Ocena użytkowników: 3 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Przypominamy

Do najwyższych Władz Państwowych
Do najwyższych czynników naukowych, politycznych i społecznych
Państwa Polskiego

Memoriał

1. Edukacja wbrew szerzonemu urzędowemu optymizmowi i wbrew szumu i sztucznej euforii, wywoływanej w niej i wokół niej, jest głęboko chora i znajduje się w stanie daleko posuniętego i postępującego upadku. Upadek ten pociąga za sobą jałowienie i upadek etosu nauki i studiów.

Przede wszystkim edukacja nie wypełnia podstawowego zadania: wychowania człowieka wolnego, rozumnego i otwartego. Te podstawowe wartości zostały zniekształcone i zgoła wyparte.

Nie kształtuje też w samych podstawach dojrzałości do prostego życia, ani dojrzałości inteligentnej, mogącej odrodzić naukę i deformowane studia wyższe, szczególnie podstawowe, politechniczne – decydujące o materialnym rozwoju kraju – lub ścisłe.

Obciąża natomiast dzieci i młodzież rozlicznymi, nieznanymi dawniej patologiami.

W swej nieudolności nie potrafi nawet spokojnie – bez dyrygowania i nadzwyczajnej mobilizacji nauczycieli i szkół, bez środków sztucznego pobudzania dzieci i pełnego angażowania przedszkoli (bo nawet zerówka nie wystarcza) – nauczyć poprawnie wstępnych elementów kultury: czytania z pisaniem (ortograficznym), ani początków arytmetyki (nazywanej za to szumnie matematyką). Nie potrafi tego, co dawniej osiągano prosto bez obniżania wieku szkolnego, czy obciążania w zerówkach i przedszkolach (których przecież dawniej w ogóle nie było).

Zaś problemy wynikające stąd dla psychiki dzieci i młodzieży i dalszej edukacji ciągną się nawet poza maturę, zaś konsekwencje – w życiu.

Podstawową przyczyną tego stanu rzeczy jest – od samego odzyskania suwerenności – generalnie  b ł ę d n a  (zgoła obłędna) koncepcja edukacji; koncepcja technologiczno-menedżerska, zamiast organiczna i rzeczowo metodyczna.


 

2. Polska suwerenna przejęła w 1989 r. oświatę w stanie chaosu. Jego główne źródło leżało atoli nie tyle w ideologii PRL, lecz w zdradliwych prądach płynących z zachodu.

Tymczasem elita oświatowa nie dokonała ani u progu suwerenności, ani dziś, należytej analizy tego zjawiska. Zagubiwszy wzorce nie podjęła głębszej refleksji nad tym, czym jest edukacja i co, i jak, wprowadziło ją w stan chaosu i w nim więzi.

Na fali agresywnej pseudo-nowoczesności – zlekceważyła lub zagubiła całkowicie wiekowy dorobek pedagogiki. A przede wszystkim zwykły, ludzki rozsądek, zastąpiony efemerydą „pseudo-nauki”, zalewem „badań” i projektów pseudo-edukacyjnych. A im więcej „ulepszeń naukowych” w edukacji, tym mniej sensu. Mit Nauki uczynił zgoła edukację folwarkiem rektorów.

Tymczasem nauczanie w klasach 1-3 nie jest pochodną nauki, lecz czegoś w rodzaju rodzicielstwa, a nauczanie w klasach 4-6 (przed wojną jeszcze 7) również nie jest pochodną nauki, ale rzemiosła, a szkoła podstawowa (wówczas zwana powszechną) dawała prosto dojrzałość do prostego życia. Dopiero nauczanie w szkołach średnich (od gimnazjum) może być pochodną nauki (z dużego N); pochodną, ale nie parodią!

Zagubiony został i zniszczony przede wszystkim zdrowy, przedwojenny system kształcenia nauczycieli, krwioobieg oświaty. Wytrzebiono najważniejsze dwie formacje nauczycielskie nauczycieli początkowego nauczania; to tutaj powstał największy zator edukacji. Stało się to w latach 60. ub.w. na fali szumnej reformy oświaty (zachodniej proweniencji!) i  w ostatnich latach zostało doprowadzone do bezsensu.

W miejsce zdrowego przedwojennego systemu kształcenia nauczycieli mamy akademie pedagogiczne (teraz już awansowane błyskawicznie na uniwersytety pedagogiczne), a ich nieudolność w kształceniu nauczycieli podpiera się plagą dodatkowych kursów i kursików w ramach narzuconego obowiązku „ustawicznego doskonalenia się”. Owe uniwersytety kształcą nie nauczycieli, ale niesamodzielnych, bezsilnych, sterowanych z góry funkcjonariuszy edukacji. Odrobina refleksji tli się jeszcze na styku z dziećmi.

A „ustawiczne” jest dziś tylko łatanie edukacji.

Nauczyciel przed wojną po uzyskaniu dyplomu uczył całe życie; i uczył dobrze. Doskonalił się własną praktyką, mając pełną podmiotowość czyli niezależność, dziś nieznaną, a zgoła trzebioną; świadomie podmienianą pustymi namiastkami.

U podstaw pseudo-koncepcji edukacji (już suwerennej!) położono w 1992 r. błędną, płytką, technologiczną przesłankę skodyfikowania treści nauczania, opatrzonych namiastkami doraźnych celów. Ów spis nazwano Podstawą Programową i uczyniono prawną „konstytucją” edukacji, rzekomo suwerennej. W koncepcji tej całe nauczanie i wychowanie sprowadzono do przytłaczającej ilości haseł treści, a dla zabezpieczenia realizacji powtórzono owe treści w trybie nakazowym wymagań. Zachowano w niej jednak główne źródło choroby, które – jeszcze w latach 60 (PRL) – doprowadziło edukację do chaosu, a wybito na czoło manierę technologiczną.

Wyrazem narastającej choroby, jeszcze w PRL, było wprowadzenie zerówki w latach 70-tych, a w 1984 r. usunięcie matematyki z matury (jej tegoroczne przywrócenie jest pozorowane, bo nie ma zaplecza w nauczaniu; zjawisko ma głębsze korzenie).

3. Podstawa Programowa, nieustannie nicowana, stała się zaczątkiem łatanej koncepcji edukacji. Każda ekipa ministerialna za swój honor przyjmuje dokonanie „reformy”, czyli pomanipulowanie Podstawą; za obecnej ekipy już nawet dwukrotnie.

Kolejne łaty błędnej koncepcji do błędnej technologicznej Podstawy Programowej to

– CKE (1998 r.), czyli „policja” wymuszająca technologicznie (testami) realizację Podstawy Programowej; swą bezsilność sztukuje schodzeniem do coraz niższych etapów,

– wypuszczony nieopatrznie w 1998 r. dżin drapieżnego wolnego rynku wydawnictw edukacyjnych, którego motorem jest zysk, a nie etos poznawania. Wolny rynek znalazł w technologicznej koncepcji edukacji swój żywioł: sztuczne produkowanie zapotrzebowania przez coroczną wymianą technologicznych podręczników, jak też przez lawinę pomocy jednorazowego użytku; kosztem finansowego obciążenia rodzin i balastem – głów dzieci.

– rozpęd reformatorski, zgoła reformatorska „biegunka” ostatniej ekipy MEN w usuwaniu form zastanych, wprowadzaniu wszelakich „nowoczesności” i urządzaniu edukacji „zabawowej, radosnej i przyjaznej”, gdy nauczanie ma być po prostu rzeczowe,

– wdrażanie monstrualnych, pseudonaukowych „badań edukacyjnych” i pitraszenie rachitycznej pedagogiki edukacji technologicznej, po zniszczeniu pedagogiki naturalnej.

Dowodem dekadencji edukacji jest nie tylko utrzymanie zerówki, ale coraz głębsze angażowanie przedszkoli w pomoc szkole, a od 2008 r. nawet obniżenie wieku szkolnego i przedszkolnego, czego realizacja wprowadza do edukacji kosmiczny chaos i napotyka na coraz silniejszy, narastający, słuszny opór społeczeństwa.

Owo obniżenie wieku, zarządzone w zupełnej, dekadenckiej nieudolności nauczania w klasach 1-3, zmierza do bezmyślnej eksploatacji daru natury, daru zwiększonej chłonności umysłu wczesnego dzieciństwa. W tę chłonność natura wyposażyła młody organizm do naturalnych celów zdrowego rozwoju i okrzepnięcia. W prostym języku obniżenie wieku jest zrabowaniem dzieciom dzieciństwa, podobnie jak u barbarzyńskich ludów zapędzenie dzieci do tkania dywanów, bo mają dar małych paluszków.

Zrabowanie dzieciństwa mści się jednak zdradliwie późniejszym, jawnym otępieniem.

4. Dzisiejszym polskim (i światowym) edukatorom wydaje się, że problem wychowania i kształcenia młodych pokoleń zjawił się dopiero dziś, w dwudziestym pierwszym wieku i trzeba go kształtować od pierwocin. Wydaje im się też, że pedagogikę i edukację można „zmajstrować” technologicznie, zarządzeniami, pseudo-naukowymi badaniami i projektomanią (wymuszaniem od nauczycieli projektów i ustawicznego doskonalenia).

A oto światową rewelacją staje się dziś system fiński, który „naukowo odkrył” rzecz oczywistą jeszcze pół wieku temu: podmiotowość nauczyciela i szkoły. Czytam w piśmie Dyrektor szkoły (nr 10-2010) „Wyobraź sobie kraj, gdzie nikt nie ocenia nauczycieli, nikt nie ocenia szkół” (a dalej już, wyłażąca jak szydło z worka, nowoczesność, testy: „a wyniki testów pozostają niejawne”). Samo pismo pstrokate, jak cała dzisiejsza edukacja.

A wystarczy – zamiast pseudo-naukowych badań – sięgnąć do doświadczeń dawno już nie tylko odkrytych, ale stosowanych. Mieliśmy przecież własny, doskonały i dojrzały, zweryfikowany życiem system oświaty, stworzony w reformie Jędrzejewicza, po twórczym przezwyciężeniu (nie mechanicznym scaleniu!) trzech zaborczych systemów. Historia dała mu perspektywę tylko 7 lat wolnego, twórczego działania.

Jako ilustrację rozumnego nauczania załączam zdjęcie z 1929 r.

Polska suwerenna, w edukacji, zmarnowała już 22 lata.

 

Memoriał kierujemy do Najwyższych Władz Rzeczpospolitej Polskiej
w chwili tworzenia rządu, a także do najwyższych elit politycznych,
społecznych, naukowych i oświatowych.

Najwyższy czas, aby edukacją kierowała dojrzała mądrość, a nie puste, zadufane menedżerstwo.

 

Wrocław, dn. 18 października 2011 r.

                  Za Wrocławskie społeczne seminarium edukacyjne
oraz za Inicjatywną Grupę Ruchu odnowy edukacji
inicjator i kierownik Seminarium

dr Ryszard Nowakowski

 

 (wysłany do Prezydenta , do Premiera, Sejmu, Senatu, rektorów UW i UJ, stowarzyszeń nauczycielskich i wybranych osób w październiku 2011 r. w powyborczym okresie formowania rządu; z nadzieją zwrócenia uwagi na bankructwo edukacji. Odpowiedział tylko prezydent i rektor UJ, prof. Karol Musioł. Praktycznie okazał się nie tylko daremny, ale ze skutkiem bezmyślnym)

 

 Za: http://www.nowalef.pl/Memorial,%2018.10.2011.htm

 

Nadesłał: Jacek


 

PS. 1. Załączone zdjęcie (verte) zadaje kłam niemożności efektywnego nauczania.

Jest to zdjęcie pospolitej wówczas, mojej trzeciej klasy szkoły powszechnej z roku 1929.

Na zdjęciu: 51 dzieci (prawdopodobnie było ich w klasie nieco więcej).

Od klasy pierwszej – rozpoczynanej w wieku lat 7, bez przedszkoli, których wówczas nie było – do klasy trzeciej uczyła jedna, ta sama, nauczycielka, „siłaczka” Żeromskiego. Od czwartej klasy grupę dzielono na dwa oddziały a i b.

Ta pospolita w tamtych czasach „siłaczka” nauczyła wszystkie dzieci płynnego czytania z ortograficznym pisaniem, nawet kaligraficznym, oraz kanonu rozumnych początków arytmetyki.

Czytania uczono wtedy z legendarnych dziś Elementarzy Falskiego, zaś arytmetyki na patyczkach i liczydle z malutkich zbiorków Rusieckiego.

Dzieci po klasie trzeciej mogły z pełnym zrozumieniem i pożytkiem przejść do poznawania pełnego zakresu arytmetyki (z niepojętymi dziś ułamkami i spychanymi do gimnazjum procentami!) oraz poglądowo ujętej geometrii prostych tworów rzeczywistych a także do rzeczowo ujętej fizyki, od najprostszych dotykalnych zjawisk i doświadczanych praw (najprostsze, realne i podstawowe elementy mechaniki ciał stałych, cieczy, gazów; ciepło, elektrostatyka, optyka, pryzmat, soczewki wraz z rysowaniem przebiegu promieni tworzących różne rodzaje obrazu); podobnie z przyrodą ożywioną. Przedmioty „humanistyczne” rozwijano stopniowo, z pełnym umiarem stosownym do wieku dzieci. Rozwój mowy jest samorzutny, ale rozwój słowa pisanego był rozumnie normowany w tekstach lektur; pozwalał skutecznie opanować ortografię. Rozumienie tekstu czytanego, tak dzisiaj eksponowane i wynaturzone, było zjawiskiem naturalnym, bo rozumnie odniesione do mentalności wieku dziecięcego.

To wszystko nazywało się wówczas oświatą i było kierowane spokojnie, bez zrywów i szumu przez Ministerstwo Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego.

Dzisiaj szumna edukacja wywróciła wszystko. Pedagogikę i metodykę zastąpiła technologicznym i pseudo-naukowym podejściem, ze skutkiem żałosnym, ale i groźnym.

Na zdjęciu trzech przyszłych medyków (przyszły Rektor Akademii Medycznej we Wrocławiu, przyszły profesor Akademii Medycznej w Warszawie oraz praktyk lekarz-internista); generał Wojska Polskiego; doktor matematyki (autor 9 oryginalnych, celnych podręczników matematyki wyższej dla politechnik) oraz kilka nauczycielek licealnych i szkół podstawowych.

(Kopię zdjęcia dołączono do Memoriału)

 

2. Pełną, dogłębną analizę choroby edukacji a także wskazania rekonwalescencji zawiera witryna http://nowalef.pl (ta witryna)

RN