Zawsze trafia nas szlag kiedy publicyści używają miękkich i eufemistycznych zwrotów do opisu pełzającego narodowego socjalizmu państwowego. Ogólny obraz jest przerażający, ale od rządu, Wall Street i mediów się tego nie dowiesz. Prawda nie ma nic wspólnego z biznesem. Wszyscy wciskają jedno kłamstwo za drugim, tak jak widzieliśmy to ostatnio ze świadectwem urodzenia Obamy i śmiercią bin Ladena. Przypomina to starą piosenkę “Anything Goes” (“Każdy kit przejdzie”).
Ci, którzy zza kulis sterują Waszyngtonem wiedzą, że Stany Zjednoczone nie są w stanie spłacić swojego długu. Dlatego niewiele wysiłku podejmuje się, aby to zrobić. Faktyczną ideą jest zniszczenie systemu. Nasuwa to na myśl Argentynę z 1999 roku, kiedy zbankrutowała w 2/3 swojego długu – tylko że teraz, w przypadku USA, odbędzie się to w znacznie większej skali. Dolar, z uwagi na to, że jest walutą rezerwową świata oraz z uwagi na to, że inne państwa trzymają około 60% swoich rezerw walutowych w dolarach amerykańskich, wywiera efekt na cały świat. Amerykańskie Wall Street, banki i rząd miały przez 66 lat imprezę i teraz każdemu przyjdzie za to zapłacić. Kolejnym krokiem, zamiast oszczędności, będzie konfiskata całości lub części emerytur – puli 12 bilionów dolarów rządowych i indywidualnych funduszy emerytalnych. Nie trzeba dodawać, że takie nieodpowiedzialne działania jedynie opóźnią nieunikniony kolaps walutowy.
Całkiem niedaleko znajduje się Anglia i Europa, które używały tego samego szablonu działania przez wiele lat. W Stanach Zjednoczonych i wszystkich tych państwach widzimy ponad 50% ludności funkcjonalnie ubezwłasnowolnionej i grupa ta w każdym z tych krajów w praktyce nie płaci podatków, pobierając natomiast świadczenia od rządu. Do tego doliczyć należy nielegalnych imigrantów, którzy również praktycznie nie płacą podatków. Wydatki daleko przekraczające wpływy z podatków mogą oznaczać tylko jedno – deficyt ostatecznie zniszczy system. Oznacza to niższy standard życia, który objawił się już we wszystkich tych trzech regionach. Taka rozrzutność w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Europie zmusiła Fed, Bank Anglii i Europejski Bank Centralny do tworzenia pieniędzy i kredytu z powietrza i skupowanie za nie długu rządowego oraz długu zatykającego bilanse sektora finansowego. W Waszyngtonie administracja rozważa podwyżkę podatku paliwowego w czasie kiedy społeczeństwo płaci ponad 4.00 dolary za galon paliwa, a w Niemczech 9.00 dolarów. Spodziewaj się w najbliższym czasie więcej tego rodzaju podatków. Każdy wzrost podatków i każdy ubytek usług publicznych zmniejsza siłę nabywczą społeczeństwa, podczas gdy w tym samym czasie szaleje inflacja.
Każdego dnia wszystkim tym podmiotom coraz trudniej i trudniej sprzedać jest obligacje w celu podtrzymania potężnego długu, dlatego muszą wzrosnąć przychody. W USA 10% podatników będzie musiało płacić 75% całości podatku dochodowego. W ciągu ostatnich 15 lat wywołało to exodus z kraju osób o wysokich dochodach, a liczba ta rośnie w tempie geometrycznym. To z kolei rzuca dodatkowy ciężar na podatników klasy średniej.
U korzeni problemów wszystkich tych narodów jest ekonomia keynesowska, która stała się podstawą panującego obecnie korporacyjnego faszyzmu. Wzrost podaży pieniądza i kredytu na całym świecie był wykładniczy i nadal rośnie w tym tempie, podczas gdy państwa odmawiają cięcia wydatków, a banki centralne drukują pieniądze i kredyt dla sektora finansowego i rządu. System finansowy świata jest zalany płynnością, której towarzyszą niskie lub bliskie zera stopy procentowe. Jeśli w tych warunkach podwyższono by stopy procentowe i ograniczono spieniężanie długu, światowy system finansowy zawali się, pomimo manipulacji przez rząd rynkami, takimi jak złoto, srebro i surowce. To co osiągnięto w tym względzie jest niczym w porównaniu do średnio i długoterminowego trendu. Dlatego w perspektywie długoterminowej złoto, srebro i surowce muszą dalej rosnąć, bo inwestorzy uciekają z rynków akcji i obligacji, które nie odzwierciedlają efektów inflacji. Z tego powodu inflacja dalej będzie rosnąć, wraz z bankami centralnymi drukującymi pieniądze i kredyt, co eufemistycznie nazywają luzowaniem ilościowym (quantitative easing – QE). Wzrost inflacji wystąpił najpierw w krajach rozwijających się. Inflacja rośnie realistycznie w tempie 4% do 6%. Problem tkwi jednak w krajach rozwiniętych, gdzie realna inflacja wynosi od 8% do 20%. Kraje takie jak USA, Wielka Brytania, Chiny, Indie, i Brazylia nie tylko cierpią z powodu wysokiej inflacji, ale eksportują ją także na zewnątrz. Za mało jednak, aby utrzymać inflację w ryzach we własnych krajach, ale wystarczająco dużo, by warunki finansowe w krajach będących jej ofiarami uczynić trudnymi. Jako przykład weźmy sąsiadów Ameryki – Kanadę i Meksyk. Zamiast naturalnej 3,5% inflacji w 2011 roku, inflacja na koniec roku będzie wynosić tam od 4% do 4,5%.
Jak przewidzieliśmy rok temu, QE3 stanie się niebawem rzeczywistością, choć zostanie nazwane inaczej. Nastąpi nie tylko w USA, ale także w Wielkiej Brytanii, Europie i innych krajach. Jeśli wstrzymano by drukowanie pieniędzy i kredytu i podwyższono stopy procentowe, świat stoczyłby się w depresję deflacyjną. Dlatego muzyka musi grać dalej. Prędzej czy później jednak przestanie i kiedy to nastąpi, pod systemem finansowym i światową gospodarką rozstąpi się dno.
Bob Chapman
Tłumaczenie: davidoski