Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Możliwość dostaw skroplonego rosyjskiego gazu do Polski od 2014 roku - to temat jednego z panelów podczas konferencji zorganizowanej w tym tygodniu przez Rosyjską Agencję Informacji Międzynarodowej RIA Novosti. Czy terminal LNG w Świnoujściu, który w założeniu miał służyć dywersyfikacji dostaw gazu do Polski, stanie się zbiornikiem na rosyjski surowiec?

Jedną z pierwszych decyzji Prawa i Sprawiedliwości po objęciu rządów w 2005 r. było utworzenie w administracji rządowej centrum koordynacji działań z zakresu bezpieczeństwa energetycznego. Kierownictwo PiS dostrzegało słabość państwa polskiego, drogą przez mękę było bowiem - i niestety wciąż jest - przeprowadzenie choćby niewielkiego projektu legislacyjnego przez machinę ministerialnych konsultacji.

To było pierwsze poważne zagrożenie dla realizacji ambitnego, wielopoziomowego programu wzmacniającego bezpieczeństwo energetyczne Polski, programu, który wymagał koordynacji działań kilku ministrów i różnych urzędów zgodnie z raz podjętą decyzją polityczną i przyjętym harmonogramem. Rola tarana przypadła pełnomocnikowi rządu RP ds. dywersyfikacji dostaw nośników energii. Zadanie uniezależnienia polskiej gospodarki od monopolu dostaw węglowodorów, tj. ropy naftowej i gazu ziemnego, z kierunku wschodniego zostało powierzone dr. Piotrowi Naimskiemu w randze sekretarza stanu w Ministerstwie Gospodarki. Na czele tego resortu stanął Piotr Grzegorz Woźniak, były wiceprezes PGNiG, znany również z tego, że razem z Piotrem Naimskim w latach 1997-2001, w okresie rządów premiera Jerzego Buzka, doprowadził do zawarcia kontraktu norweskiego na dostawy do Polski blisko 3 mld m sześc. gazu rocznie. Projekt ten został skutecznie storpedowany po przejęciu władzy przez postkomunistów w 2001 roku. Wnioskiem z bogatych doświadczeń, skutecznej jak na polskie warunki koordynacji projektów energetycznych rozpoczętych przez PiS w latach 2005-2007, jest postulat utworzenia Ministerstwa Energetyki jako realnego centrum zarządzania polityką surowcową i infrastrukturalną w Polsce.
Dla śp. prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego oraz prezesa PiS, a potem premiera Jarosława Kaczyńskiego kwestia zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego Rzeczypospolitej stała się więc jednym z najważniejszych do zrealizowania projektów państwowych. Plan ten zakładał, że możliwie jak najszybciej w Polsce zostanie wybudowany terminal do odbioru gazu skroplonego (LNG - ang. Liquefied Natural Gas). Będzie to pierwszy gazoport w regionie Morza Bałtyckiego i w tej części Europy. Nie został on wybudowany do tej pory nawet na terenie Niemiec uchodzących w Europie za lidera nowoczesnych rozwiązań energetycznych. Już na etapie podejmowania decyzji słusznie założono, że budowa terminalu LNG stanie się solą w oku rosyjskich interesów w Polsce, uruchamiając lawinę krytycznych opinii tzw. ekspertów negujących publicznie sens uniezależnienia polskiej gospodarki od "pewnych dostaw" od Gazpromu.


Decyzja o budowie gazoportu
Z historycznej perspektywy 5 lat nie sposób nie zauważyć, jak wielką determinacją polityczną trzeba było się wykazać, aby skutecznie przeprowadzić ten projekt i rozpocząć budowę gazoportu, który w pierwotnym założeniu musiał zostać ukończony do czasu otwarcia pierwszej nitki gazociągu Nord Stream. Już kilkanaście tygodni po objęciu władzy, 3 stycznia 2006 r., rząd PiS podjął uchwałę zobowiązującą własną administrację do budowy terminalu LNG na polskim Wybrzeżu. Kluczowym wydarzeniem w procesie pozyskania poparcia dla rozpoczęcia tej gigantycznej inwestycji było posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego z 22 maja 2006 r. pod przewodnictwem prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Przedmiotem posiedzenia RBN było opracowanie zalecenia dotyczącego przygotowania warunków przystąpienia do budowy terminalu oraz określenia jego lokalizacji i warunków zawarcia kontraktów na dostawy surowca. Efektem kierunkowej decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego o konieczności budowy w Polsce terminalu LNG było przyjęcie 31 maja 2006 r. kolejnej rządowej uchwały zobowiązującej ministra gospodarki do ustalenia warunków inwestycji, lokalizacji gazoportu oraz zawarcia kontraktów na dostawę surowca. Tak więc w ciągu pierwszych 6 miesięcy rządów PiS została podjęta jedna z najważniejszych inwestycyjnych decyzji ostatnich 20 lat w Polsce. Wydarzenia z 2006 r. dowodzą, że determinacja urzędującego prezydenta oraz rządu może w krótkim czasie doprowadzić do podjęcia konkretnej, arcyważnej dla całego państwa decyzji. Nie sposób nie porównywać tamtych wydarzeń, mających realny wpływ modernizacyjny i cywilizacyjny na sprawy polskie, z pustymi działaniami obecnie urzędującego prezydenta, w których pierwsze skrzypce grają najczęściej byli komunistyczni funkcjonariusze. Klamka zapadła i realne przygotowania do budowy gazoportu ruszyły. Po tej decyzji już w grudniu 2006 r. Zarząd PGNiG, które pierwotnie odpowiadało za tę inwestycję, podjął decyzję o lokalizacji gazoportu w Świnoujściu. Warto podkreślić, że już w 2006 r. rozpoczęły się intensywne rozmowy w sprawie kontraktu na dostawy gazu skroplonego, zakończone już przez gabinet PO - PSL w formule długoterminowego kontraktu z Qatargas na dostawy od 2014 r. około 1,5 mld m sześc. gazu rocznie.
Rząd PiS własną politykę dywersyfikacyjną w wymiarze strategicznym zapisał i zostawił swoim następcom w przyjętym 22 marca 2007 r. rządowym dokumencie "Polityka dla przemysłu gazu ziemnego w Polsce". Dokument ten, przygotowany przez ministra gospodarki, jest rządową mapą drogi dywersyfikacji i porządkuje kolejność realizacji projektów gazowych. W tej rządowej strategii sektorowej zawarty jest realny scenariusz uniezależnienia Polski od rosyjskiego gazu. Z punktu widzenia bezpieczeństwa energetycznego w obszarze gazu ziemnego kluczowymi projektami są dwa infrastrukturalne projekty połączeń gazowych na linii północ - południe. Polska, podobnie jak inne państwa Europy Środkowo-Wschodniej, posiada infrastrukturę gazową zorientowaną na ahistorycznej linii wschód - zachód. Pierwszym połączeniem na północ - południe będzie gazoport w Świnoujściu, który umożliwi import gazu skroplonego od każdego dostawcy surowca na świecie, czyli np. z Kataru, Algierii czy Egiptu. Drugim projektem umożliwiającym import gazu z innego niż wschodni kierunku jest budowa 200-kilometrowego gazociągu Baltic Pipe na dnie Morza Bałtyckiego, łączącego polski i duński system przesyłowy. Jedną z ostatnich decyzji gabinetu premiera Kaczyńskiego, wydatnie wspierającą budowę terminalu LNG, była ta o budowie dużego portu w Świnoujściu, nazywanego często przez ekspertów "drugą Gdynią", w tym w szczególności falochronu osłonowego dla statków. Realizacja tej niezależnej od budowy gazoportu inwestycji pozwoli w przyszłości na przyjmowanie w Świnoujściu także statków o dużej wyporności, transportujących różne artykuły z całego świata. Stąd kompletnie niezrozumiała jest inercja rządu PO - PSL, który bezczynnie przygląda się budowie gazociągu Nord Stream blokującej przyszłościowy rozwój polskiego portu. Niewkopanie na odpowiednią głębokość gazociągu Nord Stream zablokowało możliwość rozbudowy polskich portów w Szczecinie i Świnoujściu. Uchwałą Rady Ministrów z 20 września 2007 r. ustanowiono Program Wieloletni na lata 2008-2011 pod nazwą "Budowa falochronu osłonowego dla portu zewnętrznego w Świnoujściu", którego realizacja, wraz ze środkami finansowymi, powierzona została Urzędowi Morskiemu w Szczecinie.

Zatrzymać budowę
Niestety, w listopadzie 2007 r. zmiana rządu na gabinet premiera Donalda Tuska, popierany przez koalicję PO - PSL, spowodowała widoczną do dziś zmianę polityki energetycznej Rzeczypospolitej, czyli powrót na jedynie słuszne tory współpracy z Rosją. Wielki projekt uniezależnienia Polski od rosyjskich dostaw został wstrzymany, a nowe władze PGNiG rozpoczęły forsowanie kolejnych połączeń na linii wschód - zachód, wzmacniających surowcowe uzależnienie od importu rosyjskiego gazu z kierunków zarówno wschodniego, jak i zachodniego. Kontynuowanie budowy terminalu stanęło pod wielkim znakiem zapytania, a projekt Baltic Pipe, podobnie jak za czasów premiera Leszka Millera z SLD, został całkowicie zastopowany. Na szczęście po blisko roku opóźnień premier Tusk w sierpniu 2008 r. podjął decyzję o kontynuowaniu budowy gazoportu, choć termin jej zakończenia przesunął się z 2012 r. na 2014. Budowa terminalu odebrana została torpedującemu projekt PGNiG i powierzona na szczęście kontrolowanej w pełni przez Skarb Państwa spółce Gaz System, która zarządza 10 tys. km polskich gazociągów. Gdyby nie twarda postawa śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz PiS projekt w 2008 r. zostałby pogrzebany. Zwolennicy terminalu doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że nie jest to walka o zwykłą inwestycję, ale jest to walka o przedsięwzięcie, które zapewni Polsce suwerenność energetyczną w obszarze gazu ziemnego, zmieniając polityczne uwarunkowania do szantażowania Polski przez Kreml wstrzymaniem dostaw gazu ziemnego.

Terminal w Świnoujściu
Terminal regazyfikacji skroplonego gazu ziemnego zostanie zbudowany na 48 ha terenów portowych prawobrzeżnej części Świnoujścia na wyspie Wolin. Terminal LNG jest zespołem instalacji służących do rozładunku statków LNG, magazynowania gazu skroplonego, regazyfikacji magazynowanego gazu oraz dostarczania surowca do systemu przesyłu gazu ziemnego zarządzanego przez Gaz System SA. Instalacja do rozładunku gazu skroplonego umożliwiać będzie rozładunek tankowców LNG typu Q-Flex o pojemności do 216 tys. m sześciennych. Taki statek ma około 315 m długości i aż 50 m szerokości. Po zakończeniu pierwszego etapu budowy w 2014 r. za pośrednictwem gazoportu możliwy będzie import do 5 mld m sześc. gazu rocznie i wybudowane zostaną 2 zbiorniki na gaz o pojemności 320 tys. m sześciennych. Docelowo, w drugim etapie, gazoport zostanie rozbudowany. Roczna zdolność regazyfikacyjna terminalu zwiększy się do 7,5 mld m sześc. rocznie, a zdolność magazynowa do 480 tys. m sześciennych.
Jednakże realizacja tak dużego projektu dywersyfikacyjnego wymaga również zapewnienia możliwości przesyłu importowanego gazu z polskiego Wybrzeża do odbiorców w innych częściach kraju. Stąd modernizacyjny wymiar decyzji o budowie pierwszego gazoportu w Polsce potwierdzony jest koniecznością rozbudowy całego systemu do przesyłu gazu ziemnego w północno-zachodniej części kraju. Łączna wartość inwestycji w rozbudowę systemu przesyłowego do roku 2014 wyniesie około 5 mld zł i poskutkuje wybudowaniem około 1000 km nowych gazociągów, z czego około 200 km na obszarze Dolnego Śląska. Gaz ziemny z gazoportu będzie mógł być przesłany na odcinkach Szczecin - Gdańsk, Szczecin - Lwówek oraz Gustorzyn - Odolanów.

Koniec dostaw ze wschodu
Za sprawą łupkowej rewolucji w USA na tworzącym się powoli światowym rynku gazowym widoczna jest nadpodaż gazu skroplonego, co jest bardzo dobrą wiadomością dla Polski. Ceny gazu skroplonego we wrześniu dla odbiorców w Hiszpanii wynosiły około 232 USD za 1000 m sześc., a dla odbiorców we Francji 323 USD. Tymczasem niemiecki Ruhrgas kupował w tym samym okresie rosyjski gaz za 340 USD, a francuski GDF Suez za 321 USD (źródło: Argus). Cena rosyjskiego gazu kupowana przez Polskę jest nieznana, ale na pewno jest ona wyższa od cen, po jakich surowiec od Gazpromu kupują spółki niemieckie i francuskie, o co najmniej kilkanaście procent. Oczywisty jest więc wniosek, że cena gazu skroplonego jest konkurencyjna dla polskiej gospodarki i daje nadzieję nie tylko na uniezależnienie się od monopolu Gazpromu, ale przede wszystkim na stworzenie realnej konkurencji cenowej pomiędzy różnymi dostawcami na polskim rynku gazowym.
Inicjatorów budowy terminalu LNG z obecnym rządem różni jednak niestety fundamentalna kwestia umiejscowienia tego projektu w systemie bezpieczeństwa surowcowego Polski. Dla PiS terminal ma być projektem dywersyfikacyjnym dostawy gazu ziemnego. Za jego pośrednictwem miałoby trafiać na polski rynek nawet 7,5 mld m sześc. gazu rocznie.
Uniezależnienie Polski od dostaw surowców energetycznych z kierunku wschodniego, które wykorzystywane są przez Rosję do prowadzenia własnej gry w wymierze geopolitycznym, jest jednak scenariuszem bardzo realnym. W perspektywie kilkunastu lat gaz skroplony oraz gaz krajowy wydobywany ze złóż niekonwencjonalnych może całkowicie zastąpić import drogiego rosyjskiego surowca. Być może już dziś warto rozmawiać o budowie drugiego terminalu na polskim Wybrzeżu, tak aby po 2022 r. całkowicie zrezygnować z zakupu drogiego politycznego gazu z Rosji. Do tego potrzeba wizji i determinacji podobnej do tej z okresu 2005-2007.

Autor był członkiem Zespołu ds. Bezpieczeństwa Energetycznego w Kancelarii Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego.

Za: Nasz Dziennik, Piątek, 3 grudnia, Nr 282 (3908)