W czasie, gdy na Ukrainie gloryfikuje się zbrodniarzy z OUN i UPA, posłowie PO przygotowują projekt uchwały na rocznicę zbrodni wołyńskiej, depczący pamięć o Polakach – ofiarach rzezi w 1943 roku. Wytłumaczeniem miałkości treści dokumentu ma być wola budowania jak najlepszych relacji z Kijowem. Taką postawę posłowie tej partii tłumaczą przewidywanym podpisaniem umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE. Do światowych rewelacji o polskich obozach śmierci w czasie II wojny światowej sami więc dokładamy kamień pod fundament antypolskiej propagandy, prowadzącej do odwrócenia ról ofiar i katów w tej najstraszliwszej wojnie w dziejach ludzkości.
Od polityków polskich należy oczekiwać obrony polskiej racji stanu i prawdziwego przekazu historycznego oraz walki, w każdej sytuacji, o zabezpieczenie naszego interesu narodowego – zarówno politycznego, jak i gospodarczego. Tymczasem wobec Ukrainy (choć nie jest to jakiś wyjątek w naszej polityce zagranicznej) stosujemy taryfę ulgową, polegającą na tym, że na kłamstwa historyczne i blokowanie praw Polaków w tym kraju odpowiadamy „polityką miłosierdzia”. Nadstawiamy policzki, i tak już mocno czerwone od „razów”, jakie nam wymierzają wschodni sąsiedzi. Nie prowadzimy żadnych zdecydowanych działań, które pozwoliłyby chociażby nie dopuszczać do cenzurowania napisów na tablicach Cmentarza Orląt Lwowskich czy uzyskać dla naszych rodaków za Bugiem i Sanem przynajmniej takie uprawnienia, jakimi cieszy się ukraińska mniejszość narodowa w Polsce. Mamy więc z jednej strony biedę polskich organizacji na Kresach czy symboliczne i spóźnione (z winy polskiego MSZ) dopłaty do polskich czasopism, wydawanych przez rodaków, często pracujących społecznie. Z drugiej strony obserwujemy sowite dofinansowanie czasopism, imprez i wydarzeń kulturalnych organizowanych przez Ukraińców w Polsce, stawianie pomników i „wygładzanie” historii o zbrodniach ukraińskich popełnionych na ziemiach polskich.
Popatrzmy na fakty: brak lokali dla polskich organizacji na Kresach lub ich zastraszający standard, ukrywanie zabytków polskiej kultury w zakamarkach ukraińskich magazynów zamkniętych dla świata (przykład klasztoru oo. kapucynów u stóp zamku w Olesku), nadawanie tytułów honorowych obywateli politykom, którzy dla nas na zawsze pozostaną zbrodniarzami, prowadzącymi antypolskie czystki na ziemiach dzisiejszej Ukrainy. W staraniach o dobre relacje polsko-ukraińskie brakuje konkretnych działań tej drugiej strony, a zamiast tego mamy ugrzecznione rozmowy polityków różnych szczebli, upamiętnione zdjęciem pamiątkowym i komunikatami prasowymi pełnymi krotochwilnej propagandy sukcesu.
Projekt uchwały posłów PO wpisuje się więc w trend dbania przez państwo polskie bardziej o innych niż o swój naród. Nie ma sensu udowadnianie tego, że polscy posłowie nie potrafią nazwać ludobójstwa na własnym narodzie ludobójstwem i zaniżają liczbę ofiar zgładzonych przez oddziały banderowców, jest nie tylko wielkim wstydem, ale też uwłaczaniem godności ofiar wołyńskiego mordu i cierpień milionów Polaków na wschodzie. Należy jednak zadać pytanie, czy argumenty polityków PO podawane jako swego rodzaju usprawiedliwienie dla nie zadrażniania stosunków z Ukrainą mają uzasadnienie z punktu widzenia naszej polityki zagranicznej…
Ten argument też jest nie do obronienia, gdy porówna się rozwój sytuacji za Sanem i Bugiem. Dotychczasowe miękkie stawianie spraw polskich przyniosło po ponad dwu dekadach istnienia państwa ukraińskiego jedynie to, że wzrosła liczba pomników, tablic pamiątkowych i wydawnictw sławiących OUN i UPA, a ruchy nacjonalistyczne, skierowane m.in. przeciw Polakom zyskują popularność, czego dowodem jest sukces partii SWOBODA w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych.
Wielu rodaków z Kresów, kiedyś zmuszonych do wyrzeczenia się polskości i zapomnienia języka przodków, teraz nadal boi się, że wrócą czasy, gdy za bycie Polakami mordowano całe rodziny, nie szczędząc matek w ciąży i kilkuletnich dzieci. I wszystkie zapewnienia o tym, że Ukraina zbliża się do Unii Europejskiej nie uspokajają Polaków po żadnej stronie granicy. Podpisanie tej czy innej umowy z UE nie będzie żadną gwarancją obrony polskich interesów, jeżeli sami o nie nie zadbamy. Przypomnijmy, że właśnie w takich chwilach państwa prowadzące swoją politykę zagraniczną potrafiły wiele wywalczyć. Wystarczy podać przykład Słowenii, która wiele ugrała wobec Chorwacji.
Dlaczego znacznie silniejsza gospodarczo Polska, bez której Ukrainie trudno będzie odcinać się od Rosji, nie potrafi przejąć inicjatywy, można tylko domniemywać. Do prowadzenia planowej i dalekosiężnej polityki zagranicznej trzeba mieć wizję państwa za lat 10, 20 i 100. Posłowie PO pokazali, że przyszłość Polski i jej dobrego imienia w świecie w tej perspektywie czasu jest mocno zagrożona. Tak jak zagrożona jest prawda o losach Polaków, których krzywdy politycy Platformy w pewien sposób chcą darować, nie mając do tego żadnego prawa. Wolno darować bowiem krzywdy własne, ale nie cudze.
Piotr Koźmian
Więcej o projekcie uchwały PO w sprawie rzezi Polaków na Wołyniu czytaj tutaj
Podczas gdy posłowie PO dbają o to, by nie urazić Ukraińców, na ulicach naszego wschodniego sąsiada wciąż pojawiają się plakaty wychwalające morderców Polaków.