W niedzielę 30 V b. r. w nocy (!) prawicowy (?) rząd niemiecki na nadzwyczajnym posiedzeniu podjął decyzję o wyłączeniu wszystkich tamtejszych elektrowni atomowych do roku 2022. 30 VI Bundestag uchwalił Trzynastą nowelę do ustawy o energii atomowej. Właściwie rzecz biorąc na tle najnowszej historii Republiki Federalnej oraz ze względu na uwikłania niemieckiej prawicy instytucjonalnej, po katastrofie w Fukushimie należało się tego spodziewać. Jeśli nie liczyć pewnych wyjątków niemieckie elektrownie atomowe już zostały wyłączone. Powinniśmy się cieszyć?
W krajach niemieckojęzycznych robi karierę określenie wymiana energetyki (Energiewende). Przez analogię do ponownego zjednoczenia Niemiec (zwanego skrótowo zmianą względnie wymianą: die Wende) ma oznaczać wielki postęp, rozwój i ucieczkę do przodu. „Atomowe kopciuchy” ma zastąpić podobno niezwykle przyszłościowa, fenomenalnie czysta i bezpieczna energetyka odnawialna. To brzmi nie najgorzej, ale powstaje pytanie, czy ta polityka nie skończy się fatalnie. Tak czy owak nie jest to koniec ani energetyki atomowej jako takiej ani budowy nowych elektrowni atomowych w Europie. Nawet jeśli w sierpniu (31 VIII) rząd federalny zrezygnował z utrzymania elektrowni atomowych w roli rezerwy na wypadek ostrej zimy. [1] Na dodatek prawie na pewno niepowodzenie tego wielkiego planu oznaczałoby ostateczne załamanie gospodarcze Niemiec, a w wyniku tego większości państw UE. Jednak bez obawy. Jest jeszcze Gazprom, Rosatom, AREVA i Urząd Energii Atomowej Zjednoczonego Królestwa (United Kingdom Atomic Energy Authority).
Energia atomowa w Europie
W Wielkiej Brytanii tamtejszy minister energetyki Huhne ujawnił plany inwestycji w energetykę o łącznej wartości 110 mld funtów szterlingów do roku 2030. Jedna czwarta elektrowni w tym kraju ma zostać wymieniona. Planowana jest rozbudowa energetyki odnawialnej (energia wiatrowa), ale również elektrowni atomowych. [2] We Francji państwo zainwestuje miliard euro w energię atomową. W Paryżu podkreśla się z dumą, że francuskie reaktory są wyjątkowo wprost bezpieczne. Piąta Republika uzyskuje 80 % swojej energii elektrycznej z reaktorów jądrowych i jest pod tym względem mistrzem świata. Ustępstwem na rzecz ducha czasu jest zapowiedź wydania nieco więcej na wsparcie rozwoju energii odnawialnych, z wiatrowymi elektrowniami nadmorskimi (wybrzeże Atlantyku) na czele. [3] Belgijskie elektrownie atomowe dostarczają 54 % elektryczności zużywanej w tym kraju. Rząd w Brukseli nie ma zamiaru zamykać któregokolwiek ze swoich reaktorów energetycznych (wyprodukowanych w Stanach Zjednoczonych i Francji w latach siedemdziesiątych) przed przejściem przez nie pełnych symulacji komputerowych stopnia przygotowania na awarie i inne poważne zagrożenia (tzw. stres testów). Ma to nastąpić pod koniec tego roku. [4] Natomiast sytuacja we Włoszech (przegrane referendum Berlusconiego) to prawdziwa klęska francuskich producentów reaktorów energetycznych, którzy mieli nadzieję, że uda im się tam w najbliższym czasie sprzedać swoje wyroby.
W Finlandii, gdzie z reaktorów jądrowych uzyskuje się około 30 % energii elektrycznej (dwie elektrownie atomowe po dwa bloki energetyczne), a energia wiatrowa odgrywa marginalną rolę, dokonano nadzwyczaj pouczającej analizy kosztów. Wynika z niej, że podwojenie ceny paliwa spowodowałoby wzrost kosztów wytwarzania energii elektrycznej w elektrowniach atomowych o zaledwie 9 % (w elektrowniach cieplnych dwukrotny wzrost ceny węgla o 31 %, a ceny gazu ziemnego o 66 %). Od roku 2000 trwają przygotowania do budowy trzeciej fińskiej elektrowni atomowej. W toku jest przetarg, którego zwycięzcę poznamy nie wcześniej niż w przyszłym roku. [5]
Nieco inna jest sytuacja w Szwecji. Powiada się, że w Finlandii to inżynierowie mają ostatnie słowo w sprawie energii jądrowej. [6] W Szwecji decydują politycy. W latach siedemdziesiątych Szwecja była jednym z krajów przodujących w dziedzinie pokojowego wykorzystania energii atomowej (m. in. pierwszy na Zachodzie reaktor lekkowodny zaprojektowany i zbudowany bez pomocy amerykańskiej, ASEA Atom, 1972). W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych zbudowano tam 12 reaktorów energetycznych. 10 z nich działa do dzisiaj, dostarczając od 37 do 51 % zużywanej tam elektryczności (wahania tego odsetka są związane ze zmienną wydajnością elektrowni wodnych – czasem przez jaki były zamarznięte rzeki). W latach dużej wydajności własnej energii wodnej Szwecja wysyła nadwyżki elektryczności do Finlandii. Kiedy szwedzkie rzeki są zamarznięte Finowie nie mogą na to liczyć. Z tego powodu interes narodowy Finlandii wymaga zbudowania trzeciej elektrowni atomowej.
W ciągu kilku ubiegłych lat Szwedzi unowocześnili swoje reaktory energetyczne zwiększając ich moc i wydajność. Szwedzka polityka atomowa jest niekonsekwentna, pełna zmian i wahań. Nie wdając się tu w szczegóły historii najnowszej dodam tylko, że jednocześnie z tym posunięciem oraz przedłużeniem czasu działania elektrowni atomowych szwedzkie państwo narzuca krajowemu przemysłowi atomowemu coraz więcej podatków. Z drugiej strony mówi się coraz głośniej o potrzebie wybudowania nowych reaktorów energetycznych zanim w latach dwudziestych XXI wieku trzeba będzie zamknąć te pochodzące z lat siedemdziesiątych. Szwecja jest jednym z nielicznych państw UE (drugim takim krajem są Czechy) posiadających złoża uranu wydobywane na własne potrzeby. [7]
Po katastrofie w Fukushimie rząd Republiki Czeskiej odmówił dokonania rewizji swojej proatomowej polityki. Już w marcu w wywiadzie dla Czeskiego Radia premier Neczas (Nečas) powiedział: „Nie mogę sobie wyobrazić zatrzymania przez nas elektrowni jądrowych. To wywołałoby sytuację, która zepchnęłaby nas na skraj gospodarczej katastrofy. Tak więc my tego robić nie będziemy.” [8] Pod koniec maja podkreślił, że sytuacja energetyczna w Czechach tak czy owak jest niepokojąca. Gdyby odpadła elektrownia atomowa w Temelinie (wielu wpływowych ludzi w Austrii od lat stawia opór wobec „ryzykownych reaktorów” w pobliżu granicy z Czechami; w opinii publicznej tego kraju powstał obraz wroga) dezatomizacja Niemiec mogłaby mieć drastyczny wpływ na ceny prądu nad Łabą i Wełtawą. W ciągu paru najbliższych lat średnia cena energii elektrycznej w kraju Arabeli mogłaby wzrosnąć o 30 %.
Na razie ta cena wzrosła (w tym roku) o 4,6 %. Na przyszły przewiduje się podobny wzrost. Główną winę za to ponoszą: 1) dopłaty do ekologicznego prądu (w Czechach w przeciwieństwie do Niemiec chodzi głównie o elektrownie słoneczne – 80 % tych dopłat państwowych), 2) wzrost popytu na niemieckiej giełdzie elektryczności. W następnych latach ma nastąpić dalszy wzrost tej ceny wskutek: 1) rosnących kosztów zakupu uprawnień do emisji dwutlenku węgla, 2) rosnących od dawna kosztów przesyłu i podłączeń elektryczności, 3) konieczności zwrotu kosztów rozbudowy elektrowni atomowej w Temelinie. [9]
Od kilku lat czeski narodowy koncern energetyczny ČEZ planuje budowę dwóch dalszych reaktorów atomowych w Temelinie (ogółem w Czechach pracuje w tej chwili sześć reaktorów energetycznych; dwa w Temelinie i cztery w Dukowanach, wszystkie produkcji radzieckiej). To, co się dzieje w tej sprawie przypomina szpiegowski film grozy. Amerykańska dyplomacja robi wszystko, co może, aby przeszkodzić Rosatomowi w uzyskaniu tego kontraktu. [10] Można oczywiście na to odpowiedzieć, że wykonanie tej inwestycji przez Westinghouse byłoby dla Czechów co najmniej równie korzystne. Sęk w tym, że Westinghouse już raz zawiódł Czechów. Amerykanie wystraszyli się austriackich i niemieckich Zielonych, wskutek czego obie czeskie elektrownie atomowe są zaopatrywane w paliwo atomowe z Rosji (koncern TWEL). [11]
Planowana rozbudowa czeskiej energetyki atomowej jest związana z dezatomizacją Niemiec. „Próbując zdobyć ten obiecujący [niemiecki] rynek energetyczny, a także zwiększyć konkurencyjność własnego przemysłu w ramach UE Republika Czeska z wielkim uporem snuje plany inwestycji w elektrownie atomowe. Taka polityka zapewne wywoła niezadowolenie Unii Europejskiej, ale nie zostaną przeciw niej podjęte żadne bezpośrednie działania, ponieważ zachodnioeuropejski przemysł, a zwłaszcza niemiecki, będzie zainteresowany ograniczeniem swoich strat [wynikających z forsownego wspierania zielonej energii].” – przewiduje analityk spółki Lenmontażstroj Dymitr Dunajewski. [12] Pożyjemy zobaczymy czy w obecnym układzie sił takie małe państwa jak Czechy mają jeszcze rzeczywiście suwerenność. [13]
Od lat wszystkie rządy węgierskie nie szczędzą wysiłków, aby przedłużyć czas działania jedynej w tym kraju elektrowni atomowej w Paks (cztery reaktory energetyczne produkcji radzieckiej; tego samego typu co w Czechach i na Słowacji; dostarczają 40 % energii elektrycznej zużywanej w tym kraju). Już wkrótce (w 2014) ma się rozpocząć budowa dwóch lub trzech (jeśli zostanie wykorzystany korpus reaktora pochodzący z niedokończonej elektrowni jądrowej w Żarnowcu, który obecnie znajduje się w Paks jako obiekt muzealny) następnych reaktorów. Rząd w Budapeszcie zwrócił się w tej sprawie do Rosatomu i rządu rosyjskiego. Przeprowadzona przez rosyjskich specjalistów modernizacja połączona ze zwiększeniem mocy znamionowej wytwornic prądu została uznana za projekt wzorcowy odnośnie poprawy stanu bezpieczeństwa innych urządzeń atomowych. Już istniejące reaktory energetyczne mają działać co najmniej do roku 2032. Energia atomowa cieszy się ogromnym poparciem wszystkich trzech głównych sił politycznych na Węgrzech: socjalistów, konserwatystów i nacjonalistów. Nawet po katastrofie w Fukushimie sondaże wykazują przewagę przychylnych jej głosów w społeczeństwie. [14]
Niejasna jest sytuacja w Bułgarii. Podobnie jak w przypadku Litwy tamtejszy rząd zamknął swoją jedyną działającą elektrownię atomową (w Kozłoduju) na żądanie Komisji Europejskiej (w zamian za przyjęcie tego kraju do UE). Ubiegłoroczne serdeczne porozumienie na linii Sofia – Moskwa przewidywało m. in. dokończenie elektrowni atomowej (dwa reaktory energetyczne) w Belene nad Dunajem. Ta zupełnie nowa atmosfera w stosunkach bułgarsko-rosyjskich (co było jak najbardziej do przewidzenia) stała się kamieniem obrazy dla wpływowych sił na Zachodzie, które nadal pragną rzucać Rosji kłody pod nogi. Jak mi się zdaje, amerykańscy ambasadorowie w obu tych słowiańskich i prawosławnych państwach obawiają się daleko idącego zbliżenia między nimi i związanego z tym zagrożenia dla NATO. [15] Wygląda na to, że ich wysiłki nie są bezowocne. Dwie słowiańskie siostry wciąż się kłócą o szczegóły kontraktu dla Rosatomu.
W czasach RWPG i jeszcze przez długie lata po jej rozpadzie Bułgaria była w stanie całkowicie pokryć własne zapotrzebowanie na energię elektryczną, a nawet odsprzedawać zagranicy (krajom sąsiednim) ok. 20 % z tego (dopóki pracował „atomowy kopciuch” w Kozłoduju, zamknięty pod koniec roku 2006). Obecnie jest biednym krajem, w którym szaleje kryzys. To samo można powiedzieć o Litwie. Uniosceptycy mogą bez trudu zauważyć, że budowa Paneuropy kosztuje kraje Europy Wschodniej drożej niż budowa socjalizmu.
Rząd socjalistyczny w Hiszpanii uchwalił w 2006 wycofanie się z energii atomowej do 2024. Działa już tylko osiem spośród piętnastu hiszpańskich elektrowni atomowych. Hiszpania stawia (rzecz jasna) na słońce. W Andaluzji powstaje największa na świecie siłownia słoneczna Andalus 1. Głównym wykonawcą jest niemiecka firma Erlanger Solar Millennium AG. Jest to elektrownia słoneczna oparta na konwersji termicznej. Ta technologia jest podobno w stanie wyeliminować potrzebę korzystania z elektrowni atomowych i węglowych (ośmielam się w to wątpić, o czym nieco dalej). [16] W Hiszpanii (gdzie, tak jak w innych krajach UE, rozwój energetyki odnawialnej jest wspierany na różne sposoby na koszt podatników) zwrot nakładów na takie inwestycje nastąpi po okresie użytkowania przez 25 lat.
W Rosji, gdzie państwo pozwala na bardziej swobodne (wolnorynkowe) kształtowanie cen, 60 lat. Ze względu na brak dopłat państwowych do energii wiatrowej i słonecznej w ojczyźnie Putina takie elektrownie są tam nieopłacalne. [17] Wynika z tego prosty i ważny wniosek; w gospodarce wolnorynkowej rozwój energetyki odnawialnej następuje w sposób naturalny i zrównoważony (w ramach miniaturowych sieci energetycznych wyposażonych w akumulatory). W gospodarce centralnie planowanej, gdzie kształtowanie cen jest zakłócone, rząd może sobie pozwolić na wszystko.
Dobrobyt, który przemija z wiatrem
Teraz, kiedy dezatomizacja Niemiec wydaje się być rzeczą postanowioną energia z elektrowni wiatrowych ma być wybawieniem. To nieprawda. Lobby wiatrakowe działa niczym dobrze naoliwiona maszyna i kwita. Zgodnie z dzisiejszym stanem rzeczy energia wiatrowa jest zgodna z rachunkiem ekonomicznym wyłącznie w połączeniu z innymi źródłami energii. Kiedy wiatraki stoją bezczynnie gospodarstwa domowe i przemysł nadal potrzebują elektryczności, której dostarczały elektrownie wiatrowe w czasie, gdy wiał wiatr. Z punktu widzenia administratorów sieci wysokiego napięcia prąd z wiatru i słońca to jakiś koszmar. Raz jest go za mało, innym znów razem za dużo. Z jednej strony grozi to przeciążeniem sieci, a z drugiej całkowitym wyłączeniem prądu.
Dlaczego mimo to władze Republiki Federalnej nie czekają spokojnie na dalszy, naturalny rozwój techniczny energetyki odnawialnej, który (być może) zapewni jej odpowiednią niezawodność i opłacalność? To tajemnica poliszynela. Ta tajemnica nazywa się Ustawa o Pierwszeństwie Energii Odnawialnych (skrótowo: Ustawa o Energiach Odnawialnych, EEG) oraz Ustawa o Wykorzystaniu Energii Odnawialnych w Gospodarce Cieplnej (EEW), a także Ustawa Kwotowa o Biopaliwach (BSQ). Na podstawie EEG administratorzy sieci wysokiego napięcia zostali zobowiązani do przyjmowania w pierwszej kolejności prądu z wiatru i słońca. Poza tym (uwaga! uwaga!) właściciele elektrowni wiatrowych i słonecznych przez 15 do 20 lat od chwili ich podłączenia do sieci otrzymują dopłaty państwowe. EEG wprowadziła mechanizm finansowy, który sprawia, że koszty tych dopłat rozkładają się po równo na wszystkich operatorów sieci energetycznych, a w związku z tym płacą je odbiorcy końcowi. Co prawda Ustawa o Pierwszeństwie Energii Odnawialnych przewiduje coroczną obniżkę stawki dopłat o określone punkty procentowe dla danej instalacji energetyki odnawialnej, ale mylą się ci, którzy sądzą, że dzięki temu zostanie przywrócona wolna konkurencja w energetyce. W międzyczasie zostaną wyeliminowane elektrownie atomowe, następnie węglowe, a w końcu nawet gazowe. Jest to zresztą cel wszystkich uregulowań ustawowych w tej sprawie. [18]
Kilka miesięcy temu otrzymałem na moją elektroniczną skrzynkę pocztową następujące ogłoszenie reklamowe: „Fotoogniwa. Niech Pan/Pani zarabia pieniądze dzięki posiadaniu dachu. Kto może skorzystać na ogniwach fotoelektrycznych? Właściwie rzecz biorąc każdy właściciel domu może kazać sobie założyć ogniwa fotoelektryczne na swoim dachu. Możliwe jest również wydzierżawienie w tym celu cudzych dachów. Jako właściciel lub dzierżawca takiej/takich instalacji może Pan/Pani przy pomocy Ustawy o Energiach Odnawialnych (EEG) sfinansować koszty jej/ich zakupu, a potem osiągać znaczne zyski. Ogniwa fotowoltaiczne to lukratywna i przyszłościowa inwestycja. Nawet małe dachy przynoszą zyski!” [19] No tak. Wyobraźmy sobie teraz podobne interesy na wielką skalę, w wykonaniu tych, którzy sami tworzą ustawy, tj. zawodowych polityków wielkich partii rządowych (nieformalnej partii władzy) do spółki z kapitalistami. Spełniają się szalone marzenia alchemików o zdobyciu złota w dowolnych ilościach bez ryzyka i wysiłku. Nic dziwnego, że podobne uregulowania ustawowe przyjęto w 47 dalszych krajach.
Cena prądu w Niemczech poszybuje w górę. Według niektórych ocen nawet o ponad 40 % do roku 2023. Będzie to oznaczać zanik całych gałęzi przemysłu. Przyczyną tego wzrostu ceny będzie przede wszystkim dopłata do ekologicznego prądu. Łączne koszty wymiany energetyki mogą wynieść nawet 335 mld euro (z tego 85 mld za rozbudowę sieci energetycznych). [20] Dalszy, gwałtowny wzrost obecnego, już i tak stanowiącego ogromny problem masowego i trwałego bezrobocia stanie się prawdziwą katastrofą. Zwykli ludzie po zapłaceniu rachunków za energię będą mieć coraz mniej pieniędzy na inne niezbędne wydatki. W przypadku jeśli ten projekt ideologiczny zostanie narzucony wszystkim państwom UE (o czym nieco dalej) nastąpi ostateczne załamanie gospodarcze naszego kontynentu. Warto zdać sobie z tego sprawę zanim będzie za późno.
Wielkie kombinaty energetyki odnawialnej. Znów budowa socjalizmu?
Wykorzystanie energii wiatrowej w dzisiejszych czasach wygląda tak: wirniki o średnicy do 113 m (Pałac Kultury i Nauki w Warszawie ma niespełna 231 m wysokości), wydajność w punkcie przyłączenia do sieci nie więcej niż 50 % energii uzyskanej przez olbrzymie wiatraki, uzależnienie od całego szeregu kosztownych i wymagających urządzeń (system składania łopat śmigła, zimą ogrzewanie wirników, sieć zdalnego nadzoru komputerowego zapewniającego przeprowadzenie na czas prac konserwacyjnych i napraw itd.) W ramach takiego modelu rozwoju nie da się dokonać wymiany energetyki nie uzależniając się od wielkich koncernów. Choćby tylko z tego powodu nie jest to żadna godna uwagi alternatywa dla energii atomowej i elektrowni cieplnych.
Niezbędne zaplecze kombinatów energii wiatrowej powinny stanowić (już w niedalekiej przyszłości) instalacje do magazynowania elektryczności: elektrownie szczytowo-pompowe, a także najnowszy krzyk techniki: elektrownie na sprężone powietrze (ang.: compressed air energy storage), urządzenia służące do tymczasowego przechowywania nadmiaru energii elektrycznej przy pomocy systemu kół zębatych oraz uzyskiwanie wodoru w drodze elektrolizy, a następnie jego spalanie. Prawie wszystko to jest co najmniej równie mocno wrażliwe na ataki terrorystów, trudne w obsłudze i utrzymaniu oraz niebezpieczne w przypadku poważnej awarii jak elektrownie atomowe. Na dodatek wszystkie te ultranowoczesne rozwiązania są obecnie na etapie prób. Jest rzeczą wątpliwą, czy będą gotowe na czas; zanim nastąpi gospodarcza katastrofa krajów UE spowodowana rezygnacją z tanich i sprawdzonych źródeł energii. Poza tym gdy się człowiek spieszy to wiadomo, kto się z tego cieszy.
Taki model rozwoju w sposób nieunikniony prowadzi do monopolu energetyki odnawialnej ze względu na konieczność przesyłania wielkich, stale zmieniających się strumieni prądu z wiatru i słońca z jednego końca Europy na drugi. Obecny kryzys zadłużenia uniemożliwia wielkie inwestycje na kredyt. Na pierwszym etapie konieczne jest pozbycie się konkurencji z już istniejących sieci energetycznych, aby zdobyć miejsce dla tych kapryśnych strumieni. Oto prawdziwa przyczyna dezatomizacji Niemiec i prób narzucenia dezatomizacji państw UE.
W przyszłości w ramach szeroko zakrojonego planu budowy europejskiej supersieci (ang.: supergrid, supernode) ma nastąpić rozbudowa sieci energetycznych w wielkim stylu. M. in. powstaną kable podmorskie zaopatrujące Europę w prąd z wiatrów Morza Północnego oraz ze słońca Sahary. Kable pod napięciem 400 000 V. Tyle tylko, że na morzach toną okręty. Uszkodzenie takiego kabla... No cóż, będzie się jeszcze wspominać z łezką w oku katastrofy w Czarnobylu i w Fukushimie. W zamian znawcy z Bożej łaski przepowiadają nam fantastyczną przyszłość.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych loty załogowe na Księżyc zbiegły się z potopem mitów społeczno-gospodarczych. Według ówczesnych przewidywań (nie tylko pisarzy powieści fantastycznych, ale również poważnych naukowców oraz publicystów) w dzisiejszych czasach pojazdy kosmiczne o napędzie fotonowym miały już wyruszyć w głęboki kosmos z kosmonautami w stanie hibernacji na pokładzie. Mieliśmy mieć wszystko, co trzeba, aby zasiedlać planety poza granicami Układu Słonecznego. Zamiast tego, zamiast sytuacji z filmu Kosmos 1999 mamy raczej sytuację z filmu Ciężkie Czasy.
Od lat sześćdziesiątych pod płaszczykiem naukowości modne i głośne (w gruncie rzeczy skrajnie lewicowe) prognozy wmawiały rozmaite „postępowe” bzdury milionom. Za przykład może posłużyć to, co pisali swego czasu Mihajlo Mesarovic i Eduard Pestel (drugi raport Klubu Rzymskiego, 1974). Ci dwaj matematycy twierdzili, że przy pomocy swoich uczelnianych komputerów opracowali model rozwoju świata do roku 2200 (!). Obecnie ich dzieła opatruje się takimi przypisami: „Przedmiotem tego (skreślonego tu) akapitu są przewidywania dotyczące światowych kryzysów związanych z ograniczeniem względnie zakłóceniem dostaw ropy naftowej. Przedstawione w nim scenariusze ze względu na zupełną zmianę układu sił na świecie stały się bezprzedmiotowe.” [21]
Powrót jedynie słusznej ideologii
Prawicowi niemieccy publicyści nie kryją zaniepokojenia. „Nowemu porozumieniu ponad podziałami w sprawie energii atomowej towarzyszy język, który zamiast świadczyć o pragmatycznym podejściu zdradza przywiązanie do ideologicznych dogmatów. Jeśli tak dalej pójdzie, to wymiana energetyki zamiast szansą stanie się zagrożeniem dla przyszłych pokoleń.” (Jasper von Altenbockum. „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, 7 VI). [22] Tytuł tego komentarza (Bez litości) może się sprawdzić już tej zimy: „Zaopatrzenie Niemiec w prąd nigdy dotąd nie było tak niepewne jak obecnie, a ta przykra sytuacja będzie się ciągnąć przez wiele lat. Już teraz przeciętnie rzecz biorąc trzy wielkie elektrownie atomowe i węglowe we Francji i Czechach pracują wyłącznie w celu pokrycia zapotrzebowania Niemiec. Jeśli tej zimy Francja będzie sama potrzebowała całego swojego prądu z elektrowni atomowych, a słońce będzie zachodzić nad niemieckimi dachami pokrytymi panelami ogniw słonecznych już o 15.30, to nikomu nie będzie do śmiechu. Zaś forsowna rozbudowa energetyki odnawialnej, uznana przez co niektórych za lek na wszystkie bolączki, nie zda się na nic, kiedy (jak to często u nas bywa zimą) ustali się wielki wyż i nawet dwadzieścia czy czterdzieści tysięcy turbin wiatrowych przy bezwietrznej pogodzie nie zapewni ani jednego kilowata prądu.” (Daniel Wetzel, „Die Welt”, 31 VIII). [23]
Nie są to typowe opinie. Dzień w dzień w niemieckojęzycznych środkach masowego przekazu pojawiają się takie oto twierdzenia: „Nie ulega najmniejszej wątpliwości: nie da się całkowicie usunąć ryzyka w zakładach atomowych. Chcąc je wykluczyć, trzeba wyłączyć wszystkie elektrownie. Tylko, że wyłączenie ich tylko w Niemczech nie wystarczy, ponieważ skutki chińskiego syndromu byłyby odczuwalne na całym świecie. Jednostronna dezatomizacja pociąga za sobą wysokie koszty nie zapewniając pożądanego bezpieczeństwa. Wyrzeczenie się energii atomowej jest celowe nie tylko z moralnego, ale i z gospodarczego (jeśli uwzględnić koszty chińskiego syndromu) punktu widzenia. Właśnie dlatego należy dążyć do zgody na dezatomizację całego świata.” [24] Ktoś tu najwyraźniej nie jest pozbawiony ambicji naprawiacza świata.
Poczytajmy zatem wypowiedzi wielkiego nauczyciela światowej nowej lewicy na ten temat. Tak powiada Daniel Cohn-Bendit: „Mógłbym narysować na tablicy schemat tego, w jaki sposób energetyka atomowa zaniknie na całym świecie.” Ponieważ: „Sprawę przesądzą w końcu koszty finansowe. Na przykład we Francji odnowienie istniejącego obecnie parku maszynowego elektrowni atomowych oznaczałoby praktycznie ponowną budowę 50 elektrowni atomowych i ogromne koszty z tym związane. Nawet gdyby Francuzi w ciągu najbliższych trzydziestu lat ograniczyli się do czterdziestu z nich, to i tak musieliby przeznaczyć na to zawrotną sumę 280 miliardów euro.” Na pytanie o koszty energetyki odnawialnej dla ludzi i środowiska przyrodniczego odpowiada zaś następująco: „Ogłuszający hałas turbin wiatrowych? To przesada. Jasne, że skoro większość chce dezatomizacji, to społeczeństwo musi znaleźć jakieś alternatywy. To są procesy społeczno-gospodarcze, które muszą potrwać, które muszą kosztować i które nie obędą się bez ofiar (nicht reibungslos verlaufen werden).” [25]
Przypomniało mi się, jak rysowano nam w krajach Układu Warszawskiego na szkolnej tablicy schemat zwycięstwa radzieckiego socjalizmu nad kapitalizmem... Co się tyczy kosztów, to pan europoseł nie wie (czy udaje, że nie wie?) że samo tylko przedłużenie zezwoleń na działanie starszych elektrowni atomowych w Niemczech mogłoby przynieść zysk na sumę podobną do tej, którą wymienił? [26] Wreszcie ostatni wymieniony tu argument. No jasne, że to nie obędzie się bez kosztów. Wszystko co się robi pociąga za sobą jakieś koszty, ale jeśli w imię tzw. wyższych racji gospodarka ma zostać położona na obie łopatki, to dzieje samego ZSRR i jego bloku uczą, co to oznacza. Od czasu upadku państwa Lenina nie tak znów wiele się zmieniło. Podczas wymiany argumentów między gospodarczymi pragmatykami a ideokratami wciąż jeszcze spotykają się zupełnie obce sobie światy.
Hołdować ideologiom zamkniętym czy okazać się mężem stanu?
Coś podobnego już się kiedyś wydarzyło. Prezydent Stanów Zjednoczonych Lyndon B. Johnson (1964-68) wydawał pieniądze jednocześnie na: wojnę z nędzą, bombardowania strategiczne Wietnamu Północnego (nadzwyczaj kosztowne bezpośrednie amerykańskie zaangażowanie w drugiej wojnie indochińskiej dobiegło końca dopiero w 1973) oraz program Apollo (wyprawy załogowe na Księżyc). Wszystko to wbrew oczekiwaniom skończyło się fatalnie. Na dodatek nawet ogromna i wszechstronna wówczas gospodarka narodowa Stanów Zjednoczonych nie była w stanie sprostać tak szalonym wydatkom. Jedynym wyjściem z sytuacji okazało się pozbawione umiaru drukowanie dolarów. O mały włos byłoby doszło do całkowitego załamania systemu walutowego z Bretton Woods, natomiast nie udało się uniknąć dwóch wstrząsów naftowych, które nie mogły nie pociągnąć za sobą poważnych skutków (trwałe bezrobocie itd.). Należy uznać to wszystko za prapoczątek obecnego światowego kryzysu finansowego. Zachód, a w szczególności Niemcy, a wraz z nimi Unia Europejska stoi nad przepaścią i właśnie zamierza wykonać wielki skok naprzód.
Jak przyznał minister finansów Schäuble trudne jeszcze do oceny koszty dezatomizacji i ratowania euro mogą zachwiać budżetem. Tak czy owak powstała znów konieczność zaciągnięcia nowych pożyczek przez rząd federalny (27 mld €). Co prawda jest to mniej niż w ubiegłym roku, ale mimo to władze Republiki Federalnej będą musiały oddawać coraz więcej pieniędzy podatników bankom w postaci odsetek. SPD ma już na ten temat mało oryginalny pomysł: więcej podatków. [27] Jednak ani zadłużenia państwowego ani podatków nie da się zwiększać bez końca. To pachnie powszechnym bankructwem.
Jak było do wykazania dezatomizacja i sztucznie przyspieszony rozwój energetyki odnawialnej to nadzwyczaj kosztowna i być może bardzo niebezpieczna próba pozbycia się problemów związanych z elektrowniami atomowymi oraz zmniejszającą się konkurencyjnością państw UE. Jeśli w tej sytuacji Niemcom brakuje mężów stanu to nie pozostało im nic innego jak tylko się z tym pogodzić. Tamtejsi pozorni buntownicy oburzają się nie na to, co trzeba, a cała para idzie tu w gwizdek. Co się tyczy innych krajów trzeba umieć się oprzeć naciskom lobby wiatrakowego. Przy tym trzeba pamiętać, że nie da się być trochę w ciąży. Prawda jest taka, że nikt nie będzie w stanie sprostać takim wydatkom, jakie pociąga za sobą dalsza rozbudowa kombinatów energii wiatrowej (oraz słonecznej). Ochoczo zadłużający się naprawiacze świata z bożej łaski muszą przegrać. Wtedy dowiemy się, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Jeśli okażą się nimi Rosjanie, nie będzie to wcale koniec świata. Najważniejsze jest przecież, aby zapewnić wszędzie dostępny przez całą dobę i możliwie jak najbardziej tani prąd. Miejmy nadzieję, że ten najważniejszy wynalazek od czasów Prometeusza nie stanie się towarem deficytowym. Są bowiem takie błędy, które można przebaczyć, ale i takie, które wołają o pomstę.
Korzystałem:
[1] http://www.welt.de/print/die_welt/wirtschaft/article13577724/Bund-verzichtet-auf-Atommeiler-als-Reserve.html
[2] http://www.bbc.co.uk/news/business-14117775
[3] http://www.welt.de/wirtschaft/article13453038/Frankreich-steckt-eine-Milliarde-Euro-in-Atomkraft.html
[4] http://www.icis.com/heren/articles/2011/06/02/9465806/beyond-nuclear-europe-reacts-to-germanys-nuclear-electricity.html
[5] http://de.wikipedia.org/wiki/Finnland#Energieversorgung
[6] http://www.bgdna.com/energy-green-tech/why-is-nuclear-power-player-in-finlandss.html
[7] http://world-nuclear.org/info/inf42.html
[8] http://www.ceskatelevize.cz/ct24/ekonomika/118358-necas-cesko-neplanuje-odstavit-jaderne-elektrarny/ [9] http://ekonomika.idnes.cz/necas-nemecky-odklon-od-jadra-zdrazi-elektrinu-v-cesku-o-30-procent-p9i-/ekonomika.aspx?c=A110601_124746_ekonomika_vem
http://www.nazeleno.cz/energie/ceny-energii/zdrazi-fotovoltaika-v-roce-2012-elektrinu.aspx
[10] http://ptel.cz/2011/09/atomnoe-protivostoyanie/
[11] http://de.wikipedia.org/wiki/Kernkraftwerk_Temel%C3%ADn
[12] http://www.greenenergy.com.ua/potentsial-rossijskoj-zayavki-v-sorevnovanii-za-stroitelstvo-novyh-blokov-aes-temelin-ochen-silen/
[13] Bardzo podobna jest sytuacja Słowacji:
http://www.rozhlas.sk/Slovakia-Violated-the-Aarhus-Convention-in-Authorizing-Mochovce-NPP-?l=1&c=0&i=13157&p=1
http://hnonline.sk/c1-51483590-brusel-schladil-rakusanov-mochovce-nam-nevypnu
[14] http://de.wikipedia.org/wiki/Kernkraftwerk_Paks
http://en.wikipedia.org/wiki/Paks_Nuclear_Power_Plant
http://www.energiainfo.hu/index.php?par=0&option=news&id=25211
[15] http://www.novinite.com/view_news.php?id=117890
http://www.novinite.com/view_news.php?id=131483
[16] http://www.ais-online.de/6/pdcnewsitem/00/70/40/index_6.html
[17] http://www.vesti.ru/videos?vid=353336&cid=1219
[18] http://de.wikipedia.org/wiki/Erneuerbare-Energien-Gesetz
[19] Photovoltaik : Verdienen Sie Geld mit Ihrem Dach
Für wen ist Photovoltaik interessant? Grundsätzlich kann jeder Hauseigentümer mit dazugehörigem Dach eine Photovoltaik-Anlage installieren lassen. Auch das Anmieten von Dächern für die Installation einer Photovoltaik-Anlage ist möglich. Als Anlagenbetreiber können Sie mittels Erneuerbare Energien Gesetz (EEG) ihre Anlage finanzieren und darüber hinaus noch finanziellen Gewinn generieren. Eine Photovoltaik-Anlage ist lukrativ und zukunftsorientiert. Auch kleine Dächer machen Profit!
(ogłoszenie przesłane przez aktienjournal.de Redaktion)
[20] http://www.welt.de/dieweltbewegen/article13506987/Energiewende-kostet-335-Milliarden-Euro.html
[21] Eduard Pestel, Eine Chance für die Menschheit, Stuttgart 1974, s. 31 (via Google Books)
[22] http://www.faz.net/artikel/S30089/atomausstieg-ruecksichtslos-30433442.html
[23] http://www.welt.de/dieweltbewegen/article13576834/Deutsche-Energiepolitiker-blenden-Realitaet-aus.html
[24] http://www.iwkoeln.de/Infodienste/WirtschaftundEthik/tabid/256/articleid/31284/Default.aspx
[25] http://www.taz.de/!70781/
[26] „Na co najmniej 119 miliardów euro (jeśli ceny prądu utrzymają się na obecnym poziomie), a może nawet 233 miliardy (w przypadku dalszego wzrostu tych cen) ocenia LBBW [Landesbank Baden-Württemberg – przyp. GW] w jednym ze swoich opracowań dodatkowe dochody koncernów energetycznych z tego tytułu.” – pisał, pałając oburzeniem, jeden z publicystów ekologistycznego portalu w odpowiedzi na (jak się miało okazać) chwilową decyzję obecnej koalicji rządowej w Berlinie przedłużenia czasu działania najstarszych niemieckich reaktorów energetycznych.
http://www.mitwelt.org/laufzeitverlaengerung-akw-kkw-atomkraft.html
Jest rzeczą pouczającą, że w jeszcze innym miejscu twierdzi się z kolei: „Ten punkt stał się przedmiotem szczególnie ożywionej krytyki ze strony Greenpeace’u: Koncerny energetyczne zamierzają zwlekać z modernizacją starych kopciuchów, zgodnie z hasłem: «Przecież do cholery i tak to wszystko wyłączą» – powiada Heinz Smital (Greenpeace) w wywiadzie dla sueddeutsche.de”
http://www.sueddeutsche.de/wirtschaft/alte-atomkraftwerke-die-gelddruckmaschinen-1.808263
[27] http://www.tagesschau.de/inland/haushalt208.html
Wpisany przez Grzegorz Wasiluk