Na początek trochę historii. 24 lutego 2011 r. rząd udał się, w prawie pełnym składzie, do Izraela. O czym tam obradowali? W lakonicznych komunikatach mowa była o „kwestiach bezpieczeństwa”. Tylko Szewach Weiss opisał atmosferę, w jakiej przebiegały rozmowy - tak dobrą, że na koniec spotkania razem śpiewali. Oprócz współpracy wojskowej, omawiano sytuację w służbie zdrowia, czyli prywatyzację polskich szpitali. Czy oba segmenty rozmów dotyczyły tego samego? Tego nie wiemy, chociaż pojawiły się spekulacje, że broń z Izraela nie trafi do Polski, za to zapłata za nią trafi do Izraela, na konta mafii „przemysłu Holokaustu”. Po wizycie sprawy uległy przyspieszeniu - Tusk skierował do wojewodów tajne zarządzenie, by w trybie administracyjnym oddawali mienie żydowskie zgłaszającym się „spadkobiercom”, niemającym dokumentów umożliwiających przeprowadzenie postępowania sądowego. Zareagował też uchwaleniem ustawy o rozszerzeniu tajemnicy państwowej, z zapisami umożliwiającymi bezwzględne utajnienie wszystkich umów i porozumień, poprzez klauzulę, że nie będą one publikowane. Najwyraźniej to także musiał uradzić z Netanjahu.
„Times of Israel” pochwalił polskie władze za to, że 50 tysięcy obywateli Izraela, którzy urodzili się w Polsce i mogą udowodnić, że są ofiarami nazistowskich lub sowieckich represji będzie mogło pobierać comiesięczną rentę. Urzędnik polskiego MSZ uzasadnił to tak: „Do miesięcznych świadczeń kwalifikuje się każdy mieszkający w Izraelu, kto urodził się jako obywatel polski i ucierpiał podczas wojny pod okupacją niemiecką. To samo dotyczy kolejnej okupacji - sowieckiej - do roku 1956. Na przykład żołnierz Armii Czerwonej, który podczas marszu na zachód zatrzymał się w Polsce i poślubił polską obywatelkę, a następnie po wojnie wyjechał z kraju do Związku Sowieckiego. I jeśli poza Polską w Związku Sowieckim urodziło się dziecko, i to dziecko cierpiało w Związku Sowieckim, to dzisiaj może ubiegać się o status weterana wojennego lub osoby prześladowanej”. Przekaz wzmocnił Robert Brown z HEART: „Do świadczeń rządu polskiego kwalifikuje się 50 tysięcy obywateli Izraela ocalałych z Holokaustu - w tym ich małżonkowie, jak również urodzeni po wojnie w komunistycznej Rosji”, czyli praktycznie każdy Żyd, który wyemigrował z Polski, w tym bandyta z UB postrzelony przez żołnierza wyklętego.
Na ten temat wypowiadały się wyłącznie organizacje zajmujące się restytucją mienia. Inkryminowany Robert Brown, mówiąc o rentach w samych superlatywach, podkreślił, że będzie „kontynuował poszukiwanie dróg pomocy ofiarom holokaustu i ich spadkobiercom w odzyskaniu własności w Polsce, która została rozszabrowana w czasie holokaustu”. Gideon Tylor ze Światowej Organizacji Restytucji Mienia pochwalił się, że to jego organizacja negocjowała rozwiązanie z polskim rządem przez sześć miesięcy. Z kolei „Jewish Week of New York” powoływał się na urzędników „zajmujących się restytucją mienia”.
Tylko jednorazowa wypłata 100 euro dla 50 tysięcy oznaczała wydatek 20 milionów złotych miesięcznie. W 2014 roku beneficjentów „porozumienia” między Tuskiem i Gideonem było 50 tysięcy, ale holokaustowa mafia uelastyczniła definicję „ofiar Holokaustu” - rozciąga ją na wszystkich Żydów, którzy przeżyli II wojnę oraz zalicza do ofiar „tych, którzy zginęli, ale i także tych, którzy się z tego powodu nie urodzili”. No i podpiera się mądrością Elie Wiesela: „Nie wszystkie ofiary były Żydami, ale każdy Żyd był ofiarą”. Przy takim podejściu jest oczywiste, że liczba beneficjentów polskich rent rośnie w postępie geometrycznym, a dziura w budżecie wynikająca z uprawnień emerytalnych i rentowych staje się tak wielka, że czyni z Polski finansowego bankruta.
I jeszcze jedno: Polska wypłaca od dawna obywatelom Izraela, którzy uciekli z Polski wysokie resortowe emerytury (de facto za zbrodnie popełnione na Polakach), ale gdy 1 października 2017 r. weszła w życie tzw. ustawa deubekizacyjna, która radykalnie obniżyła emerytury i renty funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa, nie objęła pobierających takie świadczenia żyjących w Izraelu. Równocześnie Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie zgłosiło żądania nieograniczonego dostępu do zasobu archiwalnego IPN. I tu pytania: Do czego Muzeum potrzebne są dokumenty wytworzone przez organa bezpieczeństwa PRL i czy ustawa nie objęła Izraelczyków dlatego, że ich teczki z archiwów IPN wyparowały?
W listopadzie 2016 r. w Tel Awiwie pojawił się rząd Beaty Szydło. Pojawiły się też spekulacje, że chodzi o finansową kombinację: pieniądze na odbudowę armii przeznaczyć, pod przykrywką kontraktów zbrojeniowych, na spłatę roszczeń, a stojących temu na przeszkodzie wyrzucić z rządu. I tak się stało - podmieniono nie tylko ministra obrony, ale i premier, którą po podpisaniu tajnych umów potraktowano na zasadzie „Murzyn zrobił swoje, murzyn może odejść” i podmieniono na bankstera, którego nominację gazety izraelskie powitały: „Bankowiec o żydowskich korzeniach na czele polskiego rządu”. Taki sam schemat można zastosować przez zawyżenie wartości kontraktów. No, bo dlaczego minister Błaszczak bez szemrania kupuje wszystko, co mu Żydzi każą i wcale się nie targuje? W tym miejscu postawmy pytanie: Jak to jest, że Grecja wydaje na armię dwa razy mniej niż Polska, a siły lądowe ma półtora razy większe, lotnictwo trzy razy większe, a flotę wojenną osiem razy większą?
12 września 2022 „Zman Israel”, hebrajskojęzyczna wersja „Times of Israel” ujawniła, że izraelska firma zbrojeniowa dostarcza Ukrainie za pośrednictwem Polski systemy zwalczania dronów, aby obejść odmowę Izraela sprzedaży zaawansowanej broni do Ukrainy dla walki z Rosjanami, i że izraelskie ministerstwo obrony udaje, że nie wie o pośrednictwie Warszawy w tym procederze. Gazeta przypomniała, że ministerstwo „sprzeciwia się” sprzedaży Kijowowi takich systemów, bo Izrael dąży do zachowania więzi z Rosją, głównie z uwagi na rosyjską obecność wojskową w Syrii, gdzie lotnictwo izraelskie regularnie atakuje związane z Iranem cele oraz dlatego, że Rosja ma wielką społeczność żydowską.
Wiemy, dlaczego wizyty rządu w Izraelu i to, co tam uzgodniono, zostały owiana tak wielką dyskrecją i mają dla Polaków pozostać tajemnicą po wsze czasy. Nie wiemy natomiast, z kim Tusk i Szydło się spotkali. Przypomnijmy: ustawa o zwrocie mienia gmin wyznaniowych żydowskich ostatecznego kształtu nabrała i została przepchnięta w Sejmie, dopiero po ściągnięciu do Izraela Aleksandra Kwaśniewskiego i Włodzimierza Cimoszewicza, gdzie spotkali się z przedstawicielami Światowego Kongresu Żydów. Na obu wywierano tam naciski, dla wpisania do ustawy WJRO, jako jednego z beneficjentów zwracanego majątku. Do defraudacji mienia państwowego doszło więc przy pomocy prostego triku. Ale czy tylko?
Beacie Szydło przydarzyła się w Izraelu przygoda - kolizja z pojazdami kolumny rządowej. Że była to próba zastraszenia, niech świadczy żałośliwy ton jej oficjalnych wystąpień oraz meldunek złożony Netanjahu, że będzie ze zdwojoną energią zwalczała „antysemityzm”. Innymi słowy, powodowana panicznym strachem zobowiązała się prześladować obywateli polskich wskazanych przez rząd izraelski. Rezultat widoczny był natychmiast - sąd skazał Piotra Rybaka na 10 miesięcy bezwzględnego więzienia za spalenie „kukły Żyda” podczas manifestacji sprzeciwiającej się żydowski roszczeniom.
Dawid Jabłoński, twórca kanału TerraPeuta zwrócił uwagę na zawartą z Izraelem umowę nt. zabezpieczeń społecznych stypulującą, że emerytury i renty wyliczone w Izraela są wypłacane przez ZUS w Polsce. Umowa długo utrzymywana była w tajemnicy - podpisano ją 22 listopada 2016, a opublikowano w Dzienniku Ustaw w maju 2021, czyli 7 lat później. A mamy w niej takie smaczki: Emerytury i renty, które Izraelczycy pobierają w Polsce, są wyliczane w Izraelu; Strona polska nie ma prawa weryfikować wiarygodności wniosków emerytalnych przedkładanych przez stronę izraelską; Wszystkie koszty związane z obsługą wniosków ponosi strona polska; Pobierający świadczenia nie muszą przebywać na terenie Polski. Co w umowie najbardziej poraża? Zasada wzajemności. Bo Polacy nie przenoszą się do Izraela, nie uzyskują masowo izraelskich paszportów, do Izraela nie wybierają się też polscy Żydzi, bo w Polsce da się dobrze żyć, chociażby (tak, jak Engelking) z „antysemityzmu Polaków”. No i musieliby mieszkać w kibucach, pod gradem rakiet Hamasu. Ponadto Izrael dokonuje starannej selekcji imigrantów - nie dopuszcza nie nadających się do służby w izraelskim wojsku i policji, starych, niedołężnych i schorowanych emerytów, obciążających izraelski system emerytalny.
O tym, że umowa została ewidentnie skonstruowana pod kątem Izraelczyków i że negocjatorzy z Polski bez szemrania przyjęli propozycje Izraelczyków, świadczy dosłowne, czyli kiepskie i pospieszne tłumaczenie z hebrajskiego. Umowa stwarza pole do wielkich nadużyć. Jaki jest jej ukryty cel? Zachęca do masowego osiedlania się w Polsce. Jest mostem finansowym zbudowanym dla uchodźców z Izrael w przypadku wojennej zawieruchy na Bliskim Wschodzie. To coś w rodzaju mostu powietrznego, którym za rządu Mazowieckiego przerzucono do Izraela przez lotnisko Okęcie kilkaset tysięcy sowieckich Żydów, z tym, że nie będzie chodziło o zapowiedziany przez Morawieckiego wielki powrót Polaków ze „zmywaku” w Londynie i repatriantów z Kazachstanu. To wreszcie ukryty sposób na wydrenowanie z Polski odszkodowań za mienie pożydowskie.
Przy okazji wyszło na jaw, że istnieje jakaś „nowa” specjalna umowa polsko-ukraińska, że Ukraińcowi wystarczy przepracować choćby kilka godzin i odprowadzić jedną składkę, aby zdobyć uprawnienia do pobierania 1588,44 zł., że świadczenia dla Ukraińców stają się dla naszego systemu zabezpieczeń społecznych ogromnym obciążeniem i że budżet państwa dopłaca do systemu 80 mld zł. Krótko mówiąc - ZUS wziął sobie na barki nie tylko połowę izraelskich emerytów, ale i połowę ukraińskich emerytów. I tu pytanie: Dlaczego na siedzibie polskiego ZUS jest tylko flaga Ukrainy, a nie flaga Izraela?
W połowie czerwca 2020 Izrael zawiesił wyjazdy edukacyjne uczniów szkół średnich do Polski. Tamtejsze ministerstwo edukacji uzasadniło to tym, że pojawiły się problemy z bezpieczeństwem uczniów, a polski MSZ tym, że Polska nie mogła dłużej akceptować ochroniarzy uzbrojonych w broń palną, którzy towarzyszyli żydowskiej młodzieży. Trwające półtora roku negocjacje uwieńczyła wizyta izraelskiego ministra Elli Cohena. Treść umowy z Polską ujawniły władze Izraela - na terenie Polski izraelskie wycieczki mają być chronione przez polskie prywatne firmy ochroniarskie, ale dopuszczono obecność agentów ochrony z Izraela, po uprzednim tego zgłoszeniu i uzasadnieniu.
Szef polskiego MSZ nie krył radości: „Wzmacniamy polsko-izraelskie relacje, dla wspólnego bezpieczeństwa. Porozumienie gwarantuje także stronie polskiej możliwość organizacji polskich wizyt edukacyjnych w Izraelu na tych samych zasadach”. Problem w tym, że o wizytach polskiej młodzieży w Izraelu nikt nie słyszał, i oświadczenie należy rozumieć: polska młodzież z „Nigdy Więcej” i z Muzeum Polin, na koszt polskiego rządu i w towarzystwie opłacanych przez Polskę ochroniarzy izraelskich, będzie zwiedzać Instytut Jad Waszem. Umowa wskazuje, że jej celem jest edukacja młodzieży obu krajów i zawiera.
Umowa nie zmieniła nic. Stworzyła za to okazję do antypolskich wystąpień. Przedmiotem krytyki stało się między innymi rekomendowane do zwiedzania Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej. Wg Jad Waszem, wśród zalecanych do zwiedzania instytucji są muzea poświęcone „żołnierzom wyklętym, którzy dopuszczali się mordów na Żydach. Wycieczki muszą zachowywać „pełną wierność historyczną, w tym rolę Polaków w prześladowaniach, wydawaniu i mordowaniu Żydów podczas Holokaustu”. Według profesor Havi Dreifuss, ekspozycje w tych muzeach „ignorują udokumentowane aspekty udziału Polaków w mordowaniu Żydów”. A sam Elli Cohen ni stąd, ni zowąd pogroził: „Nigdy więcej antysemityzmu, nigdy więcej dyskryminacji innych ludzi, nigdy więcej chęci anihilacji Żydów na świecie. Musimy pamiętać, do czego może doprowadzić nienawiść, rasizm i antysemityzm”.
Cohen przypomniał, że jego kraj wspierał „Solidarność” i aspiracje Polaków do wolności w okresie reżimu komunistycznego. I rzeczywiście - W połowie lat 70., CIA poszukując kontaktów z opozycją w Polsce, zwróciła się do Mosadu. Ronald Reagan przyznał, że miliony dolarów przekazane zostały „opozycji demokratycznej” za pomocą siatki Mosadu. Wg Krzysztofa Wyszkowskiego, Amerykanie z CIA do dostarczenia pieniędzy wykorzystali siatkę agenturalną Mosadu w „S”, co spowodowało, że pieniądze docierały głównie do jednej frakcji opozycji i to było widać gołym okiem - ci dofinansowani odróżniali się od polskiej biedoty. Do takich niecnych podejrzeń skłania też nadanie honorowego obywatelstwa Polski b. szefowi Mosadu.
Na swój sposób „aspiracje Polaków do wolności w okresie reżimu komunistycznego” wspierali ziomkowie Cohena zza Oceanu. We wrześniu 1985 r. Wojciech Jaruzelski spotkał się w Nowym Jorku z Davidem Rockefellerem, którzy nastręczył mu partnerów wśród opozycji, i nie przypadkiem wydarzenia roku ‘89 zwane są brutalnie przez organizacje żydowskie „Układem Jaruzelski-Geremek”. Po formalnym odzyskaniu niepodległości Polacy kilkakrotnie padli ofiarą rabunku na wielką skalę, sądząc, że to niezbędne koszty transformacji ustrojowej, a nie skutek zawartej pod auspicjami Rockefellera umowy. I nie ma znaczenia, że umowa była niepisana. Ma znaczenie, że jest kropka w kropkę realizowana przez wszystkie ekipy rządzące Polską. W 1992 zawarta została tajna umowa między Bankiem Światowym i NBP o zamrożeniu na parę lat stopy wymiany między dolarem a złotym. Było rzeczą oczywistą, że osoby znające tę tajemnicę uzyskały stukrotne „przebicie”. A kto był doradcą ówczesnego prezesa NBP? Prezes Centralnego Banku Izraela Michael Bruno.
2 grudnia 2016 r. a więc ładnych kilka lat przed wojną na Ukrainie, rząd polski zawarł z rządem ukraińskim umowę, ujawnioną dopiero 3 lata później, która zakłada nieodpłatne przekazania uzbrojenia, produktów podwójnego zastosowania i mienia niebojowego pochodzącego z zasobów sił zbrojnych jednej ze stron, zarówno w sprzęcie bojowym i niebojowym, wojskowym i cywilnym”, czyli praktycznie wszystkich zasobów, jakimi dysponuje Państwo Polskie, bez wyznaczania górnej granicy pomocy. Umowa ma zasadnicze dla Polski znaczenie. Zawiera postanowienia, które rujnują nasz kraj, pozbawiają go suwerenności, pozwalają na przejęcie wszystkich zasobów ekonomicznych Polski. Ujawnienie umowy nie wywołało zainteresowania opozycji sejmowej. Czy nie dlatego, że sprawa po cichu została uzgodniona między rządem i opozycją? Czy schemat ukraiński nie jest przygotowaniem do innego schematu - udostępnienia wszystkich zasobów naszego państwa Izraelowi? Odnotujmy też, że nasz cherlawy minister obrony w swych kontaktach z odpowiednikami w Tel Awiwie i Waszyngtonie coraz częściej rozmawia o Iranie.
W stosunkach polsko-żydowskich jest wiele tajemnic. Tajemnicą pozostaje, dlaczego Duda nie przeegzaminował prezydenta Izraela, gdy ten oświadczył: „Oczywiście pamiętam o sprawie żydowskich roszczeń majątkowych wobec Polski oraz o złożonych obietnicach i podpisanych umowach”. Gdy w trakcie kampanii wyborczej Duda mówił, że nie poprze wypłaty odszkodowań za pożydowskie majątki, na łamach „Haaretz” głos zabrał Jojne Daniels: „Tak nie myśli i podjęte zobowiązania zrealizuje”. To, że więcej dowiadujemy się od naszych „żydowskich przyjaciół”, niż od własnego rządu, to nie przypadek. To forma nacisku na włodarzy Polski, którzy mają wiedzieć, że od niczego się nie wywiną, bo wszelkie tajne ustalenia zostaną ujawnione. Mówimy umowy „nierównoprawne”, „asymetryczne”, tak jakby chodziło o źle wynegocjowane, a chodzi o świadomie popełnioną zdradę stanu. I jeszcze jedno: Jeśli jakaś grupa osób dogaduje się za kulisami, to czy nie jest to spisek, czyli przestępstwo?
W ciągu ostatnich trzech dekad Polska odniosła sukces gospodarczy. Okupiony został potem i łzami, pauperyzacją społeczeństwa, masową emigracją zarobkową, przejęciem znacznej części majątku przez międzynarodowych lichwiarzy. Dziś, dzięki „złożonym obietnicom i podpisanym umowom”, ten skromny sukces jest zaprzepaszczany. A w dodatku nie wiemy, co sobie jeszcze negocjują.
Krzysztof Baliński