Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 
Skończyło się „święto demokracji”. Mamy swoisty powrót do PRL, bo według najnowszych danych zwyciężył Bronisław Komorowski, czyli całym krajem rządzi jedna partia: Platforma Obywatelska. A więc Platforma z narodem, naród z Platformą- jak w PRL!
Ani mnie to ziębi, ani grzeje kto będzie prezydentem czy Komorowski, czy też Jarosław Kaczyński, bo jak wcześniej napisałem obydwaj są siebie warci i w kwestiach strategicznych (po analizie dotychczasowych efektów prowadzenia przez nich polityki) niczym się od siebie nie różnią. Pozytywem wyboru Komorowskiego jest to, że teraz Donald Tusk już nie może powiedzieć, iż ktoś mu w czymś przeszkadzał. Nie będzie już miał wymówki żeby zwalać winę na prezydenta.
Lud zagłosował, zrobił swoje. Teraz lud może odejść i najlepiej- dla polityków- żeby nie wcinał się im do ich działalności. Praktyka polityczna i obserwacja życia politycznego w Polsce od 1989 r. upoważnia do tego żeby z przekonaniem stwierdzić, że „polska demokracja” jest swoistą mediokracją i bynajmniej nie jest „rządami ludu, dla ludu i poprzez lud”. Mediokracja zwana „polską demokracją” nie jest rządami ludu i dla ludu, lecz rządami nad ludem w imieniu ludu.
Dlatego z rozbawieniem obserwowałem całe te jasełka związane z nadejściem „święta demokracji” zwane kampanią wyborczą, w której obydwaj kandydaci prześcigali się w tanim populizmie. Nie poszedłem do wyborów, bo wychodzę z założenia, że „po owocach ich poznacie”, a te owoce są jakie są: gruszki na wierzbie na od dwudziestu lat bez względu na to kto rządzi lewica czy prawica.

Ktoś mi zarzuci, że nie doceniam wolności, że nie pamiętam PRL. Troszkę pamiętam i napiszę, że w PRL Polacy tęsknili za demokracją, bo kojarzyła im się z dobrobytem i pełnymi półkami w sklepach. Pomimo zachwytów nad frekwencją, która moim zdaniem wcale taka dobra nie była, bo prawie połowa uprawnionych do głosowania olała wybory sikiem prostym (tak ufa klasie politycznej i wierzy w zmianę), to jestem święcie przekonany, że jeśli w naszym kraju doszłoby do jakiejś rewolucji i nagle chciano by obalić demokrację, to jedynie garstka naiwnych wierzących w banały o demokracji i wolności słowa stanęłaby w jej obronie.

Tłumy nie poszłyby na Wiejską bronić demokracji. Wręcz przeciwnie- siedziałyby przed telewizorami i z ciekowością obserwowałyby jak Sejm płonie, ba! wielu by było takich, którzy opowiadaliby się za zamknięciem w więzieniach większość posłów i senatorów. Bo prawda jest taka, że większość Polaków ani ziębi, ani grzeje czy jest demokracja, czy inny ustrój. Polacy chcą dobrobytu i sprawnego rządzenia. A tego od 1989 roku w Polsce po prostu nie ma. Kto twierdzi, że jest inaczej, to niech sięgnie po swoistą księgę prawdy- rocznik statystyczny GUS i uważnie przestudiuje zawarte tam dane.

A tak poza tym, to Bronek już nas oświecił: wygrała demokracja. A jakże! Tymczasem spokojnie wracam do swoich zajęć. Przeżyłem Wałęsę, przeżyłem Kwaśniewskiego, przeżyję i Komorowskiego. Póki co, pozostaje emigracja wewnętrzna.
Amator

Za:http://amator.blog.onet.pl/