Ocena użytkowników: 4 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywna
 
O tym, że wiara musi znajdować swoje odzwierciedlenie w życiu, że chrześcijanin nie może uważać się za wierzącego, jeśli wyraża poglądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła, przypominali księża biskupi w czasie Pasterek sprawowanych w kościołach naszej Ojczyzny. Podkreślali znaczenie rodziny i ostrzegali przed zagrożeniami dzisiejszego świata, gdzie człowiek zaczyna wstydzić się swoich korzeni i odmawiać miejsca Chrystusowi.

- Nie dajmy sobie wyrwać, ukraść "naszej europejskiej kultury, naszej polskiej, chrześcijańskiej, wyrosłej z Ewangelii kultury, naszej tradycji narodowej, która każe wszystkie wydarzenia odnosić do Boga i z miłością, z przebaczeniem, z życzliwością traktować drugiego człowieka - apelował ks. abp Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, podczas Pasterki sprawowanej w bazylice archikatedralnej w Przemyślu. Ze smutkiem zwracał uwagę na obecne w naszej kulturze przejawy działania szatana, który próbuje ludziom wmówić, "że prawo obiektywne nie istnieje, że człowiek sam może być tym, który decyduje o tym, co dobre i co złe". Metropolita przemyski wymieniał stowarzyszenia scjentologiczne, środowiska wróżbitów i wskazywał, że ilekroć prawdziwa wiara słabnie, tylekroć "podnosi głowę książę ciemności". Odniósł się również do informacji, że "unia wolności, Unia Europejska, wydała kalendarz dla uczniów (...), w którym widnieją święta wszystkich religii". Okazuje się jednak, że brak w nim Bożego Narodzenia i Wielkanocy. - Europa, która się wstydzi swoich korzeni, łatwo się skazuje na zagubienie - uczulał przewodniczący KEP.
Ordynariusz przemyski nawiązał też do listu o. Ludwika Wiśniewskiego. - Jesteśmy świadkami, jak dzisiaj zakonnik występuje z krytyką - nie swego zakonu, tylko Kościoła, biskupów, z krytyką obecności w Kościele polskim Radia Maryja, Telewizji Trwam. Potem się wyeliminuje "Rzeczpospolitą", potem jeszcze inne pisma, żeby została tylko jedna linia patrzenia, żeby tylko jeden miał prawo obywatelstwa - zaznaczył przewodniczący Episkopatu.
Przestrzegł przed patrzeniem na wystąpienia byłych kapłanów jako autorytetów moralnych, mimo że w takim charakterze są często zapraszani do debat "mistrzów telewizyjnych". - To jest człowiek, który podeptał kiedyś złożoną przysięgę, odszedł. To jest człowiek tragiczny i trzeba mu współczuć, trzeba powiedzieć, że się zagubił. Ale czy on może być autorytetem moralnym, czy może być wyznacznikiem sumień? - pytał ks. abp Michalik.
Nawiązując do życia Świętej Rodziny, a później także do świadectwa Jana Pawła II, zwracał uwagę na rolę trudności i cierpienia w życiu każdego człowieka. - To jest wielkie przesłanie, żebym ja - patrząc niejednokrotnie na mój wybór do dawania świadectwa, do trudności - umiał dziękować Bogu za cierpienie, za trudność, za próbę. Bo jeśli jest krzyż w moim życiu, to jest Chrystus, Chrystus, który właśnie przez krzyż zbawia, Chrystus, który wszystko oddaje, a więc i ja powinienem dać to, co mogę - wyjaśniał.
Metropolita przemyski przywołał również postać Madeleine Delbrůl, założycielki niewielkiej wspólnoty niosącej pomoc najbiedniejszym, która wskazywała, że "chrześcijanin powinien jeszcze być człowiekiem stanu kościelnego, ma żyć, oddychać z Kościołem". Z Kościołem, w którym się urodził do życia nadprzyrodzonego, do wiary.
Kaznodzieja, mówiąc m.in. o kwestiach związanych z in vitro, przekonywał, że chrześcijanin nie może uważać się za wierzącego i jednocześnie wyrażać poglądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła. - Nie, chrześcijaninie, nie możesz mieć innego zdania jak Chrystus - mówił ks. abp Michalik.
Przypominając próby usunięcia krzyża z włoskiej szkoły, ks. abp Michalik zauważył, że wśród państw, które zaprotestowały wobec takich zachowań, nie znalazła się Polska. - Za Kościół musi odpowiadać (...) każdy chrześcijanin, (...) nie tylko papież i biskup, kapłan czy zakonnica - zaznaczył ksiądz arcybiskup, dodając, że Chrystus jest dziś dla wielu niewygodny, bo stawia wymagania.
Do sprawy krzyża i wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który nakazywał jego usunięcie ze szkoły, nawiązał także ks. bp Józef Guzdek, ordynariusz polowy Wojska Polskiego, który w warszawskiej katedrze polowej podkreślał, że dziś wielu ludzi dzieli przestrzeń na tę, która należy wyłącznie do człowieka, i na tę, która należy wyłącznie do Boga. Jak wyjaśniał, część społeczeństwa, a zwłaszcza "wpływowe środowiska Europy", twierdzi, że dla Boga nie ma miejsca na świecie. Tymczasem - jak podkreślał ordynariusz WP - "czas Boga i czas człowieka przenikają się nawzajem". - Chrześcijaninem jestem zawsze i wszędzie. Nie można być uczniem Chrystusa na pół etatu, tylko w sferze prywatnego życia. Nie można dzielić czasu na ten wyłącznie dla siebie i wyłącznie dla Boga - zaznaczył ks. bp Guzdek, dodając, że nie można zostawić swoich przekonań religijnych przed wejściem do szkoły, uczelni czy zakładu pracy. - Wiara nie jest sprawą prywatną - podsumował.
Także ks. kard. Zenon Grocholewski podczas Mszy św. odprawionej w noc Bożego Narodzenia w parafii św. Wawrzyńca w Pniewach koło Poznania mówił, że dziś - jak przed ponad dwoma wiekami - są ludzie, którzy chcą zabić Chrystusa. - Czyż nie słyszymy ich głosów w radiu, w telewizji, w wystąpieniach politycznych czy społecznych? - pytał prefekt watykańskiej Kongregacji Edukacji Katolickiej. Jego zdaniem, tacy ludzie niekiedy "chcą zabić Chrystusa, bo On jest niewygodny w realizowaniu ich własnych dążeń".
- Inni lekceważą Chrystusa i organizują sobie własne życie bez Niego, tak jakby Go nie było - podkreślił ksiądz kardynał. Zauważył też, że obecnie są i tacy, którzy "chcą nosić imię chrześcijan, lecz Chrystus nic nie znaczy w ich życiu". Zdaniem kardynała, ludzie ci instrumentalizują swoje stwierdzenia o przynależności do Kościoła w celu osiągnięcia korzyści, które z Chrystusem nie mają nic wspólnego i wyrządzają chrześcijaństwu dużo zła.
Do aktualnej sytuacji społecznej i politycznej odniósł się również ks. abp Edward Ozorowski w bazylice archikatedralnej w Białymstoku. Zauważył, że coraz więcej osób żyje tak, jakby Boga nie było. - Wydaje się im, że wzrastają w wolności, a jednocześnie rozkoszując się własną wolnością, zniewalają innych. Świat, z którego wyrzuca się Boga, staje się nieludzki, a prawa, które miały pomagać ludziom, stają się gilotyną. Niektórzy rządzący jak ognia boją się krytyki, nie chcą słyszeć prawdy. Chcą, by im jedynie poklaskiwano i gloryfikowano ich zarządzenia - mówił metropolita białostocki.
Ksiądz arcybiskup przestrzegał, że tak wytyczony kierunek prowadzi donikąd. Przypomniał, że jako Narodowi wiele nam od Boga zostało dane, ale też i zadane. Wysiłek zaś przyjęcia i pomnażania tych darów jest wielką godnością i zobowiązaniem. Pasterz apelował: - Troszczmy się o Polskę, Ojczyznę naszą.
W duchu takiej właśnie troski przemawiał również w katedrze oliwskiej ks. abp Sławoj Leszek Głódź. Wskazywał, że "ludzie publicznej służby" powinni być "sługami wspólnoty", "ludźmi sumienia i odpowiedzialnej służby". - Polskie życie publiczne potrzebuje przemiany, duchowego autentyzmu. Słaba i jałowa to polityka, w której lokują się karierowicze, bez wizji, bez wyobraźni, bez umiejętności, bez ukształtowanych zasad - przekonywał ks. abp Głódź.
Metropolita gdański wspominał też o potrzebie pamięci o wydarzeniach historii naszego kraju, które tworzą polską tożsamość. - Nie wolno ulec zgubnej atrofii pamięci i wybaczać bez sprawiedliwości i zadośćuczynienia za zbrodnie i krzywdy. Pamiętaliśmy tego roku w szczególny sposób 40. rocznicę tragedii grudnia 1970 roku. Czuwamy: modlitwą, pamięcią, pragnieniem prawdy, przy ofiarach Smoleńska - mówił.
Także ks. kard. Stanisław Dziwisz w katedrze na Wawelu apelował: - Niech nas łączy wspólne dobro, jakim jest Ojczyzna. Metropolita krakowski pytał, czy rzeczywiście pragniemy pokoju na polskiej ziemi, czy drugi człowiek jest zawsze dla nas bratem, czy troski o dobro człowieka i Narodu nie przesłania nam czasem zbytnie zabieganie o interesy jednego ugrupowania, jednej partii, ze szkodą dla dobra wspólnego.
Problem sieroctwa - coraz częstszej ciemności, która dotyka współczesnego człowieka - poruszył w warszawskim kościele pw. św. Wacława ks. abp Henryk Hoser, ordynariusz warszawsko-praski. - Kiedy rodzice nie mają czasu dla własnych dzieci, wychowują we własnym domu sieroty społeczne - wyjaśniał. Dodał, że sieroctwa doświadczają także ludzie dorośli, a wyraża się ono zarówno w braku ojcostwa, jak i macierzyństwa. - Wówczas czujemy się sami bezbronni i narażeni na przeciwności losu - mówił ksiądz arcybiskup, wyjaśniając, że tylko Chrystus może uciszyć wszelkie nasze lęki i obawy, które nie pozwalają nam normalnie żyć. - Ciemność naszego życia to także nasza bezsilność, doświadczenie naszych granic, kiedy już ze zmęczenia upadamy, a celu nie widać - wskazywał, pocieszając jednocześnie, że "Chrystus jest Bogiem Mocnym, który jest w stanie nas wesprzeć".
Ksiądz biskup Stanisław Napierała ubolewał w katedrze św. Mikołaja w Kaliszu, że wiele rozmaitych działań uderza w rodzinę opartą na małżeństwie, tj. nierozerwalnym związku mężczyzny i kobiety. Podkreślił, że Boże Narodzenie zawsze prowadzi ku rodzinie. - Nieprzypadkowo Bóg stał się człowiekiem, przychodząc w rodzinie. Posłużył się tym sposobem, ażeby wskazać na rodzinę. Boże Narodzenie mówi, że rodzina jest dobrem. Rodzina to środowisko naturalne, gdzie człowiek przychodzi na świat, znajduje warunki prawidłowe do tego, aby mógł się rozwijać, dojrzewać, stawać człowiekiem - zaznaczył ksiądz biskup.
Pasterz Kościoła kaliskiego ze smutkiem nawiązywał do ataków na rodzinę. - Boże Narodzenie mówi, że rodzina to dobro najwyższe. Uważajcie na rodzinę. Daje się hasłowe tłumaczenia, że rodzina już przeżyła się i trzeba szukać jakiegoś innego modelu. To wszystko, co ma być "postępem", godzi w człowieka - powiedział biskup kaliski.
Także ks. bp Henryk Tomasik w katedrze Opieki Najświętszej Maryi Panny w Radomiu mówił, że odpowiadamy Chrystusowi: "Nie ma miejsca dla Ciebie", wówczas gdy odrzucamy zasady moralne dotyczące rodziny, małżeństwa i życia społecznego. - Patrzymy z niepokojem na postawę młodych osób wobec katechezy, niedzielnej Mszy Świętej. Z niepokojem patrzymy na dużą ilość związków niesakramentalnych oraz osoby, które uważają się za chrześcijan, a przecież to oni wyśpiewują: nie ma miejsca dla Ciebie, Chryste, bo odrzucamy sakrament małżeństwa - mówił ordynariusz diecezji radomskiej.
Ksiądz biskup Tomasik przypomniał, że w 1978 r. jedno z niemieckich pism pisało o polskiej religijności. - Na tle polskich gór widniał tytuł: "Tam, gdzie Bóg ma jeszcze ojczyznę". Tak nazwano wówczas Polskę, kiedy świat został zaskoczony wyborem Ojca Świętego Jana Pawła II. Piękne określenie, ale niepokojące. Dzisiaj zastanawiamy się, czy jest miejsce dla Chrystusa w kraju, który nazwano ojczyzną Boga - zaznaczył ksiądz biskup.

Małgorzata Pabis

Za: Nasz Dziennik,Poniedziałek, 27 grudnia 2010, Nr 301 (3927)