Skoro mogło się w Wiedniu coś takiego wydarzyć. Skoro w Polsce bezkarnie można podsłuchiwać najważniejszych ministrów wraz z premierem to, po co są nam służby specjalne w obecnym kształcie? Przecież Polska wygląda tak jakby te służby w ogóle nie istniały. No może z wyjątkiem inwigilacji własnych obywateli na bezprecedensową skalę. Zastosowanie opcji „zero” i budowa przez nowy rząd służb specjalnych od fundamentów niczym nam nie grozi gdyż nie odsłonimy niczego, co już nie byłoby odsłonięte.
***
Polska w śmiertelnym niebezpieczeństwie
Próba wmówienia społeczeństwu, że grupa kelnerów na zlecenia jakiegoś biznesmena była zdolna dokonać nagrań ludzi władzy zasiadających na wysokich państwowych stanowiskach była obliczona na naiwnym przekonaniu, że Polacy są głupi. Dowiadujemy się właśnie, że także Donald Tusk podczas pełnienia funkcji premiera został nagrany i to w swojej rządowej willi przy ulicy Parkowej gdzie owi słynni kelnerzy nie mieli prawa wstępu. Prawda o państwie, jakie zafundowała nam koalicja PO-PSL jest smutna, a wręcz tragiczna. Tylko wyjątkowo naiwny człowiek może sądzić, że nad aferą taśmową można przejść do porządku dziennego i próbować dalej żyć licząc, że wszystko się kiedyś jakoś ułoży. Dysponenci takich taśm, którymi zapewne handluje się już na międzynarodowym rynku kontrolowanym przez zagraniczne służby specjalne dostali w swoje łapy narzędzia, za pomocą, których mogą dowolnie kształtować polską politykę wewnętrzną, zagraniczną i gospodarczą wykorzystując posiadane haki. W normalnych poważnych i cywilizowanych państwach afera podsłuchowa na taką wielką skalę byłaby po prostu niemożliwa.
Dzisiaj każdy, kto działa na rzecz utrzymania się obecnej koalicji u władzy staje się podejrzany o zdradę lub co najmniej służenie obcym interesom. Dotyczy to nie tylko polityków, dyżurnych autorytetów i ekspertów, ale również mediów i zatrudnionych w nich dziennikarzy. Każdy, niekoniecznie płomienny patriota, ale choćby obywatel, dla którego polskie państwo przedstawia jakąś wartość powinien nawet wbrew swoim sympatiom politycznym i poglądom dążyć do odsunięcia od władzy rządzącą ekipę oraz wszystkich ludzi z nią związanych. Tego wymaga po prostu polska racja stanu, zwykły instynkt przetrwania, jako państwo lub choćby prosty egoistyczny własny interes podpowiadający, że ludzie, podejrzani o to, że mogą być szantażowani i sterowani z różnych wrogich Polsce ośrodków nie są w stanie reprezentować ani interesu narodu, ani działać z pożytkiem na rzecz zwykłego szarego Kowalskiego. Powtarzam, ci ludzie powinni zostać odsunięci jak najdalej od jakiejkolwiek władzy i wpływów w interesie nas wszystkich.
Dopiero na tym tle przyjrzyjmy się akcji „Gazety Wyborczej”, która na czyjeś zlecenie oddelegowała sapera Czuchnowskiego do majstrowania przy zapalniku bomby, która i tak niebawem wybuchnie. Czerscy liczą jednak, że część społeczeństwa po tym ostrzeżeniu zatka sobie uszy by nie słyszeć detonacji lub sposobem na strusia powsadza głowy w piasek. Należy mocno wierzyć, że już wkrótce nie tylko rządząca mafia wyleci w powietrze, ale i cała wspierająca ją klika z „Gazetą Wyborczą” i saperem Czuchnowskim. Jego tekst jest jakiś nerwowy, wprost niebywały i pisany raczej w interesie ludzi bardzo przerażonych, a nie demiurgów całej tej podsłuchowej akcji. Pisząc o Kulczyku zabiegającym u Tuska o ochronę przed rosyjskimi służbami Czuchnowski świadomie bądź nie, uświadamia nam, że biznesmena w Wiedniu po prostu zabito i to podczas prostego medycznego zabiegu, czyli tak, aby ktoś wyraźnie się wystraszył tej demonstracji siły.
Skoro mogło się w Wiedniu coś takiego wydarzyć. Skoro w Polsce bezkarnie można podsłuchiwać najważniejszych ministrów wraz z premierem to, po co są nam służby specjalne w obecnym kształcie? Przecież Polska wygląda tak jakby te służby w ogóle nie istniały. No może z wyjątkiem inwigilacji własnych obywateli na bezprecedensową skalę. Zastosowanie opcji „zero” i budowa przez nowy rząd służb specjalnych od fundamentów niczym nam nie grozi gdyż nie odsłonimy niczego, co już nie byłoby odsłonięte.
Żeby zobrazować sytuację, w jakiej się znaleźliśmy wyobraźmy sobie, że żyjemy pod okupacją i jesteśmy członkami jakiejś patriotycznej konspiracyjnej organizacji. Nagle dowiadujemy się, że nasi dowódcy są non stop podsłuchiwani przez wroga, prześwietleni przez niego na wylot, dzięki czemu zna on nasze kontakty, kryjówki, plany i zamiary. Czy kierując się sympatią i dotychczasowym zaufaniem do swoich zwierzchników będziemy udawać, że nic się nie stało i niczego nie zmieniając będziemy czekali na wielka wsypę, czyli śmierć bądź aresztowanie?
Nadchodzące wybory to już nie tylko pojedynek na sympatie polityczne Polaków, ale coś znacznie więcej. Zwolennicy Platformy Obywatelskiej i PSL-u właśnie z powodu wyżej wymienionych zagrożeń i w poczuciu odpowiedzialności za państwo, jego przyszłość i bezpieczeństwo powinni zagłosować nogami i pozostać w domach. Oczywiście zdaję sobie doskonale sprawę z naiwności takich apeli, ale wierzę, że chociaż co 10 rodak głosujący do tej pory na koalicje PO-PSL dobrze się zastanowi zanim odda głos na ludzi, którzy stali się dla Polski oczywistym i wielkim zagrożeniem.
Stoimy dzisiaj przed wielkim historycznym wyzwaniem. Pamiętajmy – jeżeli dzisiaj nie potrafimy stanąć okoniem – nigdy już nie będziemy rekinami.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
Nowy numer tygodnika Polska Niepodległa od jutra w kioskach
Dla Wirtualnej Polonii autor
Mirosław Kokoszkiewicz