Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
Bez pamięci o przeszłości oraz bez kultywowania wartości trwale zakorzenionych w historii narodu i w jego marzeniach, państwo staje się niewydolne. Może jeszcze czas jakiś trwać formalnie, wszelako w rzeczywistości istnieć przestaje.
 
Postmodernizm, kwestionujący fundamentalne przekonania filozofii nowożytnej, przyniósł człowiekowi chaos poznawczy. Na przestrzeni ostatnich dekad polityka przekształciła się w postpolitykę, zwalając nam na barki równie dramatyczne konsekwencje. Dołączmy do powyższego postkolonializm - i wylądujemy tam, gdzie znajduje się współczesna Polska i gdzie ze swoim losem borykają się współcześni Polacy. Właściwie zaś: post-Polacy ze swoją postpolackością.
             
Nie oszukujmy się bowiem, Polska jest w istocie krajem postkolonialnym. Z warstwą przywódczą o postkolonialnym charakterze i takim w większości społeczeństwem. By ten obraz stał się kompletny, powyższą diagnozę autorstwa Jarosława Marka Rymkiewicza należy uzupełnić o konstatację, iż Polską rządzą dziś właśnie reprezentanci post-Polaków - panowie w krótkich spodenkach oraz o boiskowych aspiracjach. Nie umiejący spojrzeć na rzeczywistość inaczej, niż przez pryzmat postkolonialnie skarlałych ambicji. Nie dziwota zatem, iż w miejsce realistycznych, osadzonych w rzeczywistości wizji rozwoju państwa, otrzymujemy mdły koktajl "polityki miłości". Zamiast działania - wtórne reagowanie na wrogie działanie innych graczy.

 LEPSZY OD ASTROLOGA
 
Wszelako nieprawdziwe byłoby przekonanie, iż rząd, wraz z popierającą go klasą polityczną, zastygli w decyzyjnym stuporze. Przeciwnie, o bezczynności środowiska tuskokomorowszczyzny mowy nie ma. Tyle że wszystkie jego poczynania nakierowane są na ustanowienie, wzmocnienie oraz utrzymanie monopolu władzy - to po pierwsze. A po drugie - na narzucanie obywatelom, via spacyfikowane media, fałszywego obrazu rzeczywistości.
 
Do tego ostatniego media nadają się znakomicie. No nie czarujmy się - to ITI do spółki z Agorą podgrzewają parę pod polskim kotłem, a cały majstersztyk polega na tym, iż temperatura wody rośnie na tyle wolno, że Polacy z kotła nie wyskakują. W efekcie dadzą się prawdopodobnie ugotować razem ze swoim państwem, bijąc przy tym brawo.
 
Komu i za co? A, to już im pani redaktor Monika Olejnik i pan redaktor Tomasz Lis wyłożą ze szczegółami, za co Polacy powinni hołubić jedyną siłę polityczną, zdolną wieść naród ścieżką wiodącą ku świetlanej przyszłości. Za konieczny wzrost podatków, za kryzys, za ofensywę ustawową, za reformy (które będą, ale które na razie tkwią w szufladach), za sympatię dla Polski ze strony strategicznych partnerów, za wzrost bezrobocia, za osiągnięcia rodzimej służby zdrowia, za rozkład armii, za brak infrastruktury drogowej - i tak dalej, i tak dalej, wygranej walki z korupcją nie wykluczając. Cóż można na to poradzić? Ślepota to dramat, ale dobrowolne zasłanianie oczu i spacerowanie w poprzek ruchliwej jezdni to już bezgraniczna głupota.
 
Z drugiej strony, myślę sobie tak: astrolog musi pamiętać zaledwie o jednym - by jego przepowiednie brzmiały tak nieklarowne, jak to tylko możliwe, a zarazem na tyle precyzyjnie, żeby nie odstręczyć od siebie głupców. Skoro tak, zatem Donald Tusk jest lepszy od astrologa. Dużo lepszy. A to, ponieważ czwarty rok z rzędu skutecznie broni racji, która nigdy nie istniała, nie istnieje i nie może zaistnieć, choćby nie wiem ile inwencji wkładać w finezyjną wydmuszkę nośnej medialnie "polityki miłości".

ZAPŁACĄ ZA BADANIA
 
Zaś z trzeciej strony, spokoju nie daje mi relacja usłyszana jeszcze w grudniu ubiegłego roku, na antenie Polskiego Radia, w audycji "Poranne Rozmaitości Rolnicze". Padły tam słowa następujące: "Niemieccy właściciele polskich cukrowni nie są zainteresowani wspieraniem produkcji buraka cukrowego w Polsce". Słysząc to, w pierwszej chwili zaledwie wzruszyłem ramionami: jasna rzecz! Czemu mieliby dawać zarabiać Polakom, gdy można dać zarobić swoim? (A trzeba przy tym wiedzieć, że nie tak dawno Polska była uznanym w Europie eksporterem cukru.) Chwilę później trafiła mnie refleksja nieco głębsza: oto, jak współcześnie, w sposób absolutnie nowoczesny, zmienia się stosunki własnościowe na ziemiach czasowo należących do Polski. Przecież w tym kontekście tak zwany wolny rynek okazuje się być zaledwie zwykłym narzędziem. Sedno tkwi natomiast w serwilistycznej akceptacji nadwiślańskiej klasy politycznej dla stopniowego ograniczania roli słabych państw europejskich.
 
Ktoś powie: Europa, Unia Europejska, czynniki obiektywne. Innymi słowy: zmuszają nas. Nic podobnego, sami się zmuszamy. Jeden przykład. Czym jest Gazprom i jaką rolę firma ta odgrywa w neoimperialnej polityce surowcowej współczesnej Rosji, tłumaczyć ludziom rozumnym nie trzeba. I ta właśnie firma rozpoczęła współpracę z Uniwersytetem Warszawskim w sprawie programu stypendialnego dla doktorantów, przeznaczając na ten cel (dołączył się także EuRoPol Gaz) ponad 400 tys. złotych. Oferta złożona została uczestnikom "studiów doktoranckich, którzy realizują badania w dziedzinach nauki i kierunkach dotyczących stosunków polsko-rosyjskich, w szczególności współpracy polsko-rosyjskiej w dziedzinie biznesu, zarządzania, ochrony środowiska i gospodarki energetycznej".  Aż się odechciewa komentować tak ewidentny przejaw postpolactwa, nie umiejącego dostrzec konsekwencji odłożonych w czasie.

***
 
A oto dramat współczesnej Polski w zasadnej konkluzji: postpolityka realizowana z medialnej sceny przez starannie upudrowanych poppolityków, prezentujących swój najnowszy show. Który - jakżeby inaczej -  "must go on". A po nich choćby potop.
 
Właśnie dlatego preferuję Jarosława Marka Rymkiewicza i jego: "Polska należy do nas, a oni niech sobie gadają w swoich postkolonialnych telewizjach, co chcą, niech sobie piszą w swoich postkolonialnych gazetach, co im się podoba. Nas to nie dotyczy".
 
O, to, to. Mądre słowa mądrego człowieka.

Krzysztof Ligęza
Tygodnik "Goniec" Toronto

Za: http://iskry.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=11027&Itemid=13843843430