Weźmy się wreszcie za odbudowanie i umeblowanie własnego domu. To, co teraz stoi między Odrą a Bugiem, przerobiono na niepolską modłę, zagracono sprzętami nie w naszym guście i zasiedla się sukcesywnie różnorakimi nacjami w kolorach tęczy.
Wyrzućmy sublokatorów, którzy mianowali się gospodarzami Polski, zaś prawdziwi Polacy robią byle jak, za byle co, u byle kogo, a o rządzeniu się w swoich czterech ścianach mogą pomarzyć. Emigracja zarobkowa z naszego kraju, opłaca się na dłuższą metę wyłączne eurodeputowanym, którzy korzystają z wszelkich udogodnień bytowych i możliwości uskładania poważnych sum wraz z dożywotnią emeryturą oraz objęci są pełną ochroną policyjną przed ewentualnymi napadami bandyckimi, złodziejskimi czy narodowościowymi ze strony miejscowego elementu przestępczego i szowinistycznego. Zresztą oni weekend i częste urlopy, mogą w w komfortowych warunkach, spędzać w kraju. Inaczej wygląda to w wypadku zwykłych Polaków, których milionami wypchnięto z rodzinnego państwa za lepszym chlebem. Przedstawiano to oficjalnie, jako największe dobrodziejstwo Unii Europejskiej.
Teraz wychodzi na jaw gorsza twarz tej „wiązanej” transakcji z wymianą ludzi za ciszę społeczną dla władzy, bo przecież, gdy wyjedzie z Polski najbardziej dynamiczna część narodu w młodym i średnim wieku, to będzie spokój ze strajkami i awanturami ulicznymi z polityczno-ekonomicznych powodów. Tak to obmyślono tam „na górze”, zaś lud nasz ma niestety olbrzymi pęd na Zachód i przy każdej okazji wieje z ukochanej ojczyzny z prędkością światła, zamiast jednak zaryzykować i podjąć wysiłek zmagania się z bezkarnym Systemem tutaj – na miejscu. Co się odwlecze, to nie uciecze, bo nagle pojawił się kryzys gospodarczy i wynikające z tego konsekwencje.
Tania siła robocza nie jest już dla Zachodu w cenie, ponieważ inwestycje uległy zahamowaniu, rośnie rodzime bezrobocie i zaczynają się problemy z własnymi obywatelami, którym pracownik z Polski zaniża stawki albo w ogóle pozbawia ich pracy. Poczęły docierać wiadomości o demonstracjach przeciwko zatrudnianiu Polaków, niepokojąco wzrosły również informacje o kolejnych Polakach, których pobito, niekiedy nawet śmiertelnie, lub ograbiono. Naturalną koleją rzeczy przerost imigracji napędza hasła i głosy tamtejszym ugrupowaniom narodowym, czemu nie można się dziwić, albowiem walczą one w pierwszym rzędzie o dobro własnych rodaków. Idea Białej Europy nie sprawdza się, zbyt wielkie jest zadufanie i poczucie wyższości zachodnich Europejczyków względem Europejczyków z ogólnie pojętego Wschodu.
Oczywiście elementem szczególnie niepożądanym pozostaje dla Zachodu imigracja muzułmańska i afrykańska, lecz w drugim pokoleniu nabywa ona obywatelstwo i staje się legalnie nie do ruszenia. W takim wypadku frustrację miejscowych łatwiej wyładować na będącym pod ręką „sezonowym” Polaku, posiadającym tylko unijny paszport. Efekty są łatwe do przewidzenia, atrakcyjność pracy poza Polską znacznie spadła, zaczynają się masowe powroty, co zazębia się z kryzysem w kraju i rosnącym bezrobociem. Rosną znowu kolejki w pośredniakach i kończy się okres błogiego snu władzy, której wydawało się, że dobrzy wujkowie z Brukseli na wieki przyjmą pół narodu polskiego pod swój dach i obdarzą go pracą. Polski narodowiec zachowuje realizm w każdej sytuacji. Nie wolno myśleć w kategoriach ciągłego globtrotera bez własnego kąta na świecie.
U obcego zawsze będziesz obcy, chwile odczucia, iż złapałeś pana Boga za nogi bywają przeważnie krótkie. Należy postawić się w komfortowej materialnie sytuacji zmanierowanych sytością narodów Zachodu, którym znienacka zwala się na głowy miliony Polaków. Możemy być od nich lepsi, sprawniejsi i ładniejsi, ale to oni żyją u siebie – my jesteśmy tam przybyszami i niczym więcej. Oni oddali zbyt wiele i głupio kolorowej imigracji i gdyby nawet chcieli, nie podzielą się już z nami dobrobytem, bo strażnicy „praw człowieka” wolą zawsze jednego Murzyna od stu białych emigrantów. Zachód został skolonizowany przez nieeuropejskie nacje pewnie bezpowrotnie, tkwiąc dodatkowo na granicy upadku moralnego. Pakowanie się w ten tygiel nie przynosi nam żadnych pozytywów.
Trochę lepszy status materialny, lecz w „pakiecie dobrobytu” musimy brać także poniżenie, ograniczone względem obywateli danego państwa prawa, oraz – co najważniejsze – zatracenie swoich tradycyjnych wartości. Chodzi później po świecie taka hybryda pół-Polaka, pół-nie wiadomo kogo, zatruwająca życie własne i innych, ponieważ polskości z duszy nie wypędzisz. Jesteśmy dziwną nacją. Bardzo nas ciągnie na Zachód, ale żyć tam tak naprawdę nie potrafimy, każdego emigranta zżera nostalgia i sentyment, sam się przed sobą do tego nie przyznaje, tylko chwali dookoła wobec ziomków walutą, lecz ta polskość wreszcie z niego wylezie; zacznie dziwaczeć, pić, staczać się i w efekcie zgorzknieje do reszty- ewentualnie podzieli los jakiegoś zaplutego kloszarda na stacji metra.
Weźmy się wreszcie za odbudowanie i umeblowanie własnego domu. To, co teraz stoi między Odrą a Bugiem, przerobiono na niepolską modłę, zagracono sprzętami nie w naszym guście i zasiedla się sukcesywnie różnorakimi nacjami w kolorach tęczy. Wyrzućmy sublokatorów, którzy mianowali się gospodarzami Polski, zaś prawdziwi Polacy robią byle jak, za byle co, u byle kogo, a o rządzeniu się w swoich czterech ścianach mogą pomarzyć.
Najłatwiej spakować tobołek i zostawić ojcowiznę, niech się wszystko wali, bo ONI i tak nie dadzą się już odciągnąć od żłobów; będziemy zawsze w Polsce Polakami-niewolnikami, dlatego nie pozostaje nic innego, jak ucieczka. Walka o byt zmusi każdego do zrewidowania tej postawy zbitego psa lub obojętnego debila. Zachód się zamyka, jeżeli Polak zapragnie dla siebie godnego losu, to tu – na własnych śmieciach. A nie można tego wywalczyć bez złamania karku wrogom, którzy się na naszej Ziemi bezkarnie zainstalowali, władają nią i plugawią. Polaku, wzruszanie ramionami i wyjazdy na „saksy”, niedługo się skończą. Będziesz zmuszony złapać za siekierę, żeby bronić ojcowizny i nie zostać dziadem! To nie żadna agitacja polityczna i straszenie, to fakt i konieczność dziejowa.
Robert Larkowski
P.S. W II rocznice tragicznej śmierci ! Cześć i Chwała ! Część III, ostatnia w najnowszym numerze Awangardy.