Jak informuje Nasz Dziennik, Aldo Chiarle, wielki mistrz masoński Wielkiego Wschodu Włoch w krótkim liście do "Corriere della Sera" skrytykował naukę religii w szkołach, konkordat i publiczne wyrazy religii.
"Demokracja nie potrzebuje konkordatów, które zazwyczaj tworzy się między religiami a dyktaturami. Religii niech się uczy w miejscach kultu, a nie w szkołach.... Religia niech będzie sprawą prywatną, a ten, kto jej chce, niech sobie za to płaci. Państwowe pieniądze niech będą zarezerwowane na szpitale, szkoły i mieszkania" - napisał Chiarle.
Głos włoskiej masonerii idealnie wpisuje się w trwającą obecnie we Włoszech dyskusję o obecności symboli religijnych w miejscach publicznych. Po orzeczeniu Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu nakazującemu usunięcie krzyża ze szkół, Włosi podjęli wiele inicjatyw eksponujących ten symbol wiary.
Kościół od dawna potępiał masonerię. Leon XIII w encyklice "Humanum genus" (1894), potępił jej skrajny racjonalizm i lekceważenie kultu religijnego, wiary oraz Kościoła, a także promowanie relatywizmu i dążenie do opanowania edukacji. deklaracji o stowarzyszeniach masońskich "Quaesitum est: de associationibus massonicis" z 1983 roku Kongregacja Nauki Wiary potwierdza negatywną opinię w sprawie stowarzyszeń masońskich "ponieważ ich zasady zawsze były uważane za niezgodne z nauką Kościoła i dlatego przynależność do nich pozostaje zakazana".
Wielu współczesnych obserwatorów ostrzega jednak przed przenikaniem idei i zasad masońskich do myślenia katolików i osób duchownych uznając to za największe niebezpieczeństwo dla Kościoła katolickiego.
Ksiądz bp Edward Frankowski, podkreśla, że działanie masonerii wpisuje się w antykościelną i antyreligijną ideologię. Jeżeli teraz masoni tak otwarcie występują przeciwko religii w szkołach i konkordatowi, to odsłaniają fundamenty areligijne i nawet antyreligijne Unii Europejskiej. Ostatni wyrok Trybunału w Strasburgu stwierdzający, że symbole religijne obrażają czyjeś uczucia, potwierdza tylko, że celem jest skłócanie społeczeństw, a nie budowanie jedności. To bardzo dobrze widać na przykładzie tzw. traktatu lizbońskiego, który nie został oparty na wartościach chrześcijańskich. Stanowi to przyzwolenie na przenikanie do społeczeństw ideologii antychrześcijańskich i antykościelnych; będąc swoistym zaproszeniem do podcinania naszych korzeni, usuwania podstaw, które powinny nas łączyć. Mówi się budowaniu jednej Europy, a przecież tylko wartości zawsze łączą ludzi. Ich usuwanie to dezintegracja, przypomina biskup Frankowski.
Napisał(a) ND/AJa
Za: Aspekt Polski