Z prof. Antonim Dudkiem (UJ, IPN), historykiem i politologiem, rozmawia Zenon Baranowski
Twórcy stanu wojennego nie ponieśli dotychczas odpowiedzialności. Proces w tej sprawie został wszczęty dopiero niedawno i trwa od lat…
– Formalnie Wojciech Jaruzelski i grupa jeszcze żyjących autorów stanu wojennego są oskarżonymi w trwającym procesie. Problem w tym, że nie widzę woli sądu, aby ten proces zakończyć za życia oskarżonych i przykro mi to stwierdzić. W Polsce mamy niezawisłe sądy, ale odnoszę wrażenie, obserwując dwa lata tego procesu, że strategia jest taka, żeby nie wydać żadnego wyroku w tej sprawie. Sąd chce mieć, najkrócej mówiąc, komfort nienarażania się na krytykę, a jest oczywiste, że wyrok w procesie autorów stanu wojennego – bądź uniewinniający, bądź skazujący – narazi ich na krytykę podzielonego w tej sprawie społeczeństwa i klasy politycznej. Dlatego mam wrażenie, że sąd wybrał takie pseudosalomonowe rozwiązanie, które oznacza przewlekanie tego procesu, o co w Polsce nie jest trudno. Zważywszy na wiek oskarżonych, gdzie właściwie nikt nie ma mniej niż 80 lat, ta sugestia jest dość oczywista. Wystarczy jeszcze pociągnąć ten proces kilka lat i nie trzeba będzie żadnego wyroku wydawać.
Proces Grudnia ’70 wraz ze śledztwem ślimaczy się od kilkunastu lat…
– Jeżeli przyjmiemy analogię do procesu, w którym Jaruzelski też jest oskarżony, a stan wojenny jest jednak poważniejszym wydarzeniem, niż rewolta robotnicza Grudnia ’70, to jest oczywiste, że ten proces się nie skończy za życia podsądnych. I na tym polega słabość państwa prawa. Odbieram to jako brak odwagi ze strony sędziów.
W przeciwieństwie do sądów historycy już dawno wydali wyrok dotyczący stanu wojennego i jego autorów.
– Jest zasadnicza różnica między wyrokami prawnymi a wyrokami historycznymi. Otóż wyroki prawne są zero-jedynkowe, czyli winny – niewinny. Dąży się, żeby po tym długim procesie nastąpił tzw. prawomocny wyrok, który jest zero-jedynkowy. Natomiast w historiografii jest dokładnie odwrotnie. Nie ma jednej obowiązującej oceny, są tzw. oceny dominujące, ale oprócz nich istnieją oceny alternatywne. W historiografii nigdy nie mamy całkowitej jednomyślności, takiej, do której się dąży w systemie prawnym. Zresztą słusznie, bo to są zupełnie inne porządki. Mówienie, że coś historia osądzi, zawsze budzi we mnie śmiech. Osądzić to może sąd. Historycy osądzają w liczbie mnogiej, w sensie takim, że istnieje wiele różnych ocen.
Wśród historyków dominuje jednak krytyczna ocena poczynań Jaruzelskiego.
– Jeżeli chodzi o ocenę Jaruzelskiego czy stanu wojennego, rzeczywiście w środowisku historycznym przeważają poglądy krytyczne i negatywna ocena. Ale poziom tej negatywności jest zróżnicowany, co więcej, mamy też głosy, które bronią Jaruzelskiego. To jest stan, w moim przekonaniu, naturalny i normalny. Po prostu tak będzie. Podobnie jest np. z przewrotem majowym i Piłsudskim. Tu też zdania są podzielone. To też nie jest zero-jedynkowy osąd, są historycy, którzy mówią, że zamach był złem, ale… Wyraża się też zdania odwrotne, że był uzasadniony, ale… I podobnie jest ze stanem wojennym. Są historycy, którzy mówią, tak jak ja, że stan wojenny był złem i należy go ocenić zdecydowanie negatywnie, ale… i tu mogę podać kilka argumentów, które w jakiś sposób Jaruzelskiego usprawiedliwiają, co nie przekreśla mojej negatywnej oceny. Znajdziemy również historyków, którzy będą jednak bronili Jaruzelskiego.
Czy wobec tego, w kontekście marazmu sądowego, wystarczy tylko osąd historyków?
– Społeczeństwo jest zróżnicowane, jednym wystarczy, innym nie. Mam poczucie, że Jaruzelski powinien być osądzony w kategoriach prawnych. Najlepszym do tego miejscem był Trybunał Stanu, ale SLD uniemożliwił to w 1996 r., wykorzystując fakt, że miał większość w Sejmie razem z PSL. Odrzucono wówczas wniosek o proces przed Trybunałem Stanu. W związku z tym została tylko droga przed sądem powszechnym. Gdyby w Polsce obowiązywały takie reguły jak w wielu krajach mających wyższą od naszej kulturę prawną, to po tych dwóch latach mielibyśmy już wyrok. Jednych by on zadowolił, innych nie. Moglibyśmy jednak powiedzieć, że niepodległa Rzeczpospolita w kategoriach prawnych osądziła stan wojenny. A tak zostaniemy od strony prawnej ze znakiem zapytania, i to mi się nie podoba. Wolałbym, żeby był jakiś wyrok.
A jeśli sąd uniewinniłby Jaruzelskiego? Podobne procesy pokazują, że jest to możliwe.
– Jeżeli sąd uznałby Jaruzelskiego za osobę niewinną złamania Konstytucji, ustaw, nie zmieniłoby to mojego poglądu jako historyka, że mieliśmy do czynienia po prostu z ewidentnym nadużyciem władzy przez Jaruzelskiego w obronie dyktatury komunistycznej. Jestem dość gruntownym krytykiem kłamstwa, które Jaruzelski opowiada, o tym, że ratował Polskę przed interwencją sowiecką. Są dokumenty znane od lat, i kolejne wychodzą na jaw, które potwierdzają, że Rosjanie w grudniu 1981 r. nie tylko nie chcieli wkroczyć, ale odmówili wręcz Jaruzelskiemu wsparcia wojskowego, który pytał, czy na wypadek zbyt dużego oporu, z którym nie byłby sobie w stanie poradzić, może liczyć na ich wsparcie. To jest dobrze udokumentowane, ale Jaruzelski i jego obrońcy to odrzucają. Ponieważ gdyby się z tym zgodził, mamy do czynienia ze zdradą stanu. Bo jak zakwalifikować zachowanie przywódcy kraju, który prosi obce wojska o wsparcie, żeby stłumić zrewoltowane społeczeństwo? To jest rzecz haniebna. Ale skoro pewnie tego wyroku nie będzie, to zostaną nam oceny historyczne, które będą zróżnicowane.
Dziękuję za rozmowę.
Temida ślepa szczególnie wobec komunistów
Autorzy stanu wojennego, na czele z Wojciechem Jaruzelskim, powinni być rozliczeni przez sąd – wskazują prawnicy i historycy. Proces trwa już jednak dwa lata, a ława oskarżonych zdążyła się w tym czasie skrócić z dziewięciu do czterech osób.
– Generał Jaruzelski powinien być osądzony w kategoriach prawnych. Najlepszym do tego miejscem byłby Trybunał Stanu, ale SLD uniemożliwił to w 1996 r., wykorzystując fakt, że miał większość w Sejmie, razem z PSL. Odrzucono wówczas wniosek o proces przed Trybunałem Stanu. W związku z tym została tylko droga przed sądem powszechnym – mówi historyk prof. Antoni Dudek.
Instytut Pamięci Narodowej trzy lata temu skierował do sądu akt oskarżenia wobec dziewięciu członków Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz Rady Państwa PRL, która formalnie wprowadziła stan wojenny, m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczka i Stanisława Kani. Prokuratorzy IPN oskarżają autorów stanu wojennego o udział w “związku przestępczym o charakterze zbrojnym, mającym na celu popełnianie przestępstw”, co jest zagrożone karą do 8 lat więzienia.Dopiero po około roku zaczął się proces, który trwa już dwa lata, a ława oskarżonych robi się coraz krótsza. Już po pół roku od rozpoczęcia procesu zdążyła się skrócić o połowę. Dwoje oskarżonych zmarło, dwóch wyłączono z procesu – jednego na skutek złego stanu zdrowia, a drugiego z powodu nieuchylenia immunitetu sędziowskiego.
– Mam wrażenie, że sąd wybrał takie pseudosalomonowe rozwiązanie, przewleka ten proces, o co w Polsce nie jest trudno. Zważywszy na wiek oskarżonych, z których właściwie nikt nie ma mniej niż 80 lat, to sugestia jest dość oczywista. Wystarczy jeszcze pociągnąć ten proces kilka lat i nie trzeba będzie żadnego wyroku wydawać – ocenia Dudek.
– To zależy od sędziów, albo się sprężą, albo ciągną sprawy i przynoszą tylko wstyd wymiarowi sprawiedliwości, który okazuje się mało sprawny – mówi emerytowany sędzia Bogusław Nizieński, były rzecznik interesu publicznego.Jaruzelski jest także oskarżony w procesie Grudnia ’70, który trwa już ponad 10 lat. Proces wkroczył już w ostatnią fazę i może zakończyć się na początku przyszłego roku. Według obrońcy Jaruzelskiego mecenasa Jana Borowicza mniej więcej w styczniu – lutym powinno się zakończyć trwające od roku tzw. zaliczanie materiału. Następnie mogłoby dojść do wystąpień końcowych stron, które zapewne potrwają kilka rozpraw z uwagi na obszerność materiału dowodowego. Poza tym należy się spodziewać, że oskarżeni będą chcieli wygłosić ostatnie słowo – także ta czynność może trwać dłużej niż jedną rozprawę.
- Te procesy pokazują tak naprawdę bezradność wymiaru sprawiedliwości wobec tych przestępstw, które były popełniane i na Wybrzeżu, i w stanie wojennym – uważa mecenas Janusz Margasiński, reprezentujący rodziny ofiar z pacyfikacji kopalni “Wujek”. – Przestępstwa muszą być rozliczone, a ludzie za nie odpowiedzialni muszą ponieść odpowiedzialność prawną, a nie tylko historyczną – dodaje.
Tymczasem np. w procesie Grudnia ’70 przesłuchiwano ponad 1000 świadków, którzy nic nie wnosili do sprawy, a wnioski prokuratora o ich ograniczenie były odrzucane. – To jest dramat, że nie umieliśmy pójść szybką drogą, tylko zamulania sprawy. W tym procesie potrzebna jest wiedza o tych, którzy decydowali o tej zbrodni, znalezienie świadków nie takie proste, a jak się znajdzie, to znam to z praktyki, jako rzecznik interesu publicznego, że robiło się wszystko, żeby tylko zminimalizować w tym przypadku skutki czyjejś tajnej współpracy – wskazuje Nizieński.- Jestem pesymistą, jeśli chodzi o możliwość rozliczenia tych wszystkich dygnitarzy komunistycznych – stwierdza poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). – Niestety, w ciągu tych ostatnich 20 lat wolnej Polski nie było woli politycznej ani determinacji, żeby stworzyć takie regulacje prawne, które sprawiałyby, iż byłaby pewna łatwość w ściganiu tego typu przestępstw – wskazuje. – To jedna z większych porażek polskiej demokracji, że nie udało się chociaż w minimalnym stopniu rozliczyć tych zbrodniarzy, także w togach, nie mówiąc o aparacie bezpośrednim, czyli o funkcjonariuszach bezpieki – zauważa Mularczyk. Poseł dodaje, że elementem, który w pewien sposób rekompensuje, jest kwestia ograniczenia świadczeń emerytalnych byłych funkcjonariuszy SB.
Zenon Baranowski
Za: Nasz Dziennik, Poniedziałek, 13 grudnia 2010, Nr 290 (3916) (" Jaruzelski powinien zostać osądzony")
Za: http://www.bibula.com/?p=29273