Nie martwcie się! Bóg ześle nam człowieka takiego jak Kordecki, jak Joanna d'Arc. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwycięstwo. Bliski jest ten dzień. Nie minie 15 sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity”.
To fragment z kazania ks. Ignacego Skorupki, wygłoszonego 31 lipca 1920 roku, dwa tygodnie przed wymarszem na front.
Mało kto w Wielkiej Brytanii zdaje sobie sprawę jak mało brakowało, by w pałacu Buckingham zamiast królowej rezydował pierwszy sekretarz. Jedynie lewicowy publicysta Eric Arthur Blair, znany pod pseudonimem Georga Orwella, rozumiał zagrożenie. Poznał komunizm na własnej skórze. Podczas wojny domowej w Hiszpanii, uciekając przed wyrokiem śmierci wydanym przez rezydenta NKWD Aleksandra Orłowa, poznał metody poprzedniczki KGB i GRU. Cudem zdołał uniknąć losu, który 70 lat później spotkał podpułkownika Aleksandra Walterowicza Litwinienkę. Mimo to większość brytyjskich czytelników „Roku 1984” uważa powieść za gatunek science fiction, a nie za realistyczną projekcję radzieckiego komunizmu na Wyspach.
Jednym z nich był ks. Ignacy Skorupka. W 1917 roku młody wikary pracował w Bogorodsku pod Moskwą, a potem w Klincach koło Homla, gdzie polscy wygnańcy potrzebowali opieki duszpasterskiej. Jego działalność religijna i patriotyczna nie spodobała się czekistom. Bolszewicy wyznaczyli nagrodę za jego głowę. Ksiądz Skorupka uciekł do okupowanego przez Niemców kraju i od września 1918 roku zamieszkał w Łodzi. Chciał do Warszawy, ale biskup mianował go prefektem łódzkich szkół. Nauczanie młodzieży stało się pasją ks. Skorupki. W lipcu 1919 roku otrzymał jednak nominację na notariusza i archiwistę Kurii Warszawskiej. Jednocześnie był prefektem szkoły kolejowej przy Wspólnej 24 i Szkoły Łabkowskiego.
Ksiądz Skorupka był rodowitym Warszawiakiem, chłopakiem z robotniczej Woli. Biedny jak mysz kościelna jego ojciec – Adam Skorupka herbu Korwin – szczycił się szlacheckim pochodzeniem. Dziadek Ignacego walczył zaś w Powstaniu Styczniowym, potem przeniósł się do Warszawy uciekając przed carskimi represjami i biedą. Ojciec był kasjerem magistrackim. Matka Eleonora z Ponińskich przed wyjściem za mąż była protestantką. Wywodziła się z niemieckich kolonistów. Jej marzeniem było doprowadzenie syna do stanu duchownego.
W 1902 roku młody Ignaś rozpoczął naukę w gimnazjum Chrzanowskiego przy Smolnej. Później chodził do szkoły Kowalskiego przy Świętokrzyskiej. Należał do parafii Wszystkich Świętych na Placu Grzybowskim. Po ukończeniu gimnazjum zapisał się do seminarium duchownego na Krakowskim Przedmieściu. W 1912 roku w kościele św. Krzyża otrzymał święcenia mniejsze. Na studia wysłano go do Akademii Duchowej w Petersburgu. Tam zastała go rewolucja.
W lipcu 1920 roku, gdy czerwona nawałnica zbliżała się do Warszawy, ksiądz prefekt Skorupka poprosił kardynała Kakowskiego o pozwolenie na wstąpienie do wojska. – Jesteś bracie czterdziestym pierwszym, który o to prosi. Nie jesteś tam potrzebny – odmówił metropolita. Biskup polowy Stanisław Gall był łaskawszy i przydzielił ks. Ignacego jako kapelana do 236. Pułku Ochotników, który organizował się w Liceum im. Władysława IV.
W tym czasie Wódz Naczelny kończył już przygotowania do kontrofensywy znad Wieprza. Nie mógł wysłać pod stolicę najlepszych oddziałów. Decydująca bitwa o Warszawę rozpoczęła się 12 sierpnia. Na Radzymin, przeciw armiom Tuchaczewskiego, wysłano uzupełnienia składające się z młodziutkich ochotników dopiero co przyjętych do wojska, umundurowanych i uzbrojonych. 13 sierpnia 21. Dywizja Armii Czerwonej przypuściła atak na Radzymin i zajęła miasto wraz z okolicznymi wioskami. Od strony Ossowa wyszło polskie przeciwnatarcie. Prowadził je ochotniczy batalion z Pragi; 800 chłopców kapelana Ignacego Skorupki. Gdy 14 sierpnia bolszewicy uderzyli na Ossów, początkowo udało im się zmusić Polaków do odwrotu. Dopiero po kilku próbach młodzi żołnierze odparli atak Rosjan. W walkach o wieś zginęło wielu Polaków, wśród nich ks. Ignacy Skorupka.
Dowódca batalionu por. Słowikowski zapamiętał, że ksiądz ruszył z ochotnikami w tyralierze w komży, fioletowej stule i z krzyżem w ręku. Widząc, że pod rozrywającymi się nad głowami pociskami artyleryjskimi, młodzi żołnierze stracili orientację i nie wiedzieli, w którą stronę strzelać do niewidzialnego nieprzyjaciela, ksiądz Skorupka zerwał się przed tyralierą i jego głos przygłuszył chaos bitwy. – „Za Boga i Ojczyznę! – wykrzyknął. Z relacji kilku uczestników natarcia, okrzyk brzmiał inaczej, mniej pasował do osoby duchownej, a bardziej do chłopaka z Woli. Podobno brzmiał –„Bij czerwoną zarazę.” Cokolwiek krzyknął, zrobiło to wrażenie na chłopcach.
Dopiero po bitwie, gdy Polacy obchodził pobojowisko po odrzuceniu bolszewików, zobaczyli na ściernisku przy miedzy, leżącego twarzą do ziemi księdza. Hebanowy krzyż trzymał w ręku. Miał roztrzaskaną czaszkę. Zegarek, buty, marki, które miał w kieszeni skradziono…
Księdza Skorupkę pochowano – jak sobie w testamencie zażyczył – w albie i stule. Podczas pogrzebu, gen. Haller odczytał rozkaz Naczelnego Wodza: – „Księdza Skorupkę odznaczam pośmiertnie Krzyżem Virtuti Militarni V klasy”. Krzyż i stuła księdza Skorupki znajdują się w Muzeum Wojska Polskiego. Kapelan nie wiedział, że szturm, do którego poderwał swój batalion, okazał się punktem zwrotnym całej wojny. Gdyby nie ofiara życia 27-letniego księdza, Warszawa mogła zostać zdobyta, a mistrzowski manewr wyjścia z natarciem znad Wieprza na północny wschód marszałka Piłsudskiego, nie miałby już sensu.
Mieczysław Smugarzewski
Za: http://www.magazyn.goniec.com/artykul/184_jak_chlopak_z_woli_europe_ocalil.html
Nadesłał: "Jacek"