O dość ciekawym i jednocześnie niepokojącym zjawisku, nazwijmy to, „agentury wpływu” w internecie pisałem już kilkakrotnie. Jest to zjawisko o tyle groźne, ze zawłaszcza sferę komunikacji międzyludzkiej, która jest stosunkowo nowa i mimo, iż posiadamy większe lub mniejsze zdolności techniczne w posługiwaniu się tym medium to gubimy się już kompletnie w merytorycznej ocenie graczy.
A graczy tych jest wielu. Poprzebieranych w przeróżne szatki, mające sugerować preferowany profil oddziaływania. Mamy więc portale niezależne, obywatelskie, demaskujące, prawicowe, lewicowe, neokonserwatywne, niepoprawne, i wolne nawet.
Żaden z tych portali nie przyznaje się otwarcie jaka opcję polityczna promuje ale każdy zbłąkany internauta po jakimś czasie orientuje się o co idzie walka i jaka linia jest akceptowana.
Każdy przyjmowany jest z otwartymi ramionami. Dopieszczany i podziwiany nawet.
Po takim wstępie zaczyna się jednak urabianie i sprowadzanie delikwenta do jedynie słusznego poziomu percepcji rzeczywistości. I biada jeśli się nie dostosuje.
Metody przywołania do porządku bywają różne.
Jako, że każda taka strona posiada tzw. Stronę Główną, na której administratorzy zamieszczają to co uważają za stosowne, zaczyna się powolna marginalizacja piszącego zbyt „niepoprawnie”.
Poprawność jest bowiem czynnikiem zasadniczym. Są tematy, których nie wolno poruszać, są takie które są ledwie tolerowane i takie, o których lepiej zmilczeć.
A lepiej zmilczeć bo potem uruchamiane są kolejne narzędzia nacisku na niepokornych.
Ban to taka nowoczesna odmiana znanej z historii kary banicji czyli wygnania z danej społeczności osobnika, który dopuścił się takiej infamii, że nie można go dłużej tolerować.
Kryteria są oczywiście różne w zależności od celów jakie stawiają sobie (lub zostały im postawione) administratorzy.
Zanim jednak dojdzie do takich drastycznych rozwiązań stosuje się jeszcze inne, bardziej wyrafinowane środki nacisku na niegrzecznego usera.
Jednym z bardziej popularnych sposobów, stosowanych zwłaszcza przez mniejsze portale, jest wewnętrzna „grupa interwencyjna”.
,Zwykle są to userzy, którzy w sposób niewybredny, z zastosowaniem wszelkich zasad trollingu prowokują „nieposłusznego” do drastycznych czy nieparlamentarnych wypowiedzi. Często to się udaje, bo nieświadomy klient nie dostrzega perfidnej gry i dostosowuje się „poziomem” do atakującej go sfory piesków medialnych.
I to w zasadzie jest początek jego końca.
Inną, częściej spotykaną metodą jest nachalne przypisywanie „niewygodnemu” postaw czy zachowań, z którymi nie ma nic wspólnego. Ale nie chodzi o to, żeby to była prawda. Starczy, że zaczyna się obrzucać błotem, coś zawsze się przyklei. A wszystko to przy jednoczesnym ignorowaniu jawnych prowokacji i plugawego języka „harcowników”.
Ot, taka talmudyczna maniera, nasze zawsze na górze...
Ale czemu ma to wszystko w sumie służyć?
To ciekawe pytanie i sądzę, że każdy ma jakąś teorię na własny użytek.
Osobiście uważam, że są to ruchy mające na celu kanalizowanie określonych postaw.
Następnym doniosłym celem jest zagospodarowanie błąkającego się elektoratu.
Stąd m. in. tak wiele „spontanicznych” inicjatyw. Pozornie szlachetnych i potrzebnych ale nie wnoszących jednak nic jakościowo nowego do dyskursu politycznego.
Mogą to być tak banalne działania jak pisanie protestów „na Berdyczów” albo inaczej, stawianie zadań przerastających nawet zawodowe partie.
Sam słyszałem np. o inicjatywie zmiany Konstytucji.
A czemu na ten przykład nie zorganizować pieszej pielgrzymki na Księżyc? Takie same szanse powodzenia...
Lecz w tych działaniach jest jednak bardzo określona logika. Zająć tych aktywnych działaniami z pozoru wzniosłymi i godnymi. A tak naprawdę spacyfikować niewygodny element.
Ja na ten przykład, i przyznaje się bez bicia, jestem agitatorem. Agituję (czyli po polsku – namawiam) do trzeźwego myślenia. Do oceny ludzi i działań po owocach jakie produkują.
To nie jest pożądana postawa. Ale ja uparciuch jestem.
Korzystając z okazji po agituję trochę i postaram się Was zmanipulować.
Polecam cykl notek Pana Krzysztofa J. Wojtasa.
„Imperium Polski” to bardzo przystępny przykład myślenia pro-państwowego, pro- narodowego.
IMPERIUM POLSKI
(albo u nas na WSP Imperium Polski )
Można z Panem Wojtasem się nie zgadzać. Ale należy to poznać.
Pomysł nie jest obliczony na szybkie efekty. Celem jest raczej odbudowa świadomości Narodu.
Odbudowa więzi międzyludzkich i tego wszystkiego co zniszczyła w nas chazarsko-bolszewicka propaganda trwająca od 44' do dziś.
Jeśli ktoś woli szybkie działania, no to trudno. Niech jednak weźmie pod uwagę jeden argument.
Dom płonie kilka godzin a odbudowuje się go miesiącami.
Dom Polska płonął kilkadziesiąt lat. I płonie jeszcze.
W rok Go nie odbudujemy.