Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Co było sygnałem do rozpoczęcia rewolucji w Rosji? Wystrzał ślepym nabojem z „Aurory” w stronę Pałacu Zimowego, na komendę komisarza okrętowego. Co było iskrą do rewolucji w USA? Śmierć czarnoskórego bandyty i - na komendę komisarzy z „New York Times” - zamieszki, obalanie pomników, rabunki. W Polsce „wystrzałem z Aurory” był wyrok Trybunału Konstytucyjnego i opublikowanie przez bolszewicką gazetę „zaktualizowanego planu ogólnopolskiej akcji protestacyjnej”, a Pałacem Zimowym bitwa o kościół na Placu Trzech Krzyży w Warszawie, w trakcie której bolszewicka tłuszcza wdzierała się do świątyni przy całkowitej bierności, a nawet przychylności obrony Pałacu Zimowego (to jest policji). No i lico ministra spraw wewnętrznych, jakże podobne do mordy komisarza Trockiego. Rewolucje w USA i III RP łączy też zewnętrzna inspiracja i finansowanie - bolszewicką finansował pozostający we władaniu Żydów kapitał z Zachodu, a strajk macic finansuje Soros.

Inna analogia to „psychuszki”. Kongresmenka Alexandria Ocasio-Cortez, wyrażając troskę o zdrowie psychiczne 74 milionów obywateli USA, którzy głosowali na Trumpa, zaproponowała stworzenie specjalnego programu mającego na celu reedukację tych, którzy podważają uczciwość prezydenckiej elekcji. „Rząd federalny musi sfinansować przeprogramowanie białych rasistów i teoretyków spisku (…) Musimy podwoić, potroić lub zwiększyć czterokrotnie ilość funduszy przeznaczonych na te programy naprawcze” - postulowała. „Deradykalizacja tych ludzi zajmie bardzo dużo czasu i będzie kosztować wiele wysiłku, ale uzdrowienie jest możliwe” – dorzuciła. Podobną opinię wyraził Eugene Robinson z „Washington Post”: „Miliony Amerykanów, wyznawców trumpistycznego kultu będą musieli zostać przeprogramowani”. Słowa te padły w wywiadzie z laureatką Nagrody Pulitzera, Nikolą Hannah-Jones, która nie tylko przyznała Robinsonowi rację, ale dorzuciła: „ci wyborcy muszą ponieść konsekwencje. Nie można przy tym zbyt szybko i pochopnie dążyć do pojednania. Taki proces musi zostać poprzedzony pokutą zwolenników Trumpa”.

Jeszcze inne podobieństwa: doktryna „nie ważne kto głosuje, ale ważne kto liczy głosy”; kłamliwa propaganda; zinfiltrowanie instytucji państwa; zwalczanie konkurentów bolszewickiej gazety przez strajk drukarzy; egzekucje kontrrewolucjonistów; zapewnienie całej operacji osłony propagandowej (wczoraj przez „Prawdę”, dziś przez „New York Times”) i oprawa artystyczna (kiedyś Siergieja Ajzensztajna, dziś Hollywood). Największe nadzieje pokładają w Kamali Harris. I mają rację, bo Biden ma więcej lat niż Leonid Breżniew w chwili śmierci, i też nie jest w stanie sklecić dwóch zdań bez ściągawki. Z drugiej strony niedorzeczne są teorie, że kolorowa jak tęczowa flaga, jamajsko-hindusko-żydowska Kamal Harris to szyja, która porusza głową Bidena. Oboje to figuranci i równie dobrze prezydentem USA mogłaby być Lady Gaga, gdyby tak chcieli banksterzy.

Na dobry początek informacja: Izba Reprezentantów wykluczyła Marjorie Taylor Greene ze składu komisji parlamentarnych. Jaką zbrodnię popełniła? Mówiła, że w wyborach zwyciężył Trump. Wyznaje antysemicką teorię spiskową o „satanistycznym globaliście” Sorosie, który skradł Trumpowi wybory. Popiera QAnon, czyli zestaw poglądów utrzymujących, że kabała pedofilów finansowana przez Rotszyldów potajemnie rządzi światem. Jej poglądy są lustrzanym odbiciem „Protokołów Mędrców Syjonu”, według których świat kontroluje utajniona sitwa. Imputowała izraelsko-amerykańskiej uczonej Barbarze Lerner Spectre plan zniszczenia Europy (posiłkując się przy tym wypowiedzią, że „nieświęte przymierze lewaków i syjonistycznych suprematystów dąży do zniszczenia białych społeczeństw Europy”). Używa antysemickiej terminologii „głębokie państwo”, „globalizm” i „otwarte granice”. Jest na jednym zdjęciu z liderem Ku Klux Klanu. Zlajkowała tweet insynuujący, że Mosad zamordował Johna F. Kennedy’ego (który był komentarzem do jej własnego tweetu o planowanym zabójstwie Trumpa).

Kto z Facebookiem wojuje, od Facebooka ginie - chciałoby się rzec, po tym jak Mark Zuckerberg zawiesił konto urzędującego prezydenta, chwaląc się przy tym, że odebrał mu w wyborach pół miliona głosów. Cios zadali czempioni demokracji i tolerancji. Prezydentowi najpotężniejszego państwa jednym kliknięciem usta zamknął, czyli unicestwił w sieci, nie sąd, ale anonimowi sędziowie mafijnego trybunału, siedzący przy klawiszu DELETE i decydujący, co wolno czytać, oglądać, słuchać i myśleć. À propos, rząd „Dobrej Zmiany” triumfalnie zapowiedział stworzenie Chmury Krajowej, której serwery będą własnością polskiego operatora i będą fizycznie zlokalizowane w Polsce. Równocześnie podpisał umowy na zawiadowanie chmurą z Googlem i Microsoftem, czyli pozwolił obu koncernom na wyłączenie państwa polskiego jednym kliknięciem. Dlaczego idziemy w stronę cyfrowej kolonii i cyfrowej montowni? Dlaczego dokarmiamy globalnego potwora? Dlaczego nie przestrzegają pryncypium cyfrowej suwerenności - „Kto ma serwery, ten ma władzę”? Dlaczego nie wyciągają wniosku z tego, co zrobili z Trumpem? Na koniec wiadomość z ostatniej chwili - w lutym do Polski wkroczył kolejny członek kartelu - Jeff Bezos ze swoim Amazon.

Nikt nie podejrzewał, że taka będzie pierwsza decyzja. Wszyscy sądzili, że w pierwszym rzędzie zajmą się bezrobociem i złowrogimi Chinami. Tymczasem Bidena uznał, że najważniejsze jest pokonanie „narastającego politycznego ekstremizmu, białego suprematyzmu i krajowego terroryzmu” i ustawa, która „wyposaży rząd w narzędzia identyfikacji, monitorowania i zwalczania podatnych na radykalizację”. Do histerii dołączył czarnoskóry sekretarz obrony, zapowiadając oczyszczenie sił zbrojnych z „ekstremistów” i „rasistów” (oraz pilnowanie parytetu płci i mniejszości rasowych). W wydanym z tej okazji przez Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego vademecum, pojawiają się kategorie: „Domestic Violent Extremists”, „Homegrown Violent Extremists”, „Violent Conspiracy-Theorist Extremists”, „Violent Reality Denialist Extremists”, „Insurrectionary Micro-Aggressionist Extremists”, „People Who Make Liberals Feel Uncomfortable”. Każdej z nich nadano komicznie brzmiący skrót: DVE, HVE, VCTE, VRDE, IMAE i PWMLFU, i wyjaśnienie, kto się za nim kryje: ekstremiści uciekający się do przemocy; knujący ataki na budynki rządowe; motywowani niezadowoleniem z wyników wyborów; rozpowszechniający fałszywe informacje i spiskowe teorie nt. Covid-19 oraz restrykcji z nim związanych; żywiący się fałszywymi teoriami o istnieniu „głębokiego państwa”. FBI dorzuciło jeszcze inne: ekstremizm motywowany rasizmem, ekstremizm antyrządowy, ekstremizm antyaborcyjny, a „New York Times” dokonał egzegezy ustawy: Przez policję i FBI możesz być uznany za antyrządowego ekstremistę i zagrożenie terrorystyczne, jeśli obawiasz się, że rząd knuje w jaki sposób skonfiskować ci broń; jeśli uważasz, że gospodarka jest na krawędzi załamania; jeśli masz antyrządowe naklejki na samochodzie; jeśli próbujesz tłumaczyć wydarzenia niezgodnie z oficjalną wersją.

 „Idziemy na wojnę z krajowymi buntownikom” – taki tytuł nosi publikacja „New York Times”. Jej autor Robert Grenier, b. szef Centrum Antyterrorystycznego CIA zaleca stosowanie wobec wewnętrznych ekstremistów zbrojnych metod żołnierzy amerykańskich w Iraku i Afganistanie, bo „stawiamy czoła insurekcji wewnętrznej”. Dalej pisze: Ekstremiści są w stanie doprowadzić do politycznych rozruchów w formie nieznanej od czasów Wojny Secesyjnej. Chrześcijańscy nacjonaliści, szowiniści, suprematyści, wyznawcy QAnon, Proud Boys, Three Percenters, Oath Keepers, rekrutujący się z tych, którzy są przekonani, że wybory prezydenckie zostały im skradzione lub z tych, którzy ‘nie ufają publicznemu radiu i gazecie, w której piszę’. Apelując, aby owych odszczepieńców potraktować jak wrogą armię i przyrównując Amerykanów do Al Kaidy i Talibów, a Trumpa do Saddama Husajna, Grenier dodaje: „Sednem naszej kampanii w Iraku było polowanie na Al Kaidę, ale przede wszystkim zlikwidowanie środowiska wspierającego organizację, czyli Talibów”. Do apelu przyłączyli się inni. Wg CNN, jedyna różnica pomiędzy ISIS i zwolennikami Trumpa to biały kolor skóry tych ostatnich. Dla „Washington Post”, przeciwników politycznych nowej administracji uznać należy za terrorystów, samego Trumpa traktować jak Bin Ladena, a jego ruch społeczny MAGA (Uczyńmy Amerykę Ponownie Wielką) zdelegalizować. „To nie są już nasi ideologiczni i polityczni przeciwnicy. Oni cierpią na zaburzenia psychiczne. Nie wolno z nimi dyskutować lub wysłuchiwać ich racji, ich trzeba reedukować i przeprogramować” - konkluduje.

Jak ich zatrzymać? - zapytano Jonathana Greenblatta. „Departamenty sprawiedliwości i bezpieczeństwa wewnętrznego powinny uczynić z walki z wewnętrznym terroryzmem priorytet. Departamenty zdrowia i edukacji powinny działać na rzecz deradykalizacji tych ugrupowań. Media społecznościowe powinny być rozliczane. Koalicja Stop Online Hate powinna wywierać nacisk na platformy, sklepy z aplikacjami, operatorów kart płatniczych i firmy cyberbezpieczeństwa”. To szef Ligi Antydefamacyjnej pierwszy zażądał usunięcia konta Trumpa z Facebooka. To on kazała usunąć z internetu Parlera, a gdy nie udało się zrobić tego samego z GAB, nawoływał, aby jego twórcę Andrew Torba przesłuchały służby federalne. Równocześnie oddziałowi Ligi w Warszawie nie przyszło do głowy zablokować konto Marty Lempart, nawołującej do szturmu na Sejm. Nawiasem mówiąc Greenblatt, który już w dzień po wprowadzeniu się Trumpa do Białego Domu przystąpił do ataku na jego politykę imigracyjną i „powiązania z białymi suprematystami”, wspiera BLM, mimo antyżydowskiej kartoteki tego ruchu. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - jeśli ktokolwiek miał złudzenia, co do intencji Greenblatta i Facebooka, to się ich pozbył.

Jeszcze inne powinowactwo między rewolucją w USA i tą bolszewicką - skład etniczny komitetów rewolucyjnych. W tym miejscu pozostaje tylko zapytać: kto najbardziej chciał zwycięstwa Bidena? Żydzi. I to nie tylko ci z Ameryki, ale także ci znad Wisły. Zwycięstwa swojego faworyta wprost nie mogła się doczekać gazeta pod redakcją Michnika, podobnie jak Radek Apfelbaum. Dlaczego są w awangardzie przeciwników Trumpa? Bo, jak zawsze, są w awangardzie wszelkich rewolucji. Bo dominujące w Partii Demokratycznej lewe skrzydło to bolszewizm w czystej postaci w wydaniu trockistowskim, czego znakomitą ilustracją jest Kamala Harris, którą trockiści nastręczyli Bidenowi na wiceprezydenta. I wreszcie dlatego, że Biden został przez żydokomunę tak szczelnie obstawiony, że bez jej pośrednictwa nawet nie wie, czy to dzień, czy noc.

Szczególnie zaniepokojeni „narastaniem sił skrajnej prawicy” są przywódcy organizacji żydowskich. Podczas spotkania z nowym szefem amerykańskiej Cze-Ka Alexandrem Mayorkas, zażądali powołania łącznika ze społecznością żydowską do spraw terroryzmu wewnętrznego. Halie Soifer z Jewish Democratic Council potrzebę taką uzasadniła: Utworzone w 2004 r. stanowisko specjalnego wysłannika ds. antysemityzmu powołane zostało wówczas, gdy największe zagrożenie dla społeczności żydowskiej szło z zagranicy, a jej interesy skupiały się głównie na Izraelu. Od tego czasu nastąpiły zasadnicze zmiany. Po szturmie na Capitol jasnym stało się, że DHS będzie kluczowym adresem dla społeczności żydowskiej w celu zapewnienia bezpieczeństwa naszych instytucji”. Dla Joela Rubina, dyrektora wykonawczego American Jewish Congress: „Urząd Mayorkas skupia się na zagrożeniach zagranicznych, ale uświadomiliśmy sobie, że dziś większość zagrożeń dla kraju jest tu, w domu”. Na koniec dodał: „Otuchy dodaje, że żydowscy liderzy będą włączeni w proces decyzyjny”.

Znamienny tekst zamieściła izraelska „Haaretz”. Amerykańscy Żydzi nie mogą poprzeć „wojny” Trumpa z „antyfaszystami” z Antify i innych „teorii spiskowych” prezydenta. Szczególnie autor tekstu oburzył się na uznanie przez Trumpa Antify za organizację terrorystyczną, bo Antifa nie jest organizacją, ale... filozofią, bo Antifa to nie terroryści, ale… samoobrona, bo każdy atak na Antifę, a nawet „próba jej oczerniania” to… obrona faszyzmu, bo wybór antyfaszystów na kozła ofiarnego „jest z natury antysemityzmem” (zwłaszcza, jeśli ktoś jeszcze szuka w tym ręki Sorosa). Podejściem Żydów amerykańskich do wyczynów BLM zajął się „Times of Israel”. Przy czym nie jest wielką tajemnicą, że Żydzi i Murzyni nie darzą się szczególną sympatią. Według gazety, ortodoksyjni Żydzi „zasadniczo wspierają nowojorską policję, ponieważ są zainteresowani bezpieczeństwem publicznym i przeciwdziałaniem grabieży”. Tym niemniej gazeta uznała, że „wspieranie policji” oznacza „stąpanie po cienkiej linii”. Krótko mówiąc - chcieliby zjeść ciastko i mieć ciastko. 

Znamienny wierszyk zamieściła izraelska gazeta „Arutz Sheva”. Poniżej kilka wersetów Tzvi Fishmana: USA upadają, upadają / Drogi panie Cohen Noc Kryształowa nadchodzi, nadchodzi / Rabinie Ruben nie wzywaj nadaremnie policji / Kupuj bilet. Syjon czeka na ciebie / Spiesz się, spiesz się / Nie oglądaj za siebie / Sprzedaj dom / Ziemia pali się pod stopami / Uciekaj. Moisze czeka  w Izraelu / Pamiętaj, że jesteś żydem, zanim przypomni ci to twój sąsiad Bill. W tekście „Krach Ameryki. Niech Izrael zajmie jej miejsce”, rabin Shmuel Eliyahu wieszczy: Wielki kryzys nie rozpoczął się od szturmu na Capitol, ale od demonstracji przeciw Trumpowi. To etap schodzenia Ameryki ze światowej sceny. To nie pierwszy przypadek w historii. Tak było z imperium osmański i z caratem. Tak dzieje się z Europą, która swe wartości zamieniła na polityczną poprawność, a cnoty rodzinne na hedonizm. Katastrofalna demografia wymusiła na europejskich liderach wpuszczenie hord muzułmańskich imigrantów. To my musimy wypełnić lukę. Izrael przewodzi światu w normalności i zdrowych wartościach rodzinnych. Izraelitka rodzi dwa razy więcej dzieci niż kobieta na Zachodzie. W Izrael nie ma samotnych matek. Rosja jest światowy liderem w konsumpcji alkoholu, a USA narkotyków. Izrael musi przejąć przywództwo moralne, co zresztą obiecał mu Abraham. Szmul nie powiedział jednak, że u siebie, czyli w Izraelu, na żadne „walki z rasizmem i ksenofobią” nie dają się nabrać, i że propagandę w tym względzie wymyślili na użytek innych!

Wydaje nam się, że żyjemy w pokojowych czasach. Tymczasem jesteśmy obiektem agresji polegającej na demoralizacji, sianiu zamętu, rozwalaniu państwa i jego instytucji, wojny hybrydowej mającej na celu pełną kontrolę nad nami. A jak człowieka najłatwiej kontrolować? Przez wyizolowanie z otoczenia, zastraszenie i… skoszarowanie przy pomocy „narodowej kwarantanny”. Przy tym tresura przybrała takie rozmiary, że tresowani sami domagają się kolejnych ograniczeń, i nie obietnica lepszej służby zdrowia, ale obrona przed pandemią i szczepionki stają się kluczem do wyborczego sukcesu. Ci, którzy sprzeciwiają się covidowemu terrorowi są przez większość populacji uznawani za dywersantów, a nawet za terrorystów. Pojawiła się też inna kategoria ogłupionych – którzy sobie myślą: jestem zaszczepiony i teraz żaden Zuckerberg albo Greenblatt mi nie podskoczy! W wojnie tej nie chodzi jednak o wirusa, a o odwrócenie uwagi od spraw istotnych, a strategię tą stosuje zarówno TVN (który „nie ma narodowości”), jaki i rząd Morawieckiego (ochoczo wprowadzający „Nową Normalność”).

I co mamy? Kolejki do punktów szczepień, a w nich bezmyślne tłumy z podwójnymi maseczkami na twarzach, wyczekujące niecierpliwie na zaszczepienie eksperymentalną szczepionką przeciw wirusowi, który wywołuje lekkie symptomy choroby u 95% zakażonych, a 99% przechodzi chorobę bezobjawowo. Mamy: wyścig szczurów w podwójnych maseczkach, których każdy ruch, każde słowo na FB lub w telefonie jest zapisywane za pomocą anten 5G. Ale to nie wszystko - w grudniu eksperci ds. służby zdrowia rozważali na łamach „NYT”, czy nie lepiej najpierw zaszczepić robotników zamiast osoby starsze, bo wśród emerytów dominują biali, podczas gdy klasa pracująca jest bardziej zróżnicowana etnicznie. „Etycznie dla mnie sprawa jest jasna. Biali emeryci i tak są już mocno uprzywilejowani. Wyrównajmy więc nieco szanse i zaszczepmy najpierw biednych i kolorowych robotników” – argumentowali. W tym samym czasie „The Nation” przekonywał, że głosy czarnych w wyborach powinny „liczyć się podwójnie”, inaczej „USA nigdy nie pozbędą się opresyjnych rasowo instytucji”.

27 stycznia przypadła 76. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Z tej okazji Międzynarodowy Komitet Oświęcimski wystosował apel. „Zwłaszcza w tych dniach ocaleni spoglądają z wielkimi obawami na wyzwania, przed którymi stają demokracje na całym świecie, konfrontowane z antysemityzmem i skrajnie prawicową nienawiścią. Kiedy ocaleni przypominają dziś, że nie można zapomnieć o Auschwitz i jego przyczynach, to mają na myśli także teraźniejszość i ludzi żyjących dzisiaj” – stwierdził wiceprzewodniczący Komitetu Ch. Hübner. Wcześniej niemieccy piłkarze uczcili pamięć homoseksualistów poległych w „nazistowskim” obozie tęczową opaską na ramieniu kapitana drużyny oraz tęczowymi chorągiewkami na boisku. Przypomnimy zatem, że Adolf Hitler zanim zbudował obóz w Auschwitz, doszedł do władzy w demokratycznych wyborach, a podpalenie Reichstagu pozwoliło mu zdobyć pełnię władzy. Czy to czegoś nie przypomina? Na przykład szturmu na Capitol i wykorzystanie go, jako pretekst do kneblowania ust inaczej myślących?

Trump odszedł, Zuckerberg triumfuje, a z nim zza grobu Trocki. Rozwalają Amerykę, jutro rozwalą Polskę. To bolszewicka rabacja. Nie ma plutonów egzekucyjnych, ale są egzekucje medialne. Nie ma gułagu, ale jest zapowiedź reedukacyjnych obozów. Pojawia się też sprawa Polski. Bój o Polskę rozpoczęła Lempart. Ale to tylko początek. Oni się dopiero rozkręcają. Przed Polską sankcje za „nieskuteczną walkę z mową nienawiści”, a o tym, co nią jest decydował będzie Michnik. Na próżno uspokajają:  nic się nie stało, Polska nadal ważna, bo kupuje gaz łupkowy. Problem w tym, że to nie Biden jest prezydentem, ale Greenblatt, Zuckerberg i fundacje Sorosa, a oni nie liczą się z interesem Ameryki, ani z niczym innym. Ich pierwszym posunięciem był powrót do walki z ociepleniem klimatu, co oznacza zdewastowanie amerykańskiej gospodarki, kraj bez surowców i przemysłu, za to z Facebookiem, Amazonem i wiatrakami. Lodem pokryje się też kraj, dla którego Waszyngton był „ważnym sojusznikiem”. W Trumpie straciliśmy najbardziej propolskiego (i najbardziej proamerykańskiego) prezydenta od czasów Reagana. Ameryka to wielki i wpływowy kraj i to, co się tam dzieje staje się naszym utrapieniem. Ale na dłuższą metę możliwa jest wygrana - historia USA zna pojęcie „wielkie przebudzenie”, które powtarza się cyklicznie co kilka dekad.

     Krzysztof Baliński