Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 
- Wśród katolików istnieje tendencja politycznego kompromisu w sprawach zasadniczych – powiedział prof. Roberto de Mattei z włoskiego European University of Rome, podczas drugiego dnia obrad III Międzynarodowego Kongresu „Katolicy i Polityka – szanse i zagrożenia”, którego organizatorem była Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. W sobotę oprócz wiceprezesa Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych swoje wykłady wygłosili m.in. Anne-Maree Quinn z Irlandii oraz Alfredo Marcos, wykładowca Universidad de Valladolid w Hiszpanii. Dzień wcześniej, prof. Peter Redpath z USA odpowiadał na pytanie: dlaczego współcześni politycy katoliccy w Ameryce są tak słabi i mało skuteczni, a John Smeaton, dyrektor Fundacji Ochrony Dzieci Nienarodzonych w Wielkiej Brytanii mówił o „Katolikach i polityce w Anglii na przykładzie ruchu pro-life”.

Wystąpienie prof. de Mattei składało się z dwóch części – filozofii politycznej Ewangelii oraz teologii historii chrześcijańskiej. Redaktor naczelny magazynu „Radici Cristiane” wskazał najpierw, w jaki sposób doszło do historycznego rozdzielenia sfery publicznej i prywatnej, a w ślad za tym oddzielenia polityki i moralności. – Bardzo ważnym zadaniem współczesnych katolików jest naprawienie tego historycznego błędu i dokonanie nowego zharmonizowania między sferą publiczną a prywatną – powiedział.

Wiceprezes Włoskiej Narodowej Rady Badań Naukowych mocno podkreślił, że Kościół ma prawo wypowiadać się na tematy religijne i moralne, które dotyczą człowieka, zarówno w jego życiu prywatnym, jak i publicznym. Zdaniem prof. de Mattei, ten punkt jest bardzo ważny, ponieważ dzisiaj także wśród katolików istnieje tendencja politycznego kompromisu w sprawach zasadniczych. – Przeciw tej tendencji, której czasem poddają się także duchowni, opowiada się Benedykt XVI, przypominając nie tylko o istnieniu „absolutnych wartości moralnych”, które nigdy, w żadnym przypadku, nie mogą być przekraczane, ale także o prawie Kościoła do formułowania takich pryncypiów moralnych, nawet w materii politycznej – mówił.

De Mattei podkreślił, że filozofia polityczna Ewangelii opiera się na maksymie „Oddajcie Bogu co boskie, Cesarzowi, co cesarskie”: jest to sentencja, która zakłada rozróżnienie, ale nie oddzielenie pomiędzy dwoma sferami, publiczną i prywatną, i ich harmonię opartą na podstawach wspólnego fundamentu etycznego i metafizycznego. – Katolik winien zatem walczyć o to, by społeczeństwo w życiu publicznym uznało wartość prawa moralnego oraz porządku naturalnego i chrześcijańskiego. Kościół nie posiada siły politycznej, ekonomicznej lub medialnej, by przeciwstawiać się światu. Jedyną bronią, która dysponuje jest prawda religijna i moralna, której jest stróżem. Ona pozwala mu rościć sobie pretensje do osądzania ludzi i społeczeństw w imię prawa boskiego i naturalnego, którego strzeże – dodał.
W drugiej części, prof. de Mattei zaznaczył, że tak jak dla chrześcijanina nie istnieje polityka oddzielona od moralności i metafizyki, tak też nie istnieje dla niego historia oddzielona od teologii. Podkreślił, że po upadku komunizmu, ostatniego wielkiego „konstrukcyjnego marzenia” XX wieku, współczesny horyzont charakteryzuje powiew nihilistycznego relatywizmu. – Ten nihilizm stanowi prawdziwą istotę antychrystianizmu, który nie polega na tym, co zamierza zbudować, ale na tym co zamierza zniszczyć. Dzisiaj strategia rewolucyjna polega na przemienianiu kościołów nie na muzea ateizmu, jak w epoce sowieckiej, ale w hotele i supermarkety – zaznaczył.

Prof. de Mattei podkreślił, że katolicy muszą odzyskać waleczną koncepcję chrześcijaństwa, w przekonaniu, że pomiędzy dobrem i złem, między prawdą i kłamstwem, między Kościołem i jego wrogami nie ma kompromisu i niemożliwy jest rozejm, ale tylko antagonizm i walka. – Ta walka skończy się dopiero przy końcu czasów – zakończył.

– Bez wątpienia stajemy dzisiaj w obliczu bezlitosnej walki o utrzymanie wartości chrześcijańskich i praktykowania religii w społeczeństwie – powiedziała uczestniczka kongresu Anne-Maree Quinn z Irlandii. Poruszając szerzej temat „Wzlot i upadek celtyckiego tygrysa: w poszukiwaniu wspólnej podstawy w zsekularyzowanej kulturze”

 Anne-Maree Quinn stwierdziła, że nawet wewnątrz Kościoła można dostrzec niezadowolenie i działania podejmowane przez zwolenników tzw. reform, którzy mają wizję Kościoła widzianego z perspektywy świeckiej. Ich głos jest znaczący, a dodatkowo zyskują oni niezwykłą uwagę mediów. – Domagają się nowego Kościoła, który będzie odchodził od tradycji i właściwych mu praktyk, zastępując je świeckim relatywizmem. Widać to bardzo wyraźnie, szczególnie, jeśli chodzi o troskę o ludzkie życie – zarówno jego początek jak i koniec, a także kwestię ludzkiej płciowości. W tych okolicznościach niezwykle istotna jest potrzeba wyjaśnienia i zrozumienia, że moralny absolutyzm równości – będący ideologią – jest nie do utrzymania – powiedziała.

– Katolicy w sferze polityki są mało widoczni – stwierdził prof. Alfredo Marcos. Wykładowca Universidad de Valladolid w Hiszpanii skupił się na zagadnieniu „Katolicy w Hiszpanii: obecni społecznie – wykluczeni polityczne”. Prof. Marcos przedstawił ogólną wizję sytuacji socjopolitycznej katolików w Hiszpanii. Podkreślił istnienie zaskakującego kontrastu między więcej niż widoczną obecnością katolików i Kościoła katolickiego w społeczeństwie hiszpańskim, a rażąco niewielką w niektórych sektorach, m.in.: w środkach przekazu, zwłaszcza w telewizji, w niektórych obszarach życia akademickiego, literatury i sztuki.

Prof. Marcos zwrócił również uwagę na kino hiszpańskie, które jego zdaniem pozostaje zwykle obojętne, a wręcz wrogie wartościom chrześcijańskim. – Wśród związków zawodowych, w przeciwieństwie do tego, co miało miejsce w Polsce, obecność katolików jest znikoma. Również mało widoczni pozostają katolicy w sferze polityki. Ich sposób myślenia, wizja życia ludzkiego i społecznego, ich inicjatywy, są praktycznie nieobecne w sferze politycznej. Katolicy w perspektywie indywidualnej czują się niewygodnie jako politycy w różnych partiach. Na lewicy poddaje się ich próbie, czy są gotowi postawić dyscyplinę głosowania ponad własnym sumieniem. Na prawicy, czy są gotowi nie kruszyć kopii i stawiać na pierwszym miejscu swoich przekonań moralnych, to znaczy, czy są gotowi skoncentrować swoje starcia z lewicą jedynie na polu gospodarczym – mówił.

Profesor Marcos zauważył, że głosujący katolicy mają jeszcze trudniej. Muszą wybrać między partią wyraźnie wrogą swoim ideom a partią, która wstydzi się ich bronić. W ten sposób idee i wartości tradycji chrześcijańskiej pozostają praktycznie poddane wykluczeniu politycznemu.

Podkreślił, że potrzebne są sugestie sposobów rozwiązania tego problemu, m.in. tworzeniem „nowych kanałów uczestnictwa” oraz pomysł na nową retorykę, która nie będzie czołowo zderzać się z przyjmowanymi powszechnie założeniami społecznymi. – Pierwszym krokiem pozytywnym jest zidentyfikowanie tych błędnych idei, jak to czynimy tutaj, nazwanie ich po imieniu – historycyzm, hedonizm – i wystawienie na światło dzienne. Trzeba bowiem sprawić, by publicznie dyskutowały i nie mogły już więcej działać jako zakamuflowane, niekwestionowalne i wpływowe podstawy naszej kultury – zakończył.

„Ruch pro-life jest „światłem dla świata” w „trzeciej wojnie światowej” – powiedział John Smeaton. Dyrektor Fundacji Ochrony Dzieci Nienarodzonych w Wielkiej Brytanii mówił o „Katolikach i polityce w Anglii na przykładzie ruchu pro-life”. Zaznaczył, żę ruch pro-life łączy w sobie jednoznaczną i konsekwentną obronę prawa do życia z niepodważalną prawdą o jego przekazywaniu poprzez akt małżeński.

Podkreślił, że w obronę życia nienarodzonych włączają się nie tylko katolicy, ale także ludzie innych wyznań, a nawet niewierzący. – Osoby te hołdują prawdzie o przekazywaniu ludzkiego życia podczas aktu małżeńskiego, bronią niewinnych i bezbronnych oraz stoją na straży fundamentalnych zasad moralnych. Obserwowany atak na życie z kolei jest niczym innym, jak tylko wynikiem błędu antropologicznego, a ściślej mówiąc błędnego ujęcia ludzkiej seksualności – powiedział.

Smeaton uważa, że wypaczone rozumienie aktu seksualnego, którego konsekwencją jest tzw. nastawienie antykoncepcyjne, stoi u podstaw dominującej w dzisiejszym świecie kultury śmierci.

Gość Kongresu wyliczał rozmaite konsekwencje, jakie wynikają z pro-aborcyjnego lobby, z lansowania eutanazji, antykoncepcji, czy też zgody na przeprowadzanie badań na ludzkich embrionach. Z drugiej strony podkreślił wagę organizacji broniących ludzkiego życia, podkreślił ich skuteczność i podał przykłady zwycięstwa nad złem. Ponadto wskazał na szereg niekonsekwencji i sporów, jakie powstały na gruncie ideologii przeciwko życiu.

Najbardziej przerażającym nazwał gotowość ustępstw w sprawie aborcji, eutanazji i antykoncepcji ze strony hierarchów Kościoła katolickiego oraz tzw. Katolików. – Nazywam to nieposłuszeństwem wobec Magisterium, co z kolei jest niczym innym, jak tylko wpływem szatana - dodał.

Smeaton podjął także kwestię obrony prawa rodziców do decydowania o charakterze i formie kształcenia swoich dzieci, które jest notorycznie łamane. Dzieje się to np. poprzez nakłanianie uczniów poniżej 16 roku życia – bez wiedzy i zgody ich rodziców – do stosowania antykoncepcji oraz do wykonywania aborcji. – Obecna na całym świecie kampania zła ma wielu zwolenników, ale także, co daje wielką nadzieję, wielu przeciwników. Ruch pro-life, który zrzesza obrońców życia jest „światłem dla świata” w tej „trzeciej wojnie światowej”– podkreślił.

– Większość współczesnych katolików amerykańskich, włączając w to tzw. katolickich biskupów i liderów edukacyjnych skłania się ku protestantyzmowi – powiedział prof. Peter Redpath, wykładowca jednego z amerykańskich uniwersytetów. Starał się odpowiedzieć na pytanie: Dlaczego współcześni politycy katoliccy w Ameryce są tak słabi i mało skuteczni? Nakreśliwszy tło historyczne, Redpath stwierdził, że praktycznie wszyscy współcześni Amerykanie myślą jak zsekularyzowani protestanci. Uważają, że religia jest rodzajem ślepej emocji, irracjonalnego uczucia: wiary. Do tej przesłanki dodają drugą: religia jest źródłem moralności. – Skoro religia i moralność są w istocie pozbawione prawdy dodają oni trzecią przesłankę: moralne twierdzenia są irracjonalne. Stąd gdy Amerykanie muszą poradzić sobie z relacjami międzyludzkimi, opartymi na klasycznych moralnych twierdzeniach, myślą, że muszą „nie osądzać”. Sądzą, że są zobligowani zasadą tzw. „tolerancji”, by traktować innych ludzi jako równych sobie „ samo-stwórców”, gdy mają do czynienia z takimi zagadnieniami, jak małżeństwa homoseksualne, czy innymi formami relacji międzyludzkich – mówił.

Profesor dodał również, że większość Amerykanów ma sposób myślenia protestanckich fundamentalistów, którzy myślą o moralności w kategoriach „szczerego uczucia”, intencji, a nie w kategoriach spełniania dobrych i złych uczynków. Sądzą oni, że religia jest jedynym źródłem moralności, nie że moralność jest źródłem religii. Uważają, że moralność publiczna istnieje będąc różną od moralności prywatnej i jest pochodną publicznej, czy świeckiej religii. Jest to świecka religia moralności politycznej.

Współczesną sytuację polityczną w Stanach Zjednoczonych od późnych lat 60. jest wynikiem baśniowego rozumienia ludzkiej natury i historii. – Zachodni socjaliści muszą kontrolować media i edukację tak, żeby ich utopijny, fundamentalistyczny pogląd na naturę ludzką i historię nie stał się widoczny dla opinii publicznej – stwierdził.

Profesor uważa, że główna nadzieja współczesnych amerykańskich katolików na powiększenie siły w życiu politycznym Stanów Zjednoczonych w ogromnej mierze leży w uczestnictwie w „oddolnych” ruchach politycznych, alternatywnych mediach i nowych formach edukacji, jak nauczaniu na odległość i nauczaniu domowym.

Napisał(a) piotrskarga.pl/AJa   

Za: Aspekt Polski