Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Piotr Czartoryski-Sziler

Z mec. Stefanem Hamburą, pełnomocnikiem rodziny Anny Walentynowicz, która zginęła w katastrofie smoleńskiej, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler

Czego spodziewa się Pan po ekshumacji i badaniach sekcyjnych ciała pani Anny Walentynowicz?
- Sekcje wszystkich ofiar powinny być już dawno przeprowadzone, zaraz po tym, jak ciała trafiły do Polski. I tu mamy do czynienia z zaniechaniem prokuratury wojskowej, która się tym zajmowała. Już nie wspomnę o tym, że w działaniach strony rosyjskiej nie było, jak dzisiaj wiemy - chyba poza przypadkiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego - nikogo ze strony polskiej. To wszystko, co wtedy uzyskano. Teraz próbujemy to w jakiś sposób nadrobić. Przede wszystkim zobaczyć - i to jest główne życzenie rodziny śp. Anny Walentynowicz - kto został pochowany w grobie w Gdańsku.

Sugeruje Pan, że w grobie Anny Walentynowicz może spoczywać inna osoba?
- W tych sprawach nie da się nic wykluczyć. Jak pan czytał wywiady z wnukiem śp. Anny Walentynowicz, to pan wie, że tam to pytanie pojawia się jako główny motyw. Nawet w "Tygodniku Solidarność" jest dosyć duży wywiad z Piotrem Walentynowiczem, gdzie pyta on, kto został pochowany w tym grobie.


We wrześniu rodzina pewnie pozna odpowiedź na to pytanie.
- Tak, na 17 września prokuratura wyznaczyła termin ekshumacji w Gdańsku.


To prawda, że ciało nie zostanie zbadane w Zakładzie Medycyny Sądowej Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, tylko w Instytucie Medycyny Sądowej w Bydgoszczy?
- Tak ustaliła prokuratura. Uzasadnienia w tej sprawie jeszcze nie mam. Za tydzień, 3 września, jesteśmy umówieni wraz z synem i wnukiem śp. Anny Walentynowicz w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie na spotkanie w tej sprawie.


Jeżeli się okaże, że ktoś inny zamiast Anny Walentynowicz został pochowany w jej grobie, jakie podejmie Pan kroki?
- Na pewno - ale to oczywiście jest na razie czysta spekulacja - trzeba będzie wtedy ustalić, gdzie znajduje się ciało śp. Anny Walentynowicz. Tutaj na pewno potrzebna byłaby ekshumacja wszystkich ciał ofiar katastrofy smoleńskiej, poza tymi, w których przypadku zostały już przeprowadzone ekshumacje lub zostały skremowane, bo przecież nie mogłoby to być robione na chybił trafił. Jeżeli by tak faktycznie było, że nie ma w tym grobie ciała śp. Anny Walentynowicz, będzie to dla wszystkich szokująca wiadomość.


W mediach pojawiły się spekulacje, że te badania sekcyjne ciała pani Walentynowicz mogą być "przełomowe" dla śledztwa, bo znaleziono je wewnątrz kadłuba.
- Ja się nie koncentruję tutaj na przełomach, ale na tym, żeby odpowiednio reprezentować moich mocodawców, czyli rodzinę śp. Anny Walentynowicz, i żeby wyjaśnić to wszystko, czym rodzina jest zainteresowana. Kwestia, o którą pan pyta, to są informacje prasowe i ja w tych sprawach nie mogę nic więcej powiedzieć. My ze swojej strony będziemy wnioskować o dopuszczenie do badania ciała śp. Anny Walentynowicz własnych ekspertów. Chcemy też powołać niezależnych obserwatorów zewnętrznych, którzy przyglądaliby się czynnościom poekshumacyjnym.


Ma Pan na myśli konkretne nazwiska?
- Jest na to trochę za wcześnie, mam jednak kilka osób, o których myślę. Na pewno jest to potrzebne, bo rodzinie śp. Anny Walentynowicz chodzi o przejrzystość postępowania, jego transparentność. Bo to, co dzieje się w śledztwie smoleńskim, jest - jak powiedział w jednym z wywiadów były premier Jan Olszewski - jego parodią. Sam zresztą widzę to od wewnątrz. Nie takie standardy obowiązują w Europie. Zwrócę uwagę na fakt, że Polska jest państwem członkowskim UE i mamy tutaj zapisane unijne, wysokie standardy traktatowe. Każdy mówi o prawach podstawowych i prawach człowieka, a tutaj są one na co dzień naruszane, co jest dla mnie jedną wielką porażką wymiaru sprawiedliwości w Polsce w tej sprawie.


Prokuratura do tej pory polegała wyłącznie na własnym zespole biegłych, nie dopuszczając do udziału w sekcjach osób, o które wnioskowały rodziny. Nie obawia się Pan, że historia się powtórzy?
- Tego się nie boję, bo wtedy potwierdzi to tylko nieudolność i obawy polskiego wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie podobnie się zachowa, będzie to dodatkowe uzasadnienie, które przyda się za kilka lat, żeby pokazać cały rozmiar parodii tego śledztwa, które się toczyło i toczy. Nie bez kozery piszę do różnych urzędów i ministerstw, a także do premiera Tuska, bo będę później potrzebował tej dokumentacji, by pokazać, jak organy i urzędy w Polsce działały w tej sprawie. W tym przypadku wielokrotnie będę mówił: "Sprawdzam". Mało tego, będę bardzo konkretnie sprawdzał wszelkimi dostępnymi metodami, a także bardzo konkretnie zapisywał i notował wszystkie uchybienia, do których ewentualnie mogłoby dojść podczas ekshumacji i czynności poekshumacyjnych. Trzeba bowiem podkreślić, że rząd Rzeczypospolitej Polskiej w dużym stopniu jest odpowiedzialny za działanie i wyniki działań wymiaru sprawiedliwości i powinien zdać sobie sprawę, że nadszedł czas, kiedy właśnie mówi się: "Sprawdzam". Robię to również po to, by wyjść poza polski wymiar sprawiedliwości. Może ten czas nie nadejdzie tak szybko, ale w końcu przyjdzie.


Dziękuję za rozmowę.

 

Za:  http://www.naszdziennik.pl/wp/8445,spoznione-ekspertyzy.html

Nadesłał: Jacek