Choć Polacy nie wyszli jeszcze na ulice, to już ich październikowa świadoma nieobecność przy urnach wyborczych musi być odczytana jako bezkompromisowe żądanie zmian. I to zmian nie w obrębie kalekiej klasy politycznej, która wciąż robi dobrą minę do złej gry i tylko udaje ideologiczno-programową wielobarwność, ale zmian systemowych, dotyczących wszystkich – coraz bardziej gnijących – obszarów życia zbiorowego. Smrodu rozkładającego się organizmu państwa polskiego nie zdoła bowiem ukryć żadna propaganda, a jego trupiej bladości nie zamaskują partyjni hochsztaplerzy. Polacy już wiedzą, że każdy zmarnowany dzień przybliża nas do wielkiego upadku. Nie są to tylko nasze doświadczenia. Rosnący chaos polityczny i równoległy do niego kryzys gospodarczy ujawniają bankructwo patologicznej wizji świata opartego na bezbożnym liberalizmie, ekonomicznie zniewalającym jednostki i całe narody. Za chwilę wytworzy się ideowa próżnia, którą wielu zapragnie wypełnić. Nie czekajmy dłużej i poczyńmy kroki zmierzające do wprowadzenia w Polsce ustroju społeczno-gospodarczego realizującego zasady państwa katolickiego.
Wiem, że nie będzie to proste. Potencjał katolickiej Polski bardziej doceniają nasi wrogowie niż my sami. Stąd wokół niej narosło wiele mitów i nieporozumień, a rozprawienie się z nimi – z racji braku obiektywnych mediów – wymagać będzie od nas wielkiej determinacji i przestrzegania zasad prakseologii. Wyzwań jest wiele. Musimy na nowo zdefiniować rolę państwa, poziom jego zaangażowania w gospodarkę i zasady rozwiązywania problemów społecznych. Na gruntowną reformę czekają samorządy i sądownictwo. Nagli potrzeba sformułowania polskiej racji stanu i określenia kierunków zaangażowania w polityce międzynarodowej, regulacji wymaga status obcej własności w Polsce. Czas już nie na rozpoczynanie akademickiej dyskusji, ale na przedstawienie precyzyjnych rozwiązań prawno-ustrojowych. Udowodnijmy niedowiarkom, że konkretyzacja idei państwa katolickiego jest najlepszym remedium na wszystkie choroby pozostawione w spadku przez bandycki system III Rzeczpospolitej, zainstalowany w Polsce przez jej zewnętrznych i wewnętrznych wrogów. Stąd zaangażowanie sporych sił skupia się na obywatelskiej inicjatywie ustawowej ochrony religii katolickiej, rozumianej jako trudny do przecenienia element polskiej tożsamości. Nawet jeśli zaproponowana ustawa nie znajdzie akceptacji w zgnuśniałym parlamencie, to stanowić będzie jeden ze zrębów nowej formuły ustroju politycznego. Zdrowy rozsądek nakazuje bowiem szczególnie chronić to, co stanowi o sile narodu i państwa.
Trudno wskazać dziś siłę społeczną, która mogłaby z miejsca stać się awangardą idei katolickiej Polski. Do roli tej, przynajmniej z początku, nie będzie pretendował Kościół katolicki, choć z pewnością jakaś część duchownych odważy się publicznie przyznać do sentymentu do tej idei. W żadnej mierze nie poniosą jej też dyżurni politycy o „prokościelnym” wizerunku wykreowanym na potrzeby katolickiej większości. Panowie Jurek, Gowin czy Giżyński nie wychylą się poza strefę politycznej poprawności i nie zaryzykują zmiany systemu, który może zechcieć rozliczyć ich z dotychczasowych poczynań politycznych. Aliantów dla idei katolickiej Polski można by – przynajmniej teoretycznie – upatrywać w organizacjach nawiązujących do przedwojennych struktur obozu narodowego: Młodzieży Wszechpolskiej, Obozu Narodowo-Radykalnego i Narodowego Odrodzenia Polski. Praktyka pokazuje jednak, że coraz bardziej nieśmiało przyznają się one do katolickiej części swojego ideologicznego dziedzictwa i traktują ją bardziej jako archetyp kulturowy, niż ponadczasową propedeutykę regulacji życia państwowego. Wierzę, że jest to tylko stan przejściowy. Na tę chwilę przesłania Katolickiego Narodu Państwa Polskiego można doszukiwać się w działaniach podejmowanych przez krakowskie Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi i Stowarzyszenie Fides et Ratio, bydgoskie Stowarzyszenie Unum Principium, łódzkie środowisko skupione wokół miesięcznika „Aspekt Polski” oraz niektóre grupy intronizacyjne i tradycjonalistyczne. To jednak stanowczo zbyt mało, by myśleć o poważnej ideowej ofensywie. Niezbędne jest powołanie stronnictwa politycznego, które na sztandarach będzie miało wypisaną Polskę katolicką, które poniesie je dumnie naprzeciw zgrajom wrogów i sprzedajnych prześmiewców. Takim ugrupowaniem zdawała być się parę lat temu Liga Polskich Rodzin. Choć organizacyjnie niewiele z niej dziś pozostało, to setki ówczesnych działaczy wciąż stanowią niezwykły potencjał, wręcz podwalinę dla nowego potężnego ruchu społecznego. Czas zadąć w złoty róg i obudzić śpiących rycerzy. Odrzućmy lęk przed ośmieszeniem, przed histerią ze strony jawnych przeciwników i fałszywych przyjaciół. Niech jeden karmi drugiego własną odwagą i konsekwencją w postępowaniu. Mamy prawo iść tą drogą, a daje nam je tysiąc lat chwalebnej przeszłości. Któż bowiem ma bardziej wiarygodne plenipotencje do odpowiedzialnego kierowania losami narodu?
Rozpoczynający się nowy 2012 rok, to Rok Ks. Piotra Skargi – wielkiego bojownika o katolicką Polskę. Otwiera to dla nas nowe możliwości działania, prowokuje, wręcz zmusza do wyjścia z tego wapiennego dołu, do którego każdego dnia jesteśmy wrzucani. Wejdźmy w ten rok zdeterminowani wolą wykorzystania szansy, jaką on przyniesie. Wszystko zależy od nas. Mobilizacja do autoramentu narodowego już się rozpoczęła, a jego gotowość zostanie ogłoszona na Zjeździe Katolickiej Polski, który odbędzie się 28 kwietnia br. w Warszawie (kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.).
Krzysztof Zagozda
Za: Aspekt Polski