*Palikuta, Pietucha, Pijus, Szulckuc,Tamerlans: rycerze anty-PiS-owskiej krucjaty
*Ulica i zagranica jako Targowica * Najpierw Polexit, potem –Brześć!
Taka kombinacja: Pol-pot partią eurogitu
Ustami „filozofa z Biłgoraja” ( w dalszej części tego felietonu nazywał go będę „P a l i k u t ą”) przekazana została ostatnio instrukcja dla „Nowoczesnej” (którą dalej nazywać będę „Z a p y z i a ł ą”) : powinniście się p r z y ł ą c z y ć do Platformy Obywatelskiej, iść razem do wyborów samorządowych, a potem – do parlamentarnych, później od środka „wygryźć” ze stołka Schetynę (którego dalej nazywał będę „Ł y s a w y m S z a t y n e m”) i jego ludzi. Wtedy, przy poparciu KOD (który w dalszej części tego felietony nazywał będę „SMRODEM”) i PSL pod przywództwem (!) Kosiniaka-Kamysza (którego w dalszej części tego felietonu nazywał będę „K o s i – k o s i- ł a p c i- p o j e d z i e m- d o -b a b ci”) można będzie nawiązać w miarę równorzędną walkę wyborczą z PiS.
Jest to więc pomysł, by zaprzęgnąć stronnictwo pruskie (które w dalszej części tego felietonu nazywał będę P a r t i ą F o l k s d o j c z ó w) i stojący za nim kapitał niemiecki do bliskiej współpracy z bezpieczniacką wydmuszką, jaką jest partia Petru (którego w dalszej części tego felietonu nazywał będę „Pietrem”, a po dłuższym zastanowieniu –„ P i e t u c h ą ”, postacią „głupka” z rosyjskich jarmarcznych teatrzyków). A jako że współpraca taka byłaby początkowo dość trudna – głębokie rezerwy kadrowe SMROD-u rekrutowane z żydowskiego lobby politycznego wnet zgłosiłyby się w charakterze koncyliatorów, doradców, mediatorów i yntelektualystów, zajmując, rzecz jasna, eksponowane miejsca na listach wyborczych tego połączonego tworu politycznego ( który w dalszej części tego felietony nazywał będę Pol-potworem, albo jeszcze lepszym skrótem: P o l- p o t e m).
Krótko mówiąc – jest to sposób na przywrócenie rodzimego żydowskiego lobby politycznego do polityki polskiej, niezależnie od wpływów, jakie ma teraz w tej polityce ale tylko dzięki sile żydowskiego lobby politycznego w Ameryce.
Nawiasem mówiąc – nie dziwi, że P a l i k u ta stręczy taki scenariusz zjednoczeniowy: i jego Ruchu-Ruchu było w swoim czasie krypto-trampoliną dla powrotu „kontynuacji puławskiej” (Żydy”) – we współpracy z „kontynuacja natolińską” („Chamy”) - do polityki polskiej.. .
…Taka więc, panie dzieju, teraz kombinacja: Partia Folksdojczów łączy się z Zapyziałą Pietuchy, wchłania w siebie aktyw SMRODU i przyjmuje delegatów specjalnych lobby żydowskiego, krasząc ten nowy organizm partyjny, Pol-pot, uzupełnieniami z kilku kanap lewackich. Rzecz jasna, w tym Pol-pocie znalazłoby miejsce i dla samej Palikuty (honorowy Przewodniczący?). Do tak skleconego Pol-potu włączono by, oczywiście, także zgranych Europejskich Demokratów z obecnego Sejmu, co to z niejednego pieca już gratowali . Nie mam wątpliwości, że dobre miejsce na liście poselskiej Pol-potu miałby także Rozenek (jak pamiętamy: taki Wachowski przy Palikucie). Natomiast „ludowcom” („Wujcio-ludowiec. Sprytny wałkoń”…- patrz Gałczyński) pod ministrowiczem Kosi-kosi-łapci-pojedziem- do- babci - zaoferuje się ścisłe współdziałanie wyborcze i powyborczy sojusz.
Na razie wszystko zależy od tego, czy powtórka z grudniowego Sfajdanu (w maju, w 71 rocznicę przewrotu majowego?...) powiedzie się, czy nie powiedzie. Jeśli się powiedzie – ów Pol-pot powstanie szybko, może jeszcze szybciej, niż powstała Zapyziała Pietuchy! Przyjdzie rozkaz i nie będzie miejsca na żadne tam przepychanki… Jeśli zaś wiosenna powtórka z grudniowego Sfajdanu się nie powiedzie – pozostanie mozolna praca rozmaitych agentur, aby zdążyć z tym Pol-potem do najbliższych wyborów parlamentarnych .
Tymczasem za Oceanem odbyło się oczekiwane ze zrozumiałym zainteresowaniem spotkanie prezydenta Donalda Trumpa z kanclerzowi Angelą Merkel (którą w dalszej części tego felietonu nazywał będę Merkangelą). Informacje o przebiegu tego spotkania były nader skąpe, mniej więcej tak samo skąpe, jak informacje z wyjazdowych posiedzeń kolejnych polskich rządów w Izraelu. (Powiadają, że to żydowskie lobby polityczne w Ameryce stoi za przeciwnikami Trumpa!) Obeszło się nawet bez uścisku dłoni na zakończenie spotkania – ho, ho, atmosfera musiała być syberyjska… Krążą plotki, że Trumpowi nie wystarczyło niemieckie zobowiązanie Merkangeli do zwiększenia wydatków na NATO, że zażądał uzupełnienia zaległości za wszystkie minione lata! - ale się nie doprosił. Jednocześnie w Niemczech kandydatem na kanclerza z ramienia lewicy (Hitler też był socjalistą…) został Martin Schulz (mówią, że należycie „ukorzeniony”!), polityczny karierowicz, arywista nawet bez matury: gdyby nosił na łbie „kucyka” byłby nawet fizycznie podobny do Kijowskiego ( dlatego w dalszej części tego felietonu będę go nazywał Szulckucem) . Czy lewica w Niemczech zacznie teraz podkręcać antyamerykańskie nastroje?... Na razie Szulckuc zapowiedział ostrą walkę z PiS-em… Możemy zatem znaleźć się w sytuacji dziecka, rozdzieranego na dwie strony, zwłaszcza, jeśli nie zdecydujemy się wymówić Traktatu Lizbońskiego, najlepiej pod pierwszym lepszym pretekstem, albo – jeszcze lepiej – pretekst taki sprokurować… Marszałek Piłsudski umiał to robić, znał różne sztuczki i tricki: gdy żądano od Polski w latach 30-ych, by przestrzegała drobiazgowo wszystkich międzynarodowych ustaleń dotyczących mniejszości narodowych– zażądał, by to samo uczyniła natychmiast Francja. Francja natychmiast… przestała na Polskę naciskać.
Herr Dekan, szef koncernu Ringier-Springer już rozesłał swe mocno goebbelsowskie w treści instrukcje dla podległych temu koncernowi mediów w Polsce. Co tu dużo mówić: nie wygląda to dobrze. Aferzysta i alkoholik Juncker z Komisji Europejskiej (nazywać go będziemy Pijusem), czerwony, zawzięty Tiemmermans (nazwiemy go Tamerlansem), propaganda springerowska, i jeszcze te pogróżki Szulckuca… - . Sadzę, że marszałek Piłsudski w takiej sytuacji bezzwłocznie wystąpiłby pod adresem Niemiec ze stanowczym żądaniem podpisania z Polską nowego Traktatu – już nie tylko o „granicach i dobrosąsiedzkich stosunkach”, jak to nakazano ministrowi Skubiszewskiemu, z przeszłością konfidenta, w roku 1992 - ale Traktatu Pokojowego, w którym Niemcy uznałyby bez zastrzeżeń polską własność na Ziemiach Zachodnich i uregulowały kwestie reparacji wojennych wobec Polski. A jak nie – to Polexit! A potem – może Brześć dla Targowicy?
Ale nie ma Dziadka, zatem: Palikuta, Łysawy Szatyn, SMROD, Kosi-kosi-łapci-pojedziem do babci, Pietucha, , Pol-pot, „Żydy” i „chamy” znów razem, a nadto „europejscy demokraci” i wyselekcjonowani liderzy lewackich kanap atakować mają z ulicy, a Merkangela, Szulckuc, Pijus, Tamerlans i herr Dekan z zagranicy. Taka, mociumpanie, kombinacja operacyjna!
Jak to mawiali gitowcy za moich młodzieńczych lat: masz łeb i ch… - to kombinuj!
Cóż to jest bowiem ta „opozycja totalna” w dzisiejszej Polsce? To „git”, tyle, że pod szyldem „euro”. Eurogit.
Sloganem Po-potu, gdy już powstanie, powinno być zawołanie: „Ten, teges, śmeges – ma być gites”!
Marian Miszalski
Za: http://marianmiszalski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=537&Itemid=1