Przejeżdżałem niedawno przez Dobrodzień na Opolszczyźnie. Na rogatkach miasta powitała mnie tablica, na której obok nazwy polskiej widniała nazwa niemiecka - Guttentag. Podobnie było przy przejeździe przez miejscowości w okolicach Strzelec Opolskich. Tablice informacyjne w języku słowackim, białoruskim czy łemkowskim stoją także w innych częściach Polski. Z kolei szkoły z niepolskim językiem nauczania kwitną na całego. Przykładem jest Puńsk zdominowany przez mniejszość litewską. Podobnie jest również w Kościele polskim, w którym odprawiane są bez żadnych przeszkód msze św. w najróżniejszych językach. Przypomnieć należy w tym miejscu zaangażowanie abp. Alfonsa Nossola na rzecz języka niemieckiego. Z kolei w seminariach duchownych utworzono miejsca dla kleryków zza Buga. Dla przykładu, w seminarium lubelskim od dziesięcioleci kształcą się rodowici Ukraińcy, którzy w czasie studiów spokojnie kultywują swoje tradycje narodowościowe.
Dzieje się tak dlatego, że władze Trzeciej RP dały mniejszościom narodowym wszystkie potrzebne im prawa. Równocześnie jednak nie zadbały o prawa Polaków mieszkających zarówno za wschodnią, jak i zachodnią granicą. Przykładem jest oddanie Ukraińcom domu narodowego w Przemyślu, chociaż podobny dom we Lwowie nie został Polakom oddany. Ta asymetryczna sytuacja jest efektem uznania za nieomylny dogmat tzw. teorii Giedroycia, lansowanej przez środowiska "Gazety Wyborczej" i nieboszczki UW oraz polityków z pałacu prezydenckiego. Jerzy Giedroyc, honorowy obywatel Litwy, zamknięty w enklawie pod Paryżem, uważał, że dla dobrych relacji z państwami na Wschodzie należy czynić ustępstwa na rzecz szalejącego w tych państwach nacjonalizmu, a także zaniechać działań na rzecz obrony Polaków pozostawionych poza linią Curzona. Zwykłe kunktatorstwo. I takiemu człowiekowi nadano Order Orła Białego!
Klasycznym przykładem staje się dziś maleńka Litwa, która przy chwiejnej postawie naszego kraju z premedytacją zadeptuje mniejszość polską, a jej walka z językiem polskim jest bardziej represyjna niż w czasach okupacji stalinowskiej czy niemieckiej. Na pierwszy ogień poszło szkolnictwo polskie. Likwiduje się nie tylko szkoły, ale też próbuje usuwać z pracy nauczycieli, którzy nie są w stanie z dnia na dzień przestawić nauczania z języka polskiego na litewski. Dotyczy to głównie rejonu wileńskiego i solecznickiego, w których Polacy stanowią 60-80 proc. mieszkańców.
Walka ta przybiera czasami absurdalne formy. Jeden z Polaków z Wilna napisał do mnie, że na pobliskiej stacji usunięto wszystkie polskie napisy. Co więcej, w czasie kontroli przeprowadzonej w przyległej restauracji prowadzonej przez Polkę inspekcja państwowa zakwestionowała nie tylko polskie nazwy w karcie dań (umieszczone na trzeciej pozycji po nazwach w języku litewskim i angielskim), ale także serwowanie polskich potrawy, np. bigosu i flaczków. Autor listu dodał, że we wszystkich firmach obowiązuje zakaz nagrywania po polsku komunikatów w automatycznych sekretarkach. Na złamanie tych zakazów grożą wysokie kary finansowe. To jest już prawdziwa nienawiść do polskości i w tej kwestii nacjonalistom litewskim przydałby się dobry psychiatra.
A teraz zupełnie z innej beczki. W ubiegłym tygodniu zostałem zatrzymany do kontroli drogowej. Rozmawiałem przez komórkę i na dodatek zapomniałem dokumentów. Na szczęście trafiłem na życzliwego policjanta, który puścił mnie wolno, a na drugi dzień przysłał mi następujący e-mail: "Witam serdecznie księdza Tadeusza. Mieliśmy wczoraj przyjemność poznać się na drodze w N. Jestem tym policjantem, który miał zaszczyt zatrzymać Księdza do kontroli. Jestem szczęśliwy, że mogłem uścisnąć Księdzu rękę. Było to dla mnie wielkie przeżycie i wielka radość. Nie omieszkałem pochwalić się od razu całej mojej rodzinie. Proszę pamiętać, że nie wszyscy policjanci to gamonie z PO i SLD. Wielu z nas docenia to, co Ksiądz robi dla Polski, dla Polaków. Wielu z nas jest prawdziwymi patriotami i z dumą nosi czapkę z orłem w koronie. Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam i proszę o jakieś mile słowo w "Gazecie Polskiej" dla krakowskich policjantów. Sierż. sztab. (...) PS. Proszę nie rozmawiać przez telefon komórkowy w trakcie prowadzenia pojazdu. Mam nadzieję, że znalazł Ksiądz dokumenty".
Po przeczytaniu tego listu obiecałem sobie więcej przez komórkę w czasie jazdy nie rozmawiać, do czego zachęcam innych kierowców. Postanowiłem także, że napiszę kilka życzliwych zdań o policjantach w jednym z następnych felietonów. A niniejszym wszystkich funkcjonariuszy drogówki serdecznie pozdrawiam i życzę, aby ich słuszne postulatu związkowe zostały zrealizowane, jeśli nie przez ten rząd, to przez nowy, daj Boże lepszy, który powstanie po wyborach.
Na koniec w imieniu organizatorów XIX Ogólnopolskiej Pielgrzymki Fundacji im. Brata Alberta dziękuję za pomoc w jej organizacji gliwickiemu klubowi "GP". W tym roku pielgrzymka dotarła do gliwickich sanktuariów Matki Bożej Kochawińskiej (spod Lwowa) i Matki Bożej Łysieckiej (spod Stanisławowa). Przybyła na nią rekordowa liczba 1100 osób niepełnosprawnych i ich opiekunów, a atrakcje przygotowane na lotnisku tamtejszego aeroklubu przeszły najśmielsze oczekiwania. Bóg zapłać! Zapraszam na spotkania autorskie: 10 bm. o g. 18 w sali Domu Kultury przy ul. Kochanowskiego w Kraśniku Lubelskim i 11 bm. o g. 18 w Urzędzie Gminy w Nowej Słupi.
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Gazeta Polska, 8 czerwca 2011 r.
Za: http://www.isakowicz.pl/index.php?page=news&kid=88&nid=4280