolicki uniwersytet, no a ten - pozwolił się poszczuć i goni i ujada aż miło. Jak widzimy, koordynacja tym razem okazała się perfekcyjna - do tego stopnia, że żadna z tresowanych osobistości na KUL-u chyba tego nie zauważyła - chociaż jest tam przecież Wydział Nauk Społecznych, w ramach którego funkcjonuje kierunek dziennikarstwa i komunikacji społecznej. Czyżby zapanowała tam tak wąska specjalizacja, że już nikt spoza drzew nie potrafił zauważyć lasu? To jest możliwe tym bardziej, że kto poddał się tresurze, ten przecież nie wie, że działa zgodnie z odruchami Pawłowa i może mu się nawet wydawać, iż uprawia naukę.
Felieton • tygodnik „Nasza Polska” • 24 maja 2011
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Nasza Polska”.
Za: http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2052
Nadesłał: Dlaczego Prawda