Marcin Keler
Niewielu się spodziewało, że wybory samorządowe nagłośnią w Polsce sprawy Śląska. Osoby nie mające kontaktów z tym regionem, nie rozróżniają specyfiki Dolnego Śląska, Górnego Śląska i Opolszczyzny. Na ogół pomija się nazwę „Śląsk Opolski„ sądząc, że to obszar łączący Dolny i Górny Śląsk. Nic bardziej mylnego.
Śląsk Opolski
to obszar całkiem odrębny od rejonów sąsiedniego województwa Śląskiego czy Dolnośląskiego. To obszar zamieszkiwania największej ilości osób nazywających się mniejszością niemiecką. Tutaj działają prawie wszystkie organizacje tego środowiska. To tutaj już kilkadziesiąt gmin ma prawo do używania dwujęzycznych nazw miejscowości, to tutaj prowadzi się intensywnie nauczanie języka niemieckiego i kultury niemieckiej. Właśnie na Śląsku Opolskim, a nie na Dolnym, czy Górnym, buduje się tożsamość niemiecką - umiłowanie „Heimatu” pod hasłem sięgania do korzeni przodków – czyli osób zamieszkujących te tereny pod władzą trzeciej Rzeszy.
Dolny Śląsk
zamieszkują osoby w większości przybyłe po wojnie z innych regionów Polski. Nie ma tu zwartego środowiska tzw. autochtonów, którym będzie się „przypominać” o niemieckich korzeniach. Owszem, w rejonie tym istnieją inne problemy - temat odzyskiwania majątków i kamienic przez byłych właścicieli oraz temat zacierania polskiej pamięci historycznej.
Przykładem niech będzie zmiana nazwy Hali „Ludowej” we Wrocławiu na przedwojenną nazwę: Hala „Stulecia”. Nazwa ta upamiętniała stulecie wydania przez Fryderyka Wilhelma III odezwy „Do mojego ludu” wzywającej do oporu przeciwko Napoleonowi. Ale czy Polacy mają upamiętniać to wydarzenie? Przecież jest ono związane z pruską historią – z historią naszych zaborców. Gdy po wojnie zasiedliliśmy ziemie zachodnie, to właśnie w tej Hali nazwanej ”Halą Ludową” w 1947 r. odbyła się Wystawa Ziem Odzyskanych, a w 1997 r. gościł w niej Jan Paweł II w ramach kongresu eucharystycznego. Utrwaloną przez lata polską nazwę hali trudno odnaleźć dzisiaj w przewodnikach. Odkąd w 2006 r. wpisano ten obiekt na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO oficjalnie funkcjonuje już tylko nazwa - poniemiecka. Takich przykładów można by mnożyć.
Wedle wikipedii, skąd pochodzi to zdjęcie (dziękujemy) Hala Ludowa, znajduje się w mieście Breslau.
Górny Śląsk
jest chyba najbliższy Polakom z poza tego regionu. Przed II wojną światową znaczna jego część należała do Polski, zamieszkujący go mieszkańcy nie byli wynaradawiani. Z pracy kopalń i hut tej ziemi korzystała cała Polska. A w czasach PRL media chętnie chwaliła się jej osiągnięciami. To na tym terenie, w Katowicach, 20 lat temu zawiązał się Ruch Autonomii Śląska, o którym stało się głośno w tegorocznych wyborach samorządowych.
Wybory do sejmiku województwa opolskiego
i śląskiego otworzyły szeroką dyskusję nad niezależnością decyzji podejmowanych przez władze samorządowe oraz dyskusję nad konsekwencjami wpływów środowisk, które w swoich założeniach ideowych odcinają się od polskiej racji stanu. Przyjrzyjmy się wynikom na Opolszczyźnie. W wyborach do 30 osobowego sejmiku województwa opolskiego mandaty uzyskali PO (12), MN (6), SLD (5), PSL (2) oraz PiS (5).
Parę dni po wyborach zawiązała się tzw. „I koalicja” PO-SLD-PSL. PO przez tydzień świętowała nowe rozdanie bez udziału Mniejszości Niemieckiej, która przez lata współrządziła regionem. W wypowiedziach przedstawicieli PO dziennikarze usłyszeli, że: „’dla dobra regionu’ odsunięto MN od władzy, by wyrównać dysproporcję w rozwoju gmin polskich i mniejszościowych”. Liderzy opolskich Niemców nie kryli oburzenia. Postawę opolskiego PO nazwali „brakiem kultury politycznej”. Sprawa obiła się o centralne władze. Poseł MN Ryszard Galla podjął walkę. W kuluarach sejmu, referował marszałkowi G. Schetynie o zasługach MN na Opolszczyźnie, o pieniądzach którymi MN wspiera szpitale i inne publiczne obiekty. Ponoć również powiedział, że MN jest ważnym orędownikiem przed władzami niemieckimi w sprawie uznania 200 tys. Polonii w Niemczech jako mniejszości narodowej. Ciekawe, ale nikt dotąd nie słyszał o takich propolskich działaniach MN.
Dość powiedzieć, że zabiegi MN okazały się skuteczne. Premier Donald Tusk na zjeździe regionalnym partii zganił Opolszczyznę za układanie się z SLD kosztem Niemców. I w ten sposób dnia 30 XI 2010 r. powstała tzw. „II koalicja”, która poszerzyła obecny skład o przedstawicieli MN. Sytuacja ta wywołała drwiące komentarze wobec chwiejności lokalnej PO. Tym razem PO ponownie użyła sformułowania, że ‘dla dobra regionu’ MN będzie współrządzić Opolszczyzną, a zdanie to stało się hitem wśród dziennikarskich komentatorów. Inaczej „dobro regionu” rozumieli opolscy samorządowcy, a inaczej władza centralna w Warszawie. Jak zatem rozumieć tegoroczne hasło wyborcze PO: „ Z dala od polityki”? Nasuwa się pytanie, jaki będzie skutek tych roszad dla Opolszczyzny i Polski ? Niemcy zyskali, bo utwierdzili się w przekonaniu, że odgrywają ważną rolę w polityce nie tylko regionalnej. Skoro premier nie zaakceptował odsunięcia Niemców od władzy i „skłonił” regionalnych polityków do poszerzenia koalicji znaczy to, że „samorządzenie” jest sterowane, a Polska boi się mocy swoich sąsiadów. Prominentny przedstawiciel SLD na Opolszczyźnie – A. Namysło, trafnie ujął niepokój podzielany przez wielu: „ nie wiem czym skończy się ten nadmiernie poszerzony eksperyment”.
Podobne refleksje nasuwają się po przeanalizowaniu wyników do wyborów sejmiku województwa śląskiego. Tam zawiązała się koalicja między PO, RAŚ i PSL. Gdy do władz po raz pierwszy przedarła się organizacja pod nazwą Ruch Autonomii Śląska sprawą zainteresowały się nawet media centralne. Wystarczy przytoczyć parę postulatów RAŚ i wypowiedzi ich lidera - Jerzego Gorzelika, aby mieć spore obawy o skutki wejścia tej organizacji do władz regionu. RAŚ powstał w 1990 r. Jest ruchem społeczno-politycznym liczącym ok. 7 tys. członków i sympatyków – w większości młodych ludzi, najczęściej nie znających śląskiej gwary. Dzień 11 listopada, RAŚ nie obchodzi jako Święta Niepodległości, tylko jako rocznicę zakończenia wielkiej wojny, w której zginęło 56 tys. Górnoślązaków. Dalekosiężnym celem tej organizacji jest przemiana ustrojowa Polski. Marzy im się Polska federalna podzielona na regiony z rządami lokalnymi. Na czele rządu regionalnego stałby premier, a interesu państwa polskiego i konstytucji strzegłby wojewoda. „Chcemy stworzyć państwo z autonomicznymi regionami, tak jak jest w Hiszpanii” – takie plany snuje lider RAŚ J. Gorzelik. Mówi on również : „Chcemy decentralizacji państwa i wzmocnienia wszystkich regionów”. Na wykładzie o śląskości 12 lat temu cytował słowa Lloyda Georga: „Oddać Śląsk Polsce, to jak oddać małpie zegarek”. W wywiadzie do GW w 2001 r. powiedział o sobie: „Jestem Ślązakiem, nie Polakiem. Nic Polsce nie przyrzekałem, więc jej nie zdradziłem i nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa”. RAŚ od kilku lat jest na Śląsku coraz bardziej widoczny. Co roku organizuje piknikowe marsze upamiętniające przedwojenną śląska autonomię. W połowie lipca tego roku działacze RAŚ ogłosili swoistą konstytucję dla regionu pod nazwą „Statut Organiczny”, który zakłada, że do 2020 r. woj. śląskie uzyska szeroką autonomię z własnym sejmem i budżetem.
Organizacja ta od kilku lat prowadzi politykę również na salonach europejskich. Podpisała porozumienie z Wolnym Sojuszem Europejskim - partią skupiającą ugrupowania reprezentujące regiony i narody bezpaństwowe. RAŚ oficjalnie odżegnuje się od zarzutów, że dąży do oderwania Śląska od Polski, ale internetowe wypowiedzi ich członków, czy ostatnio, wyeksponowanie mapy Śląska z napisem „Oberschlesien” podczas zaprzysiężenia koalicji sejmiku sugerują, że ruch ten nawiązuje bardziej do tradycji niemieckiej niż polskiej. Wielu popierających RAŚ odżegnuje się nawet od bycia Ślązakiem i mówi: „Jeżeli bronimy symboliki związanej z epoką pruską lub niemiecką... to jedynie dlatego, że szanujemy historyczną tożsamość tej ziemi”. Czym zatem kierowały się władze PO zapraszając do swojej koalicji organizację wyznającą niebezpieczne dla Polski idee? Początkowo nie zakładano tworzenia koalicji z RAŚ. Nowy marszałek województwa Adam Matusiewicz sugerował, że w sejmiku pozostanie dawny układ PO, SLD i PSL. Jednak po wyborach zarząd PO na Śląsku, z Tomaszem Tomczykiewiczem na czele - szefem Klubu PO w Sejmie, zadecydował inaczej.
Mając na uwadze poplątane losy historyczne Śląska, rosnącą rolę ekonomii w niezależnym bycie państwa oraz powoływanie się Ruchu Autonomii Śląska na ustroje federacyjne w innych krajach Europy istnieje obawa, czy Śląsk zarówno Górny jak i Opolski na zawsze pozostanie częścią Polski.
Za: http://www.ospn.opole.pl/?p=art&id=440
Nadesłał: Jacek