O fałszywej pandemii napisano już tak wiele, że prawie wszystko. Prawie, bo wciąż nie wiemy kto personalnie zdecydował o rozpętaniu tego piekła. Nie sądzę jednak, żeby było to ciekawsze od sposobu wykonania, reakcji społeczeństw i przewidywanych następstw. Mimo tego ogromu informacji wciąż powszechna jest wiara w to, że mamy do czynienia z zarazą, którą zwalczyć można jedynie składając w ofierze chorych na inne dolegliwości, gospodarkę, kulturę – a także prawdę.
Odporność większości społeczeństwa polskiego na prawdę daje się stwierdzić z bardzo wielu stron. Nie jest to zresztą tylko polska specjalność. Optymistycznie stwierdziłbym nawet, że jest ona wybitnie niepolska, ale mocno się u nas ostatnio rozgościła i chyba nie raczy nas szybko opuścić. Mimo tego przekonania, wciąż na nowo, każdego dnia nieodmiennie dziwię się, jak bardzo można dać się zmanipulować kłamstwem, które zostało zdemaskowane wielokrotnie i to przez samych jego autorów lub raczej jego lokalnych propagatorów.
Samodzielnie myślący
Tacy mamy być. Tak się mówi. Mamy zgłębiać naszym intelektem wszelkie sprawy, które mogą nas dotyczyć i podejmować racjonalne (tak się mówi) decyzje. I tak, przy wyborach politycznych usłyszymy: wyborcy wiedzą, rozumieją, rozliczą was. Cóż, wybory w III RP mamy od dobrych 30 lat, ale, o ile pamiętam, nikt nigdy nikogo za nic nie rozliczył. Język polski daje spore możliwości w kumulowaniu przeczeń, ale to jeszcze nic przy ilości zaprzeczeń, możliwych do zawarcia w czasie jednej akcji propagandowej. A już ta około-pandemiczna jest istnym majstersztykiem. Raz się mówi jedno, raz drugie. Przecież wiadomo, że samodzielnie myślący wyciągną odpowiednie wnioski.
W związku z powyższym może ktoś by się spodziewał, że ludzie zaczną zadawać pytania, jeśli minister zdrowia i doradca Głównego Inspektora Sanitarnego, obydwaj profesorowie, po tym jak gromko wyśmiali pomysł chronienia się przed wirusem maseczkami, zaczęli do noszenia tych maseczek zmuszać. Coś się zmieniło? Tak. Rzekomo, zasięg czy intensywność pandemii. Ale co to ma do skuteczności maseczek w ograniczaniu tej pandemii? Jeśli były nieskuteczne i warte śmiechu wiosną, to chyba podobnie jesienią? No, ale może nie myślę samodzielnie, skoro wątpię w takie oczywistości?
A może ktoś samodzielnie pomyśli, dlaczego rządowi dygnitarze, z prezydentem i premierem na czele, ogłosili koniec pandemii na wybory? Podobno, wirus miał być pokonany. Wygląda na to, że tak samo wtedy był pokonany, jak dziś atakujący wściekle i groźny śmiertelnie. Ale kto by tam premierowi wypominał! Grunt, że wygrał Duda i lewactwo nie ma czego w Polsce szukać! No może poza małymi wyjątkami jak lewacka „piątka dla zwierząt”, lewackie aborcje, lewackie podatki, lewacki socjal, lewackie państwo świeckie, lewackie ograniczanie wolności, lewacka propaganda w mediach, lewackie afery, lewackie zamykanie kopalń… coś pominąłem? Zapewne wiele. Rozumnemu wystarczy, a głupiego nie przekona choćby i pełna lista.
Myślący samodzielnie, widząc na ekranie telewizora wysokie liczby zakażonych koronawirusem, z pewnością spytałby skąd te dane. Może się mylę, ale tak właśnie myślę. Mogłyby paść pytania o skuteczność testów. Czy sam minister Szumowski nie mówił swego czasu, że jeśli przetestowalibyśmy cała populację, to utonęlibyśmy w wielkiej liczbie testów fałszywie pozytywnych? No mówił tak czy nie? No i miał pan minister rację! Jak nigdy! Sam teraz jest bohaterem historii z fałszywym wynikiem testu. A przy okazji pan Grzesiowski wielkimi literami wytłumaczył redaktorowi Mazurkowi, jak działają te niewiarygodne testy. Otóż, „test wykrywa geny wirusa (…) To nie jest cały wirus.” Takie są czułe, psiewiary! I tak, dzięki wywiadowi z doktorem Grzesiowskim, którego wierze w fałszywą pandemię niczego, poza fanatyzmem, zarzucić nie można, wiemy na pewno, że test pozytywny nie oznacza zakażenia! Czy wyznawcy pandemii nadążają?
Skoro więc mamy zbyt czułe testy, które nie dają prawdziwych wyników, to ile z 8 tys. zakażonych, jest naprawdę zakażonych? Może wszyscy, a może nikt. A ile z tych osób jest bezobjawowych? Dziewięćdziesiąt procent? Więcej? A jeśli mają już objawy, to jakie to są objawy? Kaszel, gorączka, duszności, ból głowy, osłabienie, katar… nie, nie cytuję ulotki leku na przeziębienie… Dla kolorytu dodaje się jeszcze zanik węchu, żeby ktoś nie pomyślał, że mamy do czynienia ze zwykłą grypą. Swoją drogą, mam nadzieję, że nie jest to kluczowe kryterium w przypadku osób z katarem.
A jeśli już nie możemy polegać na wynikach testów, to po co je robimy? Czy tylko dlatego, że ktoś chce zarobić na ich sprzedaży? Niemożliwe! A najważniejsze: po co podajemy te wyniki do publicznej wiadomości i opieramy na nich wnioski, dotyczące rzekomej pandemii? No chyba nie po to, żeby kogoś zmanipulować czy przestraszyć? Zapraszam samodzielnie myślących do odpowiedzi! Nie pozostawiajcie szura bez niezbędnych wyjaśnień, dookreśleń, kontekstów, sprostowań i wyników analiz ekspertów!
A jeśli jednak te testy są prawdziwe? Przypadkiem, ale jednak prawdziwe. Czy może się u nas powtórzyć tzw. scenariusz włoski? Czyli jaki? Publikowanie fałszywych zdjęć z szeregami trumien czy krzyki z sali parlamentarniej w stylu włoskiego deputowanego Vittoria Sgarbiego o fałszerstwach, dotyczących zgonów na koronawirusa? A może chodzi o brak personelu, bo ten albo przestraszony i samodzielnie myślący, wypisał sobie zwolnienia, albo zdrowy i znudzony, siedzi na kwarantannie po kontakcie z „koronapozytywnym”? Bo jeśli chodzi o tę drugą opcję, to właśnie mamy scenariusz włoski. Niech no jeszcze więcej testów wrzucą nasi prawi i sprawiedliwi dobrodzieje do tego kotła! Wtedy okaże się, że każdy z nas miał kontakt z zakażonym i wszyscy pójdziemy na kwarantannę. Lockdown zrobi się sam, nawet bez decyzji zatroskanego premiera. Zresztą, co do fałszerstw przy dokumentacji, dotyczącej rzekomych zgonów na koronawirusa, też już mamy scenariusz włoski. Po sieci krąży fragment programu Telewizji Polskiej, w którym błyskotliwy prezenter mówi, że: „(…) a jeżeli chodzi o współistnienie COVID19 u osób, które straciły życie minionej doby, no to mamy takich osób 105, czyli to są osoby, których choroba podstawowa doprowadziła najprawdopodobniej do śmierci, ale wedle nowego… nowej statystyki, albo nowego raportowania, trzeba wpisać COVID19, jako przyczynę śmierci. Takie są reguły od tej wiosny”. To ile osób zmarło na covid? Nikt? Wszystko jasne. Püschel i Martyka mieli rację!
Ludzie pytają…
Dziesiątki odbytych rozmów, dyskusji, sprzeczek o maseczki, jej brak lub nieodpowiednie noszenie i o negowanie straszliwej pandemii, pozwoliły mi się nasłuchać ludzkich pytań do woli, lecz wbrew niej. Wołałbym ich nigdy nie słyszeć i nie musieć na nie odpowiadać, ale widać tak musiało być. Nieznośne fatum wisi nad każdym negacjonistą, od tych holokaustowych po pandemicznych – tematy, które ciążą nam najbardziej i których zaistnienia tak bardzo żałujemy, są jednocześnie tymi, na które najczęściej musimy się wypowiadać.
Ludzie pytają, czemu rząd kłamie? Ja pytam, a czemu mu wierzycie? Jak na ironię, polscy politycy i zakłamana TVP są na tyle prawdomówni, że aby stwierdzić, że wierutnie kłamią w sprawie pandemii, biorąc tylko ten przykład, wystarczy słuchać ich wypowiedzi! Niewiarygodne? A jednak!
Ludzie pytają czemu nam to robią? Odpowiadam: bo im na to pozwalamy. Bo dajemy się sterować telewizji i popularnym gazetom. Jak jednak widać po wpływie artykułów redaktora Pawlickiego, który wątpi w pandemię od miesięcy i wyraża to na łamach tygodnika Sieci, Polacy nie chcą informacji prawdziwej, ale takiej, jaka ich zadowoli, uspokoi, da poczucie stabilności… nawet jeśli jest fałszywa. Inaczej, po lekturze artykułów Pawlickiego, wszyscy czytelnicy Sieci zrzuciliby maski i przestali wierzyć w pandemię. Skoro jednak takie treści są zamieszczane przez gazetę związaną z obozem rządzącym i nie dają takich rezultatów, to ci, którzy decydują o zawartości tego tygodnika dobrze wiedzą, z jakimi czytelnikami mają do czynienia i na co mogą sobie pozwolić. W skrócie: Pawlicki pisze, że nie ma pandemii, Sieci to publikują, a PiS rośnie w sondażach. Ktoś tu czegoś nie rozumie?
Jeszcze wam mało?
Kiedy już ucichnie rozmowa, przyjdzie refleksja, ale pozostanie pytanie. Pytanie bolesne i trudne, zadawane chyba tylko samemu sobie: jeszcze wam mało? Mało wam tych wszystkich informacji, że wciąż wierzycie w kłamstwo? Mało wam śmierci tych, którzy nie otrzymują należytej opieki? Mało wam diagnoz przez telefon? Mało wam mandatów za brak szmaty na twarzy? Mało wam kłamstw, krętactw i podwójnych standardów? Mało wam bezczelności władzy? Mało wam bezprawia? Mało biedy? Mało wam kryzysu? Mało wam mówienia, co macie robić, a czego nie? Mało wam zabranych wesel i pogrzebów? Mało wam dzieci odebranych po porodzie? Mało wam strachu, niepewności, samotności i smutku? Mało wam straconego czasu? Mało wam życia, które już nie wróci? Mało wam? Hojny rząd dołoży starań, aby nam wszystkim tych atrakcji nie zabrakło.
Wierzący w pandemię powinni zadać sobie pytanie, co przekonałoby ich, że pandemia to kłamstwo? Czy jest coś takiego? Wątpię. Wiara w główną narrację mediów i strach, to już część ich tożsamości. Cedzenie „dzień dobry” przez wilgotną maskę i „patrz pan, ile dzisiaj zgonów”, zamiast „co słychać”, zostanie z nimi na zawsze. Inaczej musieliby w końcu przyznać się do błędu i wziąć na siebie część odpowiedzialności za tragedie, rozgrywające się na naszych oczach. Nie wierzę, że taka odwaga mogłaby się u nich pojawić. Jeśli ją kiedykolwiek mieli, umarła na koronawirusa.
Karol Kilijanek
Za: https://myslkonserwatywna.pl/kilijanek-jeszcze-wam-malo/