-Ajajajajajajaj! Panie Piperman, co pan opowiadasz takie rzeczy? Pan chyba jesteś ein myszygene Kopf! Jak tak dalej pójdzie, to ja chyba nie będę chciał pana znać, ja zrobię do widzenia z panem! Ja myślałem, że pan jesteś dobry kupiec, a pan nie jesteś żaden kupiec. Pan nie sprzedajesz towaru, pan dostarczasz tandetę!
- Uj, panie Biberglanz, o co pana biega? Czy pan się aby dobrze czujesz? Od kiedy pan masz te objawy?
- Jak to, o co mnie biega? Ja nie mam żadne objawy! Co pan mnie tu udajesz doktora? Objawy to pewnie pan masz! Mnie biega o to, co pan wypisujesz w swojej gazecie. Ja wiem, że ona jest dla głupich gojów, ale pan powinieneś wiedzieć, że nie tylko głupie goje to czytają, ale starsi i mądrzejsi też. I jak ony panu zaufają, to ony potem wychodzą na głupków! Ony muszą się tłumaczyć przed głupimi gojami! Nie wstyd panu, panie Piperman, robić takie rzeczy?
- Uj, panie Biberglanz, jak pan dużo o sobie myślisz. Pan może myślisz, że pan jesteś wielki puryc i że jak się pan wytłumaczysz przed głupimi gojami, to pana spadnie korona z głowy. Nu, gdzie pan masz tę koronę – a? Ja pana jeszcze raz proszę, żeby pan mnie powiedział o co właściwie pana biega?
- To nie brudne, to od szyi. A pan, panie Biberglanz, nie jesteś hygienistka. Co panu obchodzą moje palce – czy ony brudne, czy nie? Ja na pańskie palce zmrużam oczy, znaczy się – patrzę przez palce, a i tak wszystko widzę. Ale mniejsza z tym. Pan słyszałeś o fakty prasowe? Pan nie słyszałeś? A to jeszcze nasz „drogi Bronisław”, niech spoczywa w pokoju, je wynalazł. Uważasz pan, panie Biberglanz, bierzesz pan jakiegoś goja, żeby on napisał co pan jemu każesz, ale w jakiejś innej gazecie, a potem się na niego powołujesz i wszystko jest git! Pokaż pan, co napisane. O – widzisz pan, panie Biberglanz, o tu – że to PAP donosi, powołując się na źródła kościelne.
- A to źródło kościelne, to przypadkiem nie pan, panie Piperman?
- Uj, pan to byś chciał od razu wszystko wiedzieć. Po co panu wiedzieć takie rzeczy? Pan nie masz większe zmartwienie? Jak napisane, że PAP, to PAP, a skąd ony to wiedzą, to nie pański interes.
- No dobrze, nie mój interes – ale o tej rezygnacji, to już pan sam napisałeś, panie Piperman, że – znaczy się – albo on, albo on. Żeś tego się już pan sam dowiedział...
- A skąd pan wiesz, żem się nie dowiedział, nu? Ja też coś tam muszę wiedzieć, no nie? Skąd pan wiesz, że on nie zrezygnował?
- No przecież ten Lombardi...
- Pan jesteś dziecko, panie Biberglanz. Gorzej. Jak ja bym nie wiedział, że pan pochodzisz z porządnej rodziny, to ja bym pomyślał, że pan jesteś głupi goj. To pan nie wiesz co robi rzecznik? Rzecznik dementuje. A jak, on zdementuje, to znaczy, że to wszystko prawda, rozumisz pan?
- Ja to rozumię, ale ja nie rozumię, jaki pan masz w tym interes, panie Piperman. Bo że pan musisz mieć w tym interes, to ja wiem, bo pan niczego przecież nie robisz bezinteresownie, no nie?
- I tu pan masz Recht, panie Biberglanz. Dlaczego ja nie mam mieć w tym interes? Słuchaj pan i ucz się pan wielkiej polityki. Pan pamiętasz, że rzymski papież, ten Benedykt XVI chce poświęcić tego Piusa XII, co to był papieżem w czasie wojny. I że rabiny z Nowego Jorku strasznie go skrytykowały, że jak tak, to ony odstąpią od dialogu, bo ony postanowiły, że na tego Piusa ony zrzucą odpowiedzialność za holokaustu. Nie od razu, bo ony chcą wyciągnąć od Niemców jeszcze trochę pieniędzy, ale jak już wyciągną, to ony będą nękać i tresować Watykan, bo Watykanu potrzeba dialogu. A dlaczego on potrzebuje dialogu? Bo on nie ma pieniędzy. Ony myślą, że jak ony będą prowadziły dialogu, to rabiny dadzą im pieniądze. Ale jak ony potrzebują dialogu, to rabiny będą im kazały raz to, a innym razem znowu tamto – bo jak nie, to ony będą grozić, że ony odstąpią od dialogu. To jak ten Benedykt chce święcić tego Piusa, to ony mu wykrywają pedofiliów.
- Jak to ony mu wykrywają, panie Piperman?
- Ano tak to. Bierzesz pan dziecko, to znaczy – jakie tam dziecko, żadne dziecko, to znaczy dziecko, ale takie, co już ma ze 40, albo 50 lat – i ono sobie przypomina – znaczy, to dziecko, że, dajmy na to, przed 30 laty pan żeś je molestował seksualnie, to znaczy – tfy! – oczywiście nie pan, panie Biberglanz, niech Bóg zabroni – tylko jakiś ksiądz, najlepiej z tych ważniejszych. Ony zresztą nawet czasami się przyznają, ale nawet jak się nie przyznają, to nic im to nie pomaga, bo wtedy prasa międzynarodowa, znaczy – moja gazeta też, trąbi o tym od rana do wieczora i im więcej, tym lepiej. Dlatego, panie Biberglanz ja robię fakty prasowe i taki ja mam w tym interes. Teraz pan rozumisz? Zresztą nie tylko ja. Weź pan takie piosenkarki, co to cienko śpiewają. Ony muszą sprzedawać płyty, a jak tu sprzedawać te płyty, jak ony wszystkie do siebie podobne? Między nami mówiąc, panie Biberglanz, to wszystko jeden Scheiss, tego nawet przez papierek wstyd wziąć do ręki. Ale głupie goje to kupują i słuchają, więc jak ony chcą słuchać, to niech słuchają. I taka jedna piosenkarka, ona pomyślała sobie, że jak ona napisze piosenkę, jak to molestował ją ksiądz, jak ją tam obracał od przodu i od tyłu, to głupie goje będą kupowały tę płytę jeden przez drugiego i ona zrobi na tym interes.
- Ajajajajaj! Panie Piperman! Czy takie płytki z molestowaniem to aby nie lepszy interes, niż globalne ocieplenie?
- Pan nic nie rozumiesz, panie Biberglanz. Nie o to chodzi czy lepszy, tylko o to, że teraz nie ma dobrych interesów bez polityki. O – akurat kiedy głupie goje będą wybierały sobie prezydenta, do Krakowa przyjedzie Hilaria Clintonowa, żeby marszałek Komorowski jej przyrzekł tych 65 miliardów dolarów, co to obiecywał załatwić jeszcze Kazimierz Marcinkiewicz. I ony będą miały prezydenta, a my – 65 miliardów dolarów. No to powiedz pan sam, panie Biberglanz, kto zrobi lepszy interes? A pan mnie mówisz, że ja dostarczam tandetę, że pan zrobisz ze mną do widzenia.
- Uj, coś pan taki delikatny, panie Piperman, jak jakiś francuski piesek z marymonckiej mąki! Pan jesteś kupiec, ach, co ja mówię – jaki tam kupiec! – Pan jesteś Paganini i pan wiesz, że w interesach nie ma gniewu. Pan lepiej powiedz, jaki interes zrobić na tych miliardów. Nu?
Felieton • tygodnik „Najwyższy Czas!” • 2 lipca 2010
Stanisław Michalkiewicz
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.