Irlandia jest niezwykle popularna w naszym kraju. Śpiewa się o niej pieśni („Kocham Cię jak Irlandię”), opowiada bajki („O drugiej Irlandii”), lubimy też słuchać irlandzki folk i chodzimy do różnych „Dublin Pubów” na niekoniecznie już irlandzkie piwo… Skąd taka popularność Zielonej Wyspy w Polsce? Powodów może być wiele, a jednym z nich jest na pewno fala emigracji Polaków, która w ostatnich latach masowo kierowała się na tę piękną wyspę. Wydaje się jednak, że wspólną więź duchową z Irlandią czuliśmy jako naród już znacznie wcześniej. Historie naszych narodów są bowiem do siebie zbliżone. Po pierwsze zarówno Polacy, jak i Irlandczycy to „katole”, a po drugie tak jedni, jak i drudzy musieli długo walczyć o swoje prawo do istnienia i samostanowienia.
Historię Irlandii można podzielić na kilka wyraźnych rozdziałów: Irlandię druidów, Irlandię klasztorów, Irlandię Normanów, Tudorów, Stuartów, Irlandię czasów oświecenia i unii. Ten celtycki lud o przebogatej tradycji i kulturze przechodził wielkie i burzliwe etapy w historii. Zapisał się złotymi zgłoskami w Cywilizacji Zachodu, a za swoją wierność temu dziedzictwu przyszło mu często płacić ogromną cenę. Analogia między naszymi narodami nade wszystko miłującymi wolność jest aż nadto wyraźna. Nie jedyne to zresztą podobieństwo – w Irlandii mówi się, że Bóg po to stworzył whisky, aby Irlandczycy zawładnęli światem. Także nasza ludowa pobożność ma w tej dziedzinie bogate tradycje…
Irlandzki wkład w Cywilizację Zachodnią
Chrześcijaństwo zaszczepił w Irlandii nie kto inny jak św. Patryk, którego wspomnienie – obowiązkowym kuflem piwa – obchodzą Irlandczycy 17 marca. Położył on fundamenty pod niezwykły rozkwit życia klasztornego, jaki później nastąpił w Irlandii oraz tchnął w nią ducha misyjnego, który zaowocował licznymi świętymi misjonarzami. Znamienne, że także dziś największy procent misji na świecie stanowią obok Polaków właśnie Irlandczycy. Bogaty wkład w Cywilizację Łacińską utwierdzał kolejne pokolenia Irlandczyków w ich katolickiej tożsamości.
Po najazdach wikingów w VIII w. (w ich efekcie powstał Dublin) rozpoczyna się blisko 300 lat później nowy okres w dziejach Irlandii, który zaważy na całej jej przyszłości – okres dominacji normandzko-anglo-brytyjskiej. Z początku Anglonormanowie, podobnie jak i wcześniej wikingowie, ulegli nieplanowanej celtyzacji. Z czasem jednak różnice stały się coraz większe i osiągnęły kulminację za panowania dynastii Tudorów. Powstanie silnego angielskiego państwa miało zgubne konsekwencje dla Irlandii. Oprócz likwidacji wielu tradycyjnych instytucji feudalnych na wyspie przez Henryka VIII, dołączył do tego konflikt na tle religijnym. Jeszcze wyraźniej uwidocznił się on za panowania Elżbiety I, kiedy Anglia stała się protestancka, a Irlandia pozostała wierna wyznaniu rzymskokatolickiemu. Irlandczycy szukali pomocy u innych katolickich narodów – Hiszpanów i Włochów – co oczywiście wzmagało bezwzględność Anglików w tłumieniu irlandzkich buntów. Kres irlandzkich powstań przypada na rok 1603 i skończył się konfiskatą posiadłości ziemskich, wypędzeniem Irlandczyków z ich ziem, a sprowadzeniem na ich miejsce angielskich i szkockich osadników – oczywiście protestantów. Taka jest geneza współczesnego Ulsteru. W ten sposób katolicka ludność Irlandii straciła status dominujący na wyspie na rzecz protestanckiej mniejszości.
W obronie tożsamości Zielonej Wyspy
Mimo wszystko Irlandczycy jeszcze raz podjęli zbrojny wysiłek w 1640 roku, który zakończył się inwazją Cromwella. O dokonaniach tego chorego z nienawiści protestanta świadczą najlepiej dwa fakty: populacja ówczesnej Irlandii spadła do 500 tys.(!) osób, a po dziś dzień na wyspie funkcjonuje przekleństwo „przeklęty Cromwell”.
Kolejnym pretekstem do zbrojnego zrywu było przybycie do Irlandii katolickiego króla Jakuba II, który utracił tron na rzecz Marii II i Wilhelma III Orańskiego. W czasie buntu doszło do oblężenia protestanckiego miasta Londonderry w 1689 roku, które jednak utrzymało się aż do nadejścia odsieczy, po której Wilhelm Orański ostatecznie pokonał Jakuba w bitwie nad rzeką Boyne w 1690 roku – to z kolei stanowi genezę słynnych corocznych marszów oranżystów. Wszystkie te wydarzenia doprowadziły do pogłębienia izolacji między irlandzkimi protestantami i katolikami, co w przyszłości zaowocowało coraz częstszymi konfliktami także na tle stosunku do Wlk. Brytanii. Wiek XVIII i XIX to lata bezwzględnego terroru angielskiego na wyspie i systematyczne próby wyniszczenia narodu irlandzkiego (m.in. wywoływanie nędzy i głodu przez ekonomiczne ograniczenia wobec Irlandczyków). Kolejne powstanie w 1798 r. przyniosło instytucjonalne rozwiązania ze strony angielskiego parlamentu – od 1801 r. Irlandia wraz ze Szkocja, Anglią i Walią stworzyła część Zjednoczonego Królestwa, zarządzanego przez rząd i parlament w Westminster. Na dodatek po latach powstań niepodległościowych Irlandię nawiedziła w latach 1845-49 zaraza ziemniaczana, w wyniku której zmarło prawie milion ludzi, a znacznie więcej wyemigrowało do Ameryki.
Michael Collins – mistrz partyzantki miejskiej i walki informacyjnej
Okres dążeń wolnościowych na drodze parlamentarnej mimo znaczących osiągnięć, jak np. równouprawnienie katolików, nie przyniósł rozwiązania kwestii niepodległości lub chociażby autonomii. W tej sytuacji zaczęły powstawać tajne ugrupowania zbrojne, a walka wkroczyła w nowy etap – wojny partyzanckiej. Bez wątpienia największe osiągnięcia w tej dziedzinie zdobyła Irlandzka Armia Republikańska (IRA).
Przełomową datą w tym okresie walk narodowowyzwoleńczych Irlandczyków jest Powstanie Wielkanocne w 1916 r. Nie chodzi jednak o jego wynik, gdyż podobnie jak poprzednie powstania również i to zakończyło się ogólną klęską, czego dobitnym symbolem było rozstrzelanie jego 15 głównych przywódców. Nastąpiła jednak przemiana w reakcjach ludności, która do tej pory wiele z postulatów Republikanów uznawała za nazbyt radykalne. Obserwując brutalność poczynań Anglików wobec powstańców, szczególnie wobec cywilnej ludności (m.in. rozstrzelanie całej rodziny mimo wywieszenia białej flagi na domu) zmieniali oni stopniowo swoje nastawienie.
Równocześnie do głosu dochodziło nowe pokolenie walczących polityków, spośród których szczególną postacią był
Michael Collins. Nieprzypadkowo zastosowano tu określenie „walczących polityków”. Ówczesne realia miały to do sobie, że wymagały zarazem umiejętności walki wręcz, jak i na drodze dyplomacji. Michael Collins – ze względu na swą znaczną posturę nazywany „Big Fellow” – połączył w sobie te dwie umiejętności w sposób doskonały. Jego nieprzeciętne zdolności ujawniły się właśnie w trakcie Powstania Wielkanocnego i obrony kwatery w gmachu Głównego Urzędu Pocztowego, gdzie walczył u boku Eamona de Valery, późniejszego formalnego przywódcy „rządu” irlandzkiego, którego Anglicy nie uznawali. W tym nielegalnym rządzie Collinsowi przypadło stanowisko ministra finansów. Prawdziwy talent i zmysł organizacyjny ujawnił jednak dopiero jako szef wojskowego wywiadu. Zorganizowane przez niego specjalne jednostki: „Collins’ Squad” w Dublinie i lotne kolumny poza stolicą, uczyniło z niego legendarnego przywódcę. Szczytem mistrzostwa ze strony Collinsa było rozpracowanie angielskiego wywiadu do tego stopnia, iż ten nie posiadał ani jednego jego zdjęcia. Rozbudowanie siatki informatorów pozwoliło mu natomiast na dostęp do tajnych akt brytyjskich i precyzyjne rozpoznanie przeciwników. Tym samym akcje IRA nie były przypadkowe, czego z kolei nie można powiedzieć o akcjach Anglików, często ślepo skierowanych w ludność cywilną.
Imperium brytyjskie zmuszone do negocjacji
Wojna oficjalnie trwała od 1919 roku przybierając na sile. Działalność IRA, podporządkowanej faktycznie tylko Collinsowi, nabierała coraz większego rozmachu. 21 listopada 1920 r. na rozkaz Collinsa zastrzelono 12 agentów brytyjskiego wywiadu – w odpowiedzi oddziały irlandzkie podporządkowane Anglikom otworzyły ogień do ludności zebranej na meczu irlandzkiego futbolu, zabijając 12 i raniąc ponad 60 osób. Jeszcze w tym samym miesiącu lotna kolumna „West Cork” zastrzeliła 16 brytyjskich kadetów, którzy wpadli w pułapkę. W odwecie podpalono centrum Cork City. Gwałtowność IRA wzrosła ponownie na początku 1921 r., kiedy to stoczyła ona bitwę z kilkusetosobowym oddziałem wojska brytyjskiego, a w niedługi czas później spaliła kartoteki wywiadu brytyjskiego. Wobec takiego stanu rzeczy administracja Lloyd Georga musiała zająć odpowiednie stanowisko na gruncie negocjacji.
Collins oczekiwał takiego stanu rzeczy z niecierpliwością, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę jak ogromne koszta pochłania totalna wojna partyzancka. Mało tego – brytyjskie zaproszenie do rozmów przyszło w chwili, kiedy opór ze strony IRA dosłownie załamywał się. Brakowało broni i amunicji, a nastroje społeczne zmieniały się ze względu na politykę represyjną okupanta. Mając w pamięci rok 1916 i Powstanie Wielkanocne nie można było tego aspektu pominąć. Rozpoczęły się zatem wstępne rokowania, w których uczestniczył sam de Valera. Jednak już te wstępne negocjacje ujawniły niemożność dojścia do porozumienia z Lloyd Georgem. De Valera nie dopuszczał myśli o jakimkolwiek podziale wyspy (co postulował Lloyd George) i dążył wyłącznie do pełnej niepodległości. Wobec fiaska pertraktacji De Valera zrezygnował ze swojego dalszego w nich uczestnictwa. Zdecydował się natomiast wysłać na nie… Collinsa.
O ile decyzję De Valery o wycofaniu się z dalszych rozmów można zrozumieć chęcią pozostawienia sobie „czystego pola” na przyszłość, o tyle wysłanie tam człowieka najbardziej poszukiwanego przez Brytyjczyków było czymś niezrozumiałym. Na dodatek Collins i jego delegacja zostali pozbawieni możliwości szybkiego skonsultowania z De Valerą ewentualnych spornych kwestii. Krótko mówiąc zostali pozostawieni sami sobie naprzeciwko delegacji brytyjskiej, prowadzonej przez szefa rządu wraz z Chamberlainem i innymi wybitnymi politykami. Presja wywierana na irlandzką delegację, a nade wszystko świadomość nieuchronnej porażki wobec ponownego wybuchu konfliktu przyniosła podpisanie przez Collinsa Traktatu Pokojowego, który on sam traktował jako „wolność, aby osiągnąć wolność”. Liczył przy tym, że Irlandia go zrozumie, mówił: „Kiedy odejdę wszystko stanie się dla innych bardziej proste. Odkryjecie, że będziecie mogli zrobić więcej, niż ja byłem w stanie”. Niestety, stało się inaczej. De Valera uznał status „Wolnego Państwa”, jaki uzyskano w Traktacie Pokojowym, za niewystarczający, w efekcie czego nastąpił podział w rządzie i rozłam w IRA na zwolenników i przeciwników Traktatu. Brutalnym paradoksem pozostał fakt, iż odsunięte zostało zagrożenie zewnętrzne, a w kraju… wybuchła wojna domowa, w której zginął bohater narodowy Irlandii Michael Collins.
Niepewna stabilizacja
Po latach walk o niepodległość Irlandia wkroczyła w fazę budowania swojej państwowości. W 1937r. powstała
konstytucja, a w 1949 r. została proklamowana Republika Irlandii – jej pierwszym premierem został Eamon De Valera. Jednocześnie Irlandia nie zrezygnowała z walki o zjednoczenie wszystkich 32 hrabstw (6 z nich w wyniku Traktatu Pokojowego z 1921r. utworzyło Irlandię Płn.- wierną Koronie Brytyjskiej i zamieszkałą głównie przez protestantów). Punkt ciężkości przeniósł się zatem na Północ – głównie do Belfastu, gdzie regularnie dochodziło do walk na tle religijnym. Najgłośniejszy incydent w tym okresie miał jednak miejsce w Derry (zamieszkanym w większości przez katolików) kiedy to 30 stycznia 1972r. wojska brytyjskie otworzyły ogień do manifestantów zabijając kilkanaście osób. Wydarzenie to przeszło do historii pod nazwą „krwawej niedzieli”, a legendarny, irlandzki zespół U2 nagrał piosenkę pod tytułem „Sunday, bloody Sunday”. Pomimo pewnej stabilizacji politycznej konflikt irlandzko-brytyjski tli się po dziś dzień czego dowodem są zajścia i awantury uliczne podczas corocznego Marszu Oranżystów. Dobrą okazją do pewnych obserwacji był także mecz naszej reprezentacji z Irlandią Północną w Belfaście, gdzie polscy kibice byli postrzegani przez protestantów jako wrodzy „katole”, a zatem naturalni sojusznicy Irlandii.
Warto pogłębiać swoją wiedzę na temat Zielonej Wyspy. Szczególną pomocą do tego mogą być liczne (bardzo dobre) filmy o Irlandii spośród których na czoło wysuwa się niezniszczalny „Michael Collins”. Podobną tematykę przedstawia „Wiatr buszujący w jęczmieniu” nagrodzony Złota Palmą w Cannes. Równie ciekawymi obrazami są takie filmy jak: „Krwawa niedziela”, „W imię ojca”, „Święty Patryk – legenda Irlandii” oraz „Katolicy”.
A dla zmęczonych nieco przydługim tekstem proponuję teraz łyk dobrego, irlandzkiego piwa przy dźwiękach największej muzy Irlandii, jaką bez wątpienia jest Enya.
Być może wieczorna gwiazda
Zgaśnie nad tobą,
Być może, gdy ciemność zapadnie
Twe serce będzie wierne,
Idziesz osamotniony drogą
Och! jak daleko uszedłeś od domu
Mornie utulie (ciemność nadeszła)
Uwierz a znajdziesz cel swej wędrówki
Mornie alantie (ciemność upadła)
Teraz cała nadzieja w tobie
Być może nienazwany cień
Uleci w dal,
Być może twą tułaczkę
Rozświetli blask dnia,
Gdy noc zostanie pokonana
Będziesz mógł odkryć słońce
Mornie utulie (ciemność nadeszła)
Uwierz a znajdziesz cel swej wędrówki
Mornie alantie (ciemność upadła)
Teraz cała nadzieja w tobie
Enya, „May it be”
Marek Lisowski
Za: http://diarium.pl/2012/03/dlaczego-kochamy-irlandie/
Nadesłał: Łukasz