Jednakże bractwa rycerskie to nie tylko fenomen o charakterze historycznym. To także ciekawe zjawisko socjologiczne. Sami socjologowie przyznają, że wśród młodzieży zjawisko powrotu do tradycyjnych wartości, patriotyzmu, zainteresowania historią powoli, ale jednak rośnie i nabiera na sile. Z czego to wynika? Z czego wynika, to wymknięcie się sporej rzeszy młodych Polaków ogólnemu stereotypowi: „fura, skóra i komóra”? Bez wątpienia jest to reakcja na powszechnie panujący model i styl życia młodych ludzi, jak przy oddychaniu: po wdechu następuje wydech. O wielkim zapotrzebowaniu i głodzie współczesnych ludzi na tradycję, etos rycerski i poznanie swej historii świadczą tłumy na rekonstrukcjach bitew, pokazach i turniejach rycerskich organizowanych przez bractwa.
Niestety po raz kolejny nie popisał się IPN, którego pracownicy starali się pokazać w negatywnym świetle uroczystości grunwaldzkie w PRL jako tanią propagandę antyniemiecką. Zresztą nic innego po IPN nie spodziewałem się, bo cała kampania informacyjna tej instytucji skierowana jest na przesterowanie świadomości Polaków, że głównym wrogiem Polski jest Rosja. Zauważmy, że w publicystyce i opracowaniach IPN bardzo rzadko, albo wcale nie przewija się wątek niemiecki. Wracając do kwestii Grunwaldu w świetle IPN nie trzeba być jakimś znawcą problematyki prowadzenia operacji psychologicznych aby zauważyć, że cała ta kilkudniowa kampania IPN miała na celu stworzenie w społeczeństwie polskim przeświadczenia, że kto rozważa Grunwald przez pryzmat stosunków polsko- niemieckich ten „chodzi w PRL-owskich butach”. Przecież według oficjalnej propagandy politycznej poprawności Niemcy to „nasz najlepszy adwokat w Unii Europejskiej”.
W tym kontekście w charakterystyczny dla siebie sposób dał czadu Jerzy Buzek, który stwierdził m.in.: „Dzięki Unii Europejskiej Polacy, Litwini i Rusini znaleźli się na mapie Europy, zaczęliśmy uczestniczyć w najważniejszych spotkaniach europejskich”. Przepraszam, ale już w szkole podstawowej uczono mnie, że Polska na mapie Europy znalazła się w momencie chrztu w 966 roku. Jednakże dla takich jakobinów jak Buzek Polska jest w Europie dopiero od wejścia do Unii Europejskiej.
A co z takimi wybitnymi Polakami jak Fryderyk Chopin, czy Maria Skłodowska- Curie, którzy wnieśli potężny wkład naukowy, czy kulturowy do skarbnicy naszej cywilizacji? Oni nie byli w Europie? Przecież gdy tworzyli UE nie było. Pozwolę sobie także zauważyć, że są kraje europejskie, które do UE nie należą. I co? One nie są krajami europejskimi? Dla brukselskich federastów UE= Europa. To megalomania czy zwyczajna głupota? A może jedno i drugie?
Nie popisały się także władze naszego kraju. Bronisław Komorowski bąknął kilka zdań na polach Grunwaldu i dał stamtąd dyla. Tymczasem była to znakomita okazja nie tylko do świętowania, ale także do wykorzystania rocznicy do nowego otwarcia w polskiej polityce wschodniej. Zdumiewa mnie fakt, że nie zaproszono na uroczystości prezydenta i premiera Rosji. Na te uroczystości obok władz Litwy powinni być także zaproszeni prezydent Czech Vaclav Klaus, prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz i prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko. Na polach Grunwaldu ramię w ramię powinni kroczyć w uroczystej defiladzie obok kompanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego żołnierze z Litwy, Białorusi, Ukrainy, Czech i Rosji.
Przecież np. w Rosji młodzież rosyjska mogłaby spojrzeć na Polskę nie tylko przez pryzmat złych relacji rosyjsko- polskich jak Katyń, czy Kreml 1612, ale właśnie przez Grunwald. Wiadomo, że w Rosji media obszernie relacjonują udział ich władz (szczególnie prezydenta i premiera) w różnego rodzaju uroczystościach zagranicznych, więc siłą rzeczy spotkałoby się to z głębokim odzewem w mass mediach rosyjskich. Oprócz kwestii stricte edukacyjnych moglibyśmy zyskać następne rzesze turystów zjeżdżających się na pola Grunwaldu- tym razem z Rosji. Czysty zysk pod każdym względem!
Donald Tusk i Bronisław Komorowski nie zrobili tego. Powody tego łatwo zrozumieć: strach przed reakcją Berlina, wszak byłby to duży akt niezależności politycznej, bowiem uczestniczyłyby w tym władze krajów spoza UE i NATO i tym samym byłoby to pokazanie, że Polska ma ambicje prowadzenia samodzielnej polityki zagranicznej, niezależnej od ponadnarodowych ośrodków władzy.
Jest też aspekt wewnętrzny: Tusk i Komorowski boją się, że PiS i media typu „Radio Maryja”, „Nasz Dziennik” (ustami Antoniego Macierewicza i Józefa Szaniawskiego) czy „Gazeta Polska” rzucą się na nich, że oficjalnie wiążą się ze „złymi ruskimi” i „dyktatorem Łukaszenko”. Jako, że dla PO sondaże uber alles, to nie wykorzystali okazji do nowego otwarcia w polityce wschodniej. Tak więc nadal polityka polska będzie się taplać w bagnie mesjanizmu a’la XIX wiek i „choroby na Moskala”. Zresztą wyżej wspomniana operacja psychologiczna IPN była robiona po to, aby nikomu z władz nie przyszło do głowy zaproszenie kogoś z władz Białorusi, Rosji czy Ukrainy, bo wówczas ośrodki PiSoidalne mogłyby krzyczeć, że mamy „recydywę PRL” w kontekście Grunwaldu.
Zacząłem od pozytywów i skończę na pozytywach. Na wysokości zadania stanęła TVP, która obszernie, przez kilka dni relacjonowała uroczystości grunwaldzkie. Bardzo duże wrażenie na mnie zrobiła animacja „Grunwald” Tomasza Bagińskiego, autora nominowanej do Oskara „Katedry”. Niesamowite wrażenie robi także bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki, z tym, że ukazana w formie komputerowej- w trójwymiarze i przedstawienie bitwy w formie…klocków Lego. Bo sama rekonstrukcja bitwy na polach grunwaldzkich odtwarzana przez bractwa rycerskie jest już stałym elementem współczesnej kultury europejskiej i jest oczywistą oczywistością pisanie, iż jest to fenomen na skalę światową, czego potwierdzeniem jest masa turystów z zagranicy.