Powtórka z konspiry?
*III RP jako Rzeczpospolita Resortowa *Jak osaczyć szatana z Piotrkowa?
*Okupacyjna logika: spisek niech spiskiem się odciska *Politolodzy, do roboty!
Spodstolna siuchta trzypokoleniowej żydokomuny obdarzyła Polskę jakimś hybrydycznym ustrojem –„ni to pies, ni to wydra, ale coś na kształt świdra”. Ponieważ nie urządzono Norymbergi starej żydokomunie, a nawet przeczyszczającej dekomunizacji czy poznawczej lustracji – „nowa” Polska, przystrojona demokratycznymi dekoracjami pozostała w zasadzie w starych, brudnych łapskach resortowych budowniczych Polski Ludowej, co to niejednemu „zaplutemu karłowi reakcji” strzelali w tył głowy w ubeckich kazamatach, wybijali żeby, odbijali nerki, słowem: budowały lepszą przyszłość, dla siebie, dla swych resortowych dzieci i wnuków. Dla siebie zaprojektowali tę III RP pod okrągłym stołem. Ale „człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi”. Coraz więcej obywateli – zwłaszcza ludzi młodych, spostrzegawczych i nie prostytuujących się politycznie – postrzega, że w ramach tandetnej namiastki „państwa prawa” i jego „procedur demokratycznych” nie da się tego spodstolnego potworka przerobić na poważne, uczciwe, normalne państwo. Tymczasem życie w państwie okupowanym przez resortowe sitwy przymusza obywateli do poniżających zachowań, jakich spodstolni totalniacy oczekują od nich: jak to w każdej formie totalniackiej. Nie byłbym tedy zdziwiony, gdyby w spodstolnej Polsce powróciły konspiracyjne formy życia politycznego, znane z czasów zaborów, okupacji niemieckiej i sowieckiej, czy z czasów „konspiry” stanu wojennego. Chociaż postęp w dziedzinie inwigilacji obywateli utrudnia współczesną „konspirę”, ale – „klin klinem” – każda forma okupacji znajduje wcześniej czy później stosowną konspiracyjną odpowiedź.
Gdy „mądrość etapu” nakazywała w latach 40 i 50-ych resortowym dziadkom i ojcom mordować wolnych obywateli – wolni obywatele prowadzili z żydokomuną walkę zbrojną dzięki posiadanej jeszcze z czasów wojny broni. Gdy „resortowi” z sowiecką pomocą zdławili tę walkę o wolny kraj – toczyła się dalej cichym nurtem „naszeptywania ojca do syna” i skupienia się wokół Kościoła, którego żydokomunie nie udało się zniszczyć na żadnym etapie jej „mądrości”. „Cichy nurt” konspiracyjny odżył nieco, gdy żydokomuna wkroczyła w etap swej kolejnej „mądrości”: pożyczania forsy z Zachodu dla własnego przetrwania. Zmusiło to resortowych do poluzowania terroru, co uaktywniło i wzbogaciło formy konspirowania przeciw żydokomunie. Pojawił się przemyt wydawnictw z Zachodu, odkłamujących historię (zaczynać trzeba zawsze od prawdy!), potem przyszły krajowe wydawnictwa podziemne, a w stanie wojennym z wielomilionowej „Solidarności” pozostał właśnie tylko konspiracyjny, niezależny ruch wydawniczy. Jakże wiele wieloletnich kulturowych szkód, wyrządzonych przez totalniaków z żydokomuny, odrobił ten konspiracyjny ruch wydawniczy! Warto konspirować w każdych warunkach, ma się rozumieć – umiejętnie, z uwzględnieniem wielkiej siły przeciwnika na odcinku agentury i technik inwigilacyjnych. Ale ta technika ma dwa końce: wielostrzałowy, mały browning całkiem nieźle służył konspiratorom Piłsudskiego przeciw carskiej bezpiece.
Przebranie spodstolnej, okupacyjnej formy ustrojowej dzisiejszej Resortowej III RP w demokratyczne szatki ma zniechęcać do konspiracji; ma wzbudzać tzw. zasadniczą wątpliwość: po co konspirować, gdy wszystko załatwić można demokratycznie, jawnie, bez cenzury?... No ale czy demokratycznie i jawnie postanowiono o zamordowaniu Jaroszewiczów, Fonkowicza, Papały, Pańki, Leppera, Dębskiego, Sekuły, Petelickiego, Karpa, Musia? O „katastrofie smoleńskiej”? O tylu „wielkich aferach” (spiskach przecież...), kształtujących w praktyce tę spodstolną demokrację? O tylu ustawach, które „demokratycznie” przegłosowno?...
Spisek musi się więc spiskiem odciskać, bo gdy jedni nieustannie spiskują spodstolnie, a pozostali mają być „szczerzy i otwarci” – to jasne, że wcześniej czy później ci drudzy zmuszeni będą znów już tylko do „naszeptywania ojca do syna”. Taka jest wszelka okupacyjna logika, która także w demokratycznie poprzebieranych formach państw okupacyjnych dopada w końcu okupujących i okupowanych.
Już wkrótce naczelnicy więzień, podlegający ministrowi sprawiedliwości, wnioskować będą czy ktoś, kto odsiedział karę, może już wyjść, czy – przeciwnie, pozostać bezterminowo za kratami... Propaganda okupacyjna sprzedaje to naiwnym jako walkę z „szatanem z Piotrkowa”. Na razie zarobi policja: najwyżsi rangą policjanci uradzili powołanie wieloosobowego zespołu bezustannej inwigilacji „szatana”, z użyciem najnowocześniejszego sprzętu, co kosztować ma podatnika, ma się rozumieć, wiele milionów złotych. I tak jeden Trynkiewicz poprawi budżet policji o kilkanaście, a może i kilkadziesiąt milionów złotych. No i ta ranga sprawy: inwigilacja samego szatana! Ale wśród resortowych dzieci nikt jakoś nie docieka, kto właściwie wprowadził w Polsce moratorium na wykonywanie kary śmierci? Kto forsował jej zniesienie, kto słuchał brukselskich bredni i dlaczego?... Bo nie da się oddzielić sprawy Trynkiewicza i podobnych od sprawy zniesienia kary śmierci.
Pijany kierowca, który rozjechał kilka osób na chodniku, dał z kolei pretekst żądaniom surowszych kar dla pijanych kierowców... Jeszcze niedawno spodstolni głosili, że surowość kar nie ma żadnego wpływu na zachowania przestępców. Teraz, chwilowo, wpływ ten zauważono, ale zaraz odezwały się pudła rezonansowe, że „wystarczą obowiązkowe alkomaty i szybkość wymierzania kary”. Tymczasem pośpiech potrzebny jest przy łapaniu pcheł, a nie w sądach karnych, gdzie priorytetem musi być wnikliwe rozpatrzenie stopnia zawinienia sprawcy. A co do szybkiego wymiaru kary ...14 lat trwa już proces funkcjonariuszy b. WSI, co to po cichu sprzedawali broń temu, kto tam akurat dobrze płacił: ruskiej mafii czy arabskim terrorystom. Jak wielka była to forsa, na co poszła, kto ją wziął? Ani słówka w resortowych merdiach, która wydziwiają teraz nad Raportem Antoniego Macierewicza o likwidacji WSI: że niby wskutek zawartych tam pomyłek „sądy przyznały pomówionym milionowe odszkodowania”. Ale – czy te „sądy” były wcześniej zlustrowane, czy też orzekały w składach resortowych dziadków, ojców, dzieci?... Dlaczego te sądy orzekły aż „wielomilionowe odszkodowania”, jeśli błędy Raportu zostały szybko sprostowane?... Poza tym likwidacja WSI, najtwardszego jądra komunistycznej władzy, była bardzo poważną i trudną sprawą, odpowiadającą rangą likwidacji nazistowskich służb hitlerowskich Niemiec. Likwidacja komunistycznych WSI leżała w ważnym interesie państwa, więc i pomyłki należy przez pryzmat tej ważności traktować, a nie przez pryzmat „wielomilionowych” aż odszkodowań, nie wiadomo czemu przyznanych w tak wysokim wymiarze. Znam osoby katowane w ubeckich kazamatach, gdzie straciły zdrowie i niemal wszelkie perspektywy życiowe, którym żadne wielomilionowe odszkodowania nie zostały przyznane! Ci „pomówieni” nieźle więc obłowili się na tych pomówieniach... Oczywiście spodstolni uważają, że likwidacja WSI nie leżała w „ważnym interesie państwa” – bo za państwo uważają to, co wespół z WSI przygotowali pod „okrągłym stołem”. I tak zamyka się to kółko, tak się przekręca. Spodstolna sitwa chce nawet sejmowej komisji śledczej w sprawie likwidacji WSI, co wygląda na próbę ich rehabilitacji. Ku temu więc idzie... A Sejm przyjął ustawę dopuszczającą pacyfikowanie obywateli polskich przez siły policyjne obcych państw...
Jakże więc nie rozważać tematu: „Możliwe konspiracyjne formy samoobrony obywateli w państwach o okupacyjnej formie ustrojowej, upozowanych na demokracje parlamentarne”? Politologowie, do roboty!
Marian Miszalski
Za: http://marianmiszalski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=397&Itemid=138438434
Nadesłał: Jacek