Prowadząca śledztwo w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wczoraj rano otrzymała przekazane przez Rosjan ok. 1300 kart akt rosyjskiego śledztwa. Po zapoznaniu się z zawartością teczek prokuratorzy mają postanowić o powołaniu biegłych tłumaczy. Śledczy przyznali też, że wciąż czekają na przekazanie dowodów związanych z katastrofą, m.in. wraku samolotu. Jak usłyszeliśmy, pomysły przetopienia szczątków Tu-154M - taki scenariusz sugerowała rosyjska prasa - przed prawomocnym zakończeniem postępowań są niedorzeczne.
Przekazane przez Rosjan akta ze śledztwa w sprawie katastrofy samolotu są już w rękach polskich prokuratorów. Jak powiedział nam płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, dokumenty były wczoraj przeglądane, a po zakończeniu tych czynności mają zapaść decyzje dotyczące m.in. powołania biegłych. Na razie nie wiadomo, ile osób zajmie się tłumaczeniem dokumentów. W ocenie mec. Rafała Rogalskiego, pełnomocnika kilku rodzin ofiar katastrofy, by ten proces mógł być sprawnie przeprowadzony, nad aktami musi pracować zespół kilku osób. Jak ocenił, dla jednego tłumacza pracy wystarczyłoby nawet na 3 miesiące. To skutecznie wstrzymałoby polskie śledztwo. Docelowo dokumentów powinno być znacznie więcej, bo otrzymane 1300 kart to - w ocenie pełnomocnika - tylko mała część zebranej już przez Rosjan dokumentacji.
Wciąż trwają prace w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie, gdzie biegli uzupełniają stenogramy otrzymane od Rosjan. Prokuratura nie chce jednak rozmawiać o przebiegu tych prac. - Nie udzielamy na ten temat informacji. Kiedy spłynie do nas końcowa opinia sporządzona przez biegłych, wówczas poinformujemy opinię publiczną o tym, co zostało ustalone i w jakim kierunku dalej będzie prowadzone śledztwo - podkreślił płk Rzepa. Dopytywany przez "Nasz Dziennik", nie chciał też powiedzieć, czy specjaliści na bieżąco informują prokuraturę o wynikach prac.
Tymczasem rosyjska prasa publikuje niepokojące informacje na temat przebiegu śledztwa. Jak sugeruje tygodnik "Żyzń", śledczy zakończyli już badania szczątków samolotu i są one im już niepotrzebne. Według gazety, w badaniach nie przeszkodziło to, że dotąd nie wszystkie elementy wraku zostały zebrane z miejsca katastrofy. Jak sugeruje tygodnik, są też pomysły, by wrak został przetopiony. Takiego scenariusza nie wyobraża sobie polska prokuratura. Jak zaznaczył płk Rzepa, strona polska zwróciła się do Rosjan o przekazanie wszystkich dowodów związanych ze sprawą i czeka na realizację wniosku. - Nikt nie pozwoli sobie na to, by zniszczyć dowody rzeczowe, dopóki postępowanie nie zostanie zakończone prawomocnie. Jeśli Rosjanie komuś postawią zarzuty, kogoś będą chcieli postawić przed sądem, to te dowody będą musiały być dostępne dla sądu. Także my możemy ich potrzebować. Dlatego zwróciliśmy się z odpowiednim wnioskiem i czekamy na to, by wszystkie dowody dotarły do Polski, po to, by móc z nimi pracować - dodał.
Niepokojące sygnały dotyczące przyszłości wraku spowodowały, że z ostrożności procesowej mec. Rogalski jeszcze dzisiaj skieruje do polskiej prokuratury wniosek, by ta wystąpiła do Rosjan o wydanie wraku. - Jest to sytuacja bardzo niepokojąca. Jeżeli rzeczywiście miałoby dojść do tego, że dowód w sprawie zostałby zniszczony, to dla mnie taka sytuacja jest niedorzeczna i budząca głębokie zdziwienie - ocenił. Jak zauważył mec. Rogalski, polscy eksperci muszą mieć dostęp do wraku, by móc przeprowadzić niezbędne badania. Ponadto wrak jest własnością Polski.
Marcin Austyn
Za: Nasz Dziennik Środa, 23 czerwca 2010, Nr 144 (3770)
Nadesłał: "Jacek"